poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział Trzeci



Autorka: Dziękuję za wspaniałe komentarze pod poprzednim rozdziałem! Bardzo mnie motywują wasze opinie i cieszę się, że komuś w ogóle przypadła do gustu fabuła tego opowiadania. To dla mnie wiele znaczy. THANK YOU SO MUCH. <3
DOBRA, JUŻ TŁUMACZĘ, DLACZEGO PRZED CZASEM DODAŁAM ROZDZIAŁ. W nocy była gala Teen Choice Awards, a że ja oglądałam (prawie całą), to tak zaczęłam się tym wszystkim jarać, że o boże. Teraz macie tego powód! Nie wytrzymałam z dodaniem tego rozdziału.
Jestem mega dumna z One Direction, PLL i Glee (mimo, iż ich fanką nie jestem). Widziałam przemowę Lei Mitchele i musze przyznać, że aż mi się płakać zachciało. Cudowna. Zadedykowała nagrodę dla Cory’iego. To się nazywa miłość. Silna kobieta.
Szkoda trochę, że Niall, Liam i Lou wyjechali tak szybko z USA, ale cóż. Ważne, że byli, zaśpiewali, byli, wyglądali bosko i byli. Hahaha teraz Wielka Brytania ma ich dla siebie!
ACH, WIDZIAŁYŚCIE JAK CUDOWNIE WYGLĄDAŁA CHER LLOYD?! AWWW, ZAZDROSZCZĘ JEJ TEGO WYGLĄDU!
Pokochałyście już Lucy Hale? NIE? TO ZRÓBCIE TO! Ja uwielbiam ją jako aktorkę i piosenkarkę, a od gali jako prezenterkę! Ta dziewczyna jest normalnie: nie dość, że śliczna, to jeszcze Niall skradł jej serce! (czytajcie jej tweeta na tt). No i oczywiście jest główną bohaterką w tym ff. ;)
Na dole niespodzianka, dla shipperów Lou i Mer. ;) #LOUMER!
Teraz rozdział dodam już z czasem, mam nadzieję. To będzie… 16/08/13
KOMENTUJCIE, PROSZĘ WAS <3
ily xx


Londyn, 2013
Rozmowa z Danielle bardzo pomogła recepcjonistce. Mer postanowiła, że w najbliższym czasie nie będzie spotykać się z Louis’em, żeby nie wpadać na Harry’ego. Nie wytrzymałaby psychicznie tego, że stoi ze Styles’em w jednym pokoju. To było dla niej zbyt wiele. Samo to, co ich kiedyś łączyło było odrzucające.
Margaret wyjrzała przez okno w swoim mieszkaniu i odetchnęła z ulgą. Nikt nie stał na chodniku; ulice były puste. Odkąd zobaczyła Jego w Londynie, popadła w jakąś paranoję i wszystko wyglądało jej zbyt podejrzanie. Mało tego, obawiała się, że On w jakiś sposób dowie się o istnieniu Louise i będzie chciał ją jej zabrać, a tego by nie wytrzymała. Lulu była dla niej najważniejsza.
 – Mamuś, źle się czuję. – Mer usłyszała cichutki głos swojej córeczki i natychmiast odwróciła się od okna, aby spojrzeć na brunetkę swoimi szarymi oczami. W rzeczywistości, Mer miała włosy w kolorze miodu, jednak od wielu lat je farbowała – Mogę nie iść do szkoły?
Padolsky podeszła do małej dziewczynki i przyłożyła swoją dłoń do czoła dziecka.
– Nie masz temperatury, skarbie, więc co ci dolega, huh? – Zagadnęła, a zielonooka się zmieszała – Lou, co jest?
Mer dobrze wiedziała, iż Lu wcale nie jest chora, ponieważ kilka tygodni temu odbyła ‘kwarantannę’, gdyż złapała ospę wietrzną i przy okazji, w szpitalu, zaszczepiła swoją córkę na wszystkie możliwe choroby, jakie były dostępne w tamtym czasie. Nie było, więc mowy o przeziębieniu. A może?
Lou spuściła swój wzrok na fioletowe kapcie, które miała na swoich nóżkach.
– No, bo nie chce iść do szkoły. – Szepnęła niemrawo, a szatynka uniosła brwi ku górze. To było do jej dziecka niepodobne. – Wszyscy się ze mnie śmieją, odkąd rozpłakałam się w klasie. Umarłam społecznie!
Mer kucnęła przed córeczką i chwyciła jej dłonie w swoje, spoglądając w zielone oczy dziecka. Tak bardzo podobne do jej ojca..
– Płacz nie jest niczym złym, kotku. – Uśmiechnęła się do niej delikatnie – Każdy z twoich kolegów, z pewnością uronił łzę, więc nie powinni się z ciebie śmiać. Jesteś silna i wiem, że sobie poradzisz. – Zrobiła pauzę – Właściwie, to, dlaczego nie pochwalisz się tym, że spotkałaś Louis’a Tomlinson’a, huh? Na pewno chłopcy będą ci zazdrościć! Nie zawsze się spotyka sławnych piłkarzy na ulicy..
Usta dziewczynki wykrzywiły się w wesołym uśmiechu. Mer była dumna ze swoich słów i z tego, iż poradziła sobie w tak trudnej sprawie. Kiedyś bała się macierzyństwa, ale teraz wiedziała, że jest ono nadzwyczaj zaskakujące i niemożliwie przyjemne; patrzeć na dorastanie swojego własnego dziecka.
– Uczeszesz mnie w dwa warkocze? – Zapytała się brunetka, a ta jej skinęła i zaczęła czesać dziecko.
Godzinę później, Mer parkowała już przed Pepper Mint. Bardzo nie chciała wchodzić do tej kawiarni, jednak musiała kupić sobie kawę na wynos. Nie tylko dla siebie, ale także dla Hannah, która ją o to poprosiła, wręcz błagała.
Margaret podeszła do lady i spojrzała na oferty przedsiębiorstwa. Ceny były unormowane i nie wyglądało na to, aby to miejsce zbytnio unosiło się swoim sukcesem. Za kasą stał średniego wzrostu blondyn, było widać, iż farbowany, z lazurowymi tęczówkami. Ubrany był w czerwoną polówkę, z białym serduszkiem na piersi. Obdarował Mer ciepłym uśmiechem.
– Witam w Pepper Mint. Co chciałaby pani u nas kupić? – Zagadnął uśmiechnięty do szatynki.
Mer przyjrzała się menu i odparła:
– Vanilla Latte i Karmelowe Frappuccino, na wynos.
Chłopak uśmiechnął się wesoło i zaczął wykonywać zamówienie szatynki. Po dwóch minutach, postawił przed nią dwa kubeczki z napojami, a Mer zapłaciła mu za nie.
– Doskonały wybór, Mer. – Dobiegł do niej zachrypnięty głos mężczyzny, którego tak bardzo bała się tutaj spotkać. – Frappuccino, rozumiem, że dla ciebie? – Skinęła mu głową – Niall, na mój koszt. – Zwrócił się do chłopaka za ladą.
–, Dzięki, ale nie musi…
– Mer, spokojnie. Przecież to dla mnie zaszczyt. – Uśmiechnął się uroczo, zbyt uroczo.
Margaret poddała się i podziękowała, po czym posłała farbowanemu blondynowi uśmiech, następnie, nie zważając na Harry’ego, skierowała się do wyjścia z lokalu.
– Ej, nie pogadamy? – Dogonił ją chłopak.
– Chciałeś tylko zapłacić za kawę, a nie rozmawiać ze mną. – Zauważyła, wychodząc z Pepper Mint.
Chłopak nadal dotrzymywał jej kroku, więc w pewnym momencie stanęła przed wystawą lalek i spojrzała na niego ciekawsko.
–, O czym chciałeś rozmawiać, Harry? – Zapytała, wpatrując się w jego zielone tęczówki.
Brunet przejechał dłonią po swoich lokach.
–, Dlaczego wyjechałaś z Doncaster? – To pytanie było niczym wstrząs dla dziewczyny. Wpatrywała się głupio w swojego rozmówcę. – Twoja matka z Robertem zostali, a ty wyjechałaś. Czemu?
Ścisnęła mocniej kartonową tackę, w której stały kubki z kawą i spuściła swój wzrok. Nie spodziewała się takiego pytania ze strony tego cholernego chłopaka. Obiecała sobie, że będzie go omijać szerokim łukiem, a przyszła do Pepper Mint, gdzie już ją wcześniej widział. Nie wiedziała, że w Londynie można spotkać kogoś drugi raz w tym samym miejscu. Przecież to była stolica Anglii. Zbyt mało prawdopodobne, a jednak możliwe.
– Spieszę się. – Powiedziała szybko i skierowała się do swojego Mini Cooper’a, który stał zaledwie pięć metrów od nich. Tylko 5m dzieliło ją od ucieczki od tego bruneta.
Zrobiła kilka kroków w jego stronę, jednak nadal wyczuwała obecność Harry’ego. Nie tyle obecność, co jego wypalający wzrok w jej delikatniej osóbce. Tak cholernie się bała. Mimo tego, iż wiedziała, że Styles nie może wiedzieć o Louise. Przecież nie miał, od kogo, ale zaraz. Louis Tomlinson przyjaźni się z brunetem i widział jej córkę. Czy dostrzegł to podobieństwo? Mer miała nadzieję, że nie.
– Szkoda, bo jestem ciekawy. W końcu nie miałaś wtedy w planach wyjeżdżać na studia, zwłaszcza do Londynu. – Zainteresował się Styles, lustrując ją swoim przenikliwym spojrzeniem.
– Do widzenia, Harry. – Powiedziała dobitnie Margaret i weszła do swojego samochodu, zostawiając bruneta samego ze sobą.
Gdy dotarła do Grand Payne Hotel, w środku panował totalny chaos. Jakby ktoś otworzył właśnie Puszkę Pandory i nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie zło wyrządził. Jedna z pokojówek wpadła na leżącego na podłodze mężczyznę, przez co upuściła stos ręczników, które trzymała w dłoniach. Te wylądowały na jednym z gości, dość eleganckich i ekstrawaganckich, w skutek, czego, wyłożyli się na czerwonym dywanie. Mer ledwo, co uniknęła ciosu ze strony jakiegoś kelnera, z hotelowej restauracji i jak najszybciej przeszła, co było dość trudne w jej wysokich szpilkach, za ladę w recepcji.
Podała Hannah jej kawę i sama napiła się swojej. Weszła do szatni i zdjęła swój beżowy płaszczyk. Włożyła go do szafki, dokładnie tak samo jak swoją torebkę. Na pierś przypięła identyfikator, po czym zajęła miejsce obok Walker.
– Dzień dobry – przed Padolsky stanął uśmiechnięty Louis, wręczając jej kartę – jak samopoczucie, Mer?
Szatynka nieśmiało się uśmiechnęła, biorąc klucz od chłopaka i chowając go do specjalnej szufladki.
– W porządku, dziękuję. A twoje? – Jak dla niej, Tomlinson był zbyt formalny. A może to ona brzmiała za sztywno?
– Było kiepsko, ale jest już lepiej. – Uśmiechnął się, a Mer poczuła jak jej serce zaczyna szybciej bić – Musimy kiedyś powtórzyć taki spacer. Było bardzo miło.
– Tak, to dobry pomysł, jednak nie wiem, czy znajdę czas.. – Napotkała jego pytające spojrzenie – Wiesz, muszę zajmować się Louise.
– To żaden kłopot. – Z twarzy piłkarza nie znikał uśmiech – Wydaje mi się być sympatycznym dzieckiem, więc z chęcią bym ją poznał.
I szlag trafił postanowienie Mer, co do unikania Louis’a. To było silniejsze od niej samej.
Hannah przysłuchiwała się rozmowie pary.
Mer skinęła mu głową na potwierdzenie.
– W takim razie, proponuję piątek. Wesołe miasteczko? – Kąciki ust Lou uniosły się ku górze.
– Um, brzmi fajnie. – odparła siląc się na normalny ton głosu, gdyż ten zaczął jej niespodziewanie drżeć – Masz – wzięła w dłoń długopis i kartkę, po czym nakreśliła na nim swój numer telefonu. Wręczyła go chłopakowi z delikatnym uśmiechem.
Ten skinął jej głową i odszedł z wesołą miną.
– O. Mój. Boże. – Dobiegł Mer głos jej towarzyszki, o której całkowicie zapomniała – Czy ty właśnie umówiłaś się na randkę z Louis’em Tomlinson’em?!
– Ciszej. – Odparła do blondynki – I to nie jest randka. Idę tam z Louise, więc dziwne by było to, żebym miała randkę z dzieckiem i chłopakiem.
Dopiero po kilku sekundach dotarły do niej słowa, które właśnie wypowiedziała i zdała sobie sprawę z tego, że były one bez sensu.
– Ugh, zapomnij. – Dodała cicho.

Trzy dni później, kalendarz ‘wybił’ piątek, a zegarek ukazywał godzinę trzecią trzydzieści popołudniu. Mer wraz ze swoją córeczką siedziały przed telewizorem, oglądając jakąś bajkę, którą uprzednio wybrała Lu.
–, O której ma przyjść Louis? – Zagadnęła siedmiolatka, a szatynka przeniosła na nią swój wzrok, całkowicie zapominając o spotkaniu z piłkarzem.
– Za pół godziny.. – Odparła obojętnym tonem Mer.
–, Dlaczego się nie szykujesz?
Margaret przyjrzała się swojej córce, która spoglądała na nią kątem oka.
–, Dlaczego miałabym to robić? – Zapytała, ciekawa odpowiedzi dziecka.
– Mamo, chyba nie zamierzasz wyjść na randkę w starych dresach i rozciągniętej koszulce z epoki lodowcowej.
Jak na siedmiolatkę, rozmowy z nią były na poziomie o wiele wyższym, co czasami przerażało Mer, gdyż w jej rodzinie nie było objawów zbyt wysokiej inteligencji, ani nic z tych rzeczy.
– Lou, to wcale nie jest randka. – Zaprzeczyła Mer – Louis chciał nas zabrać do wesołego miasteczka. To wszystko. – Wzruszyła ramionami, wracając do oglądania telewizji.
Brunetka wstała i chwyciła swoją rodzicielkę za nadgarstek, ciągnąc w stronę jej pokoju.
– Louise Emmo Padolsky, co ty robisz? – Zagadnęła zaskoczona szatynka, a kiedy córka stanęła w progu drzwi od pokoju Margaret, pociągnęła za sobą mamę tak, że ta usiadła na łóżku, a brunetka utonęła w szafie Mer – Nie założę niczego eleganckiego, skarbie.
Padolsky zastanawiała się, skąd u siedmiolatki taka siła. Jednak nic wiarygodnego nie przychodziło jej do głowy.
 – Co powiesz na to? – Zapytała Lou, pokazując jej beżowy sweterek z sową na środku i miętowe rurki.
– Mhm, podoba mi się. – Uśmiechnęła się Mer i wzięła od córki ubrania, aby się w nie następnie przebrać. Kiedy zobaczyła, że jej dziecko trzyma w dłoniach szpilki, przeraziła się? – O, nie. Wystarczy, że muszę je nosić do pracy.
Podeszła do szafy i wygrzebała z niej granatowe vansy, których nie miała jeszcze okazji założyć. Zrobiła to tym razem, a kiedy stanęła przed lustrem, spięła włosy w warkocza i opuściła go na prawe ramię.
– Przebierz tę spódniczkę, bo chłodno się robi. – Poradziła dziewczynce Mer, a w następnej sekundzie Lou pobiegła do swojego pokoju.
W tym samym momencie, dzwonek u drzwi ich mieszkania rozbrzmiał charakterystyczną melodię. Mer spojrzała na zegarek znajdujący się na swojej lewej dłoni, a jej oczy mimowolnie się powiększyły. Równo siedemnasta. Nie sądziła, że tyle czasu zajmie jej się przebranie, a co najdziwniejsze, że jakikolwiek chłopak ma wyczucie czasu i się nie spóźnia.
Podeszła do białych drzwi, oklejonych fototapetą, przedstawiającą szare zdjęcie, na którym znajdował się sfotografowany fragment centrum Londynu, z odpowiedniej perspektywy. Otworzyła je i momentalnie na jej ustach pojawił się uśmiech.
Pierwsze, co ujrzała, były czerwone róże, a raczej ich wielki bukiet. Dopiero potem ukazała się jej wesoła twarz Louis’a. Chłopak wręczył dziewczynie kwiaty, a ta podziękowała mu z promiennym uśmiechem na ustach. Jeszcze nigdy nie dostała bukietu róż od kogokolwiek.
Zaprosiła go do środka, kiedy szła do kuchni i zaczęła swoje poszukiwania jakiegoś wazonu. Znalazła brązową dekorację i napełniła ją wodą, po czym wstawiła do niej kwiaty i postawiła całość na ladzie.
– A to dla małej… – zaczął, ale nie mógł skończyć, gdyż właśnie w progu od kuchni pojawiła się mała brunetka. Podbiegła do chłopaka i nim Mer zdołała zarejestrować kolejny ruch - chłopak trzymał Louise na rękach, wręczając jej pluszowego misia – …księżniczki. – Zaśmiał się i postawił dziecko na panelach.
– Dziękuję, Lou! – Ucieszyła się dziewczynka i przytuliła maskotkę do piersi – nazwę go… Willy.
– Świetne imię. – Uśmiechnął się Tomlinson – Lepsze niż te, które wymyślały moje siostry, kiedy dostawały jakieś maskotki. – Zachichotał, a Mer chwilowo zatkało.
Jego siostry? W ułamku sekundy dotarło do niej, że kiedy mieszkała jeszcze w Doncaster, jej brat bawił się z dziewczynkami, mieszkającymi obok jej rodzinnego domu. Tomlinson.. Dlaczego ona o tym zapomniała? Przecież powinna pamiętać, że jej matka przyjaźniła się z tą rodziną od zawsze.
Czyli, Louis musiał ją znać zanim tak naprawdę ją poznał w GPH (skrót od Grand Payne Hotel – przyp. aut.). Mer przeraziła się na myśl o tym, iż Louis mógłby wiedzieć o jej sekrecie, które tak naprawdę przedstawiła mu fałszywie. Zrobiło jej się głupio.
– Gotowa na najlepszą przygodę w swoim życiu? – Zapytał się szatyn dziewczynki, kucając przed nią. Lou skinęła mu głową, a kiedy wybiegła z domu wraz z kluczami od samochodu Louis’a, Mer wywróciła oczami – Już ją lubię. – Uśmiechnął się do brunetki.

Podróż na obrzeża Londynu zajęła im około dwudziestu minut. W samochodzie piłkarza, Lou cały czas się śmiała z dowcipów chłopaka, a nawet czasem udało im się rozśmieszyć Margaret. Szatynka obserwowała kierowcę z nadzwyczajnym skupieniem na twarzy i, kiedy zdała sobie sprawę z tego, iż on także jej się przygląda, spuściła wzrok.
Opuścili samochód, a Mer dokładnie przyjrzała się swojej ‘siostrze’. Poinstruowała ją, aby ta nie oddalała się zbytnio od nich i pozwoliła dziewczynce iść pierwszej. Za nią, podążyła para, która zerkała na siebie kątem oka. Margaret dopiero teraz mogła powiedzieć, że ciemne jeansy doskonale dopasowały się do nóg chłopaka, a biała koszulka dodawała mu uroku, przykryta ciemną katanką. Wyglądał słodko, według Mer.
– Co powiesz na diabelski młyn? – Zapytała się Louis’a i swojej córeczki, na co ta klasnęła radośnie w rączki – Lou? – Zwróciła się do chłopaka.
Chłopak trochę się zmieszał.
– Dobra. – Uśmiechnął się niepewnie, po czym podszedł do kolejki, aby zakupić bilety, czego znowu Mer nie podzielała, gdyż nie za bardzo lubiła, kiedyś chłopak za nią płacił. Inaczej; nie lubiła, kiedy robił to właśnie t e n chłopak. – Chodźmy.
Po przejażdżce, która przebiegła niemalże w spokoju; nie wliczając krzyczącego Louis’a i Louise, wszystko było w jak najlepszym porządku. Margaret cieszyła się ze wspólnego wyjścia, a dotarło do niej, gdy Tomlinson złapał się jej dłoni, podczas pobytu na diabelskim młynie.
Po całej zabawie na tej atrakcji, przyszła kolej na kolejne i następne. Po godzinnej podróży po wesołym miasteczku, cała trójka była już wyczerpana, a Louise wręcz się ciągnęła za parą.
Tomlinson kupił dziewczynce watę cukrową oraz napój, a sobie i Margaret ciepłą herbatę na wynos, po czym poszli przejść się ku wybrzeżowi Tamizy, gdyż właśnie tam był umiejscowiony park rozrywki.
Louise szła przed parą i z uśmiechem na ustach, zajadała watę cukrową, kiedy jej opiekunka i Louis uśmiechali się do siebie, pijąc gorący napój.
– Często się tak bawisz? – Zapytała się dziewczyna swojego towarzysza – Mam na myśli, czy zawsze w ten sposób podrywasz dziewczyny-
– Jesteś pierwszą dziewczyną, z którą bawiłem się tak dobrze. – Uśmiechnął się bez ogródek Louis, a zachodzące słońce oświetlało jego twarz, podobnie jak jego towarzyszki – Nie mam zbyt dobrych doświadczeń, co do związków-
– Nie musisz mi tego mówić, Lou. – Przerwała mu Margaret, widząc na jego twarzy pewne wahanie. Postanowiła zmienić temat. – Długo znasz się już z Harry’m Styles’em?
Brwi chłopaka powędrowały ku górze. Louis nie sądził, iż dziewczynę zainteresuje jego przyjaciel.
– Od czterech lat. – Odpowiedział spokojnie – Poznaliśmy się na jednym meczu, jeszcze w Doncaster. Harry roznosił wodę po meczu i dzięki temu, że na niego nawrzeszczałem pewnego razu, zakumplowaliśmy się. – Wzruszył ramionami. – Dlaczego pytasz?
  Ach, nie. Tak tylko, z ciekawości. – Margaret zmieszała się na słowa chłopaka, jednak wiedziała, że Louis może wiedzieć o tym, iż ona coś kręciła, gdyż, no, jeśli znał Harry’ego i widział Louise, to chyba każdy głupi by zauważył, że młoda Padolsky jest do niego cholernie podobna. – Co się stało, że nie jesteś już, z Eleanor? – Wypaliła bez namysłu – Ugh, wybacz. Jeśli nie chcesz, to nie odpowiadaj. Ostatnio mam problemy z samokontrolą. – Uśmiechnęła się do niego blado.
– Twoja siostra nie jest do ciebie podobna.
Zmroziło ją stwierdzenie chłopaka. Ba, przecież to było widoczne gołym okiem. Kogo ona chciała oszukać? Jednak Louis nie doczekał się odpowiedzi, gdyż, ku szczęści Margaret, Louise przybiegła do nich i uśmiechnęła się promiennie.
– Widzieliście ten zachód słońca? Cudowny! – Pisnęła uradowana, a Mer posłała jej ciepły uśmiech, odrobinkę wymuszony. Była wdzięczna swojej córce, że ta przerwała im w takiej chwili.




Dziękuję wspaniałej @WTuszynska za połączenie imion naszych bohaterów! <3 ily xoxo

7 komentarzy:

  1. Ja niestety nie wytrzymałam i nie obejrzałam gali ;c
    W trakcie dywanu ścinał mi się każdy link i musiałam zrezygnować z gali. Ale mam nadzieję, ze za niedługo na necie pojawi się cała gala :)
    Też jestem z nich tak strasznie dumna. A na mowie Lei (kawałeczek dzisiaj widziałam) popłakałam się. Podziwiam ją za wszystko. jest niesamowita.

    Tak się cieszę, że tak szybko udało Ci się dodać ten rozdział. Serio, już uzależniłam się od tego opowiadania, a to dopiero początek!
    Jednak moje spostrzeżenia były trafne. To Styles jest tym chłopakiem... Wow. Ciekawe jak zareaguje na to, że ma córeczkę, o ile w ogóle Mer ma zamiar mu o tym powiedzieć...
    LOUMER! Taaaak! :D
    OMG, tak strasznie ich shippuję! Są idealni *-*
    Już nie mogę się doczekać 4 rozdziału!

    KC xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku też jarałam się galą :D Ich występ wehfpefpwehp *.* Nagrody <3 Świetny wieczór (noc w sumie, ale nie ważne xd) Już myślałam, że usnę pod koniec, ale jak Harry odwalił swojego densa to miałam taką fazę, że zasnęłam dopiero po szóstej :D Reakcja Malika, Perrie i Eda rozwaliła system xD

    Co do rozdziału to się nie zawiodłam. Ta historia jest na swój sposób wyjątkowa. Uwielbiam tego Louisa <33 Jest taki cudowny w stosunku do Mer i Louise :-) Ta mała już skradła moje serce. Jej wypowiedzi mnie powalają :D
    Boję się trochę reakcji Tommo na prawdę.. Od nośnie Louise i Harrego.. Mam nadzieje, że przyjmie to jakoś normalnie. Jejku i Harry.. Boże ten jego zachrypnięty głos <3 (w sumie po jego wczorajszym popisie to nie jestem w stanie dziś o nim myśleć normalnie xd) Czuję, że mocno tu namiesza..
    Podoba mi się to połączenie LOUMER <3 Fajnie to brzmi. Co prawda ja wolę Louistine, ale nie ważne ;P
    Jejku nie wiem jak wytrzymam do 16... Mam nadzieje, że znów będziesz miała wspaniały humor i dodasz szybciej :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3 Całuski :**
    @Real_Paradiise x

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju uwielbiam Louise! Ta mała powala swoją osobą, a te jej teksty! No genialne po prostu! :D
    Lou zdecydowanie nie spodobała się wzmianka o Harry'm na randce. A jak zapytała o El to już w ogóle spaliła miłą atmosferę. Ciekawe, czy Harry będzie drążył temat jej wyjazdu.
    Bardzo dobry rozdział... jak zawsze zresztą, więc dodaję to tylko dla formalności haha :)
    Oczywiście pisz szybciutko, bo jestem ciekawa co będzie działo się dalej.
    Weny i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekałam na ten rozdział z niecierpliwością i oto jest, NA SZCZĘŚCIE :D Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że przytoczysz nam rozmowę Mer i Danielle, ale tak czy tak - wyszło świetnie, naprawdę :) Chciałabym wiedzieć więcej o przeszłości głównej bohaterki, o tym, co ją łączyło z Harrym... Aż mi serce zaczęło szybciej bić, kiedy wpadła na niego w Pepper Mint. Modlę się, żeby Styles nie był tym złym, bo mam do niego słabość i fajnie by było, gdybyś pokazała go w trochę lepszym świetle :)
    Tomlinson jest ujmujący w każdym calu, uwielbiam go takiego :) I ta aluzja w słowach "było kiepsko, ale teraz jest lepiej" uhmmm" :D Mer wzbrania się przed nazywaniem ich randki randką, ale ja tu wiem swoje i nic mnie nie przekona, że jest inaczej :P
    Louise mnie totalnie rozwala, niby ma 7 lat, a zachowuje się jak dorosła kobieta, zwłaszcza w kwestii stylu :P Cała scena w wesołym miasteczku była naprawdę świetna, chociaż końcówka trochę mnie zmroziła, zwłaszcza, kiedy zaczęły padać te niezręczne pytania. Mam nadzieję, że nawet jeśli Lou czegoś się domyślił, to nie wystawi Mer... Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże jaki wstyd haha przecież to Loumer to kompletny niewypał! Jezu, czuję sie zażenowana XD ale miło mi że wzięłaś Loumera wgl pod uwagę :* bardzo mi miło i dziękuję a to zdj z TCA świetne <33 ^.^
    a co do rozdziału... a no także tego co ja Ci mogę powiedzieć? przecież doskonale zdajesz sobie z tego sprawę ze jesteś najlepsza w tym co robisz ;* haha a teksty Louise są zajebiste XDD
    już nie mogę doczekać się następnego :)
    @WTuszynska
    LOUMER FOREVER! XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Louise <3 Teksty mnie rozwalają,a 7-latka ma wyczucie stylu :) Wesołe miasteczko,jak słodko. Loumer <3 już ich kocham <3 Piszesz geeeeeeenialnie <33333
    A tak na marginesie,też uwielbiam Lucy Hale <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Twój styl pisania jest... IDEALNY! Zazdroszczę ;))

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy