Autorka: najdłuższy rozdział, jaki napisałam dotychczas na
tego bloga! Nie powiem, ze mi się podoba, bo wcale mi się nie podoba. Końcówka
z Liam’em to już w ogóle. Przepraszam! Obiecuję, że następny powinien przypaść
wam do gustu bardziej niż ten. I OJ PRZYPADNIE!
Wiem, że
napiszecie, iż wcale rozdział nie jest nudny i w ogóle, ale ja oceniają swoje
możliwości – mówię, że mogłam lepiej opisać ten wątek z randką Lou i Mer.
Tyle ode mnie –
miłego czytania!
ACH, JESZCZE
JEDNO.
Dajcie mi znać,
czy ktoś by czytał (dalej) moje opowiadanie z Danielle i Liam’em. Rozważam to,
aby je kontynuować. KLIK TU
Londyn, 2013
Mer wróciła z randki. Tak, mogła powiedzieć prosto,
iż właśnie tak nazywało się spotkanie z Louis’em Tomlinson’em. Chociaż
wiedziała, że po tym, co mu powiedziała – chłopak za pewne nie będzie chciał
mieć z nią nic wspólnego.
Nim
para usiadła przy stoliku, w szykownej restauracji, Louis pomógł dziewczynie
zdjąć jej płaszcz i powiesił go na wieszaku, w rogu pomieszczenia. Lokal był w
odcieniach pomarańczy, brązu i nutki czerwieni, która tylko delikatnie
podkreślała charakter tamtego miejsca.
Margaret
planowała powiedzieć Lou, że Louise to tak naprawdę jej córka. Bała się tego,
ale chciała być z nim szczera.
-
Cieszę się, że mogę spędzić z tobą czas, Mer. – chłopak uśmiechnął się do
brunetki, a ta odwzajemniła jego gest.
-
Ja także.
(…)
Po tym, jak kelner przyniósł im ich zamówienia, żołądek brunetki podskoczył jej
do gardła. Nie tak wyobrażała sobie ten wieczór, jednak nie potrafiła dłużej
okłamywać piłkarza.
-
Chciałabym ci coś powiedzieć. – Szepnęła, gdy skończyli jeść posiłek.
Louis
wpatrywał się w nią swoimi turkusowymi tęczówkami, wyczekując.
-
Ja… - dziewczyna się jąkała, jednak nabrała powietrza do ust i powiedziała na
jednym wdechu – Louise jest moją córką, nie siostrą. Przepraszam, że cię
okłamałam, nie chciałam, abyś mnie od razu skreślił.
Wyznanie
Margaret nieco zaskoczyła chłopaka. Domyślał się, iż dziewczyna coś ukrywa,
jednak nie był do końca przygotowany na taki obrót sprawy. Zależało mu na niej,
ale bał się.
-
Powiesz coś? – wymamrotała brunetka, unosząc swój niepewny wzrok na swojego
towarzysza.
-
Kto jest jej ojcem? – Louis doskonale wiedział, kto nim był. W końcu
podobieństwo było kolosalne.
-
Ha-Harry Styles. – wymamrotała cicho dziewczyna.
Chłopak
był oniemiały. Nie wiedział, co powinien zrobić. Nie chciał tracić Mer, jednak
zaistniała sytuacja nie należała do łatwych.
Mer
napotkała puste tęczówki Tomlinson’a. Spodziewałaby się wszystkiego, ale nie
takiej reakcji. Nie wiedział, co o tym myśleć. Wolała, by na nią nakrzyczał,
powiedział, co myśli, a nie coś takiego.
-
Przepraszam.. ja.. powinnam już pójść.
Padolsky
wstała z krzesła i podeszła po swój płaszcz. W drodze do wyjścia z lokalu,
zakładała go na siebie. Słyszała za sobą wołania chłopaka, jednak nic sobie z
tego nie zrobiła. Wyjęła komórkę z kieszeni swojego płaszcza i zadzwoniła po
taksówkę. Chłodny wiatr, wiejący jej twarz sprawił, że łzy zebrały jej się w
oczach. Nie chciała płakać, jednak przez chłód i sytuację sprzed kilku chwil
nie potrafiła zapanować na swoimi emocjami. Może to był głupi powód do płaczu,
jednak dla niej – znajomość z Lou była ważna.
Mer natychmiast napisała do Harry’ego, aby przywiózł
Louise do domu. Następnie poszła pod prysznic i zmyła z siebie wspomnienia z
poprzedniego spotkania. Włosy spięła w nagannego koka, zmyła makijaż, przebrała
się w oliwkową, za dużą bluzę, czarne getry oraz szare, grube skarpety na nogi.
Mogła oficjalnie ogłosić światu, iż popada w swoją własną depresję.
W przedpokoju usłyszała hałas, więc podniosła się z
kanapy i oparła o ścianę, wpatrując się jak Harry pomaga swojej córce się rozebrać
z wierzchniego ubrania.
- Jak było, kochanie? – Zapytała się Louise, która
tylko przeciągle ziewnęła – Idź wziąć prysznic.
Dziewczynka szybko pobiegła do swojego pokoju, po
czym przeszła do łazienki.
Mer wpatrywała się chwilę bruneta.
- Dziękuję, że pozwoliłaś mi spędzić z nią trochę
czasu. To wiele dla mnie znaczy.
- Nie ma sprawy. – wymusiła uśmiech na ustach, a
kiedy Styles zaczął kierować się do drzwi, by wyjść, odezwała się w niej część,
której przedtem nie okazywała – Harry, może chciałbyś napić się herbaty, czy
czegoś?
Brunet był równie zdziwiony pytaniem dziewczyny, co
ona sama.
- Jest już późno. – zauważył chłopak. Mer spojrzała
na zegar wiszący na telewizorem. Było dopiero po ósmej.
- Proszę. – szepnęła Padolsky, a loczek skinął jej
głową, że się zgadza. Zaczął ściągać z siebie kurtkę oraz beanie, łącznie z
butami, po czym poszedł za Margaret do kuchni. Dziewczyna zaparzyła dwa kubki
herbaty i podała jeden Styles’owi. Usiedli przy stole. – Pytaj, o co tylko
chcesz, Harry.
- Co? – chłopak uniósł swoje brwi ku górze, nie
wiedząc zbytnio, o czym mówi brunetka.
- Odpowiem na każde twoje pytanie.
Harry objął dłońmi kubek z herbatą i utkwił swój
wzrok w brunetce. Chciał o tyle rzeczy się jej zapytać, jednak nie wiedział od
czego powinien zacząć. Postawił na pytanie niewiążące się zbytnio z ich
przeszłością.
- Jak było na randce? – widząc dziwne spojrzenie
dziewczyny, dodał – Powiedziałaś, że mogę zapytać cię o wszystko.
- Myślałam, że chcesz znać odpowiedzi na inne
pytania. – uniosła brwi ku górze.
- Lou to mój przyjaciel, Mer, a ty jesteś… starą
znajomą. Interesują mnie takie rzeczy. – odpowiedział spokojnie – Więc?
Dziewczyna zagryzła nerwowo wargę, po czym
przeniosła swoje szare tęczówki na Harry’ego. Od niego emanował spokój i
opanowanie. Jakby chłopak, którego (ledwo) co znała siedem lat temu całkowicie
się zmienił.
- Było fantastycznie, dopóki nie powiedziałam mu
prawdy. O Louise. – wbiła swoje spojrzenie w kubek z trunkiem. – Nic nie
powiedział. Po prostu patrzył na mnie jak na ostatnią idiotkę.
- Daj mu trochę czasu. Zrozumie. – zapewnił ją
loczek.
- A ty jakbyś się czuł, gdyby dziewczyna wyznała ci,
że ma dziecko z twoim kumplem, co? – w chwili, gdy Mer zapytała się go o to,
przeszył ją zimny dreszcz.
- Byłbym nieźle wkurwiony. – odpowiedział bez
ogródek chłopak – Ale Louis jest inny niż ja. On musi zawsze wszystko
przemyśleć i najczęściej podejmuje słuszne decyzje. Ja jestem zbyt narwany na
takie myślenie, więc najprawdopodobniej przywaliłbym swojemu przyjacielowi w
mordę, aby zrozumiał to, że traci kogoś ważnego.
Mimowolnie, kąciki ust Margaret powędrowały ku
górze. Nigdy by nie przypuszczała, że taka rozmowa mogłaby mieć miejsce. Do
niedawna marzyła o tym, żeby Harry zniknął i nigdy już się nie ukazywał jej na
oczy, jednak musiało być inaczej. Mer musiała zaakceptować fakt, iż ojciec jej
dziecka był z nią w jednym pomieszczeniu i pocieszał ją. Dopiero wtedy zdała
sobie sprawę, że nie miała osoby, z którą mogłaby swobodnie porozmawiać o
wszystkim i o niczym. Harry po prostu był.
- Mamo, nie mogę zasnąć. – w progu pojawiła się
Louise z miśkiem od Louis’a pod pachą. Była ubrana w niebieską pidżamę, a jej
długie falowane włosy opadały swobodnie na ramiona.
- Ooo, chodź tutaj do mnie. – Margaret pozwoliła
córeczce usiąść jej na kolanach i wtulić się w jej szyję. Lu bardzo często to
robiła, kiedy miała koszmary. Brunetka zaczęła głaskać dziewczynkę po plecach,
nucąc przy tym jakąś melodię.
Harry obserwował jak ta mała istotka powoli odpływa
w krainę snów przy melodii, jaką nuciła Mer. Był pełen podziwu tego, że
Margaret wychowywała ich dziecko sama i bardzo dobrze sobie z tym radziła, a za
pewne musiała mieć wiele problemów. W końcu nie łatwo jest zajmować się
dzieckiem i pracować. Za pewne dziewczyna nie miała życia towarzyskiego.
Po kilku minutach, kiedy dziewczynka już zasnęła w
ramionach Mer, Padolsky posłała Harry’emu delikatny uśmiech.
- Mógłbyś? – szepnęła w jego stronę, wskazując na
Lu. Chłopak natychmiast wstał z krzesła i przejął od brunetki dziecko. Margaret
pokazała mu, gdzie jest pokój dziewczynki, a Harry położył ją jak najczulej
potrafił do łóżka, po czym przykrył kołdrą i zgasił światło, wychodząc. Wrócił
do kuchni, gdzie Mer zdążyła już pozmywać po ich herbacie. – Dziękuję. –
odparła, kiedy poczuła, iż chłopak stoi w drzwiach od pomieszczenia – To
naprawdę miłe z twojej strony, że chciałeś się nią dzisiaj zająć.
- Chciałbym zrobić to ponownie, Mer.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, odwracając się do
chłopaka przodem.
- Ona nie wie, że jesteś jej ojcem, Harry. Nie wiem,
czy potrafiłaby dobrze przyjąć tę informację.
- Wiem, dlatego chciałbym ją lepiej poznać. – Styles
oparł się o blat i spoglądał w szare tęczówki dziewczyny – Chciałbym jakoś
nadrobić te siedem lat.
Dziewczyna westchnęła ciężko. Nie wiedziała, co ma
powiedzieć na wyznanie chłopaka. Pomyślała o Louisie i o tym, w jaki sposób
szatyn zareagował na jej wiadomość o tym, że ma dziecko.
- Moja mama nie była zadowolona z tego, że zaszłam w
ciążę. – szepnęła, spuszczając głowę w dół – Wyrzuciła mnie z domu zaraz po
zakończeniu semestru. Wyrzekła się mnie i nadal nie mam z nią dobrych
kontaktów. To, że nie chciała znać mnie, to zrozumiem, ale nie pojmuję,
dlaczego nie chciała poznać Lu.
Harry przyglądał się jej badawczo, słuchając. W
końcu się przed nim otworzyła.
- Nie wiem, czy Louise potrzebuje ojca, Harry.
- Daj mi szansę, proszę. – głos Styles’a był
błagalny.
- Nie chcę, byś komukolwiek mówił, że jesteś jej
ojcem, dobrze? – Mer poddała się, wiedząc, że nie wygra z chłopakiem. Wolała
zaryzykować i spróbować zmienić trochę swoje życie.
Harry skinął jej głową, po czym podszedł do
dziewczyny i przytulił ją do siebie. Margaret czuła się dziwnie, jednak
odwzajemniła uścisk chłopaka. Brakowało jej bliskości drugiego człowieka.
Styles, może i był ostatnią osobą, z jaką chciałaby się zaprzyjaźnić, jednak
powoli stawał się być jej przyjacielem.
Dwa dni później, nastał poniedziałek. Margaret
zawiozła swoją córkę do podstawówki, witając się przy tym z Danielle, która
chodziła w skowronkach. Louise pobiegła od razu do Ethan’a, a potem dwójka
zniknęła za roku w klasie pani Payne.
- Co słychać u Liam’a? – zapytała się Mer, bawiąc
się guzikami od swojego płaszcza.
- Nie może usiedzieć na jednym miejscu, więc za
pewne dzisiaj pojawi się w hotelu. – westchnęła dziewczyna.
- Och, to będzie ciekawy dzień.
- Nie wątpię. – zachichotała Peazer – Louise w końcu
ma kolegę.
- To znaczy? – zainteresowała się Margaret.
- Odkąd rozpłakała się przed całą klasą, każdy
omijał ją z daleka i się z niej wyśmiewał. Pewnego razu, Ethan stanął w jej
obronie i tak się chyba zaprzyjaźnili. W każdym razie, dzieciaki już przestały
wytykać ją palcami.
Mer zmarszczyła brwi.
- Dlaczego mi tego nie powiedziałaś? – zapytała się
brunetki o lokowatych włosach.
- Przepraszam cię za to, ale Lu uparła się, żebym
tego nie robiła. Myślałam, że sama ci powie.. wybacz mi.
Brunetka
uśmiechnęła się do nauczycielki.
- W porządku. Cieszę się jednak, że już jest dobrze.
Zadzwonił dzwonek, więc Mer pożegnała się z Danielle
i wyszła ze szkoły, kierując się do swojego Mini Cooper’a. Pod hotel zajechała
dziesięć minut później. Weszła do holu i przywitała się z Hannah, która już
stała za recepcją. W szatni zdjęła swój płaszcz, zostając tylko w ołówkowej
spódnicy oraz białej, eleganckiej bluzeczce. Swoje botki przebrała na średniej
wysokości szpilki, a włosy zgarnęła na prawie ramię.
- Jak tam weekend, Mer? – uśmiechnęła się do niej
wesoło Walker.
- Miło, a twój?
- Och, byłam na urodzinach kuzynki w Wolverhampton.
Poznałam rodzinę, której do dzisiaj na oczy nie widziałam. Porażka!
Margaret uśmiechnęła się ciepło do swojej
towarzyszki. Mimo tego, iż się nie przyjaźniły, były dobrymi koleżankami z
pracy, które pomagały sobie w trudnych chwilach. Najczęściej to Mer pocieszała
Hannah po jej którymś-z-kolei zerwaniu z chłopakiem.
- Harry już w pracy? – zainteresowała się brunetka.
- Ach, jasne, że tak. Przyszedł punktualnie i
wszystko mu wytłumaczyłam. Muszę przyznać, że sympatyczny z niego chłopak. –
wzruszyła wesoło ramionami dziewczyna.
Padolsky nie odpowiedziała na słowa Walker, gdyż
właśnie przed nią stanął szatyn o cudownie niebieskich tęczówkach. Gdy chłopak
napotkał spojrzenie Mer, kąciki jego ust powoli, aczkolwiek prawie
niewidocznie, uniosły się ku górze.
- Dzień dobry, Margaret.
- Hej. – spróbowała odwzajemnić uśmiech, jednak nie
za bardzo jej to wyszło.
Była zbyt zagubiona, aby myśleć normalnie. Nadal
pamiętała o tym, w jaki sposób Louis zareagował na jej sekret. Teraz, wydawać
by się mogło, że zapomniał o ich sobotnim spotkaniu.
Piłkarz podał dziewczynie klucz od swojego penthouse’a,
tym samym pozwalając sobie na dotyk dłoni brunetki. Kiedy ich ręce się
zetknęły, Mer poczuła na swoich plecach przyjemny dreszcz tym wywołany.
Tęskniła za Lou, choć tak w rzeczywistości go nie znała.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. Masz czas po pracy?
– zapytał się niepewnie Lou.
Perspektywa spotkania się z Tomlinson’em była dla
Margaret niczym wiadro zimnej wody. Bardzo tego chciała, ale obawiała się, że
znowu może ją zranić. Znowu?
- Kończę o drugiej trzydzieści – odpowiedziała
brunetka – ale muszę jeszcze pojechać do szkoły po Louise.
- Okej, więc pojedziemy po nią razem. – chłopak
uśmiechnął się ciepło, po czym odwrócił w stronę wysokiego mężczyzny, który go
wołał – Przepraszam, muszę już iść. Do zobaczenia.
- Cześć. – uśmiechnęła się do siebie Mer, kiedy Lou
jeszcze jej pomachał przed wyjściem na zewnątrz.
- Co cię łączy z Tomlinsonem, co? – Hannah była co
najmniej zaskoczona tym, co właśnie widziała.
Margaret wzruszyła ramionami, powracając do swoich
myśli.
- Byłaś z nim na randce? – blondynka nie dawała za
wygraną.
Ku szczęściu brunetki, przed recepcją stanął wysoki
chłopak z lokami na głowie. Ubrany był w ciuchy, jakie zazwyczaj nosili ludzie
zajmujący się przenoszeniem bagażu gości do pokojów.
- Cześć, Mer. Siema Hannah. – brunet posłał
dziewczynom ciepły uśmiech, jednak bardziej od Walker, był zainteresowany
Padolsky – Widziałem, że rozmawiałaś z Lou. Wszystko dobrze? – szepnął.
Blondynka właśnie rozmawiała przez telefon, więc Mer
odetchnęła z ulgą, mając nadzieję, iż dziewczyna nie będzie podsłuchiwała jej
rozmowy z Harry’m. Lubiła Hannah, jednak Walker nie była osobą, której powinno
powierzać się jakiekolwiek sekrety.
- Umówiłam się z nim na później.
Brunet uśmiechnął się pod nosem.
- Naprawdę chciałbym, abyście się pogodzili.
Wyglądacie razem uroczo. – poruszał zabawnie brwiami.
- Harry Styles’ie, nie płacę ci za rozmowy z
Margaret, tylko za noszenie bagaży do pokojów naszych gości – dobiegł do nich
głos Liama, jednak samego mężczyzny nie zauważyli. Dopiero, kiedy usłyszeli
huk, dochodzący z ich prawej strony, dotarło do nich, iż ich szef właśnie
poślizgnął się i leżał na podłodze. Harry podbiegł do ciemnego blondyna i
pomógł mu wstać, powstrzymując się od uśmiechu, który czaił się w kącikach jego
ust – Dzięki. Ja naprawdę nie żartowałem. Wracaj do pracy.
Styles podprowadził Payne’a pod ladę, gdzie stały
recepcjonistki i opuścił ich, kierując się do jednych z gości hotelu.
- Mógłbyś mu trochę darować, Liam. Jest nowy. –
zauważyła cicho Mer, zerkając na swojego szefa. Był ubrany w czarne dresy,
białą koszulkę z nadrukiem oraz ciemną bluzę. Ledwo powstrzymała chichot.
Payne, widząc reakcję dziewczyny na jego ubranie,
wywrócił oczami.
- Jak poradzi sobie z bagażami pani Madison, to
całkowicie mu odpuszczę. – mruknął chłopak, a Margaret zdziwiona jego wrednym,
dość rzadkim do poznania podejściem do pracowników.
- Przecież ona przywozi ze sobą z pół jej domu! –
zauważyła Walker, dołączając się do obserwacji Harry’ego. – Z tyloma bagażami
to nawet sobie Cole nie poradził, a trzeba zauważyć, że chłopak był cholernie
silny.
- Pani Madison jest bardzo niecierpliwa, więc siła
to najmniejszy z jego problemów. – zaśmiał się Payne.
Margaret obserwowała poczynania Harry’ego i wyrazu
twarzy pani Madison, która była starszą kobietą, wdową. Pochowała może z
sześciu mężów, samej zbijając na tym niemały majątek. Do tego nie należała do
najsympatyczniejszych kobiet, jakie można było spotkać w G.P. Hotel. Nigdy, do
nikogo się nie uśmiechnęła, ani nawet nie powiedziała jakiegoś miłego słowa.
Była po prostu zapyziałą jędzą bez przyjaciół – jak miała w zwyczaju mówić na
nią Hannah.
Harry niósł dwie, ogromne walizki w kwiaty, ledwo
utrzymując się na nogach, w stronę windy. Mer przewróciła oczami.
- Czy on wie, że może użyć do tego wózka? – szepnęła
do siebie, na co Payne posłał jej wesołe spojrzenie – Hannah, powiedziałaś mu o
tym, że może to zrobić, prawda?
Blondynka spojrzała niepewnie na Liam’a.
- Liam powiedział, żebym tego nie robiła, więc..
Mer posłała swojemu szefowi wściekłe spojrzenie, pod
którym mężczyzna tylko się zaśmiał. Następnie przeniosła wzrok na Harry’ego,
który wracał już po kolejne bagaże. Chłopak patrzył także na brunetkę, więc,
dzięki swojemu braku orientacji, wpadł na panią Madison, przewracając się na
nią, dzięki czemu kobieta zaczęła strasznie krzyczeć. Liam już chciał
zareagować, jednak Hannah powiedziała mu, żeby jeszcze chwilę poczekał. Styles
pomógł wstać starszej pani i zaczął z nią rozmawiać. Ku zdziwieniu całej
trójki, pani Madison uśmiechnęła się do niego i zniknęła w windzie. Harry
odwrócił się jeszcze do nich i posłał wesoły uśmiech, po czym wziął wózek na
bagaże, który schowany był za rogiem i zaczął pakować na niego torby irytującej
kobiety.
- Czy ja właśnie byłem świadkiem tego, iż
najbardziej ponura kobieta na świecie, uśmiechnęła się do naszego bagażowego? –
zapytał niepewnie Liam, zerkając na dziewczyny, jednocześnie pokazując palcem w
miejsce, gdzie zniknął Styles.
Hannah zachichotała, odbierając telefon, a Mer nadal
stała osłupiała w miejscu.
- Czy teraz, pan Payne będzie traktował nowego
pracownika normalnie? – zapytała się sarkastycznie Margaret.
- Hej, ja go tylko testowałem! – bronił się ciemny
blondyn – Gdybym miał być okrutny dla moich pracowników, to Danielle dawno już
by mnie z domu wyrzuciła.
- Oj, ja myślę, że to właśnie by zrobiła. –
uśmiechnęła się brunetka – Właściwie, to dlaczego przyszedłeś do pracy?
Przecież ty ledwo chodzisz.
Liam wywrócił oczami.
- Chciałem zobaczyć jak Harry poradzi sobie w
pierwszym dniu. I tak musze jechać jeszcze do szpitala na badania, więc wpadłem
po drodze.
- Radzimy sobie bez ciebie, Liam. – odpowiedziała
wesoło Padolsky i odwróciła wzrok od swojego szefa, przenosząc go na mężczyznę
stojącego przed nią. Podała mu klucz i wskazała na windę, aby pomóc mu z
dotarciem do swojego pokoju.
Nadeszła godzina druga trzydzieści, a myśli Mer
chodziły tylko wokół jednej osoby. Bała się tego spotkania bardziej niż w
momencie, gdy wyjawiała chłopakowi swój sekret. Przebrała się w szatni w botki,
narzuciła na ramiona płaszcza, a wokół szyi zawiązała szalik. Chwyciła swoją
torebkę w dłonie i zaczęła grzebać w niej, aby znaleźć klucze od swojego
samochodu, idąc w stronę wyjścia z hotelu. Była tak pochłonięta poszukiwaniem
zaginionego przedmiotu, że nawet nie zauważyła, iż szatyn odwracający się
właśnie w jej stronę stał jej na drodze, więc momentalnie wpadła w jego
ramiona. Oszołomiona ty nagłym gestem, uniosła swoje oczy w górę i ujrzała
szaro-niebieskie tęczówki, w którym tańczyły wesołe iskierki. Chłopak położył
na biodrach dziewczyny ręce i delikatnie się uśmiechnął.
- Um, wybacz. – szepnęła speszona brunetka,
odchodząc krok do tyłu. Louis przejechał palcami po swoich włosach.
- W porządku, Mer. – rzekł – Możemy iść?
Dziewczyna skinęła mu głową i oboje opuścili G. P.
Hotel.
Rozdział bardzo wciągający i zaskakujący.Takiej reakcji Louis'a to się nie spodziewałam... Muszę przyznać,że Harry chyba ma jakby "instynkt ojcowski".
OdpowiedzUsuńLiam jaki prawdziwy szef,nawet z chorą nogą jest w pracy i nadzoruje pracowników xD
Biedny Harry...ale widać że "jędza" ma uczucia i umie się uśmiechnąć xD Chyba nowy bagażowy zapunktował ;) Pozdrawiam,życzę weny i do następnego :)
Ps. Będę czytac opowiadanie o Danielle i Liam'ie,bo bardzo lubiłam je czytać :) cieszę się,że powracasz do jego pisania :)
Tak, ten rozdział nie jest nudny! Dodam jeszzce, że żaden dotychczasowy rozdział mnie nie znudził i mówię to szczerze. Bo gdybym miała inne odczucia co do tego, od razu bym Ci o tym napisała, bo wiem, że liczysz na szczerą opinię :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest super :)
Lou mnie trochę zaskoczył swoją reakcją. Przecież domyślał się i tego, że Louisie nie jest jej siostrą i Harry jest ojcem, więc dlaczego tak się zachował? Ale mam nadzieję, że teraz porozmawiają ze sobą szczerze i wszystko wróci do porządku.
Harry, Harry, Harry, cóż mogę powiedzieć. Na początku nie byłam przekonana do jego postaci, bałam się, że będzie chciał rozbić znajomość Mer i Lou, ale widzę, że jest inaczej. Kibicuje im? Jej <3
I fajnie, że Mer dała mu szansę poznać Louise :)
Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem czytając jak Liam wylądował na podłodze. Wyobraziłam sobie tą sytuacje i hahahaha!
Końcówka bardzo przyjemna. Czekam na to co wykombinowałaś do następnego :*
Dlaczego nie przeczytałam Twojego opowiadania o Liamie i Danielle?? :O
Nadrobię to!
KC!
Nie wytrzymałam i weszłam teraz! XD i wiesz co wogóle nie żałuję! Uwielbiam to opowiadanie i chyba naprawdę się uzależniłam <3
OdpowiedzUsuńAle zajmijmy się rozdziałem, który jak zawsze jest cudowny <3 Nie mów, że jest nudny. Jego długość jest dość imponująca, a całość uzupełnia kolejne fakty z życia bohaterów. Szkoda, że randa im nie wyszła, ale z drugiej strony to lepiej, ze Mer powiedziała mu prawdę. Lepiej jak zrobiła to teraz, niż potem gdy naprawdę cos zaczynało by się między nimi. Zaskoczył mnie nasz Tommo. Niby wszystko podejrzewał, ale co mu się dziwić napewno nie był gotowy na jej wyznanie. Mam tylko nadzieje, że uda mu się ją zrozumieć i jej nie skreśli. Co do Hazzy to wielkie WOW! Myślałam, że okaże się jakiś dziwny i bedzie chcial między nimi namieszac, a tu proszę. Harry Dobra Rada Styles :) Fajnie opisujesz relacje między tą dwojka. Jakby nie było ze względu na Louise muszą się zacząć dogadywać. A co do Payne to jest zajebisty w tym opowiadaniu. Zawsze się brechtam jak czytam fragmenty z jego osobą :)
Uwielbiam to opowiadanie. Zawsze mam uśmiech na twarzy jak widzę, ze dodajesz nowy rozdział.
Wiem, ze ten komentarz jest bez ładu i składu, i za pewne z tysiącem błędów, ale w dupie. Mam nadzieje, ze zrozumiesz, bo siedzie teraz w samochodzie i próbuje pisać go na telefonie. Jak mi sie usunie to normalnie kurwa nie wyrobie :P haha
Kocham Cię słoneczko i pisz dalej, bo ja tu umrę z niewiedzy co bedzie dalej <3 no a jak umrę to Brave juz nie bd xd Marny argument, ale zawsze :P
Buziaki :*
PS. Co do opowiadania z Dan i Liamem to koniecznie je kontynuuj, bo ja musze je nadrobić xd jak znajde wolny czas to na pewno wpadne i go przeczytam :-*
przepraszam Cię że nie dodawałam komentarzy pod poprzednimi rozdziałami ale wyjechałam na wakacje i nie miałam jak tego zrobić :) dzisiaj nadrobiłam wszystko i nadszedł czas mojej jakże 'ważnej' oceny XD
OdpowiedzUsuńa więc rozdział z Harry'm jest zajebisty! bardzo mi się podoba! ^.^ poznanie go od tej uroczej strony było takie... urocze! haha XD no a ten tutaj ostatni rozdział dodałaś który dodałaś jest jeszcze bardziej zajebisty! *.* (kiedy napiszesz coś do czego bd się mogła przyczepić, hm?) dobrze że Mer powiedziała Lou całą prawdę, tak samo Harry'emu :) a relacje Hamer (czy jakoś tak XD) też bardzo mi się podobają ^.^ zdecydowanie mogli by być przyjaciółmi
ale jak to w Twoim zwyczaju bywa jest jeszcze za wcześnie żeby wszystko ułożyło się idealni :P coś napewno się zepsuje, pomiesza, bd łzy, smutki i takie tam (chociaż tego nie chce i tak nie mogę się doczekać co wymyślisz :D)
a więc podsumowując:
- ten komentarz jest najgorszym jaki kiedykolwiek mogłam napisać naprawdę nie podoba mi się ;/ nie opisałam db tego co czuję po przeczytaniu :( DUPA!!! -.-
- czekam na nexta i życzę weny ;) :*
@WTuszynska
Od razu przepraszam za swoje nieogarnięcie, ale rozwiązałam dzisiaj test złożony z 90 pytań z biologii, który zakwalifikował mnie na kursy maturalne. Poza tym mój internet w kompie dziwnym zbiegiem okoliczności znikł, gdy akurat chciałam dodać rozdział na Torn. Jestem zmęczona i zła, więc za ewentualne bzdury, które napiszę, przepraszam.
OdpowiedzUsuńDobra, wiesz, że ta część była super. Czytało się szybko i płynnie, a to ważne. Dobrze, że Mer w końcu wyznała prawdę Louisowi, ale szkoda, że zaraz po tym wybiegła, nie dając mu szansy nawet nic powiedzieć...
Za to Harry jest przesłodki tutaj *.* Podoba mi się, że chce nawiązać kontakt z córką i nadrobić stracony czas. No i jak przytulił Mer, awww *.* ciekawe, czy ostatecznie zacznie rywalizować z Tomlinsonem o dziewczynę. Byłoby ciekawie :-D
Część z Liamem była świetna, hahaah, wredny szef - Payne to jest to :-P ale wiedziałam, że Hazz sobie poradzi, ma się ten urok osobisty, nie? *.*
Chcę już wiedzieć, jak potoczy się rozmowa Mer i Lou. Zaczęła się bardzo obiecująco, nie ma co :-D tak jak mówiłam, przepraszam, że komentarz taki denny, ale ten dzień zdecydowanie nie jest udany... Z niecierpliwością czekam na następny!
Całkiem przypadkowo link do tego opowiadania zauważyłam na twitterze i z ciekawości postanowiłam sprawdzić. Nie żałuję. Jestem mega szczęśliwa, że tu trafiłam, bo wreszcie mogę przeczytać o czymś realnym. Strasznie długo czekałam aż ktoś zacznie pisać opowiadanie tego typu i wreszcie się. Dziękuję. Z pewnością będę stałą czytelniczką :-)
OdpowiedzUsuń@Syllvi_a
Przykro mi, ale się z Tobą nie zgodzę. Uważam, że dobrze napisałaś wątek z randką. Opisujesz każdą sytuację we własny, oryginalny sposób i ja to kupuje w całości. Myślę, że nie jestem w tym osamotniona. Lubie to, że nie starasz się podporządkować nikomu pisząc, i zawsze jest to tylko i wyłącznie Twoje. Wracając...
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny mam trochę inne zdanie niż większość, ale to chyba dobrze? :)
Nie dziwie się reakcji Lou ani trochę. Gdybym ja usłyszała coś podobnego to pewnie siedziałabym tam do rano ze wzrokiem wbitym na przeciwko siebie i nic bym nie mówiła. W końcu podejrzewać coś, a dostać tego 100 % potwierdzenie to dwie różne sprawy. Kiedy my na przykład napiszemy źle sprawdzian i domyślamy się, że będzie z tego pała to i tak mamy nadzieje, że może coś jednak było dobrze, że nauczyciel naciągnie nam tę ocenę, albo po prostu liczymy na cud. Więc kiedy ląduje przed nami kartka z dużym czerwonym "1!" na środku to i tak jesteśmy zawiedzeni i wkurzeni. Przepraszam za porównanie, ale niestety coraz bardziej dochodzi do mnie myśl, że wakacje się kończą :(
Jeśli chodzi o Harry'ego to całkiem nie dziwne, że "dogadał" się z Tą babką. Ponoć lubi "starsze" kobiety. No i ten jego urok osobisty :D W relacjach z Mer nie wydaje mi się, żeby nawet miał szanse namieszać, bo Padolsky niełatwo przychodzi przyjaźń z nim. Szczerze wątpię, żeby pchała się drugi raz do tej samej rzeki. Zresztą jest Louis który jest zdecydowanie na pierwszym miejscu.
Jestem natomiast ciekawa, czy uda im się porozmawiać przed dojściem do przedszkola. W końcu to tylko 10 min, a jak już w grę wejdzie młoda to zaciągnie ich pewnie do parku, kina czy innego cyrku. Choć z drugiej strony ta mała bestyjka na pewni znajdzie sposób, żeby Mer odzyskała dobry kontakt z piłkarzem.
Fragment z Liam'em genialny, choć na początku śmiałam się, żeby tylko drugiej nogi nie złamał, bo coś nie ma szczęścia ostatnio. Ah! Właśnie! Czy fragmentem "(...) witając się przy tym z Danielle, która chodziła w skowronkach." chciałaś nam dać do zrozumienia jakie są wyniki wizyty u ginekologa? Jeśli tak to SUPER! :)
Cały rozdział zdecydowanie mi się podoba. Gdy Louise nie mogła zasnąć i przyszła do mamy i Hazzy i jak zasnęła i została przez chłopaka odniesiona na rękach to myślałam, że się rozpłynę normalnie! To było przeurocze i mega żałowałam że nie był to Tommo. Wtedy do pełni szczęścia już mało by mi brakowało.
Jeśli zaś chodzi o powrót na twojego bloga o Lani, to w świetle tego co się wyprawia ostatnio między Liam'em, Danielle i "tą nową" Sofie, to zastrzyk Lanielle jest mi zdecydowanie potrzebny. Każdą historię opisaną przez Ciebie, którą udało mi się przeczytać (AT-AL, MTF, DLF, TYFAS) uwielbiam i choć aktualnie prowadzisz tylko dwie z nich to miałam nadzieje, że do tamtych jeszcze wrócisz i oto nadeszła ta chwila. Cieszę się z tego bardzo i na prawdę dziękuję Ci za to ile serca i pracy poświęcasz dla swoich blogów i czytelników :)
Oczywiście życzę weny i do następnego :*
PS. Trochę się rozpisałam. Przepraszam :(