Autorka: Dziękuję za przecudowne komentarze
pod poprzednim rozdziałem. To dla mnie naprawdę bardzo wiele znaczy. THANK YOU
VERY MUCH *Margaret śpiewa*
Ten rozdział
jest długi, także wiecie. (:
Szczere opinie
MILE widziane!
Are ya
Tomlinonator?
ily xxx
Londyn, 2013
Następnego dnia była sobota, więc Mer wraz ze swoją
córką poszły na zakupy, gdyż, jak się okazało, Louise musiała mieć jakieś
galowe ubrania na przyjazd pewnej znanej bajkopisarki, która miała wybrać w ich
szkole kilkoro dzieci do zagrania w jej sztuce.
– Mamo, mamo! Ta sukienka jest śliczna. – Lou
pokazała swojej rodzicielce błękitną sukieneczkę z falbankami, której widok
rozśmieszył trochę Margaret.
– Lu, szukamy dla ciebie czarnej spódniczki i białej
bluzeczki, albo czarnej sukienki. – powiedziała spokojnie brunetka i
uśmiechnęła się do córeczki.
Stanęła przy jednej z półek i zaczęła przeskakiwać
spojrzeniem po otaczających ją malutkich ubrankach. W pewnym momencie,
napotkała, na manekinie, sukienkę, która wydawała jej się być doskonała dla jej
córki. Czarna spódniczka i biała góra, a do tego kokardki przypięte od
kołnierzyka.
Podeszła do ekspedientki i uśmiechnęła się do niej.
– Mogłabym zobaczyć tę sukienkę?
– wskazała na wybrany produkt, a brunetka, uczesana w kitka, z piwnymi oczami
zdjęła jej ubranie z wystawy i pokazała – W jakiej cenie?
– £150.
Mer było stać na taką odzież, jednak nie była
przekonana, czy jej córce się spodoba. W końcu to ona miała mieć w tym chodzić,
nie ona. Chociaż, jak miała dłużej nad tym myśleć, to wolałaby na siebie nie
zakładać czegoś takiego.
– Louise, mogłabyś tutaj przyjść? – zwróciła się do
córki, a kiedy ta stanęła przy niej, wskazała na sukienkę – Przymierzysz?
Mała brunetka skinęła mamie głową, po czym sięgnęła
po sukienkę od sprzedawczyni. Kobieta zaprowadziła klientki do przebieralni i
wróciła na swoje miejsce, przy kasie. Mer, skądś ją poznawała, jednak nie była
w stanie sprecyzować swoich podejrzeń. W telewizji? Może w gazetach? W
Internecie?
– Kim jesteś i co zrobiłaś z moją córką? – zapytała
z niedowarzaniem Mer, kiedy ujrzała swoją pociechę w wybranej przez nią
sukieneczce – Jak się w niej czujesz?
– Um, jest wygodna i ładna. – uśmiechnęła się
brunetka – Kupisz mi ją?
– Wyjątkowo. – odwzajemniła gest dziecka – Zmykaj
się przebrać i idziemy dalej.
– Ugh, mamo. Ile można robić zakupy? – jęknęła
dziewczynka, idąc do przebieralni.
– Muszę zaopatrzyć nas w jakieś jedzenie, bo umrzemy
z głodu, skarbie.
W tym czasie, Louise podała jej sukienkę z kabiny, a
Mer podeszła do kasjerki, aby podać jej produkt.
– Pasuje? – uśmiechnęła się niepewnie ekspedientka,
a Margaret skinęła jej głową – Masz słodką córeczkę. – wskazała na dziewczynkę,
która właśnie szła w ich kierunku.
– Och, wygląd nie ukazuje tego, jaka jest w
rzeczywistości. – posłała kasjerce ciepły uśmiech, przyciągając do swojego
brzucha jej największy skarb – Czasem daje popalić.
Brunetka, za ladą, zapakowała sukienkę i nabiła ją
na kasie. Mer wyjęła dwa banknoty stufuntowe i oczekiwała na resztę.
– Mamo, to nie jest Eleanor Calder? Dziewczyna tego
piłkarza? – szepnęła do swojej matki Lou, jednak brunetka usłyszała pytania
dziewczynki.
Nim Margaret zdążyła odpowiedzieć, pałeczkę przejęła
kasjerka:
– Była
dziewczyna, kochanie. – posłała jej cień uśmiechu i wróciła do wydawania reszty
Mer. – £50 reszty. Dziękuję i zapraszam ponownie.
Mer wzięła torbę z ubraniem i odwróciła się plecami
od brunetki, chwytając swoją córkę za rączkę. Gdy znalazły się na chodniku,
dwudziestopięciolatka spojrzała wymownie na Lu.
– Nie rób tego więcej.
– Ale czego? – zdziwiło się dziecko.
– Ta dziewczyna musi cierpieć po zerwaniu. Mogłaś
jej o to nie pytać. – powiedziała spokojnie, idąc chodnikiem w stronę jej Mini
Cooper’a.
– Mamo, nie wiedziałam, że oni już nie są razem. –
usprawiedliwiła się dziewczynka – W ogóle, nie pasowali do siebie.
– Dobrze, dobrze. – uśmiechnęła się Mer – Dlaczego
myślisz, że tak było?
Padolsky otworzyła drzwi swojej córce, po czym
przeszła na prawą stronę pojazdu, by usiąść na miejscu kierowcy.
– Ponieważ Louis, ten piłkarz był dla niej za dobry,
a ona go tylko wykorzystywała. – powiedziała wesoło Lou – i no wiesz, jest za
przystojny dla takiej dziewczyny.
– Um, powinnam zacząć się ciebie bać, skarbie? –
zaśmiała się Mer – Od kiedy jesteś specjalistką od związków?
– Odkąd zaczęłam oglądać MTV, mamuś.
Margaret już nic nie powiedziała. Po prostu odpaliła
silnik i ruszyła w stronę TESCO. Ostatnio bardzo często robiła tam zakupy,
ponieważ nie miała zbyt wiele czasu na chodzenie po mieście i kupowanie w
zaufanych sklepach. Praca ją wykańczała, a i pomaganie córce w lekcjach nie
było łatwą robotą.
Po trzydziestu minutach spędzonych w sklepie towarowym,
Mer z Lou dojechały w końcu do domu. Dobiła godzina trzynasta i były zmęczone.
– Leć odrobić lekcje, a ja zrobię nam jakiś obiad. –
powiedziała do Lu i zaczęła rozpakowywać produkty zakupione w TESCO.
Po parunastu minutach, doszła do wniosku, iż
najodpowiedniejszym posiłkiem będą naleśniki, ponieważ obie je bardzo
uwielbiają, a i sporządzenie ich nie było zbyt trudne. Niestety, kiedy
zamierzała zacząć robić na nie ciasto, zadzwoniła jej komórka.
– Mer jest
bardzo ważna sprawa. – usłyszała głos swojego szefa.
– Stało się coś?
– Hannah
zachorowała i nie może przyjść do pracy. Jakaś grypa żołądkowa, czy coś, a nie
mam nikogo na jej zastępstwo. Nie prosiłbym cię o to, ale naprawdę nie wiem, co
robić…
Mer zmarszczyła brwi.
– Nie mam z kim zostawić Louise, Liam. – odparła
szczerze.
– Przyjedź z
nią. – usłyszała po drugiej stronie – O
dwudziestej będziesz wolna, potem przychodzi Calum, więc przejmie recepcję na
noc. Najwyżej Louise będzie siedzieć w moim gabinecie, czy coś. Proszę cię.
Jesteś moją jedyną nadzieją.
– W porządku, będę za pół godziny. – powiedziała i
się rozłączyła – Lou, zmiana planów! – krzyknęła w stronę pokoju swojej córki,
po czym ruszyła korytarzem, by się stanąć w progu błękitnego królestwa
dziewczynki – Muszę jechać do hotelu.
– Znowu muszę jechać do wujka Nick’a? – spytała
naburmuszonym głosem Lu.
– Tym razem zabieram cię ze sobą, więc spakuj
najpotrzebniejsze rzeczy, bo do 8 tam sobie posiedzimy.
Ku zaskoczeniu Margaret, Louise wzięła tylko ze
swojego biurka zeszyt i długopis oraz swój ulubiony długopis z żabką na końcu.
– Będziesz odrabiać lekcje? – zdziwiła się.
– Nie, mamo. Hello! Jadę do hotelu, gdzie pokój
wynajmuje sam Louis Tomlinson, sławny piłkarz i obiekt westchnień całej Anglii.
Nie wyjdę z Grand Payne Hotel, dopóki on – wskazała na plakat, wiszący na jej
ścianie – nie podpisze mi się w zeszycie.
Przepuściłam ją w progu drzwi od jej pokoju i
pokręciłam głową z politowaniem.
– A mogłam mieć zwykłą córeczkę, która
interesowałaby się księżniczkami, konikami i lalkami Barbie, ale nieeee….
Mer poszła do swojego pokoju i przebrała się w
białą, elegancką koszulką z ćwiekami na ramionach oraz jasne jeansy. Na stopy
założyła czarne szpilki, a włosy upięła w kucyka. Z uśmiechem na ustach, wyszła
z pomieszczenia i wraz z córką, zeszły na dół, gdzie samochód stał zaparkowany
przed ich domem.
Dziesięć minut później, Margaret stała już za
recepcją, a jej córeczka siedziała na sofie, przy kominku i rozmawiała z
jakimś, na oko dziesięcioletnim chłopcem.
– Dziękuję, że przyszłaś. Jesteś wielka, Mer! – Liam
oparł się o drewniany blat i pisząc esemesa, zerknął na swoją pracowniczkę. –
Nie miałem jeszcze szansy poznać twojej małej pociechy.
– W porządku, ale następnym razem proszę, nie każ mi
tego robić, bo nie mogę jej zabierać do pracy. Jak cię przyłapie ojciec, to…
– Mer, ja tutaj jestem szefem, nie ten stary
dziadek. – odparł wesoło Payne – A teraz przedstaw mi tę małą Padolsky, bo
wlepię ci naganę.
Margaret odeszła na chwilę od recepcji i skierowała
się do córki, która w najlepsze, była pochłonięta rozmową z Latynosem.
– Louise, chodź. Mój szef chce cię poznać.
Dziewczynka przeprosiła na chwilę chłopca, po czym
poszła z mamą w stronę recepcji, gdzie stał ciemny blondyn.
– Liam, to jest moja Louise – uśmiechnęła się do
niego Mer, a mała podała mu rączkę.
– Miło mi jest cię poznać, Lou. Jestem Liam. –
kucnął przy dziewczynce i uścisnął jej dłoń, po czym wskazał na niebieski
zeszyt – Uczysz się?
– Mama dużo mi o panu mówiła. Jesteś sympatyczny. –
zauważyła wesoła brunetka – Nie, czekam na Tomlinson’a, bo chcę dostać jego
autograf.
– Czy ja usłyszałem swoje nazwisko? – dobiegł ku nim
głos Louis’a, który właśnie stał przy recepcji – od małej fanki?
Mer przeniosła swój wzrok na szatyna i od razu
zamarła. Był ubrany w bordowy sweterek i beżowe spodnie oraz, standardowo
vansy. Jego włosy ułożone były w tak modny chaos.
Oczy Louise rozszerzyły się, kiedy dotarło do niej,
iż stoi przed nią sam Louis Tomlinson – sławny piłkarz; reprezentant Londynu.
– Cześć, Louis. – Liam uścisnął dłoń szatynowi, co
wydawało się być dla Mer, co najmniej dziwne – Um, Mer, to znaczy Margaret
musiałeś już poznać. Jest recepcjonistką, a to jest mała.. Louise.
– Nie jestem mała! – oburzyła się zabawnie
dziewczynka, na co Mer posłała jej znaczące spojrzenie. – I fanką chyba też nie
jestem, bo zbyt wiele o tobie wiem. – powiedziała prosto z mostu brunetka –
Bardziej określiłabym siebie jako Tomlinsonator.
Louis uśmiechnął się szeroko, kiedy usłyszał
wypowiedź małej dziewczynki. Kiedy przykucnął przy niej, zagłębił się w jej
zielonych tęczówkach i mógłby przysiąc, iż gdzieś już kiedyś je widział. I ten
uśmiech.
– Lu, mogłabyś nie zwracać się do niego po imieniu?
– zagadnęła cicho Mer. W tym samym czasie, gdy Liam odebrał telefon i odszedł
od nich.
– Och, nie, spokojnie. Nie przeszkadza mi to. –
uśmiechnął się Louis, posyłając Margaret ciepły uśmiech, pod którego wpływem
ugięły jej się kolana. Następnie zwrócił się do brunetki – A więc jesteś
Tomlinsonator, tak? – dziewczynka mu przytaknęła, dumnie wypinając pierś – Co
mogę zrobić dla ciebie, młoda damo?
– Podpisać się w zeszycie z dedykacją dla Louise. –
uśmiechnęła się dziewczynka, a Mer wywróciła oczami – i Mer. Mojej…
– … siostry. – dokończyła szybko za nią
recepcjonistka. Za żadne skarby nie chciała, aby ten gwiazdor dowiedział się,
że Louise jest jej córką – Lou jest moją młodszą siostrą.
Tomlinson skinął głową, jednak nie był do końca
przekonany, iż mała Louise była siostrą Margaret. Fakt, były do siebie podobne,
ale nie jako rodzeństwo. Zaintrygowała go osoba Mer. Była nieśmiała, ale i
pewna tego, co robi. Była… właśnie, nie znał jej, a wyglądała na osobę z
ciekawą osobowością.
Lulu już nic nie powiedziała, po prostu wręczyła
piłkarzowi niebieski zeszyt i swój ulubiony długopis, aby mógł się wpisać do
niego. Kiedy skończył, podniósł wzrok na Margaret, która niepewnie rozglądała
się po hallu.
– Proszę, księżniczko. – uśmiechnął się do córki
szatynki, po czym wstał na równe nogi, a Louise pobiegła usiąść na sofę – Masz
słodką… siostrę.
– Och, um, dziękuję. – odparła niepewnie Mer – Jest
słodka, kiedy czegoś chce.
Dziwnie jej było kłamać komuś takiemu i to jeszcze
prosto w oczy, ale bała się tego, że jeśli na starcie dowie się o tym, iż ma
dziecko – skreśli ją. Mimo tego, że nawet nie robiła sobie nadziei na
jakąkolwiek głębszą znajomość z piłkarzem.
– Przyjaźnisz się z Liam’em? – zagadnęła Mer,
przypominając sobie przywitanie mężczyzn.
– Stary przyjaciel z podwórka. – odparł uśmiechnięty
szatyn – Masz ochotę się przejść?
Mhm, wali prosto
z mostu, pomyślała Margaret. W
tym samym momencie, doszedł do nich szef Grand Payne Hotel.
– Bardzo bym chciała, ale mam pracę. – uśmiechnęła
się przyjacielsko Mer – I Lu na głowie.
– A stało się coś? – zainteresował się Liam.
– Nie.
– Tak. – powiedział Louis w tym samym momencie,
kiedy ja zaprzeczyłam – Chciałbym wyciągnąć Mer na spacer. Dałbyś jej chwilę
wolnego?
Liam przyjrzał się wyrazowi twarzy swojej
recepcjonistki, po czym przeniósł wzrok na piłkarza, któremu, było widać,
bardzo zależało na tym wyjściu. Ciemny blondyn skinął głową do szatyna.
– Czterdzieści minut, a ja zajmę się Louise. –
dobiegł ich głos. Kobiecy głos, który Mer rozpoznała natychmiast. – Cześć, Mer.
Witaj Lou, ach i ty Liam. – pocałowała swojego męża w policzek.
– A kto stanie na recepcji? – zapytał się
zrezygnowany Payne.
– Ty, kotku. – puściła mu oczko Danielle, po czym
usiadła na sofie, gdzie siedziała już córka Padolsky.
Kilka minut później, Louis wraz z Margaret szli
chodnikiem w stronę jednej z najpopularniejszych kawiarni w tej dzielnicy. Co
chwilę ludzie wskazywali na nich palcami, a uśmiech nie schodził z ust
towarzysza pół-polki.
– Dlaczego zaproponowałeś spacer? Przecież się nawet
nie znamy. – zapytała grzecznie Mer, przerywając ośmiominutową ciszę między
nimi, która dla niej, była trochę niezręczna.
Chłopak wzruszył ramionami.
– Potrzebowałem odetchnąć od tego wszystkiego, a ty
wydawałaś się być normalną osobą. – ich spojrzenia się spotkały. Mer
natychmiast spuściła wzrok. – Długo pracujesz już dla Liam’a?
– Będzie z dwa i pół roku. – powiedziała, posyłając
szatynowi uśmiech – Opowiedz coś o sobie.
Chłopak przyjął ulotkę od dziewczyny, która je
rozdawała i zaczął zwijać kolorową kartkę w rulonik, spoglądając kątem oka na
swoją towarzyszkę.
– Na pewno wiesz o mnie więcej niż ja sam. – zaśmiał
się.
– Ej, moja siostra jest Tomlinsonator, nie ja. –
broniła się brunetka, co tylko poszerzyło uśmiech chłopaka. – Nigdy nie
rozmawiałam ze sławnym piłkarzem. Ba, nigdy takiego nie poznałam!
– To twój pierwszy raz? – zdziwił się szatyn, a Mer
mu skinęła na potwierdzenie – A więc, jest parę informacji, które powinna pani
wiedzieć, panno Margaret. – zwrócił się ku niej – Jestem oblegany przez sporą
ilość fanek, które, czasami nie wiedzą nawet jak mam na nazwisko, a widzą we
mnie tylko kogoś.. przystojnego. Moim jedynym przyjacielem jest telefon,
któremu, z resztą i tak nie ufam w stu procentach. – szepnął jej ostatnie
zdanie klepiąc się po kieszeni spodni, zapewne tam go trzymając – W nocy poluję
na zwierzęta i upijam z nich krew, a w dzień podrywam piękne kobiety, wmawiając
im, że nie znam się na tym, co robię.
Mer musiała policzyć do, pięciu, aby nie wybuchnąć
śmiechem od razu.
– Idzie ci bardzo dobrze, kontynuuj.
Louis odhaczył w swojej głowie kolejny punkt, który
zrealizował. Rozśmieszyć Mer. To było
jego celem. Teraz musi tylko dowiedzieć się jednej rzeczy, albowiem, kim tak
naprawdę jest dla niej Louise.
– Ugh, znam cię raptem dwadzieścia minut, a już
wiem, że jesteś nieznośna! – stanął w miejscu i tupnął nogą niczym małe
dziecko. Kiedy Margaret posłała mu przepraszający uśmiech i poklepała po
ramieniu, ruszył w stronę kawiarni, aby otworzyć drzwi przed swoją towarzyszką.
Usiedli przy jednym z wolnych stolików i złożyli zamówienia – A teraz powiedz
mi, dlaczego twoja siostra ma tak przepiękne imię? Przepiękne, mam na myśli,
damski odpowiednik mojego.
– Och, cóż za błyskotliwość. – zachichotała brunetka,
a Lou uśmiechnął się szerzej. Mógłby cały czas słuchać jej magicznego śmiechu.
– Nie myśl sobie, że ktoś wzorował się na twojej osobie, nadając dziecku tak na
imię. – odparła dumnie – Louise, tak miała na imię moja prababcia.
Przyniesiono im zamówienia. Blondynka, która ich
obsługiwała przyjrzała się dłużej brunetce, po czym odeszła za ladę, aby móc
odebrać telefon od swojego narzeczonego.
Mer zatopiła usta w swoim Cappuccino i momentalnie,
jej kubki smakowe oszalały.
– Nigdy nie piłam lepszej kawy. – szepnęła zdumiona
– Oh, powiedziałam to na głos? – zachichotała, a Louis posłał jej ciepły
uśmiech. Padolsky spuściła wzrok z tęczówek chłopaka na swoją filiżankę. – Lou
cię podziwia, wiesz?
– A mianowicie? – Louis’a zainteresowało wyznanie
Mer.
– Uważa cię za osobę, która się nie sprzedaje, w
porównaniu do innych piłkarzy. No wiesz, sodówka nie uderzyła ci do głowy i
zachowałeś swoją osobowość. – powiedziała ciepło – Niewielu sławnych piłkarzy
nie pozwala reporterom wchodzić z buciorami do ich życia. Lu chce być taka jak
ty. Niezależna.
– Skąd wiesz, że taki jestem? – uśmiechnął się pod
nosem. To mu bardzo pochlebiało, zwłaszcza, że padło z ust tak pięknej
dziewczyny, jaką była Mer. No, w prawdzie, mogły to być słowa jej siostry, ale
jak zwał tak zwał.
Margaret podniosła dłonie w geście poddającym się.
– Tak mówi moja có… to znaczy, siostra. – poprawiła
się szybko, a jej policzki przybrały barwę różową, co wywołało jeszcze szerszy
uśmiech Louis’a.
Nawet, jeśli go okłamuje, to jej wybaczy. On zawsze
wybacza. Przecież widać, że jest zakłopotana tą całą sytuacją.
– Powiem ci w sekrecie, że Louise ma na ścianie twój
plakat. – szepnęła mu przez stolik brunetka.
Tym razem to jego policzki oblały się delikatnym
rumieńcem.
– O boże, to takie żenujące. – westchnął cicho – Być
na ścianie siedmiolatki. Nie boisz się o siostrę? Że się zdemoralizuje?
Mer wpatrywała się w osłupieniu w szatyna, nie
wiedząc, co mu na to odpowiedzieć. Słodko wyglądał z wypiekami na policzkach,
jednak zdawała sobie sprawę z tego, w jaki sposób podchodzi ona do całej tej
sytuacji. Nazwała swoją córkę ‘siostrą’… to jedyne kłamstwo, na jakie się
zdołała posunąć. Pierwsze i ostatnie: tak musi być.
– Jeśli ktoś chce być zdemoralizowany, to będzie.
Nawet starsi tego nie zatrzymają. Życie. – odparła, po chwili namysłu.
– Jakie to było… głębokie. – uśmiechnął się do niej
szatyn, a ona odwzajemniła gest. – Och, przepraszam cię na chwile. Muszę odebrać.
Margaret skinęła mu głową, a ten wyjął z kieszeni
swoich spodni najnowszego iPhone’a. Padolsky nigdy nie widziała w tych najnowszych
urządzeniach czegoś nadzwyczajnego. Wolała pozostać przy swoim BlackBerry.
– Bardzo się pogniewasz, jeśli ci powiem, że zaraz
przyjdzie tutaj mój przyjaciel? – zwrócił się do niej szatyn, robiąc skruszoną
minę. Czy on przypadkiem nie udaje?
– W porządku. I tak muszę się już zbierać. – odparła
sympatycznie.
– Nie musisz wychodzić….
– Louis, miło spędzało mi się z tobą czas, ale muszę
wracać do pracy. – powiedziała takim samym tonem jak poprzednio.
Szatyn wstał i, już miał zamiar coś powiedzieć,
kiedy obok nich pojawił się chłopak w brązowych loczkach i zaraźliwym uśmiechu,
dzięki któremu w policzkach ukazały mu się dołeczki. Intensywność zielonych
oczu przeszywała Mer od środka. Pożerała. Niszczyła. Zabijała.
– Mer, to jest Harry, mój przyjaciel. Harry, to Mer,
dobra koleżanka. – przedstawił ich sobie Tomlinson, a kiedy do Margaret
dotarło, tak naprawdę, z kim ma do czynienia, poczuła mdłości. – Mer, wszystko
okej?
Chłopak musiał najwidoczniej zauważyć, iż twarz brunetki
momentalnie zbladła, a uśmiech zszedł z jej twarzy. Padolsky pokiwała
twierdząco głową, będąc jakby w amoku i zrobiła krok w lewo, aby być jak
najdalej od Harry’ego.
– Przepraszam, ale muszę już iść. – powiedziała i
odeszła od nich. Najnormalniej w świecie zostawiła ich samych bez żadnego
wyjaśnienia, ani krótkiego ‘cześć’.
Wręcz wybiegła z Pepper Mint, kierując się do Grand
Payne Hotel, wyjmując z kieszeni spodni swój telefon, wykręciła numer do
Danielle.
– Danielle Peazer-Pa…
– Dani, muszę z tobą natychmiast porozmawiać. –
szepnęła do słuchawki Mer, siląc się, aby się nie rozpłakać.
No fabuła rozwija się w zaskakującym tempie. Ciekawe dlaczego tak na niego zareagowała. Mam nadzieję, że to nie to co myślę :P Dani znów okazała się deską ratunku :) Zastanawiam się, jak długo uda jej się utrzymać sekret. Louise jest przeurocza i tak bezpośrednia, że aż strach. Mam nadzieję, że nie zrobisz z Eleanor postaci negatywnej.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wypadków :) Rozdział oczywiście w całości przypadł mi do gustu. Świetny! :D
Weny i do następnego :*
Aaaaaaaaaaaaaaaaa! Nawet nie wiesz jak sie ucieszyłam, kiedy zobaczyłam powiadomienie na tt! Asdfghjkl!
OdpowiedzUsuńJak czytam wypowiedzi Louise, momentalnie uśmiech pojawia mi się na twarzy. jest taką uroczą osóbką! I mówi wszystko prosto z mostu, ale dzieci przecież tak właśnie maja, prawda? :)
Ahahahaha, Tomlinsonator? Dobre XDD
Hmm, Lou wie, ze Mer skłamała? Wie, że Louise jest jej córką? Skąd? :O Ja już chcę ciąg dalszy!
I ta akcja z Harrym... Hmmm, coś mi chodzi po głowie, ale wolę się upewnić, kiedy to wszystko rozwiniesz :)
<33
O Boże, no to teraz jestem w totalnym szoku! Byłam przekonana, że to Louis jest ojcem dziecka Mer, tylko że jej zwyczajnie nie pamięta. A tu taka niespodzianka! Czemu nie skojrzyłam tych zielonych oczu z Harrym? Pierwszy raz od dawna ktoś mnie tak zaskoczył, plus dla Ciebie, kochanie!
OdpowiedzUsuńTomlinson jest przeuroczy, awww. Zachowanie wobec Louise jest słodkie, no i sam fakt, że zaprosił Mer do kawiarni... Mam wrażenie, że dziewczyna bardzo mu się spodobała. I sam też coś podejrzewa, Boże, jestem taka ciekawa, co się będzie dalej działo! A Harry? On ją w ogóle pamięta? No i co zrobi? Proszę Cię, niech będzie pozytywniejszą postacią, niż w MTF, bo złamiesz mi serce! Wiesz, jak go uwielbiam :-)
Ciekawa jestem, czy Mer powie Danielle całą prawdę. Daj mi następny rozdział, prooooooooszę, I'm addicted <3
P.S Mówiłam już, że Louise ukradła moje serce? :-)
Cześć wpadłam co ciebie w sumie to przypadkiem, ale czuję, że zostanę tu na dłużej :-) Widać, że masz pomysł na tę historię i się go trzymasz. Jak zobaczyłam zwiastun to mi szczeka opadła. Te opowiadanie będzie niezwykłe. Twoi bohaterowie już przykuli moją uwagę. Louis jest taki.. awww <3 Kocham Tomlinsona i tutaj też chyba bd go ubóstwiać. Jest taki uroczy i przyjaźnie nastawiony do świata. To jak się zachował w stosunku do Louise było słodkie. Szkoda, że Mer go okłamała, ale trochę ją rozumiem. W tych czasach ciężko być młodą matką. Jejku pojawił się też Hazza. Wyczuwam, że nie będzie to przemiła postać, ale ja tam lubię BadHarrego <3 Ciekawe czy ją pamięta.. Hm.. i co zrobi..
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na nowy rozdział i mam prośbę :-) Informuj mnie o nowych notkach na tt: @Real_Paradiisex
+ zapraszam też do siebie na Brave. Pojawił się piąty rozdział :-)
http://bravefanfiction.blogspot.com/
mówiłam Ci już że kocham Twoje opowiadania? ;D Jezus, boskie ^.^ zaskoczyło mnie to ze Mer powiedziała iż Lulu to jej siostra ale z drugiej strony ją rozumiem... ciesze się też ze Lou domyśla się prawdy :)
OdpowiedzUsuńahh ten Harry XD hahaha on to zawsze namiesza XD
już nie mogę doczekać się następnego rozdziału i bd umierała z tęsknoty za Lumer (hahaha wymyśliłam to wczoraj przed snem XD ale to mniejsza :D) tak jak z Chiall'em w Twoim drugim opowiadaniu <33
@WTuszynska
teraz patrze na tego Lumera i to źle jest! XD hahaha bo jest LOuis a nie LUis XD Loumer? hahaha Boże! powiedzmy że w poprzednim komentarzu tego Lumera nie było bo to teraz głupio wygląda patrząc na pisownię... XD przepraszam za spam :D
OdpowiedzUsuńCzyta się świetnie,bo wspaniele piszesz :) Louis jest taki uroczy,zresztą Lu i Mer też :) Mer praktycznie uratowała Liam'a xD ale i tak musiał stanąć na recepcji ;) Widać Louis'owi spodobała się Mer <3 Harry...ciekawe jak długo Louis go zna... Jestem pozostawiona w napięciu... Weny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń