niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział Piąty

Autorka:  Ta daaam! Mamy rozdział 5. Muszę przyznać, że nawet mi się podoba. Może nie ma w nim dużo #Loumer, ale jest za to #Merry, #Harmer czy coś podobnego. W każdym razie jest też Louise trochę itp. :)
Dziękuję za cudowne komentarze pod poprzednim rozdziałem. Tak miło mi się pisze, kiedy widzę, ze czytacie to opowiadanie. W ogóle, nie sądziłam, że ono wam się spodoba, więc tak jakby byłam lekko zdumiona.
Ach, rozdział dedykuję @raajot, ponieważ wierzę w twoje umiejętności pisarskie i jestem przekonana, że natchnienie samo do ciebie przyjdzie i razem stworzycie wspaniałą parę – czyli rozdział na któregoś z Twoich opowiadań.
Wybaczcie ewentualne błędy, ale nie chciało mi się tak szczerze ich sprawdzać.
A dodany on dzisiaj i tak jest wcześniej, bo miałam dodać dopiero jutro!
Kocham was bardzo mocno! <3
PS Wyczekujcie rozdziału na MTF, bo zaczynam go właśnie pisać! Może jutro dodam, a jak nie, to tak ja miało być, czyli we wtorek ;)

Londyn, 2013
Mer leniwie podniosła powieki ku górze i usiadła na łóżku, rozciągając swoje kości. Mimo tego, iż była sobota, musiała wyjść z domu i zrobić jakieś zakupy, ponieważ posiadanie małego dziecka w domu wyczerpuje z lodówki każdą jadalną rzecz.
Po wyjściu spod prysznica, umyciu zębów, przemyciu twarzy i zrobieniu delikatnego makijażu, Margaret spięła swoje ciemne włosy w warkocza i podeszła do szafy, wybierając rurki i bordowy, luźny sweter. Przebrała się i wyszła ze swojego pokoju, kierując się do kuchni, by postawić wodę na herbatę, oraz mleko na kakao dla swojej córki.
Gnębiło ją to, iż musiała okłamywać Louis’a, że Louise jest jej siostrą. Planowała w najbliższym czasie przyznać się chłopakowi do oszczerstw, jakie przed nim wypowiedziała.
- Dzień dobry – mała brunetka pojawiła się w progu i szybko podbiegła do swojej rodzicielki, by pocałować ją w policzek, po czym usiadła przy stole – Co dzisiaj robimy?
- Zakupy.
Lu jęknęła cicho. Nie za bardzo lubiła zakupy, ponieważ zawsze jej mama dość długo spędzała na nich czasu.
- A właściwie, to dlaczego powiedziałaś Louis’owi, że jestem twoją siostrą? – Zapytała bez ogródek dziewczynka, kiedy Mer postawiła przed nią kubek z kakao.
- Boję się, że inaczej mnie odrzuci, a chciałabym go poznać.
- Kłamstwo jest złe, mamo.
- Wiem, skarbie, dlatego chcę mu wszystko w najbliższym czasie wyjaśnić. – Margaret usiadła naprzeciwko swojej córki i poprawiła jej kosmyk, wkładając go za ucho – Na śniadanie kanapki z serem, czy płatki?
- Płatki. – Odpowiedziała wesoło Louise, a Mer nasypała dziewczynce do miski czekoladowe kulki i zalała mlekiem.
Gdy podała swojej córce posiłek, usiadła na krześle i zaczęła leniwie pić swoją herbatę, wpatrując się pustym wzorkiem w otoczenie za oknem. Myślała nad tym, co by się stało, gdyby powiedziała Tomlinson’owi o tym, że więzy krwi między nią, a Louise są ciaśniejsze niż mógłby się tego spodziewać.  A co najważniejsze, jakby zareagował, gdyby powiedziała mu wprost, iż ojcem jej dziecka jest jego najlepszy przyjaciel. Bała się tego wszystkiego. To ją przytłaczało i sprawiało, iż czuła się słabsza niż okazywała jej zewnętrzna warstwa jej samej.
- Mamo, telefon ci dzwoni. – Z zamyślenia, wyrwał ją słodki głosik jej największego skarbu. Przechwyciła komórkę od dziecka i nacisnęła zieloną słuchawkę, nie patrząc się, kto się do niej dobija.
- Halo. – mruknęła na powitanie dla swojego rozmówcy.
- Margaret Padolsky. – wzdrygnęła się, gdy usłyszała zachrypnięty głos po drugiej stronie – Jak mija ci poranek?
Mer spojrzała na Louise, która zerkała na nią, znad miski swoich płatków. Postanowiła, iż najlepiej będzie, gdy opuści kuchnię, więc wstała z krzesła i przeszła do niewielkiego saloniku, podchodząc do parapetu i obserwując ludzi na londyńskiej ulicy.
- Po co dzwonisz? W ogóle, skąd masz mój numer?
Chłopak po drugiej stronie zachichotał sztucznie.
- Mer, Lou jest moim przyjacielem. Nie trudno było zdobyć twój numer od niego. Właściwie, to on sam nie wie, że go mam.
- Po co dzwonisz? – Ponowiła swoje pytanie, marszcząc przy tym brwi.
- Chciałbym się spotkać.
Przeraziła ją opcja konfrontacji z Harry’m sam na sam. W hotelu to co innego. W Pepper Mint – to był przypadek, dwukrotny, ale jednak. Teraz chciał się nią spotkać.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, Harry. – Szepnęła do komórki.
- Nie proszę cię o nic więcej jak o jedno spotkanie, Mer. Proszę. – W głosie Styles’a wyczuwalne było zdenerwowanie i błaganie, jednocześnie. Zależało mu na tym bardziej niż na czymkolwiek innym.
Scenariusze, jakie mogłyby się wydarzyć, przy ich ewentualnym spotkaniu, przebrnęły przez umysł Mer. W sumie, to była mu coś winna, mimo tego, iż nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Gdyby Margaret była inna, mogłaby w tym momencie sprawić, iż Harry musiałby płacić alimenty na małą Louise, jednak ona nie należała do takich osób. Bała się najbardziej tego, że Styles mógłby zabrać jej największy skarb.

- Dobrze, za pół godziny będę w Westfields Shopping Centre.

- Pasuje ci w tamtejszym Starbucksie? – Zgodziłam się na jego propozycję – Dziękuję, Mer. Do zobaczenia.

Kilka minut później, wraz z Louise była w drodze do galerii handlowej. Nie przemyślała dokładnie tego, na co się pisała, ponieważ pominęła fakt, iż Lu będzie w pobliżu, a to nie byłaby najlepsza opcja. Przecież on by się domyślił!

Pogoda nie była zbyt zachęcająca do tego, by opuścić Mini Cooper’a, jednak obie Padolsky były do tego zmuszone. Uprzednio zaparkowany na parkingu samochód Margaret został zamknięty na klucz. Mer złapała swoją córeczkę za jej malutką dłoń i obie skierowały się do środka. Ciepłe powietrze owinęło twarz Margaret, a przyjemny zapach odświeżaczy powietrza nozdrza. Skierowała się po ruchomych schodach na pierwsze piętro, gdzie zostawiła Louise w wielkim basenie kolorowych piłeczek. Zazwyczaj Lu nie chciała opuszczać swojej matki, jednak tym razem spotkała tam chłopca ze swojej klasy, więc od razu zawładnęła nią chęć do zabawy.
Margaret, zostawiając potrzebne informacje opiekunce całej placówki, skierowała się na piętro drugie, gdzie mieściła się kawiarnia, w której była umówiona z Harry’m Styles’em. Ledwo, co weszła do lokalu, ujrzała burzę czekoladowych loków. Podeszła do stolika pod oknem, gdzie siedział chłopak i zajęła krzesło naprzeciwko niego.
Harry uśmiechnął się do niej, a ona mimowolnie odwzajemniła gest.
- Hej.
- Hej. Cieszę się, że przyszłaś. – chłopak podał dziewczynie menu, z którego, standardowo wybrała Karmelowe Frappuccino. On natomiast zamówił sobie zwykłe orzechowe Latte.
- O czym chciałeś porozmawiać? Bo zgaduję, że bez powodu nie chciałeś się spotkać.
Chłopak odpowiedział  dopiero wtedy, gdy kelner przyniósł im ich zamówienia, a Mer badawczo się przyglądała jego twarzy. W kącikach ust zniknęły te dołeczki, które pamiętała tamtej nocy z jej rodzinnego miasta. Harry był skupiony, a między jego brwiami pojawiła się delikatna zmarszczka.
- Nie wydaje mi się, by Louise była twoją siostrą. – Powiedział bez ogródek. Żołądek Mer ścisnął się do maksimum. – Rozmawiałem z moją mamą i ona także zauważyła, że masz tylko brata.
Brunetka od razu pomyślała o Robercie, z którym nie miała zbyt dobrego kontaktu. Jedynie kilka e-maili sprawiło, iż dowiedziała się, że niedawno skończył studia policyjne i zaczął pracę na komendzie w Doncaster. Niewiele o nim wiedziała.
Przeraził ją fakt, iż Harry mógłby domyślić się, kim jest Lu.
- Dlaczego wyjechałaś z Doncaster?
Skrzywiła się nieco.
- Harry-
- Mer, proszę. Chciałbym mieć wszystko poukładane i mieć pewność, że… - głos mu zadrżał. Bał się dokończyć to, o czym myślał.
- Nie chcę o tym rozmawiać. – wymamrotała brunetka, wbijając wzrok w kartonowy kubek z jej kawą. W ułamku sekundy odechciało jej się pić.
Styles czuł dokładnie to samo. Był rozdarty między swoimi przypuszczeniami. Niby mógłby zaakceptować fakt, iż Mer ‘ma’ siostrę, jednak była ona zbyt… podobna do niego.
- Lou myśli, że masz siostrę. – Stwierdził chłopak.
Uderzył w czuły punkt brunetki. Jak bardzo by nie chciała, by ta rozmowa zeszła na piłkarza, tak sobie wykrakała, iż właśnie tak się stało.
- Chyba tak. – bąknęła w odpowiedzi – Harry, proszę. Nie drąż tematu.
- Było coś, co nas połączyło, Mer. Pamiętam to i… no wiesz. Czy z tego czegoś mogło narodzić się, em, coś nowego? Mam na myśli nowe, em, życie?
Margaret zaklęła w myślach. Nie sądziła, iż Styles był aż tak inteligentny, by na to wpaść! Napiła się szybko swojej kawy, aby na sekundę odwieść się od tego, iż ojciec Louise właśnie sam zainsynuował, że mógłby nim być.
- Co chcesz ode mnie usłyszeć? – zapytała się chłopaka.
- Dlaczego twoja matka wyrzuciła cię z domu?
W tamtym momencie, Mer czuła, że Harry już wszystko wiedział, tylko czekał na potwierdzenie tego, czego się domyślił, bądź dowiedział. W zasadzie, jakim cudem tak szybko do tego doszedł?
- Zawiodłam ją. – Padolsky stwierdziła, że i tak za daleko zabrnęła w kłamstwach – Zrobiłam głupią rzecz, która ją zraniła i rozczarowała.
- Czy tą rzeczą było przespanie się ze mną? – drążył Styles. Jego głos był pewny, jednak twarz wyrażała determinację. Był równie zaskoczony swoim tonem, co Mer.
- Tak, Harry. Przede wszystkim to. – szepnęła, nie spuszczając swojego spojrzenia z zielonych tęczówek towarzysza.
Chłopak osłupiał. Jego myśli krążyły wokół wydarzeń sprzed lat, gdy jeszcze chodził do liceum i jego priorytetem było zaliczenie jak największej ilości dziewczyn. Wtedy bawił się swoim życiem i nie obchodziło go to, co mogłoby być za kilka lat.
- Czy Louise jest moją córką?
W tym samym momencie, kiedy Harry zadał to pytanie, z torebki Mer zaczął dochodzić dźwięk dzwoniącej komórki. Dziewczyna dziękowała bogu za to, iż akurat w takiej chwili ktoś im przerwał.
Wyjęła z torebki swój telefon i nie patrząc na Harry’ego – odebrała.
- Tak? – bąknęła do słuchawki, zapominając sprawdzić, kto dzwonił.
- Cześć, Mer. Tu Louis. – w tamtej chwili podziękowała mu za to w myślach, że się przedstawił. Chociaż i tak byłaby w stanie rozpoznać jego głos. -  Zastanawiałem się, czy miałabyś dzisiaj ochotę na obiad, czy coś w tym rodzaju?
- Um, to kusząca propozycja. – powiedziała, co przykuło uwagę Styles’a. Wpatrywał się w brunetkę, co tylko ją rozpraszało. – Tylko nie mam z kim zostawić Lousie.
Od razu pożałowała tego, co powiedziała, gdyż Harry momentalnie zerwał się z miejsca i szepnął do niej, aby na chwilę wyciszyła komórkę. Niechętnie to zrobiła, uprzedzając o tym Lou.
- Co chcesz? – syknęła do chłopaka.
- Mogę się zająć Louise.
- Nie. Ona cię nie zna.. nie, nie zgadzam się. – kręciła głową na boki, jednak bardzo jej zależało na tym, by spotkać się z Louis’em.
- Louis’owi naprawdę na tobie zależy, Mer. – powiedział spokojnie. Wydawał się być przejęty tym, kim mogliby dla siebie być. – Jeśli chcesz, mogę powiedzieć Niall’owi, aby przyszedł ze swoim bratem. Ethan ma może z siedem, osiem lat.
Przez chwilę przyglądała się Harry’emu, czy aby na pewno jest godny zaufania. Poza ich drobnym zbliżeniem parę lat temu, nie wiedziała o nim nic.
- Dobra. – szepnęła zrezygnowana, po czym przyłożyła sobie na powrót słuchawkę do ucha – Em, już jestem. Znalazłam opiekuna dla Lu, więc możemy się spotkać.
Mogłaby przysiąc, iż po drugiej stronie usłyszała wypuszczane powietrze, jakby Tomlinson bał się jej decyzji.
- Mi towarzystwo twojej siostry nie przeszkadza, Mer. – odparł wesoło -  Jednak miło, że kogoś znalazłaś. Wiesz, mogłem poprosić Harry’ego, czy Liam’a…
- Tak się składa, że właśnie na Styles’a patrzę. – powiedziała cicho, co sprawiło, iż Harry na powrót na nią spojrzał. Mer wolała nie brnąć dalej w te kłamstwa.
- Och, nie wiedziałem, że się znacie. – Louis wydawał się być nie tylko zaskoczony, ale także zasmucony, co nieco ożywiło Margaret.
- Tak, bardzo słabo, ale jednak. Natknęłam się na niego w centrum handlowym.
- O której ci pasuje? – chłopak zmienił temat.
Mer oparła głowę na dłoni, którą trzymała na stoliku i przeleciała myślami swój nieistniejący harmonogram dnia, odhaczając odpowiednie czynności i kalkulując czas ich realizacji.
- Może piąta?
- Przyjadę po ciebie punktualnie. – mogłaby przysiąc, iż właśnie się uśmiechnął.
- Będę czekała. Do zobaczenia. – szepnęła i się rozłączyła. Następnym, co widziała były intensywne, zielone tęczówki Harry’ego, wpatrujące się tylko w jej twarz – Nie musisz tego robić. Zawiozę Lu do kuzyna, czy coś.. za pewne miałeś plany na wieczór.
Brunet uśmiechnął się delikatnie. Fakt, miał spotkać się z Niall’em na piwo, jednak równie dobrze mógłby pójść do niego z Louise i miło spędzić czas, bez alkoholu.
- Jedynym planem było leżenie na kanapie, przed telewizorem. – w sumie to nie kłamał, bo gdyby poszedł do Irlandczyka, to z pewnością leżałby na sofie, przed ekranem wyłączonego telewizora, schlany w trzy dupy. – O której mam podjechać po Louise?
- Może o 4:30? – zapytała się niepewnie Margaret. – Masz – wyjęła z torebki małą, żółtą karteczkę i długopis, po czym napisała na nim adres mieszkania – nie chciałabym dowiadywać się, że Lulu zaginęła, czy coś gorszego. W tym momencie muszę ci zaufać i-
- Spokojnie, Mer. – Hazza wziął od niej karteczkę i schował ją do kieszeni spodni – Zaopiekuję się nią.
- Dobrze, więc do później.
Pożegnała się z nim skinieniem głowy i wyszła z lokalu. Po drodze wstąpiła jeszcze do sklepu ze środkami higieny i zakupiła potrzebne rzeczy dla siebie i dziecka. Po upływie dziesięciu minut, stanęła przy miejscu, gdzie zostawiła czterdzieści minut wcześniej Louise. Dziewczynka bawiła się w najlepsze z jakimś wyższym od niej brunetem, ubranym w szarą, luźną bluzę, ciemne jeansy oraz białą polówkę. Gdy Lu zauważyła swoją mamę, pociągnęła chłopaka za rękaw i oboje przebiegając przez kolorowe piłki, stanęli przed Mer.
- Mamo, poznaj Ethan’a Horan’a. Jared, to jest moja mama. – dziewczynka przedstawiła ich sobie.
- Dzień dobry, pani Padolsky. – uśmiechnął się chłopiec, a Margaret odwzajemniła jego gest, spoglądając w jego turkusowe tęczówki. Już kiedyś u kogoś je widziała..
- Miło jest mi cię poznać, Ethanie.
- O, tutaj jesteś! A ja cię wszędzie szukałem. – obok nich pojawił się farbowany blondyn, który wyglądał na zmachanego, prawdopodobnie z powodu biegu. – Nigdy więcej nie uciekaj tak. Myślałem, że jesteś na dole!
- Em, Niall, sam mnie tutaj zostawiłeś piętnaście minut temu. – zauważył chłopiec, a blondyna zamurowało i dopiero, kiedy Margaret z Louise zaczęły chichotać, zdał sobie sprawę z tego, iż nie był sam z Ethanem.
Horan uderzył się wewnętrzną stroną dłoni w czoło.
- Powinieneś więcej spać, Nialler. – stwierdził mały chłopiec, a następnie pochłonęła go rozmowa na temat ostatniego meczu z córką Mer.
- Przepraszam za to coś. – jego policzki oblały się delikatnym rumieńcem, gdy wyciągnął dłoń ku dziewczynie – Niall Horan.
- Margaret Padolsky. – Uścisnęła jego dłoń i uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Ach, tak. Widziałem cię z Lou w Pepper Mint. – Irlandczyk zlustrował ją wzrokiem i pospieszył z wyjaśnieniami – Jestem właścicielem kawiarni.
- O, nie wyglądasz. – brunetka założyła ręce na piersi i posłała mu delikatny uśmiech – Wybacz, ale spieszę się. Muszę jeszcze przygotować obiad dla Louise.
Zawołała swoją córkę i skinieniem głowy pokazała opiekunce, iż ją zabiera do domu. Następnie spojrzała ponownie na Niall’a i Ethan’a. Byli do siebie niesamowicie podobni. Gdyby nie fakt, iż włosy starszego były jasne.
Już chciała coś powiedzieć, kiedy obok nich pojawił się nie kto inny jak Harry Styles.
- Cześć młody! – brunet przybił żółwika z Ethan’em, po czym stanął obok blondyna – Jaki ten świat jest mały, prawda Mer?
- Um, tak. – westchnęła – Do widzenia, chłopcy. – Uśmiechnęła się do nich i wraz z Lulu odeszły od przyjaciół.
Gdy znalazły się już przy samochodzie, Margaret odetchnęła z ulgą.
- Chciałabym jeszcze pobawić się z Ethan’em. Jest bardzo miły. – Powiedziała Louise, kiedy zapinała pasy w Mini Cooperze.
- Będziesz miała ku temu okazję, oczywiście, jeśli będziesz chciała. – Uśmiechnęła się do lusterka wstecznego brunetka, a napotykając zdziwione spojrzenie siedmiolatki, dodała – Louis zaprosił mnie dzisiaj na obiad, więc Harry zaproponował, że mógłby się tobą zająć. Coś wspomniał, że możecie iść do Niall’a, bo jego brat jest w twoim wieku.
Mer odpaliła silnik i wyjechała z parkingu.
- Jesteś kochana, mamuś! – Klasnęła w dłonie dziewczynka z podekscytowania.
- Czyli chcesz tam iść?
- Jasne, że tak! Ethan mówił, że ma PS3! Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo chciałabym go pokonać w Fifę!
Brunetka pokręciła głową z dezaprobatą.
- Może powinnam pomyśleć nad zapisaniem cię do klubu piłkarskiego, hm?
- A mogłabyś? – pytanie małej dziewczynki sprawiło, iż Margaret zaczęła się śmiać.
- Zobaczymy.


4 komentarze:

  1. Na samym wstępie tak strasznie dziękuje za dedykację! To dla mnie naprawdę zaszczyt <3

    Czytając ten rozdział poczułam straszna chęć napisania czegoś do mojego opowiadania. Popatrz jak działają na mnie Twoje historie! Inspirujesz mnie, Cheruś! <3 Tak, przyzwyczaj się do tego, bo tak Cię będę nazywała, haha :)
    A jednak Harry wszystko w miarę szybko posklejał w całość. Mam nadzieję, że nie stanie się tak jak myśli Mer, ze będzie chciał jej odebrać córeczkę. Jeszcze tego by brakowało.
    Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu, kiedy odebrała telefon od Louisa. Uśmiech sam pchał mi się na usta. Jak ja ich kocham, chociaż jeszcze nie są razem (ale mam nadzieję, że za niedługo coś...)
    Ach <3
    Jak zwykle, życzę weny na kolejne rozdziały!
    KC! xx

    OdpowiedzUsuń
  2. wybacz, że ten komentarz będzie może nie najbardziej ogarnięty, ale nie miałam najlepszego dnia. Bardzo przepraszam, przy następnym się poprawię :)
    Tak sądziłam, że Harry domyśli się wszystkiego. Inteligentny chłopak, nie ma co. Mam wrażenie, że w jakiś dziwny, pokręcony sposób zależy mu na Margaret, mimo, że stara się ją zbliżyć do Louisa. Mam tylko nadzieję, że nie wykorzysta opieki nad swoją córką do jakichś prywatnych potyczek, gierek poniżej pasa... Nie zniosłabym czegoś takiego, naprawdę lubię naszego Loczka :) Ciekawa jestem, czy się polubią z małą :)
    Swoją drogą, dziwi mnie, że Tomlinson jeszcze nie skojarzył faktów. Albo się domyśla, tylko nie chce naciskać Mer? Tyle pytań! Mam nadzieję, że cudownie wyjdzie im ten wspólny obiad i akcja pójdzie ostro do przodu :)
    No i mamy Nialla Horana, cieszę się :D Mam nadzieję, że będzie go więcej w tym opowiadaniu, dużo wiecej :D I jeszcze więcej :D
    Przepraszam, że taki słaby, ale sama rozumiesz... Następnym razem się odkuję, obiecuję <3 kocham i dziękuję za miłe słowa na Torn <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wstępie.. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że dodałaś rozdział. Gdy zobaczyłam powiadomienie na tt to na mojej twarzy od razu pojawił się banan ;)
    Co do rozdziału.. To o boże. Jest taki zajebisty, jak wszystkie poprzednie zresztą, ale nie ważne. Kocham twoje opowiadanie i chyba muszę stwierdzić, że i'm addicted to you i takie tam xD
    Boje się trochę, że Harry coś będzie kombinował i jakoś sprawi, ze relacje Louise i Mer się zmienią, ale mam nadzieje, ze to tylko moje mało ważne przypuszczenia. Pojawił się też Horan z kuzynem, no.. no. Mala Louise jest przesłodka i czasem wydaje się mądrzejsza od matki :) Fajnie by było jakby Louis pouczył ją grać w nogę :D hehe
    Jejku nie mogę się doczekać randki z Lou. Uwielbiam go w tym opowiadaniu <3 Pomińmy fakt, że ja go uwielbiam 24 godziny na dobę :P
    Czekam z nn na następny <33
    @Real_Paradiise xx

    OdpowiedzUsuń
  4. I znów mała Louise rozwaliła system. A braciszek Niall'a zdecydowanie dotrzymuje jej kroku :D
    Może jestem jakaś dziwna, ale bardziej niż randka Loumer, interesuje mnie wieczór Harry'ego, Niall'a i młodego pokolenia. Ciekawe czy poradzą sobie i faktycznie nie upiją się "w trzy dupy" :P
    Mówiłam, że wystarczy trochę ją przycisnąć i wszystko wyśpiewa. Nie jest dobrą kłamczuchą, oj nie jest. Ale to dobrze. Dzięki temu jeszcze bardziej ją lubię :)
    Miło, że wprowadzasz jeszcze innych bohaterów .
    Było by fajnie jakby Louis zaczął trenować Louise i Mer przychodziłaby obejrzeć trening. To zdecydowanie byłaby słodka scena.
    Cały rozdział mi się oczywiście podoba. Już jestem ciekawa co będzie dalej. Gorąco cię pozdrawiam. I oczywiście pisz szybko :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy