sobota, 13 września 2014

Epilog

6 lat później
Zakończeniu zazwyczaj towarzyszy dobry humor, szczęście bohaterów, czy też wieczna miłość. Jednak czasami są pewne wyjątki. Jak na przykład Niall Horan. Zdobył serce Eleanor, byli razem półtora roku, a później... Później w życiu tego ułożonego Irlandczyka pojawił się ktoś inny, ktoś, kto rozświetlał jego dzień bardziej niż uśmiech Calder. Ktoś, komu zależało na jego sercu bardziej niż na jego pieniądzach. Tym kimś była nowa znajoma Perrie - Cheryl, która pracowała w amerykańskim wydaniu Pepper Mint. 
Niall poznał ją, kiedy pierwszy raz poleciał do Los Angeles, by otworzyć swoją kawiarnię. Nie od razu poczuł "to coś". Dopiero po dłuższych, częstszych rozmowach z brunetką odkrył, iż mają ze sobą wiele wspólnego. Najpierw bzauroczenie, potem miłość i nic nie było w stanie go powstrzymać. 
Ich związek trwa już cztery lata, a od roku są zaręczeni; od dwóch miesięcy planują ślub.
Co sie stalo z Eleanor? Wróciła do swojego rodzinnego miasta, gdzie spotkała swojego kolegę ze szkoły, który zaoferował jej pracę w swojej firmie, mieszczącej się w stolicy. Po dwóch tygodniach odpoczynku w Doncaster, Calder wróciła do Londynu i zaczęła karierę asystentki szefa dużej korporacji. Z Niallem starała się utrzymywać przyjacielskie relacje, jednak nie przychodziło jej to łatwo. Znowu musiała się odkochać, więc postanowiła, iż w najbliższym czasie będzie omijać facetów szerokim łukiem.
Kontakt utrzymywała tylko z Tomlinsonami i Perrie; czasami spotykała się z Harrym i jego dziewczyną, ale bardzo rzadko. Podobało się jej tak jak było.
Ku zaskoczeniu wszystkim jego znajomym, Harry był z Blair od wielu lat i nie planował na razie z nią ślubu. Oboje stwierdzili, że życie "na kocią" łapę im odpowiada, gdyż nie mają większych problemów. Czasami zdarzają im sie kłótnie, dzięki którym Styles ląduje w salonie Louisa i Mer, przesypiając noc, jednak tak szybko jak Blair się obraża, tak szybko godzi ze swoim chłopakiem. I mimo upływu lat - nic sie nie zmieniło. Poza... Przygarnięciem przez parę psa. Karmelowy labrador, Theodor, zastępował im, na razie nieplanowane, dziecko.
Harry nadal utrzymywał kontakt ze swoją córką. Czternastoletnia Louise może nie spotykała się z nim codziennie, ale kochała go i starała znajdować czas między treningami a szkołą, byle tylko porozmawiać z ojcem.
Ciekawi was, co działo się z rodziną Payne?
Otóż, Liam nadal jest szefem swoich linii hotelów, jednak z takim wyjątkiem, iż mieszkają na obrzeżach Londynu, będąc jednocześnie sąsiadami Tomlinsonów. Sześcioletnia Ivy, dziewczynka o brązowych oczkach i falowanych włosach oraz wiecznie opalonej skórze chodzi do szkoły, zadziwiając swoich rodziców z dnia na dzień coraz bardziej. 
Po urlopie, Danielle wróciła do pracy nauczycielki w gimnazjum. 
Trzy lata temu, Payne'owie doczekali się drugiej córki, którą nazwali Grace. Dziecko było czystym odzwierciedleniem Liama, w przeciwieństwie do Ivy.
Relacje Mer i jej matki nieco się poprawiły, ale tylko i wyłącznie ze względu na ślub Padolsky z Tomlinsonem i faktem, iż Jay z Anne były teraz teściowymi. Może nie były one typowe dla matki-córki, jednak nie takie jak przed paroma laty, gdy Anne wręcz gardziła swoim dzieckiem. Warto dodać, iż Robert także się do tego przyczynił, ponieważ porozmawiał i wyrzucił swojej rodzicielce, że jest niesprawiedliwa, oceniając swoją córkę w ten sposób. Padolsky zastanowiła się nad swoim zachowaniem i ze skruchą przeprosiła Margaret. Brunetka, na samym początku, przez kilka miesięcy utrzymywała dystans, jednak z każdym kolejnym dniem, starała się wybaczyć swojej mamie.
Teraz, po tylu latach, rozmawiały ze sobą, ale nadal w sercu Mer utrzymywały się te złe chwile związane z Doncaster, także udawała tylko, że jest jej wszystko jedno, a w rzeczywistości nie była w stanie zapomnieć o tym, co się stało.
Louis był jej jedynym oparciem, jedyną osobą, która potrafiła wywołać na jej ustach cudowny, szczery uśmiech. Podobnie jak Louise oraz Dylan, młodszy brat dziewczynki, który właśnie teraz obchodził swoje szóste urodziny.
Chłopiec o karmelowych włosach i szarych oczach z cudownym uśmiechem stał przed tortem i wpatrywał się w sześć świeczek. Myślał nad życzeniem. Czego mógł sobie życzyć? Pragnął być odważnym chłopcem podobnym do strażaków, tak, chciał być strażakiem. 
- Zdmuchnij świeczki! - wyszczerzyła się chrzestna małego Tomlinsona, robiąc mu zdjęcie.
Perrie wcale się nie zmieniła, nadal była bezpośrednią menadżerką Pepper Mint, żoną Zayna Malika i.. I matką dla Jason'a Javaad'a Malika.
Trzy lata temu, blondynka dowiedziała się, iż jest w ciąży. Lekarze określali to jako cud, ponieważ szanse były naprawdę małe, ale udało się i możecie sobie tylko wyobrazić ich radość z posiadania potomka. Jason był absolutnym odzwierciedleniem swojego taty, z wyjątkiem noska, który odziedziczył po swojej mamie. Oczywiście ta ciąża nie należała do najłatwiejszych dla Perrie, dlatego że w połowie powiedziano jej, że dziecko urodzi się z wadą serca. Chłopiec przeszedł badania i wykazało to, iż potrzebuje operacji, jednak w wieku ośmiu, dziewięciu lat, nic zagrażającemu życiu.
Zayn pękał z dumy, kiedy widział swojego syna bawiącego się z Nelly, brytyjskim kotem Louise.
- Lou, przyniesiesz talerzyki z kuchni? - Mer spojrzała w stronę swojego męża, a ten skinął jej głową i podążył przez długi przedpokój.
Przestał trenować, zajął się nauczaniem. Może to zabrzmi dziwnie, ale cztery lata temu, zdecydował się na kursy psychologii przyspieszonej, na której uczył się, w jaki sposób radzić sobie z dziećmi. Było mu to potrzebne do otwarcia własnego klubu piłkarskiego, którego był szefem jak i trenerem, a w którym, w damskiej drużynie, trenowała Louise.
Louise i Ethan nadal się przyjaźnili, w zasadzie to byli najlepszymi przyjaciółmi, którzy praktycznie nie odstępowali się na krok. Czasami Niall docinał swojemu bratu, że zakochał się w brunetce, jednak ten w odpowiedzi tylko się rumienił i uderzał blondyna w ramię. Jak było naprawdę?
Tomlinson wyjął z szafki właściwą ilość naczyń, a następnie wrócił z nimi do salonu; ich wspólnego salonu, w ich nowym domu. Mieszkał wraz ze swoją żoną, Dylanem oraz Louise na obrzeżach Londynu, w cichej okolicy, gdzie ich sąsiadami było małżeństwo Payne'ów. Co szło za tym, iż sześcioletni Dylan i Ivy spędzali ze sobą bardzo dużo czasu, grając w ogrodzie któregoś z domów.
Mer, widząc jak jej Louis wchodzi do pomieszczenia, wstała z krzesła i podeszła do niego, biorąc od niego kilka talerzyków i rozstawiając je przed gośćmi, a w jej ślady poszedł szatyn. Następnie Robert, jako chrzestny Dylana, pokroił z pomocą solenizanta tort i rozdał każdemu z obecnych, włączając w to swoją dziewczynę, Hanne Walker.
Jednym słowem, wszyscy zapomnieli już o kiepskim epizodzie z Bennettem w roli głównej. Harry z uśmiechem przytulał do siebie Blair, Perrie robiła zdjęcia każdemu, choć jej największym zainteresowaniem okazał się Jason, Ivy i Dylan oraz Grace. Louise z Ethanem grali na swoich telefonach, siedząc na sofie, Zayn rozmawiał z Danielle i Niallem. Jego dziewczyny nie było, ponieważ miała ważny egzamin na swojej uczelni w Los Angeles. Wspomniałam już, iż Horan planuje przeprowadzkę do słonecznego Kalifornii?
Brakowało jeszcze tylko Eleanor, która była w delegacji.
Natomiast w przyszłym tygodniu, rodzina Tomlinsonów miała  jechać do Doncaster, do rodziców Louisa i przy okazji wpaść się przywitać do mamy Mer.
Wszystko zmierzało ku dobremu.
Sama Margaret kilka miesięcy temu zrezygnowała z posady recepcjonistki, by móc przyjąć pracę w agencji reklamowej jako asystentka głównego marketingowca, gdyż skończyła odpowiednie kursy.
Brunetka poczuła ramiona przyciągające ją do siebie, więc uśmiechnęła się, dotykając dłoni swojego męża. Chłopak nachylił się nad dziewczyną i cmoknął ją w policzek.
- Mamy wspaniałego syna. - szepnął Louis, wskazując kiwnięciem na Dylana, zatapiającego rączki w kawałku ciasta.
- O tak. - zachichotała Mer.
- Chodźcie do rodzinnego zdjęcia! - powiedziała głośno Danielle, zabierając aparat od Perrie - Chrzestni, rodzice i ty też Louise, nie wymigasz się kochana! Ustawcie się przy Dylanie.
Margaret jęknęła w duchu, jednak zaczęła iść w stronę swojego synka, ciągnąc za sobą Louisa. Szatyn objął ją w talii, a obok nich stanęła Lulu uśmiechając się ciepło w stronę obiektywu.
Szczęśliwa rodzina.
Właśnie w ten sposób, Mer chciała spędzić resztę życia. Będąc kochaną i kochać.


Doczekałyśmy się  końca Another Time, another life. Jest mi cholernie smutno, jednak nie będę się rozklejać ani jakoś szczególnie rozpisywać. Epilog napisany tak średnio ciekawie, ale nie było, czego więcej pisać.  Wszystko ułożyło się idealnie, dla niektórych.
Dziękuję za to, że byłyście, poświęcałyście czas temu opowiadaniu i komentowałyście, to naprawdę wiele dla mnie znaczy, bo rozpoczynając pisać ATAL, nie sądziłam, iż komukolwiek się ono spodoba.
Zapraszam was na mój najnowszy projekt: Sweet Despair, który piszę tylko na wattpadzie, ponieważ jest mi to na rękę, gdyż rozdział mogę napisać bez włączania laptopa.
Mam nadzieję, że miło spędziłyście ze mną okres tego roku. Kocham was i życzę wszystkiego, co najlepsze.
Wasza Olka (: xx

sobota, 6 września 2014

Rozdział Czterdziesty Dziewiąty

wygląda to jak wygląda, bo pisałam w wattpadzie.



Londyn, 2014
Bezchmurne niebo i grzejące wiosennie promienie słoneczne - właśnie tego potrzebowała najbardziej Perrie. Gdy wstała z łóżka doskonale wiedziała, jaki był dzień; jej ślub z najwspanialszym mężczyzną na świecie. W życiu by nie pomyślała, iż dożyje momentu, w którym założy białą suknię i powie przed ołtarzem osobie, którą kocha, że chce spędzić z nią, oficjalnie, wieczność. A cztery miesiące później, opuści na zawsze granice Anglii, by móc zamieszkać w Ameryce.
Ktoś mógłby powiedzieć, iż Edwards zbyt się poświęca, jednak na tym polegało uczucie, jakie żywiła do Zayn'a; chciała, aby spełniał swoje marzenia, a perspektywa wyjechania do Los Angeles była bardzo, ale to bardzo dla niej kusząca. Już nie chodziło o to, że mieli rozpocząć nowy rozdział; on jako nauczyciel języka angielskiego w liceum, a ona jako menadżerka Pepper Mint. Nie oszukujmy się, Perrie powoli się już nudził wiecznie pochmurny Londyn; pragnęła poczuć jak to jest mieszkać w miejscu, gdzie zazwyczaj jest ciepło i nie ma tych dużych, irytujących, czerwonych autobusów.
- To już dzisiaj, jeju, ale szybko minęło. - usłyszała radosny głos jednej ze swoich przyjaciółek; Margaret stanęła obok niej przed wielkim lustrem i posłała jej jednej z tych ciepłych uśmiechów. - Aw, jak ty ślicznie wyglądasz. - jęknęła wpatrując się w blondynkę.
Suknie ślubne zazwyczaj były przerobione; wielkie, zwracające na siebie uwagę, jednak nie ta, w którą ubrana była panna młoda. Prosta, skromna, sięgająca do ziemi z rękawami do łokci. Nic nadzwyczajnego. Włosy spięte w koka, a kosmyki wyciągnięte z niego i opuszczone po bokach doskonale podkreślały jej kości policzkowe.
Perrie skinęła jej delikatnie głową i westchnęła.
- Nie jestem do tego przekonana... - mruknęła pod nosem przyszła pani Malik, a Mer uniosła brew ku górze, czekając aż dziewczyna wytłumaczy jej to, co miała na myśli. - Boję się. Cholera, jak ja bardzo się denerwuję! Mer, ja nie-
- Nie mów tak. - weszła jej w słowo brunetka - To twój dzień. Kochasz Zayn'a, a on ciebie. Wasze życie dopiero się zaczyna. W tym momencie powinnaś być szczęśliwa, mając przy sobie takiego chłopaka.
Głos recepcjonistki, z każdym kolejnym słowem, uspokajał odrobinkę Edwards, która odwróciła się w stronę swojej towarzyszki.
- Z resztą, to normalne, że się stresujesz. Każdy by się stresował tym, iż musisz stać przed tyloma ludźmi i do tego jeszcze... Oh, nie pomagam ci w tym momencie, prawda?
Perrie zaśmiała się nerwowo.
- Odrobinkę. - pokiwała głową.
Sekundę później do pokoju weszła Eleanor oraz Danielle, która także została zaproszona na ślub. Calder ubrana była w szarą sukienkę z białymi kołnierzykami, a jej włosy były związane w warkocza, natomiast Payne założyła granatową, sięgającą jej przed kolana kreację z odsłoniętymi plecami, zazwyczaj kręcone włosy miała tym razem wyprostowane, z wyjątkiem grzywki zaczesanej na bok.
Obie podeszły do panny młodej i Mer, uśmiechając się do siebie po najprawdopodobniej miłej pogawędce.
- Tak więc, obeszłyśmy cały hotel i wyszło na to, że chłopcy są piętro niżej. - powiedziała od razu Danielle, podziwiając wygląd blondynki.
- Nie mogłyście do nich po prostu zadzwonić? - zdziwiła się Edwards.
- Wtedy nie byłoby tej zabawy. - wywróciła wesoło oczami Eleanor, a Margaret zachichotała, jednak słysząc kolejne słowa brunetki, spoważniała - Okay, wszystko masz?
Perrie uniosła brwi ku górze, nie rozumiejąc, o czym mówi.
- Coś pożyczonego, niebieskiego, używanego, nowego... - wzruszyła ramionami Danielle jakby mówiła o najnormalniejszej rzeczy na świecie.
- Grosik na szczęście! - wtrąciła się Waliyha, która właśnie weszła do pokoju.
- Ma rację. - zgodziła się z nią Payne, zakładając ręce na piersi - Więc? - spojrzała na pannę młodą.
Edwards pokręciła tylko głową.
- Na szczęście masz nas. - wyszczerzyła się Eleanor, wyjmując z torebki niebieską podwiązkę i podając ją dziewczynie - Należała do mamy Niall'a. Powiedziała, że musisz ją mieć.
Blondynka  posłała jej ciepły uśmiech, po czym założyła podwiązkę na nogę.
- Coś używanego... - Margaret pojawiła się przy przyjaciółce, zdejmując swoją srebrną bransoletkę. Następnie chwyciła jej nadgarstek i zapięła.
- Pożyczonego - zauważyła Danielle i wpięła w koka blondynki srebrną wsuwkę z niewielkim kwiatem na końcu.
Tym razem podeszła do niej siostra Zayn'a i wręczyła czerwone pudełeczko.
- Coś nowego. - wyszczerzyła się siedemnastolatka.
Perrie otworzyła prezencik, a jej oczom ukazały się kolczyki-perełki.
- Aw, dziękuję wam. - do oczu napłynęły jej łzy, co natychmiast zauważyły towarzyszące jej dziewczyny.
- Nie płacz - odezwała się Payne, pocierając jej ramię - kochanie, to będzie najpiękniejszy dzień w twoim życiu, nie możesz płakać.
Blondynka pociągnęła nosem.
- To łzy szczęścia. - uśmiechnęła się delikatnie. - W życiu bym nie powiedziała, że wyjdę za mąż i będę mieć tak wspaniałe przyjaciółki i-i-
Po pokoju rozeszło się ciche 'aw', a następnie Danielle uścisnęła blondynkę, uspokając ją.
*
Powiedzenie sobie „tak” przed ołtarzem było czymś, co dla Margaret potwierdzało prawdziwą miłość. Przez ostatnie kilka dni i przez jej myśli przechodziły wizje, kiedy to właśnie ona stoi tam, na miejscu Perrie i wyznaje nieśmiertelną miłość. Co było w tym najpiękniejsze? Zamiast Zayn'a stał tam Louis; ubrany w swój idealny, granatowy garnitur i uśmiechający się do idącej ku niemu brunetce w sukni ślubnej.
- Mer - z zamyślenia wyrwał ją głos Tomlinson'a. Przeniosła na niego swój wzrok i zmarszczyła delikatnie brwi - Zatańczysz?
Usta wykrzywiły się jej w uśmiechu.
- Ty widzisz jak ja wyglądam? - pokazała na siebie, przede wszystkim podkreślając swój brzuch - Jak hipopotam.
Louis pochylił się w jej stronę, jednocześnie kładąc rękę na jej  kolanie.
- Wyglądasz pięknie. - szepnął jej do ucha.
- Nie powinieneś więcej pić, gadasz bzdury.
- Daj spokój - uśmiechnął się, muskając jej skórę na szyi - Nie daj się prosić.
Brunetka westchnęła. Następnym, co poczuła to dłoń szatyna zaciśnięta na jej nadgarstku, który ciągnął ją na środek hotelowej sali; nie była ona wielka, ponieważ para młoda nie zaprosiła wielu znajomych; tylko tych bliskich.
- Mer?
Brunetka uniosła głowę ku górze, by moc ujrzeć jasnoniebieskie tęczówki swojego partnera, upatrujące sie w nią z widoczną fascynacją.
- Mhm?
Dłonie szatyna spoczęły na jej biodrach, a swoje położyła na jego ramionach. Ruszali sie powoli, wraz z kilkoma innymi parami w rytm muzyki, granej przez zespół.stojący na scenie.
- Pamiętasz jak mi powiedziałaś, że Louise jest twoją córką? - Zapytał bełkotliwym tonem.
Margaret uniosła brwi ku górze, zastanawiając się nad tym, dlaczego zdecydował się zadać jej akurat to pytanie i to po tak długim czasie.
Niepewnie skinęła głową.
- Wiesz, kiedy pierwszy raz zobaczyłem Louise.. Od razu skojarzyłem ją sobie z Harrym. I-i... - Przerwał na sekundę, by założyć kosmyk jej włosów za ucho - jak mi powiedziałaś, że jest twoją siostrą... Pomyślałem, że miałaś powód, żeby mnie okłamywać i..
- To było żałosne. - Weszła mu w słowo Padolsky.
- Daj mi skończyć. - Poprosił grzecznie, zwilżając swoje wargi - W momencie, gdy wyznałaś mi prawdę, na naszej kolacji, poczułem, że kamień spada mi z serca. Cieszyłem sie, bo w końcu to powiedziałaś. Przez resztę wieczoru chciałem do ciebie zadzwonić, ale coś mi w tym przeszkadzało. Jakbym stracił całą pewność siebie i... Cholera, wtedy wiedziałem, że sie w tobie naprawdę zakochuję.
Mer zamrugała kilka razy, analizując to, co właśnie usłyszała. Nie potrafiła pozbierać swoich własnych myśli. Jakby wszystko stanęło.
- Jesteś wspaniała, wiesz? - Zapytał po kilku sekundach, a płynność, z jaką mówił poprzednio wyparowała. - Kocham cię i.. I nawet nie wiem, w jaki sposób mam ci to pokazać, bo... Bo tyle, tyle razem przeszliśmy, w zasadzie to ty tyle przeszłaś i-i...
- Lou, nie mam pojęcia, co chcesz mi przez to powiedzieć, ale-
- Będziemy mieć razem dziecko i... - Przerwał jej całkowicie ignorując komentarz swojej dziewczyny - W życiu nie czułem się bardziej spełniony, ale... Ale jedna, jest jedna rzecz, która mnie męczy.
Tomlinson wygląd teraz na poważnego; bardziej niż przedtem, o ile było to w ogóle możliwe, będąc po trzech kieliszkach dobrego szampana oraz dwoch głębszych. Mer poczuła jak zaciska palce na jej talii.
- Chciałbym, aby nasz syn był wychowywany w pełnej, prawdziwej rodzinie. Chcia-chciałbym, żebyśmy byli razem, oficjalnie. I... Kurwa, nie wyobrażasz sobie jak często o tym myślałem i-i... - Przymknął na sekundę oczy, po czym je otworzył i odetchnął - I jeszcze ten ślub Perrie i Zayna... Margaret, chciałbym, a-abyś była moją żoną. Więc... - nabrał powietrza - Wyjdziesz za mnie?
Brunetka stała przez dłuższą chwilę zaskoczona tym, co słyszy, po raz kolejny. Louis sie jej oświadczył, będąc odrobinę wciętym; ma brać jego oświadczyny na poważnie? Oczywiście, że go kochała, nie było ku temu żadnych wątpliwości, jednak... W takim razie, czy Louis był na tyle trzeźwym, by jutro o tym pamiętać?
- Chcesz bym była twoją żoną? - Uniosła zdziwiona brwi ku górze.
- Bardzo. A ty chcesz nią być?
- Tak - pokiwała twierdząco głową, uśmiechając sie promiennie do swojego narzeczonego. Już teraz, narzeczonego. - Tak, cholernie bardzo chce być twoja żoną, Lou. - Poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Następnie przytuliła sie do niego, na tyle na ile pozwalał jej spory brzuch.
- Niech żyje młoda para! - wydarł się na cały głos Niall, unosząc w górę swój kieliszek i zwracając w ten sposób uwagę pozostałych gości, którzy zaczęli wiwatować i bić brawa państwu Malik, jednocześnie wyrywając Mer i Louisa z zamyślenia. 
Wszystko zmierzało w dobrą w stronę.


Ten oto rozdział pisałam od 20 sierpnia, a wyszedł... Wyszedł jak zwykle. Taki krótki. Taki happy.
Zapraszam was jeszcze na swoje najnowsze opowiadanie Sweet Despair, całkowicie inne, z Lou.
kocham was i jeszcze trudniej jest mi powiedzieć, iż został mi tylko do napisania tutaj epilog:(
Także miłej niedzieli! xx

Obserwatorzy