Od autorki: Dziękuję za komentarze pod
poprzednim rozdziałem! Jesteście cudowni!
Mi się tam
Loumer podoba i koniec ^^. Trafnie zauważyłyście, nie potrafię zbyt długo
trzymać w tajemnicy pewnych wątków. Wiele jeszcze muszę się nauczyc. A skoro o
nauce mowa. BOŻE, CZY WY TO WIDZICIE?! Jeszcze dwa nędzne tygodnie i do szkoły!
Ughhhh
Wyprowadzam się
na okres najbliższych 8 miesięcy na Hawaje. Ktoś chętny? No wiecie, razem jak
uciekniemy ze szkoły to będzie raźniej! Hahah. Nie ważne. Słaby żart.
Nie wiem, kiedy
dodam następny rozdział, bo jeszcze nie mam napisanego.
Wyczekujcie :)
Londyn, 2013
Mer trzasnęła drzwiami i osunęła się po nich aż do
samej podłogi, na której podciągnęła do siebie kolana i westchnęła cicho.
Louise poleciała od razu do łazienki, ponieważ była zmęczona, więc Margaret
mogła spokojnie ochłonąć po jej spotkaniu z Louis’em.
Poznał. Na pewno zdał sobie sprawę z tego, iż
Padolsky go okłamała, co do pokrewieństwa jej i Louise. To przecież byłoby zbyt
łatwe dla Mer, aby powiedzieć mu prawdę. Przecież nie powinna bać się
odrzucenia, czy też czegoś podobnego. Zawsze, kiedy jakiś chłopak, na którym
jej zależało, dowiadywał się, że jest matką siedmioletniego dziecka –
odchodził. Tak po prostu ją zostawiał z krótkim ‘cześć’. Ale, tak właściwie,
czy zależało jej na Louis’ie? Przecież znała go raptem tydzień, a rozmawiała z
nim może z cztery razy. Gdzie tutaj mówić o zależeniu na kimś, skoro tak
naprawdę go nie znała. Co z tego, iż był osobą publiczną i cały Internet od
niego wręcz huczał? Mer bała się tego, że znowu zostanie odtrącona. Zmieszana z
błotem za jeden błąd siedem lat temu, w Doncaster.
W przedpokoju rozbrzmiały pierwsze takty piosenki The Rolling Stones, które sygnalizowały,
że ktoś właśnie próbował się połączyć z dziewczyną. Wyjęła swoją komórkę z
torebki, wstając z podłogi i nacisnęła zielony przycisk, unosząc go do ucha.
– Słu-słucham? – Otarła swoje policzki ze słonych
łez, które pojawiły się znikąd i przeszła do kuchni, uprzednio zamykając drzwi
na klucz.
– Margaret.
– Rzekł ciepły głos po drugiej stronie – Wszystko
w porządku? Płakałaś?
Mer odkaszlnęła.
– Nie, nie, wszystko jest dobrze, Danielle. –
Odparła spokojnie, wyjmując z szafki kubek i herbatę, po czym postawiła wodę na
napój i oparła się o blat. – Stało się coś?
– Słyszałaś o
Liam’ie? Jak wracał do domu, oczywiście pieszo, to uderzył w niego samochód.
– Boże, wszystko w z nim dobrze? – Mer wyłączyła
czajnik z wodą i zaniepokojona, zalała sobie herbatę, po czym posłodziła ją i
wlała odrobinę mleka.
– Ma lekki
wstrząs mózgu i złamaną nogę, jednak jest uziemiony przez najbliższe 5 tygodni.
– jej głos wydawał się być zmartwiony – Leży
w salonie na sofie i marudzi, że nie ma, kto zająć się hotelem, och, na miłość
boską! Liam nie wstawaj!
– Przecież ma zastępcę-
– Oddanie
Grand Payne Hotel w ręce mojej siostry to istne samobójstwo! – Usłyszała
krzyk chłopaka, na co wywróciła oczami.
– Czyli wszystko z nim okej. – Powiedziała sama do
siebie Margaret – Danielle, a ty? Wpadniesz na godzinę, czy dwie i podpiszesz parę
dokumentów i-
– Mer, bardzo
bym chciała pomóc mojemu mężowi, jednak jestem umówiona do ginekologa. –
Margaret mogłaby przysiąc, iż właśnie w tym momencie dziewczyna po drugiej
stronie ściszyła swój głos – Mogłabyś ty
się tym zająć? Podrzucę ci jutro rano wszystkie potrzebne rzeczy, które da mi
Liam.
Padolsky westchnęła w duchu, jednak nie mogła
zostawić koleżanki na lodzie.
– O 9 ci pasuje? – Zaproponowała szatynka,
całkowicie zapominając, iż jej córka nie będzie miała, z kim zostać w domu.
– Doskonale!
Prześlij mi esemesem adres i będę punktualnie! – Usłyszała po drugiej
stronie i pożegnała się z Payne.
Mer rozłączyła się, a w tym samym momencie po kuchni
rozbrzmiał dźwięk przychodzącej wiadomości. Brunetka spojrzała na wyświetlacz i
momentalnie się uśmiechnęła.
OD: LOUIS
TOMLINSON
To był naprawdę
miło spędzony dzień. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy poza hotelem Liam’a.
Dobranoc Mer. :)
Ta wiadomość była miłym zaskoczeniem dla Padolsky,
ponieważ nie spodziewała się tego, aby Lou jej napisał. Dziewczyna uśmiechnęła
się sama do siebie, a kiedy przyłapała się na wpatrywaniu w ekran swojego telefonu
– oprzytomniała i zamiast odpowiedzieć piłkarzowi, napisała Danielle jej adres.
Następnie wyszła z kuchni, uprzednio wkładając do umywalki kubek i gasząc
światła. Stanęła w progu pokoju swojej córeczki. Louise właśnie przykrywała się
kołdrą. Margaret usiadła na łóżku, otulając swoje dziecko.
Oczy dziewczynki rozbłysły, a usta wydęły się w
promiennym uśmiechu.
- Bardzo polubiłam Louis’a. – Szepnęła mała Padolsky
– Jest sympatyczny i wydaje się być miłym.
- Tak, racja. Jest w porządku. – Odwzajemniła
uśmiech starsza brunetka.
Podała swojemu dziecku maskotkę, którą dostała od
piłkarza i od razu pomyślała o zniewalającym uśmiechu chłopaka, jego
turkusowych, cudownych tęczówkach i.. Nie, stop! Nie mogła myśleć w ten sposób
o Louis’ie. Przecież ona go nie znała. On jej też.
- Lubisz go? – Lulu wyrwała swoją matkę z
zamyślenia.
- Już ci powiedziałam, Louise: jest w porządku.
Mer pocałowała córkę w czoło i wstała, kierując się
do drzwi z pokoju dziecka. Nim zgasiła światła, zerknęła na plakat, który
przedstawiał Louis’a Tomlinson’a we własnej osobie. Pomyślała, że byłoby mu
miło, gdyby odpisała na jego wiadomość. Jednak tak szybko jak było to możliwe – wyrzuciła ten pomysł ze
swojej głowy.
Poszła do łazienki i wzięła orzeźwiający prysznic,
umyła włosy i zęby. Gdy wyszła z pomieszczenia, krople wody spływały jej po
ciemnych kosmykach na głowie, a czerwona koszulka już nieco zamokła od jej
wilgotnego ciała. Nastawiła budzik, po czym położyła się na łóżku. Jej telefon
leżał tuż obok niej, na nocnej półce. Biła się z myślami, czy powinna zrobić
coś, aby zbliżyć się do Louis’a, czy to byłoby zbyt, dla niej, trudne.
Sięgnęła po komórkę i wpisała parę słów.
DO: LOUIS TOMLINSON
Bardzo
chciałabym się z tobą ponownie spotkać.. śpij dobrze. Mer
Louis leżał na łóżku, przykryty wrzosową kołdrą i
rozmyślał nad dniem. Margaret nie odpowiadała na jego wiadomość, a wysłał ją
prawie godzinę temu. Obawiał się, iż dziewczyna nie będzie chciała się już z
nim spotkać, więc oddał się swoim przemyśleniom na temat tego, co miało miejsce
zaledwie parę tygodni temu. Otóż, osobą, o której myślał była Eleanor Calder. Lubił
ją, ale od jakiegoś czasu ich związek stawał się coraz bardziej udawany, a on,
jako osoba szczera, nie potrafił ciągnąć dalej tej farsy. Co z tego, że jego
menadżer bardzo chciał, aby piłkarz był w związku? On nie potrafił okłamywać
bliskich jego sercu ludzi. A Eleanor? Ona ucierpiała najbardziej, ponieważ, z
tego, co dowiedział się Louis, Calder naprawdę zaczynała coś do niego czuć. Tomlinson
nie odwzajemniał jej uczuć, ponieważ czuł się jakby przebywał, rozmawiał ze
swoją siostrą. Te niezręczne sytuacje były niczym, w porównaniu do dnia, kiedy
Tommo oznajmił brunetce, iż nie chce już z nią być. Starał się, aby nie bolało
to ją tak bardzo, jednak nie potrafił. Zwykłe słowa sprawiły, że stracił
przyjaciółkę, na której bardzo mu zależało.
Dźwięk przychodzącego esemesa, otrzeźwił Louis’a na
tyle, by mógł zapomnieć o dziewczynie, którą zranił, licząc na własne dobro.
Sięgnął po swojego iPhone’a i uśmiechnął się do ekranu komórki. Mer odpisała na
jego wiadomość. To było coś, czego pragnął najbardziej w tej chwili. Przez trzy
minuty wpatrywał się w treść wiadomości, jakby był tam ukryty jakiś szyfr. Zdał
sobie sprawę, że jeśli nie pójdzie spać przy najbliższych dwudziestu minutach,
to jego jutrzejszy dzień będzie należał do tych najgorszych, więc odpłynął w
krainę snów, śniąc o nikim innym jak o dziewczynie z szarymi oczami.
Niebo nad Londynem zaniosło się ciemnymi chmurami,
które nie wróżyły dobrej pogody tego dnia. O ósmej nad ranem, Louis był już po
śniadaniu, porannym prysznicu i rozmowie ze swoim trenerem, który przeniósł ich
spotkanie na poniedziałek, gdyż wypadła mu bardzo ważna, rodzinna sprawa.
Tomlinson nie mógł sobie wymarzyć lepszego weekendu od właśnie takiego. Żałował
tylko, iż musiał zwlec się z łóżka o tak wczesnej godzinie, jednak, mimo tego,
miał dobry humor.
Dochodziła dziewiąta trzydzieści, kiedy w drzwi do
jego penthouse’u ktoś zaczął dramatycznie pukać. Jedyną osobą, która tak robiła
– był jego najlepszy przyjaciel. Zszedł z sofy i otworzył Styles’owi mahoniowe
wrota, zastanawiając się, dlaczego wpuścili go na piętro, skoro do gości,
zazwyczaj, musieli przychodzić osoby, wynajmujące pokój w Grand Payne Hotel.
Liam lubił cenić sobie bezpieczeństwo.
- Myślałem, że masz dzisiaj trening. – Zauważył
Harry, a Louis wywrócił oczami.
- Tak, Hazz, miałem mieć trening, ale coś wypadło
trenerowi. Chyba bym ci nie otworzył, gdyby mnie nie było, prawda?
Z ust Styles’a wyrwało się tylko ciche „och”.
Chłopcy przeszli do kuchni. Lou podał swojemu towarzyszowi puszkę z colą, a sam
otworzył sobie tę z wodą.
- Co cię tutaj sprowadza? Nie miałeś przypadkiem
szukać pracy? – Spojrzał brunetowi w oczy i, mimowolnie, pomyślał o małej
Louise, która miała ich podobną barwę.
- Właśnie tak się składa, że wczoraj rozmawiałem z
Liam’em i wyszło na to, iż potrzebuje bagażowego, więc.. tak jakby pracuję
tutaj. – Wzruszył ramionami.
Tomlinson momentalnie spojrzał na swojego towarzysza
z wielkimi oczami.
- Jestem pod wrażeniem, Harry. – Rzekł normalnym
tonem – Nie sądziłem, że tak szybko coś sobie znajdziesz.
- Bo we mnie nie wierzysz, Tommo. – Oburzył się
Styles – Właściwie, to dzwoniłem kilka razy do ciebie wczoraj. Dlaczego nie
odbierałeś?
Louis zamyślił się na chwilę. Margaret dość dziwnie
zareagowała na spotkanie z Harrym, wtedy, w Pepper Mint. A gdyby powiedział
swojemu przyjacielowi, iż właśnie całe wczorajsze popołudnie spędził w jej towarzystwie,
to, czy chłopaka reakcja byłaby taka sama?
- Byłam w wesołym miasteczku. – Lou doszedł do
wniosku, iż nie powinien okłamywać swojego przyjaciela.
Harry zaśmiał się gardłowo.
- Byłeś w wesołym miasteczku? – Powtórzył słowa
szatyna – Przepraszam cie bardzo, stary, ale co robiłeś w wesołym miasteczku
sam?
Tomlinson wywrócił oczami i wyszedł z kuchni,
siadając na sofie i biorąc w dłoń pilota od telewizora. Przerzucał kanały,
jednak nadal czuł na sobie wzrok przyjaciela.
- Nie byłem sam, Harry. – Powiedział cicho.
Mina Styles’a od razu uległa zmianie. Ze
zdezorientowania i szoku, przemieniła się w mega wielkie zaskoczenie i
zawziętość.
- Miałeś randkę. – Stwierdził chłopak.
- Nie, to nie była randka – Bronił się Tommo. Jednak
miał nadzieję, że kiedyś na takową zabierze Padolsky – Dlaczego zawsze, kiedy
jest się gdzieś z dziewczyną, to musi być randka, co?
- Bo tak. – Odparł krótko brunet – Byłeś tam z
Eleanor? – Zapytał niepewnie.
Louis pokręcił przecząco głową. To teraz się zacznie – pomyślał. Harry miał dość specyficzną
tendencję do wypytywania każdego o wszystko, a zwłaszcza Lou, który był jego
najlepszym przyjacielem.
- Skoro nie z Calder, to z kim? Boże, Tomlinson,
powiedz mi, nooooo! – Przeciągnął lokowaty, a Lou uśmiechnął się pod nosem.
Szatyn wyłączył telewizor i przeniósł swój wzrok na
bruneta, który wpatrywał się w niego swoimi zielonymi, błyszczącymi oczami.
- Pamiętasz tę dziewczynę, z którą byłem u Niall’a,
w kawiarni? – Harry skinął mu głową – To byłem właśnie z nią. I jej siostrą.
Tak myślę.
Tym razem Styles cały zbladł. Czuł, że z ich
znajomości może nie wyjść nic dobrego, jednak nie sądził, iż jego najlepszy
przyjaciel umówi się z tą samą dziewczyną, z którą kiedyś miał dość
nienaturalną przygodę.
- Byłeś z Margaret Padolsky i jej siostrą w wesołym
miasteczku? – Styles chciał się upewnić tego, co właśnie zostało mu
przedstawione.
- Właśnie o tym mówię. Harry, zacznij w końcu
słuchać. – Kiedy Louis spojrzał na swojego przyjaciela, zmartwił się nieco.
Zazwyczaj zarumienione policzki były teraz całkowicie bez koloru, dołeczki w
kącikach jego ust zniknęły na dobre, a ten błysk w oczach także zginął.
- Ale Mer nie ma siostry. – Powiedział na głos to,
co pomyślał Styles. Widząc zdziwione spojrzenie swojego towarzysza, potrzepał
głową na boki – Um, cieszę się, że w końcu podniosłeś się po zerwaniu z
Eleanor.
- Wcale nie cierpiałem po naszym zerwaniu. Nie w
taki sposób jak ona. – Powiedział cicho Louis, a Harry już wiedział, że to był
temat tabu. Styles był szczęśliwy, że Lou nie usłyszał tego, co powiedział
przed wątkiem z El. – Co robisz dzisiaj?
- Idę do Niall’a na piwo. Ma wpaść jeszcze paru
znajomych. Przyjdziesz?
Piłkarz przemyślał dosadnie propozycję Harry’ego.
Gdyby poszedł do Horan’a, to z pewnością, blondyn nie wypuściłby go stamtąd bez
zażycia choćby odrobiny alkoholu, a Tomlinson’owi nie można było pić, zwłaszcza
przed wielkimi meczami, a takiż mieli mieć w przyszłym tygodniu. Z drugiej
strony, rozerwałby się i miło spędził czas z przyjaciółmi. Naszła go jeszcze
myśl, iż mógłby spotkać się z Margaret.
- Bardzo bym chciał, ale wolę nie. Nialler ma
skłonności do dość intensywnego imprezowania. – Odparł, dokładnie ważąc słowa
szatyn.
Harry nie uwierzył w jego wymówkę. Zbyt dobrze go
znał.
- Umówiłeś się już. – Stwierdził brunet, czując
lekki zawód na kumplu.
- Nie, ale bardzo chciałbym poznać bliżej Mer –
Powiedział cicho Louis – Znam ją krótko, a wydaje się być inteligentną
dziewczyną.
- I ładną. – Wtrącił się Harry.
Lou mu skinął głową.
- Ładna też jest, racja, ale Harry. – Spojrzał na
swojego przyjaciela – Obiecuję, że po meczu z Borussią* wybierzemy się na
podbój londyńskich klubów, okej?
Usta Styles’a rozciągnęły się w uśmiechu.
- Dobra, ale nie musiałeś mówić o klubach. Dobrze
wiesz, że od lat już tam nie chodzę. Wolę domówki. – Powiedział wesoło Harry,
zapominając na chwilę o tym, z kim jego przyjaciel miał się spotkać.
- Jesteś super! – Loueh klepnął swojego towarzysza w
ramię i zaśmiał się chłopięco.
- Ale, jeśli Margaret odmówi ci spotkania, to wiesz,
gdzie nas szukać. – Uśmiechnął się Styles.
- Dzięki, Hazz. – Odparł szczerze szatyn, a widząc w
oczach przyjaciela zrozumienie, zrobiło mu się cieplej na sercu. Brunet
podniósł się z sofy i skierował do drzwi – Idziesz już?
Młodszy odwrócił się do szatyna, trzymając dłoń na
klamce.
- Muszę zarejestrować się u nowego, tymczasowego
szefa hotelu, bo Liam ma złamaną nogę i nie może na razie przychodzić do pracy.
– Wzruszył ramionami – Udanej soboty, Lou.
- Do zobaczenia, Curly. – Uśmiechnął się do
przyjaciela piłkarz.
Margaret spojrzała zza recepcji na blondynkę ze
sztucznymi rzęsami i toną fluidu na twarzy. Nie wyglądała zbyt atrakcyjnie z
pomalowanymi na różowo powiekami i ohydnie czerwonymi ustami. Niestety, jej
pracą nie było ocenianie ludzi, a udostępnianie im, wcześniej zarezerwowanego
pokoju w Grand Payne Hotel. Cóż za strata.
- Pokój 139, drugie piętro. Życzę miłego dnia, panno
Coventry. – Posłała kobiecie sympatyczny, acz wymuszony uśmiech i westchnęła
cicho, kiedy blondynka odeszła w stronę wind. – Nie rozumiem, dlaczego
dziewczyny nie mogą postawić na naturalność. Przecież make-up jest
przereklamowany.
Hannah uśmiechnęła się na słowa swojej towarzyszki,
jednak w porę przerwał jej chłopak o nieprzyzwoicie zielonych oczach i
brązowych lokach. Wpatrywał się w Margaret, kiedy ta nieświadoma wzroku
chłopaka, pisała coś w zeszycie hotelowskim.
Styles odchrząknął.
- Liam powiedział, że mam odebrać od ciebie jakieś
papiery. – Powiedział opanowanym tonem Harry.
Mer wytrzeszczyła oczy na niego. Nie, to się nie dzieje naprawdę –
pomyślała.
- To ty jesteś tym nowym bagażowym? – Zaskoczona
swoim pewnym tonem, spojrzała na tak dobrze znajomego jej chłopaka.
- Jak widać. – Odparł krótko – Mogłabyś mi je dać do
wypełnienia? Mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
Padolsky przeniosła swój wzrok na Walker, która
wpatrywała się w Styles’a jak w obrazek. Miała jednak nadzieję, iż chłopak jej
nie oczaruje, gdyż wtedy nie przeżyłaby czegoś takiego.
Mer wyjęła z szuflad dwa pliki dokumentów i wraz z
długopisem podała je nowemu pracownikowi Grand Payne Hotel. Skoro Liam go
przyjął, to nie mogła podważać, mimo bliskiej znajomości, zdania jej szefa.
- Podpisz w zaznaczonych miejscach, uzupełnij dane,
a resztą zajmę się ja. – Poinstruowała go w osłupieniu brunetka.
Chłopak skinął jej głową i pochylił się nad ladą,
aby zapisać wymagane na nim informacje. Ku szczęściu Margaret, Hannah była w
tamtym momencie zbyt pochłonięta rozmową z jakimś Włochem, by móc zwrócić uwagę
na Styles’a.
- Dlaczego chcesz tutaj pracować? – Rzuciła w jego
stronę.
- Wywiad przeprowadził ze mną już Liam. Nie musisz
tego robić. – Odparł obojętnie Harry, jednak doskonale wiedział, iż dziewczyna
pyta się tylko i wyłącznie w celach prywatnych – Potrzebowałem pracy, a Payne
mi taką zaoferował, więc nie widzę problemu.
Z jaką łatwością szło jej rozmawianie z tym
neandertalczykiem.
- Dlaczego wyjechałaś z Doncaster? – Uniósł swój
wzrok zza papierów i napotkał zaskoczone spojrzenie Mer.
- Za każdym razem, kiedy się spotkamy, będziesz
zadawał to pytanie?
Chłopak uśmiechnął się do siebie.
- Jeśli nie uzyskam teraz odpowiedzi, to tak. –
Odparł swobodnie.
Margaret trochę się zdenerwowała, ponieważ nie miała
zamiaru tolerować obecności Harry’ego w jej pracy. Samo to, iż mieszkał w
Londynie było dla niej trochę przerażające. Już nie wspominając o wspólnym
miejscu pracy, gdzie będą spędzać ze sobą prawie cały dzień.
- Skończyłam zadanie z angielskiego! – Obok niej
pojawiła się drobna sylwetka Louise, uśmiechniętej od ucha do ucha.
Mer przeraziła się nie na żarty. Harry, natomiast,
przeniósł swoje znudzone spojrzenie na małą Padolsky i odwzajemnił jej gest,
jednak, gdy przyjrzał się dziecku uważniej, zastygł w miejscu.
- Świetnie. Um, Louise, mogłabyś sprawdzić, czy w
Antonio nie spalił jeszcze kuchni? – Padolsky spojrzała wymownie na swoją
córkę, a ta jej skinęła i zniknęła za rogiem – Skończyłeś już? – Zwróciła się do
Styles’a.
Harry zerknął ponownie na papiery, po czym przesunął
je w stronę Margaret.
- Kto to był? – Zapytał w tym samym czasie, gdy
dziewczyna przybijała pieczątki w dokumentach – Ta dziewczynka..
- Moja siostra, Louise. – Odparła rzeczowo brunetka.
Skoro miała brnąć w to kłamstwo, to niech chociaż każdemu sprzeda tę samą bajkę
– Przyjdź w poniedziałek o siódmej trzydzieści. Hannah pokaże ci szafkę i, w
jaki sposób powinieneś pracować.
- Nie pamiętam, żebyś miała siostrę. – Harry olał
jej instrukcje i po prostu.. był sobą.
Mer zmrużyła oczy.
- Nie znaliśmy się na tyle długo, byś musiał o tym
wiedzieć. – Powiedziała brunetka – Do zobaczenia w poniedziałek, rano.
Chłopak jeszcze przez chwilę przyglądał się wyrazowi
twarzy dziewczyny, jednak potem zrezygnował i wyszedł z hotelu.
Boże, uwielbiam to opowiadanie, kocham, kocham, kocham! Bez wielkiego przesadzania, naprawdę, powiem, że to jedno z moich ulubionych opowiadań. Akcja, niebanalni bohaterowie... Uwielbiam to, uwielbiam! I zaczynam mieć poważne kompleksy ;C
OdpowiedzUsuńPodobał mi się opis przeżyć Margaret i Louisa po "nie randce" hehe :P Widzę, że dziewczyna czuje coś do piłkarza i dlatego nie chce wyjawić mu prawdy. A powinna, kurczę, no! Myślę, że Tomlinson jest tak cudownym typem człowieka, że na pewno by zrozumiał.
Biedny Liam, hahaha, moje serce, przepełnione miłością do niego, krwawi ! Dobrze, że ma przy sobie taką osobę, jak Danielle. Swoją drogą, ten cały ginekolog sugeruje, że trochę się podzieje :D Mam wrażenie, że jakby kontynuujesz ich historię z MTF i dzięki temu cudownie mi się to czyta <3
Awww, Louis, uwielbiam go w każdym centymetrze :D To, jak czekał na sms-a od Margaret... coś cudownego. A potem przyszedł mój Styles i zastanawiam się, czy nie będzie próbował rozwalić relacji między nimi, masz w sumie upodobania do złego Harry'ego i aż się boję... Proszę, nie rób tego! :) Swoją drogą, znalezienie pracy w tym samym hotelu, co Mer, jest co najmniej dziwne i wyczuwam kłopoty! A jak już zobaczył Louise, to moje serce stanęło, przecież ona jest do niego taka podobna! Aż się boję, co będzie dalej, dawaj szybciutko następny rozdział, bo umrę!
I kto wtedy będzie pisał Lost i Torn, ha? <3
Jejku uwielbiam tą historię. Ci bohaterowie, ta akcja! Dziewczyno jesteś boska <33 Od razu mówię, że zaraz dodaje adres do polecanych na Brave, bo chyba się od ciebie uzależniłam :*
OdpowiedzUsuńO matko LOUIS! <333 Kocham normalnie go w tym opo. Jest taki.. awww, że przez ciebie nigdy nie znajdę chłopaka. Jak czekał na sms od Mer to było przeurocze. Mam nadzieje, że Margaret wreszcie mu powie prawdę, bo czuję, że i tak jej wybaczy te kłamstwo. A na pewno lepiej bd jak powie mu sama niż dowie się od Harrego. Z drugiej strony to ciekawe czy Harry się już domyśla. Czuję, że tak.
Biedny Liaś.. Całe szczęście Dan jest w pogotowiu, ale w sumie to zaciekawiłaś mnie tym ginekologiem.. Coś wisi w powietrzu :D czuję to.
Mam nadzieje, że Harry nie namiesza w Loumer <3 bo coś czuję, że nie za bardzo mu to pasuje.. Oby nie chciał nic zrobić z Louise.. Nie bd chciał prawda?
No to teraz muszę czekać na nowy rozdział. Życzę weny słoneczko :**
Tak strasznie zazdroszczę Ci tego jak piszesz. Twoje opowiadania czyta się tak przyjemnie. Dlaczego ja nie mogę mieć takiego talentu? -.-
OdpowiedzUsuńMusiałam jeszcze raz przeczytać całość, bo po zakupach zdążyłam już praktycznie wszystko zapomnieć. Wybacz <3
Louis jest taki uroczy, borze, no nie mogę po prostu! Mer i on zasługują na to żeby być parą! Poza tym tej dziewczynie należy się szczęście.
Mam tylko nadzieję, że Harry w jakiś sposób nie zaszkodzi tej znajomości. Sorry, Hazz, ale Lou jest dla niej najlepszą partią. Ale oczywiście to Ty wszystkim decydujesz :*
Spotkanie Harry'ego z Louise... czy on na serio jest taki, ze tak powiem przy tępawy, że nie widzi tego, że dziewczynka jest do niego podobna? Och, załamuje nad nim ręce, haha :D
Czekam na kolejny.
Życzę duuuużo weny, kochana! xx
Kolejny cudowny rozdział :) Wymiana sms'ów pomiędzy Louis'em a Mer i ich reakcje na słowa drugiej osoby to po prostu takie romantyczne,że awww <3 Harry proszę Cię nie zniszcz Loumer...Jaki ten świat jest mały,Hazz będzie pracował w GPH...
OdpowiedzUsuńBiedny Liam,złamał nogę :( ale ma Danielle <3 hmmm..wizyta u ginekologa...ciekawe co będzie dalej...Pozdrawiam i weny :)
Lubie zamieszanie i happy end'y, więc jestem za wprowadzeniem małego chaosu w relacjach Loumer :P
OdpowiedzUsuńNie mówię o drastycznych, ale mała konfrontacja i krzyżowy ogień pytań co do "siostry" Margaret mógłby być. Jakby Harry i Louis połączyli siły to na pewno dowiedzieliby się prawdy :)
Dziękuję Ci, że mimo wszystko nie zrobiłaś z Eleanor czarnego charakteru. Lubię ją i źle by mi się czytało, gdyby zaczęła mieszać.
Danielle + ginekolog ? Już nie mogę doczekać się rezultatu wizyty! Złamałaś Liam'owi nogę :( Ale cel uświęca środki. Wybaczymy Ci to :)
Zdecydowanie za mało Louise w tym rozdziale. Mała jest tak rozkoszna, że w duecie z Louis'em na prawdę nie można odmówić im uroku! :)
Piszesz tak wciągająco, że ciągle mi mało. Obojętnie na którym blogu, najchętniej czytałabym, czytała i NIGDY nie miałabym dość! Dlatego BARDZO ŁADNIE proszę, pisz szybkooooo. Życzę weny i do następnego :*
ile się dzieje! O.O ginekolog, Liaś poszkodowany, Harry w tym samym hotelu, Loui zakochany (tak myślę przynajmniej XD) w Mer (no właśnie myślę też że z wzajemnością! XD), mecz z Borussią, hahah kocham Cię poprostu! <33 znowu z Harry'ego robisz czarny charaktek jak w MTF i nie lubię go w Twoich opowiadaniach :D (co oczywiście nie jest równoznaczne z tym że oddałabym za niego życie w rzeczywistości ^.^ XD)czyli przechodąc do puenty... cudowny rozdział i czekam na nexta w którym opiszesz baaardzo dużo Loumer (ploseeeee *.*)! :*
OdpowiedzUsuńaaa co do Hawaii to pisze się na to! cholernie mi sie nie chce iść znowu do szkoły ;/
@WTuszynska