niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział Siódmy



Autorka:  najdłuższy rozdział, jaki napisałam dotychczas na tego bloga! Nie powiem, ze mi się podoba, bo wcale mi się nie podoba. Końcówka z Liam’em to już w ogóle. Przepraszam! Obiecuję, że następny powinien przypaść wam do gustu bardziej niż ten. I OJ PRZYPADNIE!
Wiem, że napiszecie, iż wcale rozdział nie jest nudny i w ogóle, ale ja oceniają swoje możliwości – mówię, że mogłam lepiej opisać ten wątek z randką Lou i Mer.
Tyle ode mnie – miłego czytania!
ACH, JESZCZE JEDNO.
Dajcie mi znać, czy ktoś by czytał (dalej) moje opowiadanie z Danielle i Liam’em. Rozważam to, aby je kontynuować. KLIK TU


Londyn, 2013
Mer wróciła z randki. Tak, mogła powiedzieć prosto, iż właśnie tak nazywało się spotkanie z Louis’em Tomlinson’em. Chociaż wiedziała, że po tym, co mu powiedziała – chłopak za pewne nie będzie chciał mieć z nią nic wspólnego.
Nim para usiadła przy stoliku, w szykownej restauracji, Louis pomógł dziewczynie zdjąć jej płaszcz i powiesił go na wieszaku, w rogu pomieszczenia. Lokal był w odcieniach pomarańczy, brązu i nutki czerwieni, która tylko delikatnie podkreślała charakter tamtego miejsca.
Margaret planowała powiedzieć Lou, że Louise to tak naprawdę jej córka. Bała się tego, ale chciała być z nim szczera.
- Cieszę się, że mogę spędzić z tobą czas, Mer. – chłopak uśmiechnął się do brunetki, a ta odwzajemniła jego gest.
- Ja także.
(…) Po tym, jak kelner przyniósł im ich zamówienia, żołądek brunetki podskoczył jej do gardła. Nie tak wyobrażała sobie ten wieczór, jednak nie potrafiła dłużej okłamywać piłkarza.
- Chciałabym ci coś powiedzieć. – Szepnęła, gdy skończyli jeść posiłek.
Louis wpatrywał się w nią swoimi turkusowymi tęczówkami, wyczekując.
- Ja… - dziewczyna się jąkała, jednak nabrała powietrza do ust i powiedziała na jednym wdechu – Louise jest moją córką, nie siostrą. Przepraszam, że cię okłamałam, nie chciałam, abyś mnie od razu skreślił.
Wyznanie Margaret nieco zaskoczyła chłopaka. Domyślał się, iż dziewczyna coś ukrywa, jednak nie był do końca przygotowany na taki obrót sprawy. Zależało mu na niej, ale bał się.
- Powiesz coś? – wymamrotała brunetka, unosząc swój niepewny wzrok na swojego towarzysza.
- Kto jest jej ojcem? – Louis doskonale wiedział, kto nim był. W końcu podobieństwo było kolosalne.
- Ha-Harry Styles. – wymamrotała cicho dziewczyna.
Chłopak był oniemiały. Nie wiedział, co powinien zrobić. Nie chciał tracić Mer, jednak zaistniała sytuacja nie należała do łatwych.
Mer napotkała puste tęczówki Tomlinson’a. Spodziewałaby się wszystkiego, ale nie takiej reakcji. Nie wiedział, co o tym myśleć. Wolała, by na nią nakrzyczał, powiedział, co myśli, a nie coś takiego.
- Przepraszam.. ja.. powinnam już pójść.
Padolsky wstała z krzesła i podeszła po swój płaszcz. W drodze do wyjścia z lokalu, zakładała go na siebie. Słyszała za sobą wołania chłopaka, jednak nic sobie z tego nie zrobiła. Wyjęła komórkę z kieszeni swojego płaszcza i zadzwoniła po taksówkę. Chłodny wiatr, wiejący jej twarz sprawił, że łzy zebrały jej się w oczach. Nie chciała płakać, jednak przez chłód i sytuację sprzed kilku chwil nie potrafiła zapanować na swoimi emocjami. Może to był głupi powód do płaczu, jednak dla niej – znajomość z Lou była ważna.
Mer natychmiast napisała do Harry’ego, aby przywiózł Louise do domu. Następnie poszła pod prysznic i zmyła z siebie wspomnienia z poprzedniego spotkania. Włosy spięła w nagannego koka, zmyła makijaż, przebrała się w oliwkową, za dużą bluzę, czarne getry oraz szare, grube skarpety na nogi. Mogła oficjalnie ogłosić światu, iż popada w swoją własną depresję.
W przedpokoju usłyszała hałas, więc podniosła się z kanapy i oparła o ścianę, wpatrując się jak Harry pomaga swojej córce się rozebrać z wierzchniego ubrania.
- Jak było, kochanie? – Zapytała się Louise, która tylko przeciągle ziewnęła – Idź wziąć prysznic.
Dziewczynka szybko pobiegła do swojego pokoju, po czym przeszła do łazienki.
Mer wpatrywała się chwilę bruneta.
- Dziękuję, że pozwoliłaś mi spędzić z nią trochę czasu. To wiele dla mnie znaczy.
- Nie ma sprawy. – wymusiła uśmiech na ustach, a kiedy Styles zaczął kierować się do drzwi, by wyjść, odezwała się w niej część, której przedtem nie okazywała – Harry, może chciałbyś napić się herbaty, czy czegoś?
Brunet był równie zdziwiony pytaniem dziewczyny, co ona sama.
- Jest już późno. – zauważył chłopak. Mer spojrzała na zegar wiszący na telewizorem. Było dopiero po ósmej.
- Proszę. – szepnęła Padolsky, a loczek skinął jej głową, że się zgadza. Zaczął ściągać z siebie kurtkę oraz beanie, łącznie z butami, po czym poszedł za Margaret do kuchni. Dziewczyna zaparzyła dwa kubki herbaty i podała jeden Styles’owi. Usiedli przy stole. – Pytaj, o co tylko chcesz, Harry.
- Co? – chłopak uniósł swoje brwi ku górze, nie wiedząc zbytnio, o czym mówi brunetka.
- Odpowiem na każde twoje pytanie.
Harry objął dłońmi kubek z herbatą i utkwił swój wzrok w brunetce. Chciał o tyle rzeczy się jej zapytać, jednak nie wiedział od czego powinien zacząć. Postawił na pytanie niewiążące się zbytnio z ich przeszłością.
- Jak było na randce? – widząc dziwne spojrzenie dziewczyny, dodał – Powiedziałaś, że mogę zapytać cię o wszystko.
- Myślałam, że chcesz znać odpowiedzi na inne pytania. – uniosła brwi ku górze.
- Lou to mój przyjaciel, Mer, a ty jesteś… starą znajomą. Interesują mnie takie rzeczy. – odpowiedział spokojnie – Więc?
Dziewczyna zagryzła nerwowo wargę, po czym przeniosła swoje szare tęczówki na Harry’ego. Od niego emanował spokój i opanowanie. Jakby chłopak, którego (ledwo) co znała siedem lat temu całkowicie się zmienił.
- Było fantastycznie, dopóki nie powiedziałam mu prawdy. O Louise. – wbiła swoje spojrzenie w kubek z trunkiem. – Nic nie powiedział. Po prostu patrzył na mnie jak na ostatnią idiotkę.
- Daj mu trochę czasu. Zrozumie. – zapewnił ją loczek.
- A ty jakbyś się czuł, gdyby dziewczyna wyznała ci, że ma dziecko z twoim kumplem, co? – w chwili, gdy Mer zapytała się go o to, przeszył ją zimny dreszcz.
- Byłbym nieźle wkurwiony. – odpowiedział bez ogródek chłopak – Ale Louis jest inny niż ja. On musi zawsze wszystko przemyśleć i najczęściej podejmuje słuszne decyzje. Ja jestem zbyt narwany na takie myślenie, więc najprawdopodobniej przywaliłbym swojemu przyjacielowi w mordę, aby zrozumiał to, że traci kogoś ważnego.
Mimowolnie, kąciki ust Margaret powędrowały ku górze. Nigdy by nie przypuszczała, że taka rozmowa mogłaby mieć miejsce. Do niedawna marzyła o tym, żeby Harry zniknął i nigdy już się nie ukazywał jej na oczy, jednak musiało być inaczej. Mer musiała zaakceptować fakt, iż ojciec jej dziecka był z nią w jednym pomieszczeniu i pocieszał ją. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że nie miała osoby, z którą mogłaby swobodnie porozmawiać o wszystkim i o niczym. Harry po prostu był.
- Mamo, nie mogę zasnąć. – w progu pojawiła się Louise z miśkiem od Louis’a pod pachą. Była ubrana w niebieską pidżamę, a jej długie falowane włosy opadały swobodnie na ramiona.
- Ooo, chodź tutaj do mnie. – Margaret pozwoliła córeczce usiąść jej na kolanach i wtulić się w jej szyję. Lu bardzo często to robiła, kiedy miała koszmary. Brunetka zaczęła głaskać dziewczynkę po plecach, nucąc przy tym jakąś melodię.
Harry obserwował jak ta mała istotka powoli odpływa w krainę snów przy melodii, jaką nuciła Mer. Był pełen podziwu tego, że Margaret wychowywała ich dziecko sama i bardzo dobrze sobie z tym radziła, a za pewne musiała mieć wiele problemów. W końcu nie łatwo jest zajmować się dzieckiem i pracować. Za pewne dziewczyna nie miała życia towarzyskiego.
Po kilku minutach, kiedy dziewczynka już zasnęła w ramionach Mer, Padolsky posłała Harry’emu delikatny uśmiech.
- Mógłbyś? – szepnęła w jego stronę, wskazując na Lu. Chłopak natychmiast wstał z krzesła i przejął od brunetki dziecko. Margaret pokazała mu, gdzie jest pokój dziewczynki, a Harry położył ją jak najczulej potrafił do łóżka, po czym przykrył kołdrą i zgasił światło, wychodząc. Wrócił do kuchni, gdzie Mer zdążyła już pozmywać po ich herbacie. – Dziękuję. – odparła, kiedy poczuła, iż chłopak stoi w drzwiach od pomieszczenia – To naprawdę miłe z twojej strony, że chciałeś się nią dzisiaj zająć.
- Chciałbym zrobić to ponownie, Mer.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, odwracając się do chłopaka przodem.
- Ona nie wie, że jesteś jej ojcem, Harry. Nie wiem, czy potrafiłaby dobrze przyjąć tę informację.
- Wiem, dlatego chciałbym ją lepiej poznać. – Styles oparł się o blat i spoglądał w szare tęczówki dziewczyny – Chciałbym jakoś nadrobić te siedem lat.
Dziewczyna westchnęła ciężko. Nie wiedziała, co ma powiedzieć na wyznanie chłopaka. Pomyślała o Louisie i o tym, w jaki sposób szatyn zareagował na jej wiadomość o tym, że ma dziecko.
- Moja mama nie była zadowolona z tego, że zaszłam w ciążę. – szepnęła, spuszczając głowę w dół – Wyrzuciła mnie z domu zaraz po zakończeniu semestru. Wyrzekła się mnie i nadal nie mam z nią dobrych kontaktów. To, że nie chciała znać mnie, to zrozumiem, ale nie pojmuję, dlaczego nie chciała poznać Lu.
Harry przyglądał się jej badawczo, słuchając. W końcu się przed nim otworzyła.
- Nie wiem, czy Louise potrzebuje ojca, Harry.
- Daj mi szansę, proszę. – głos Styles’a był błagalny.
- Nie chcę, byś komukolwiek mówił, że jesteś jej ojcem, dobrze? – Mer poddała się, wiedząc, że nie wygra z chłopakiem. Wolała zaryzykować i spróbować zmienić trochę swoje życie.
Harry skinął jej głową, po czym podszedł do dziewczyny i przytulił ją do siebie. Margaret czuła się dziwnie, jednak odwzajemniła uścisk chłopaka. Brakowało jej bliskości drugiego człowieka. Styles, może i był ostatnią osobą, z jaką chciałaby się zaprzyjaźnić, jednak powoli stawał się być jej przyjacielem.

Dwa dni później, nastał poniedziałek. Margaret zawiozła swoją córkę do podstawówki, witając się przy tym z Danielle, która chodziła w skowronkach. Louise pobiegła od razu do Ethan’a, a potem dwójka zniknęła za roku w klasie pani Payne.
- Co słychać u Liam’a? – zapytała się Mer, bawiąc się guzikami od swojego płaszcza.
- Nie może usiedzieć na jednym miejscu, więc za pewne dzisiaj pojawi się w hotelu. – westchnęła dziewczyna.
- Och, to będzie ciekawy dzień.
- Nie wątpię. – zachichotała Peazer – Louise w końcu ma kolegę.
- To znaczy? – zainteresowała się Margaret.
- Odkąd rozpłakała się przed całą klasą, każdy omijał ją z daleka i się z niej wyśmiewał. Pewnego razu, Ethan stanął w jej obronie i tak się chyba zaprzyjaźnili. W każdym razie, dzieciaki już przestały wytykać ją palcami.
Mer zmarszczyła brwi.
- Dlaczego mi tego nie powiedziałaś? – zapytała się brunetki o lokowatych włosach.
- Przepraszam cię za to, ale Lu uparła się, żebym tego nie robiła. Myślałam, że sama ci powie.. wybacz mi.
 Brunetka uśmiechnęła się do nauczycielki.
- W porządku. Cieszę się jednak, że już jest dobrze.
Zadzwonił dzwonek, więc Mer pożegnała się z Danielle i wyszła ze szkoły, kierując się do swojego Mini Cooper’a. Pod hotel zajechała dziesięć minut później. Weszła do holu i przywitała się z Hannah, która już stała za recepcją. W szatni zdjęła swój płaszcz, zostając tylko w ołówkowej spódnicy oraz białej, eleganckiej bluzeczce. Swoje botki przebrała na średniej wysokości szpilki, a włosy zgarnęła na prawie ramię.
- Jak tam weekend, Mer? – uśmiechnęła się do niej wesoło Walker.
- Miło, a twój?
- Och, byłam na urodzinach kuzynki w Wolverhampton. Poznałam rodzinę, której do dzisiaj na oczy nie widziałam. Porażka!
Margaret uśmiechnęła się ciepło do swojej towarzyszki. Mimo tego, iż się nie przyjaźniły, były dobrymi koleżankami z pracy, które pomagały sobie w trudnych chwilach. Najczęściej to Mer pocieszała Hannah po jej którymś-z-kolei zerwaniu z chłopakiem.
- Harry już w pracy? – zainteresowała się brunetka.
- Ach, jasne, że tak. Przyszedł punktualnie i wszystko mu wytłumaczyłam. Muszę przyznać, że sympatyczny z niego chłopak. – wzruszyła wesoło ramionami dziewczyna.
Padolsky nie odpowiedziała na słowa Walker, gdyż właśnie przed nią stanął szatyn o cudownie niebieskich tęczówkach. Gdy chłopak napotkał spojrzenie Mer, kąciki jego ust powoli, aczkolwiek prawie niewidocznie, uniosły się ku górze.
- Dzień dobry, Margaret.
- Hej. – spróbowała odwzajemnić uśmiech, jednak nie za bardzo jej to wyszło.
Była zbyt zagubiona, aby myśleć normalnie. Nadal pamiętała o tym, w jaki sposób Louis zareagował na jej sekret. Teraz, wydawać by się mogło, że zapomniał o ich sobotnim spotkaniu.
Piłkarz podał dziewczynie klucz od swojego penthouse’a, tym samym pozwalając sobie na dotyk dłoni brunetki. Kiedy ich ręce się zetknęły, Mer poczuła na swoich plecach przyjemny dreszcz tym wywołany. Tęskniła za Lou, choć tak w rzeczywistości go nie znała.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. Masz czas po pracy? – zapytał się niepewnie Lou.
Perspektywa spotkania się z Tomlinson’em była dla Margaret niczym wiadro zimnej wody. Bardzo tego chciała, ale obawiała się, że znowu może ją zranić. Znowu?
- Kończę o drugiej trzydzieści – odpowiedziała brunetka – ale muszę jeszcze pojechać do szkoły po Louise.
- Okej, więc pojedziemy po nią razem. – chłopak uśmiechnął się ciepło, po czym odwrócił w stronę wysokiego mężczyzny, który go wołał – Przepraszam, muszę już iść. Do zobaczenia.
- Cześć. – uśmiechnęła się do siebie Mer, kiedy Lou jeszcze jej pomachał przed wyjściem na zewnątrz.
- Co cię łączy z Tomlinsonem, co? – Hannah była co najmniej zaskoczona tym, co właśnie widziała.
Margaret wzruszyła ramionami, powracając do swoich myśli.
- Byłaś z nim na randce? – blondynka nie dawała za wygraną.
Ku szczęściu brunetki, przed recepcją stanął wysoki chłopak z lokami na głowie. Ubrany był w ciuchy, jakie zazwyczaj nosili ludzie zajmujący się przenoszeniem bagażu gości do pokojów.
- Cześć, Mer. Siema Hannah. – brunet posłał dziewczynom ciepły uśmiech, jednak bardziej od Walker, był zainteresowany Padolsky – Widziałem, że rozmawiałaś z Lou. Wszystko dobrze? – szepnął.
Blondynka właśnie rozmawiała przez telefon, więc Mer odetchnęła z ulgą, mając nadzieję, iż dziewczyna nie będzie podsłuchiwała jej rozmowy z Harry’m. Lubiła Hannah, jednak Walker nie była osobą, której powinno powierzać się jakiekolwiek sekrety.
- Umówiłam się z nim na później.
Brunet uśmiechnął się pod nosem.
- Naprawdę chciałbym, abyście się pogodzili. Wyglądacie razem uroczo. – poruszał zabawnie brwiami.
- Harry Styles’ie, nie płacę ci za rozmowy z Margaret, tylko za noszenie bagaży do pokojów naszych gości – dobiegł do nich głos Liama, jednak samego mężczyzny nie zauważyli. Dopiero, kiedy usłyszeli huk, dochodzący z ich prawej strony, dotarło do nich, iż ich szef właśnie poślizgnął się i leżał na podłodze. Harry podbiegł do ciemnego blondyna i pomógł mu wstać, powstrzymując się od uśmiechu, który czaił się w kącikach jego ust – Dzięki. Ja naprawdę nie żartowałem. Wracaj do pracy.
Styles podprowadził Payne’a pod ladę, gdzie stały recepcjonistki i opuścił ich, kierując się do jednych z gości hotelu.
- Mógłbyś mu trochę darować, Liam. Jest nowy. – zauważyła cicho Mer, zerkając na swojego szefa. Był ubrany w czarne dresy, białą koszulkę z nadrukiem oraz ciemną bluzę. Ledwo powstrzymała chichot.
Payne, widząc reakcję dziewczyny na jego ubranie, wywrócił oczami.
- Jak poradzi sobie z bagażami pani Madison, to całkowicie mu odpuszczę. – mruknął chłopak, a Margaret zdziwiona jego wrednym, dość rzadkim do poznania podejściem do pracowników.
- Przecież ona przywozi ze sobą z pół jej domu! – zauważyła Walker, dołączając się do obserwacji Harry’ego. – Z tyloma bagażami to nawet sobie Cole nie poradził, a trzeba zauważyć, że chłopak był cholernie silny.
- Pani Madison jest bardzo niecierpliwa, więc siła to najmniejszy z jego problemów. – zaśmiał się Payne.
Margaret obserwowała poczynania Harry’ego i wyrazu twarzy pani Madison, która była starszą kobietą, wdową. Pochowała może z sześciu mężów, samej zbijając na tym niemały majątek. Do tego nie należała do najsympatyczniejszych kobiet, jakie można było spotkać w G.P. Hotel. Nigdy, do nikogo się nie uśmiechnęła, ani nawet nie powiedziała jakiegoś miłego słowa. Była po prostu zapyziałą jędzą bez przyjaciół – jak miała w zwyczaju mówić na nią Hannah.
Harry niósł dwie, ogromne walizki w kwiaty, ledwo utrzymując się na nogach, w stronę windy. Mer przewróciła oczami.
- Czy on wie, że może użyć do tego wózka? – szepnęła do siebie, na co Payne posłał jej wesołe spojrzenie – Hannah, powiedziałaś mu o tym, że może to zrobić, prawda?
Blondynka spojrzała niepewnie na Liam’a.
- Liam powiedział, żebym tego nie robiła, więc..
Mer posłała swojemu szefowi wściekłe spojrzenie, pod którym mężczyzna tylko się zaśmiał. Następnie przeniosła wzrok na Harry’ego, który wracał już po kolejne bagaże. Chłopak patrzył także na brunetkę, więc, dzięki swojemu braku orientacji, wpadł na panią Madison, przewracając się na nią, dzięki czemu kobieta zaczęła strasznie krzyczeć. Liam już chciał zareagować, jednak Hannah powiedziała mu, żeby jeszcze chwilę poczekał. Styles pomógł wstać starszej pani i zaczął z nią rozmawiać. Ku zdziwieniu całej trójki, pani Madison uśmiechnęła się do niego i zniknęła w windzie. Harry odwrócił się jeszcze do nich i posłał wesoły uśmiech, po czym wziął wózek na bagaże, który schowany był za rogiem i zaczął pakować na niego torby irytującej kobiety.
- Czy ja właśnie byłem świadkiem tego, iż najbardziej ponura kobieta na świecie, uśmiechnęła się do naszego bagażowego? – zapytał niepewnie Liam, zerkając na dziewczyny, jednocześnie pokazując palcem w miejsce, gdzie zniknął Styles.
Hannah zachichotała, odbierając telefon, a Mer nadal stała osłupiała w miejscu.
- Czy teraz, pan Payne będzie traktował nowego pracownika normalnie? – zapytała się sarkastycznie Margaret.
- Hej, ja go tylko testowałem! – bronił się ciemny blondyn – Gdybym miał być okrutny dla moich pracowników, to Danielle dawno już by mnie z domu wyrzuciła.
- Oj, ja myślę, że to właśnie by zrobiła. – uśmiechnęła się brunetka – Właściwie, to dlaczego przyszedłeś do pracy? Przecież ty ledwo chodzisz.
Liam wywrócił oczami.
- Chciałem zobaczyć jak Harry poradzi sobie w pierwszym dniu. I tak musze jechać jeszcze do szpitala na badania, więc wpadłem po drodze.
- Radzimy sobie bez ciebie, Liam. – odpowiedziała wesoło Padolsky i odwróciła wzrok od swojego szefa, przenosząc go na mężczyznę stojącego przed nią. Podała mu klucz i wskazała na windę, aby pomóc mu z dotarciem do swojego pokoju.

Nadeszła godzina druga trzydzieści, a myśli Mer chodziły tylko wokół jednej osoby. Bała się tego spotkania bardziej niż w momencie, gdy wyjawiała chłopakowi swój sekret. Przebrała się w szatni w botki, narzuciła na ramiona płaszcza, a wokół szyi zawiązała szalik. Chwyciła swoją torebkę w dłonie i zaczęła grzebać w niej, aby znaleźć klucze od swojego samochodu, idąc w stronę wyjścia z hotelu. Była tak pochłonięta poszukiwaniem zaginionego przedmiotu, że nawet nie zauważyła, iż szatyn odwracający się właśnie w jej stronę stał jej na drodze, więc momentalnie wpadła w jego ramiona. Oszołomiona ty nagłym gestem, uniosła swoje oczy w górę i ujrzała szaro-niebieskie tęczówki, w którym tańczyły wesołe iskierki. Chłopak położył na biodrach dziewczyny ręce i delikatnie się uśmiechnął.
- Um, wybacz. – szepnęła speszona brunetka, odchodząc krok do tyłu. Louis przejechał palcami po swoich włosach.
- W porządku, Mer. – rzekł – Możemy iść?
Dziewczyna skinęła mu głową i oboje opuścili G. P. Hotel.

7 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo wciągający i zaskakujący.Takiej reakcji Louis'a to się nie spodziewałam... Muszę przyznać,że Harry chyba ma jakby "instynkt ojcowski".
    Liam jaki prawdziwy szef,nawet z chorą nogą jest w pracy i nadzoruje pracowników xD
    Biedny Harry...ale widać że "jędza" ma uczucia i umie się uśmiechnąć xD Chyba nowy bagażowy zapunktował ;) Pozdrawiam,życzę weny i do następnego :)
    Ps. Będę czytac opowiadanie o Danielle i Liam'ie,bo bardzo lubiłam je czytać :) cieszę się,że powracasz do jego pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, ten rozdział nie jest nudny! Dodam jeszzce, że żaden dotychczasowy rozdział mnie nie znudził i mówię to szczerze. Bo gdybym miała inne odczucia co do tego, od razu bym Ci o tym napisała, bo wiem, że liczysz na szczerą opinię :)
    Rozdział jest super :)

    Lou mnie trochę zaskoczył swoją reakcją. Przecież domyślał się i tego, że Louisie nie jest jej siostrą i Harry jest ojcem, więc dlaczego tak się zachował? Ale mam nadzieję, że teraz porozmawiają ze sobą szczerze i wszystko wróci do porządku.
    Harry, Harry, Harry, cóż mogę powiedzieć. Na początku nie byłam przekonana do jego postaci, bałam się, że będzie chciał rozbić znajomość Mer i Lou, ale widzę, że jest inaczej. Kibicuje im? Jej <3
    I fajnie, że Mer dała mu szansę poznać Louise :)

    Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem czytając jak Liam wylądował na podłodze. Wyobraziłam sobie tą sytuacje i hahahaha!
    Końcówka bardzo przyjemna. Czekam na to co wykombinowałaś do następnego :*

    Dlaczego nie przeczytałam Twojego opowiadania o Liamie i Danielle?? :O
    Nadrobię to!

    KC!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wytrzymałam i weszłam teraz! XD i wiesz co wogóle nie żałuję! Uwielbiam to opowiadanie i chyba naprawdę się uzależniłam <3
    Ale zajmijmy się rozdziałem, który jak zawsze jest cudowny <3 Nie mów, że jest nudny. Jego długość jest dość imponująca, a całość uzupełnia kolejne fakty z życia bohaterów. Szkoda, że randa im nie wyszła, ale z drugiej strony to lepiej, ze Mer powiedziała mu prawdę. Lepiej jak zrobiła to teraz, niż potem gdy naprawdę cos zaczynało by się między nimi. Zaskoczył mnie nasz Tommo. Niby wszystko podejrzewał, ale co mu się dziwić napewno nie był gotowy na jej wyznanie. Mam tylko nadzieje, że uda mu się ją zrozumieć i jej nie skreśli. Co do Hazzy to wielkie WOW! Myślałam, że okaże się jakiś dziwny i bedzie chcial między nimi namieszac, a tu proszę. Harry Dobra Rada Styles :) Fajnie opisujesz relacje między tą dwojka. Jakby nie było ze względu na Louise muszą się zacząć dogadywać. A co do Payne to jest zajebisty w tym opowiadaniu. Zawsze się brechtam jak czytam fragmenty z jego osobą :)
    Uwielbiam to opowiadanie. Zawsze mam uśmiech na twarzy jak widzę, ze dodajesz nowy rozdział.
    Wiem, ze ten komentarz jest bez ładu i składu, i za pewne z tysiącem błędów, ale w dupie. Mam nadzieje, ze zrozumiesz, bo siedzie teraz w samochodzie i próbuje pisać go na telefonie. Jak mi sie usunie to normalnie kurwa nie wyrobie :P haha
    Kocham Cię słoneczko i pisz dalej, bo ja tu umrę z niewiedzy co bedzie dalej <3 no a jak umrę to Brave juz nie bd xd Marny argument, ale zawsze :P
    Buziaki :*

    PS. Co do opowiadania z Dan i Liamem to koniecznie je kontynuuj, bo ja musze je nadrobić xd jak znajde wolny czas to na pewno wpadne i go przeczytam :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. przepraszam Cię że nie dodawałam komentarzy pod poprzednimi rozdziałami ale wyjechałam na wakacje i nie miałam jak tego zrobić :) dzisiaj nadrobiłam wszystko i nadszedł czas mojej jakże 'ważnej' oceny XD
    a więc rozdział z Harry'm jest zajebisty! bardzo mi się podoba! ^.^ poznanie go od tej uroczej strony było takie... urocze! haha XD no a ten tutaj ostatni rozdział dodałaś który dodałaś jest jeszcze bardziej zajebisty! *.* (kiedy napiszesz coś do czego bd się mogła przyczepić, hm?) dobrze że Mer powiedziała Lou całą prawdę, tak samo Harry'emu :) a relacje Hamer (czy jakoś tak XD) też bardzo mi się podobają ^.^ zdecydowanie mogli by być przyjaciółmi
    ale jak to w Twoim zwyczaju bywa jest jeszcze za wcześnie żeby wszystko ułożyło się idealni :P coś napewno się zepsuje, pomiesza, bd łzy, smutki i takie tam (chociaż tego nie chce i tak nie mogę się doczekać co wymyślisz :D)
    a więc podsumowując:
    - ten komentarz jest najgorszym jaki kiedykolwiek mogłam napisać naprawdę nie podoba mi się ;/ nie opisałam db tego co czuję po przeczytaniu :( DUPA!!! -.-
    - czekam na nexta i życzę weny ;) :*
    @WTuszynska

    OdpowiedzUsuń
  5. Od razu przepraszam za swoje nieogarnięcie, ale rozwiązałam dzisiaj test złożony z 90 pytań z biologii, który zakwalifikował mnie na kursy maturalne. Poza tym mój internet w kompie dziwnym zbiegiem okoliczności znikł, gdy akurat chciałam dodać rozdział na Torn. Jestem zmęczona i zła, więc za ewentualne bzdury, które napiszę, przepraszam.
    Dobra, wiesz, że ta część była super. Czytało się szybko i płynnie, a to ważne. Dobrze, że Mer w końcu wyznała prawdę Louisowi, ale szkoda, że zaraz po tym wybiegła, nie dając mu szansy nawet nic powiedzieć...
    Za to Harry jest przesłodki tutaj *.* Podoba mi się, że chce nawiązać kontakt z córką i nadrobić stracony czas. No i jak przytulił Mer, awww *.* ciekawe, czy ostatecznie zacznie rywalizować z Tomlinsonem o dziewczynę. Byłoby ciekawie :-D
    Część z Liamem była świetna, hahaah, wredny szef - Payne to jest to :-P ale wiedziałam, że Hazz sobie poradzi, ma się ten urok osobisty, nie? *.*
    Chcę już wiedzieć, jak potoczy się rozmowa Mer i Lou. Zaczęła się bardzo obiecująco, nie ma co :-D tak jak mówiłam, przepraszam, że komentarz taki denny, ale ten dzień zdecydowanie nie jest udany... Z niecierpliwością czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Całkiem przypadkowo link do tego opowiadania zauważyłam na twitterze i z ciekawości postanowiłam sprawdzić. Nie żałuję. Jestem mega szczęśliwa, że tu trafiłam, bo wreszcie mogę przeczytać o czymś realnym. Strasznie długo czekałam aż ktoś zacznie pisać opowiadanie tego typu i wreszcie się. Dziękuję. Z pewnością będę stałą czytelniczką :-)
    @Syllvi_a

    OdpowiedzUsuń
  7. Przykro mi, ale się z Tobą nie zgodzę. Uważam, że dobrze napisałaś wątek z randką. Opisujesz każdą sytuację we własny, oryginalny sposób i ja to kupuje w całości. Myślę, że nie jestem w tym osamotniona. Lubie to, że nie starasz się podporządkować nikomu pisząc, i zawsze jest to tylko i wyłącznie Twoje. Wracając...
    Po raz kolejny mam trochę inne zdanie niż większość, ale to chyba dobrze? :)
    Nie dziwie się reakcji Lou ani trochę. Gdybym ja usłyszała coś podobnego to pewnie siedziałabym tam do rano ze wzrokiem wbitym na przeciwko siebie i nic bym nie mówiła. W końcu podejrzewać coś, a dostać tego 100 % potwierdzenie to dwie różne sprawy. Kiedy my na przykład napiszemy źle sprawdzian i domyślamy się, że będzie z tego pała to i tak mamy nadzieje, że może coś jednak było dobrze, że nauczyciel naciągnie nam tę ocenę, albo po prostu liczymy na cud. Więc kiedy ląduje przed nami kartka z dużym czerwonym "1!" na środku to i tak jesteśmy zawiedzeni i wkurzeni. Przepraszam za porównanie, ale niestety coraz bardziej dochodzi do mnie myśl, że wakacje się kończą :(
    Jeśli chodzi o Harry'ego to całkiem nie dziwne, że "dogadał" się z Tą babką. Ponoć lubi "starsze" kobiety. No i ten jego urok osobisty :D W relacjach z Mer nie wydaje mi się, żeby nawet miał szanse namieszać, bo Padolsky niełatwo przychodzi przyjaźń z nim. Szczerze wątpię, żeby pchała się drugi raz do tej samej rzeki. Zresztą jest Louis który jest zdecydowanie na pierwszym miejscu.
    Jestem natomiast ciekawa, czy uda im się porozmawiać przed dojściem do przedszkola. W końcu to tylko 10 min, a jak już w grę wejdzie młoda to zaciągnie ich pewnie do parku, kina czy innego cyrku. Choć z drugiej strony ta mała bestyjka na pewni znajdzie sposób, żeby Mer odzyskała dobry kontakt z piłkarzem.
    Fragment z Liam'em genialny, choć na początku śmiałam się, żeby tylko drugiej nogi nie złamał, bo coś nie ma szczęścia ostatnio. Ah! Właśnie! Czy fragmentem "(...) witając się przy tym z Danielle, która chodziła w skowronkach." chciałaś nam dać do zrozumienia jakie są wyniki wizyty u ginekologa? Jeśli tak to SUPER! :)
    Cały rozdział zdecydowanie mi się podoba. Gdy Louise nie mogła zasnąć i przyszła do mamy i Hazzy i jak zasnęła i została przez chłopaka odniesiona na rękach to myślałam, że się rozpłynę normalnie! To było przeurocze i mega żałowałam że nie był to Tommo. Wtedy do pełni szczęścia już mało by mi brakowało.
    Jeśli zaś chodzi o powrót na twojego bloga o Lani, to w świetle tego co się wyprawia ostatnio między Liam'em, Danielle i "tą nową" Sofie, to zastrzyk Lanielle jest mi zdecydowanie potrzebny. Każdą historię opisaną przez Ciebie, którą udało mi się przeczytać (AT-AL, MTF, DLF, TYFAS) uwielbiam i choć aktualnie prowadzisz tylko dwie z nich to miałam nadzieje, że do tamtych jeszcze wrócisz i oto nadeszła ta chwila. Cieszę się z tego bardzo i na prawdę dziękuję Ci za to ile serca i pracy poświęcasz dla swoich blogów i czytelników :)
    Oczywiście życzę weny i do następnego :*
    PS. Trochę się rozpisałam. Przepraszam :(

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy