niedziela, 1 września 2013

Rozdział Dziewiąty



Autorka: 10 komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Normalnie zbyt mnie rozpieszczacie, dziewczyny! (za pewne tutaj nikt nie skomentuje).
BARDZO WAŻNA INFORMACJA W ZAKŁADCE „AKTUALNOŚCI”
Dlaczego wy myślałyście, moje drogie panie, że COŚ się wydarzy miedzy Loumer? Helloł, to dopiero 9 rozdział! W tym wypadku pewną część tego rozdziału miałam napisaną już 28 lipca, a że okazała się być dobra – nie miałam serca jej kasować.
Miałam dodać ten rozdział jeszcze w sierpniu (RIP WAKACJE), ale mi się nie udało. Przez bardzo długi czas nie wiedziałam, co powinnam napisać. Nie miałam zarysu tego rozdziału ani na sekundę. Jednak coś z niego wyszło i mam nadzieję, że się nie zawiodłyście na mnie za niego.
PODOBNA SYTUACJA JAK NA MTF = odwołuję się do zakładki „aktualności”.
Czytam/polecam – warte przeczytania blogi, które wręcz uwielbiam <3


Londyn, 2013
Padolsky udostępniła Louis’owi łazienkę, a sama przygotowała dla niego kanapę w salonie, gdyż chłopak uparł się, że właśnie tam spędzi noc. Mimo namówień Margaret, iż wcale by jej nie przeszkadzało, gdyby leżał z nią w łóżku – szatyn całkowicie zlekceważył jej prośby. Wolał nie kusić losu, jak to sobie tłumaczył.
Margaret usiadła na swoim łóżku i wbiła swój wzrok w podłogę. Zastanawiała się, dlaczego jej życie musi być takie dziwne. Z jednej strony przystojny piłkarz, z drugiej Louise, którą kochała nad życie, a z trzeciej Harry. Styles’a nie uważała za kogoś więcej niż był, a był ojcem jej córki, więc nawet, jeśli by tego nie chciała – to musiała go, w jakimś stopniu, wpuścić do ich życia. Dochodziła jeszcze tęsknota za Doncaster i jej młodszym bratem. Już nie wspominając o mamie, ponieważ ojciec całkowicie zapomniał o tym, że ma dzieci. Może tak było dla niej lepiej?
- Nad czym tak myślisz? – z zamyślenia wyrwał ją przyjemny baryton szatyna, który stał oparty o framugę w drzwiach. Miał na sobie szare dresy, które dała mu brunetka. Leżały one przez bardzo długi czas na dnie szafy, gdyż kiedyś, Mer kupiła je, ale okazały się być za duże, więc nie miała z nich użytku. Tak więc w tym wypadku to właśnie Louis był ich nowym właścicielem.
- Tęsknię za mamą – szepnęła brunetka, zbierając swoje myśli do kupy, jednak, kiedy zdała sobie sprawę, że chłopak się jej przygląda, potrzepała głową na boki, po czym przyjrzała się mu uważniej; spodnie doskonale mu pasowały, a nagi tors był niczym najpiękniejszy widok na świecie. Mer jeszcze nigdy nie widziała tak dobrze wyglądającego chłopaka i nawet nie śniła, że mogłaby ujrzeć klatę Louis’a Tomlinson’a – najsławniejszego piłkarza w Europie, jak nie na świecie. Sądziła też, że te wszystkie sześciopaki piłkarzy były przereklamowane, ale Tommo wyglądał inaczej niż ci z reklam; był normalny. – Och, wybacz.
Louis usiadł obok dziewczyny i ujął jej dłoń w swoje, co spowodowało przyjemny dreszcz na plecach Mer.
- To zrozumiałe, M. – rzekł chłopak – Nie widziałaś się z matką przez siedem lat. To długo.
- Tak, tylko ona nie chce mnie widzieć na oczy. – westchnęła ciężko recepcjonistka.
Brunetka już nic nie powiedziała, po prostu oparła się o ramię chłopaka i przymknęła oczy. Chciała poczuć, że jest komuś potrzebna, że komuś na niej zależy. Miała taką osobę. Na pewno była nią Louise, jednak czy jej wystarczała miłość matki do córki? Oczywiście, że tak. Pragnęła szczęścia swojego dziecka, ale chciała też, by trochę dobrej magii przeleciało na nią.
Chłopak pocałował ją w czoło, rozkoszując się jej cudownym zapachem. Dziewczyna otworzyła oczy, a na jej usta wkradł się wesoły uśmieszek.
Mer spojrzała na swojego rozmówcę. Nie wyobrażała sobie, aby ten mógł posunąć się do czegoś więcej niż tylko pocałunek w czoło, jednak się myliła. Louis pogładził jej policzek kciukiem, nie spuszczając kontaktu wzrokowego. Margaret rozchyliła nieco usta, zrobiła to nieświadomie, jednak błękitne tęczówki Tomlinson’a nie przestawały się w nie wpatrywać. Widziała w tych oczach pożądanie; takie, jakiego nigdy u żadnego faceta nie widziała. Mer czuła, że w jej podbrzuszu zbierają się (stereotypowe) motylki, a w tym samym momencie Louis naparł na usta brunetki. Z początku, Padolsky, nie była do końca pewna, co powinna zrobić, jednak wygrało pożądanie i odwzajemniła pocałunek szatyna. Już drugi tego wieczora. Chłopak przyciągnął ją do siebie bliżej, więc brunetka mogła swobodnie poczuć ciepło bijące od jego ciała.
Para położyła się na łóżku, rozkoszując się swoim dotykiem, obecnością.
Padolsky jeszcze nie doświadczyła przyjemniejszego uczucia. Nie dość, że czuła się przy nim bezpiecznie, to jeszcze powoli, musiała przyznać, że się w nim zakochiwała. Jego dotyk na jej skórze sprawiał, iż jej ciało przeszywały dreszcze, a uśmiech, który poczuła pod swoimi ustami, niemalże sprawiający, że gdyby teraz stała, z pewnością zmiękłyby jej kolana do tego stopnia, iż musiałaby się później tłumaczyć, dlaczego siedzi na podłodze. Dłonie Louis’a krążyły po jej plecach, natomiast swoje trzymała na jego nagim torsie. Mer miała przeczucie, że to zajdzie za daleko jak na trzytygodniową znajomość, jednak w tamtej chwili liczył się tylko on i ona. Tomlinson, w momencie, kiedy Margaret jęknęła cicho z rozkoszy, wysunął język z jej jamy ustnej i zakończył pocałunek delikatnym ugryzieniem jej w dolną wargę. Brunetka czuła niedosyt; chciała więcej jego dotyku i pocałunków. Ich spojrzenia się spotkały, a na usta Lou ponownie wkradł się łobuzerski uśmieszek.
W tamtej chwili, Louis wydawał się być najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Był z siebie dumny, że nie spanikował i jednocześnie zaryzykował. Obawiał się, że Mer go odrzuci i tym jednym, małym gestem, straci przyjaciółkę i jednocześnie osobę, na której mu bardzo zależy. Jednak tak szybko jak było to możliwe – zapomniał o wątpliwościach, jakie go ogarnęły. W końcu, Margaret odwzajemniła jego pocałunek, wtedy, w kuchni. Mógł nawet przysiąc, iż to ona go zainicjowała!
Nie chciał rozstawać się z Margaret. Znał ją na tyle dobrze, na ile pozwalał do poznania się zaledwie miesiąc. W jej towarzystwie czuł się swobodnie i nie bał się tego, iż może zdradzić jego sekrety dziennikarzom. Mer była dla niego idealna w każdym calu; nie wyszukiwał się w niej wad – dla niego miała same zalety. Poznał jej sekret, albowiem, kim jest Louise. Nie była jej siostrą, tylko córką, jednak zachował tę informację dla siebie.
Szatyn skarcił się w myślach, iż pozwala sobie na takie przemyślenia, kiedy obok niego leży najpiękniejsza dziewczyna na świecie. Nie odrywając wzroku od jej szarych tęczówek, ponownie ją pocałował, tylko, że tym razem nieco zachłanniej i gwałtowniej.  Margaret wsparła się na łokciach i, nie odrywając się od ust chłopaka, usiadła na jego biodrach, kładąc nogi przy jego udach. Dała się ponieść emocjom i wbiła swoje, drżące od nadmiaru adrenaliny, dłonie we włosy chłopaka, przez co szatyn mruknął pod wargami dziewczyny. To, co nimi kierowało było lepsze niż jakikolwiek gest, jaki wykonali wobec siebie przez ostatni czas. Oboje czuli, że postępują właściwie i wiedzieli, iż chcą tego tak samo jak tych pocałunków. Padolsky poczuła na swoim brzuchu, pod koszulką, ręce Tomlinson’a, wędrujące z góry na dół, z dołu do góry, wzdłuż jej talii. Tak bardzo jak go w tamtej chwili pragnęła – tak nie mogła swojej potrzeby spełnić. Nie wtedy, kiedy w pokoju obok spała jej córka i w każdej chwili mogła wejść do jej sypialni, a Mer z Lou znaleźliby się w dziwnej sytuacji.
Bardzo nie chciała kończyć ich zbliżenia, jednak była do tego zmuszona. Jako matka siedmioletniej Louise musiała zapobiec temu, czego najbardziej pragnęła, a pragnęła po prostu Louis’a.
Margaret złapała za dłonie jej partnera i powoli zdjęła je ze swoich pleców. Z ciężkim sercem to robiła, jednak tłumaczyła sobie to, że musiała. Szatyn chyba zrozumiał to, co miała zamiar zrobić (albo lepiej; czego miała nie zrobić) brunetka i asekuracyjnie, zdjął ją ze swoich bioder. Nie musieli nic mówić. Cisza, akurat ta, była dla nich przyjemną ucieczką od rzeczywistości. Tommo nakrył ich ciała kołdrą, a Mer położyła się na nagim torsie chłopaka. Dziewczyna czuła jak bije jego serce. Dobrze to rozumiała, ponieważ jej także nie przestawało tak łomotać.
- Louis? – zapytała, a kiedy chłopak odpowiedział ciche „tak”, kontynuowała – Opowiedz mi o sobie.
- A co chciałabyś wiedzieć? – szatyn położył się na plecach, a Mer, mimowolnie położyła głowę na jego torsie.
- No nie wiem.. Twoją rodzinę znam, więc poświęć tę wypowiedź sobie. – oboje się uśmiechnęli, a Lou zaczął głaskać po włosach. Chłopak czuł się w towarzystwie Margaret bardzo dobrze, a samo to, że była – było dla niego wystarczającym zaspokojeniem jego potrzeb. Jak każdy mężczyzna, trochę żałował, że Mer przerwała ich pocałunki, ponieważ, no, jaki facet nie chciałby przelecieć takiej kobiety? Jednak tak szybko jak o tym pomyślał – tak szybko z jego głowy ta myśl zniknęła. Nie chciał wykorzystywać w żadnym stopniu Margaret. Po prostu chciał napawać się jej obecnością, zapachem perfum, dotykiem, spojrzeniem… nie potrzebował do tego seksu. W ogóle, to myślał, że tak drobna osoba, jaką była brunetka nie powinna go uprawiać. Według niego była zbyt krucha, aby ktokolwiek miał ją dotykać, a samo to, że kiedyś, siedem lat wcześniej, Harry, jego najlepszy przyjaciel, mógł poczuć jej bliskość.. go odrzucała.
Margaret poczuła jak mięśnie Louis’a się napinają. Zbyt długo nie odpowiadał na jej pytanie, więc doszła do wniosku, iż musiał zasnąć, jednak kiedy właśnie poczuła tę zmianę w jego ciele, jej  myśli, co do snu chłopaka odeszły w siną dal.
- Lou? Wszystko dobrze? – szepnęła zmartwiona.
- Tak, a dlaczego pytasz? – chłopak uniósł brwi ku górze.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. O czym myślałeś?
Przez chwilę, Louis zastanawiał się, co powinien jej odpowiedzieć, jednak szybko zdecydował się na prawdę. Nie chciał okłamywać osoby, na której mu zależało, mimo tego, iż ona okłamała jego. Och, z pewnością, piłkarz ma zbyt dobre serce.
- Przez moment nienawidziłem Harry’ego za to, że w ogóle cię dotknął. – mruknął szatyn, a ciało Mer przeszedł chłodny dreszcz. Tomlinson, czując jak jego partnerka drży, przyciągnął ją bliżej swojego torsu, o ile było to możliwe – Ale nie potrafię go nienawidzić, Mer. On jest moim przyjacielem. Jesteśmy jak bracia. A to, co się stało pomiędzy wami to…
- To jest przeszłość, Louis. – przerwała mu brunetka – Jedyne, co nas łączy to Louise. Właściwie, to pomiędzy mną, a twoim przyjacielem nie było i nie będzie żadnego uczucia.
W sypialni zapadła cisza. Na krótką chwilę nawet zegar przestał tykać, aby zatrzymać czas w miejscu. Wszystko wydawało się być jakby spowolnione, nietypowe dla scenografii z tamtego miejsca. Nierealne i trudne do określenia, gdyż tamta cisza wcale nie była utrapieniem. Była jak oddech, który oboje musieli zaczerpnąć po zbyt długim byciu pod wodą. Potrzebowali tego. Louis zapewnienia, że Mer z Harrym nic nie łączy, a Mer chciała po prostu to powiedzieć.
- Znałem twojego brata, a ciebie nie. Powiedz mi, jak to jest możliwe? – ciszę przerwało pytanie chłopaka, które nieco rozbawiło brunetkę.
- Nie byłam dziewczyną, którą chciałbyś znać. Nie należałam do żadnego świata w swoim liceum. Byłam tylko ja. – złapała lewą dłoń Louis’a i zaczęła się nią bawić; to łącząc ich ręce razem, to je rozplątując – Rob był irytującym bratem. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, a już w szczególności z jego kolegami.
Doceniłam obecność mojego młodszego brata dopiero jak go straciłam. To znaczy, zostałam całkowicie odcięta od jego przez moją matkę.
- Robert był świetnym piłkarzem, Mer. – zauważył Louis – Ale nie chciał rozwijać swojego talentu. Jego trener nawet proponował mu grę w najlepszym klubie w Doncaster. Odmówił.
Serce zabolało Mer, kiedy usłyszała te słowa. Najprawdopodobniej to właśnie ich matka nie pozwoliła Robertowi na realizowanie jego marzeń. Przeklęta kobieta, ale Margaret tak bardzo za nią tęskniła.
Lou nie przestawał bawić się włosami dziewczyny. To go bardzo relaksowało, a zważywszy na zbliżający się wielkimi krokami mecz, chciał być wypoczęty i odprężony.
Dziewczyna ziewnęła przeciągle, a Tommo uśmiechnął się pod nosem.
- Dobranoc, Maggie. – powiedział wesoło. Pierwszy raz powiedział do niej inaczej niż Mer czy Margaret. Obawiał się trochę jej reakcji, jednak obawy mu przeszły tak szybko jak to możliwe, kiedy brunetka uniosła swoją głowę i pocałowała go przelotnie w usta, po czym ułożyła się na powrót na jego torsie.
- Dobranoc, Boo-Bear.
Mimowolnie się uśmiechnął. Nikt poza mamą do niego tak nie mówił. No, z wyjątkiem Harry’ego, który zazwyczaj w taki sposób chciał mu dokuczyć.
- Louis? – niepewnie zapytała się Mer – Dobrze całujesz.
To już było potwierdzone. Louis William Tomlinson zakochał się w Margaret Padolsky, bez odwrotnie.


Drzwi od pokoju Harry’ego były uchylone. Chłopak leżał w łóżku, przykryty aż po same uszy czerwoną kołdrą. Jego ciemne loki opadały na poduszkę, a znaczna ich część, pokrywała czoło chłopaka. Był zmęczony, to fakt, jednak uczucie rosnące w jego sercu nie dawało mu spokoju i musiał podnieść się z łóżka. Oficjalnie mógł ogłosić, iż Louise Padolsky była jego córką. Jego jedyną córeczką, której nie mógł tego powiedzieć. Czy ją kochał? Za wcześnie na takie stwierdzenie, jednak zależało mu na małej dziewczynce.
Styles zwlekł się z łóżka i zostawiając za sobą niepościelony materac, poszedł do kuchni, skąd było słychać muzykę, wydobywającą się z radia. Aktualnie blond włosy skrzat podskakiwał w rytm Beauty and a beat Justina Biebera i Nicki Minaj. Harry nie mógł powstrzymywać śmiechu, ale zaraz po tym, jak przyłapał się na tym, że to robi – dał za wygraną i po mieszkaniu rozległ się jego donośny rechot.
Blondyn zaprzestał swoich dziwnych ruchów i odwrócił się powoli w stronę swojego przyjaciela. W dłoni trzymał drewnianą łyżkę, a jego beżowe spodnie zostały przez niego podciągnięte ku górze, gdy nieco opadły.
- Bardzo zabawne, Styles. – bąknął w odpowiedzi, ściszając audycję spikera, a następnie wrócił do przewracania placka na patelni, co udało mu się bez trudu.
- Musiałbyś to zobaczyć, by zrozumieć to, z czego się śmiałem. – brunet zaczął wywijać w każdą stronę, starając się naśladować ruchy Irlandczyka. Ten tylko wywrócił oczami, widząc poczynania przyjaciela – Ale i tak ty jesteś mistrzem. – zaśmiał się Harry – Właściwie, to, co tutaj robisz o… dziewiątej dwadzieścia jeden?
- Śniadanie?
- Och, to zdążyłem zauważyć, ale ty nie umiesz gotować, a obudził mnie słodki zapach… omletów? – zerknął Horanowi przez ramię i uśmiechnął się triumfalnie, kiedy jego zielonym oczom ukazał się właśnie omlet.
- Nie chwalę się brakiem talentu kulinarnego w porównaniu do niektórych. – uśmiechnął się Niall.
- Ej, to, że masz kawiarnię, nie znaczy, że jesteś lepszy. – Harry uderzył Horana w ramię i powędrował do łazienki, aby się móc odświeżyć.
Jego prysznic oraz poranna toaleta trwały kwadrans. Wyszedł z łazienki odświeżony i w czystych ubraniach; białej koszulce oraz, standardowo, ciemnych rurkach. Usiadł na krześle, przy stole w kuchni i spojrzał na swój talerz, na który znajdował się sporej wielkości omlet z malinami, polewą czekoladową oraz małą ilością bitej śmietany. Niall z pewnością się marnuje w tej kawiarni, pomyślał i zaczął jeść swoje śniadanie.
- I jak? Smakuje? – niewiadomo skąd, pojawił się blondyn, zajmując miejsce naprzeciwko bruneta. Ten mu skinął głową.
- Nie wiem, co zrobiłeś ze starym, leniwym, pijaczyną zwanym Niallem Horanem, ale wersja ciebie jest bardziej do zniesienia. – zaśmiał się Harry, popijając omleta sokiem pomarańczowym.
- Ten stary Niall nadal istnieje i cię słyszy, koleś.
- Och, daj spokój. Przecież wiesz, że to jest na żarty! – oburzył się wesoło Styles i dokończył w mgnieniu oka swój posiłek – Dziękuję za tak pyszne śniadanie, Niall. Nie powiem, powinieneś wpadać do mnie częściej.
Oboje się zaśmiali. Niall był oddanym przyjacielem Harry’ego, jednak ten nie zawsze mógł o wszystkim mu powiedzieć, gdyż Horan, gdy był pijany potrafił wszystko wypaplać każdemu. Irlandczyk dobrze o tym wiedział, więc nie naciskał na bruneta.
- Co tam u tej małej.. jak jej tam? Louise? – zapytał zaciekawiony Niall.
- O, widzę, że jednak coś zapamiętałeś. Pogratulować, Horan.
- Powtórzę się: zabawne, bardzo. – wywrócił oczami blondyn – Nie moja wina, że mam skłonność do wypicia nieco więcej niż… zwykły człowiek.
- Dużo więcej. – wtrącił się Brytyjczyk.
- Och, zamknij się.
W tym samym momencie, w drzwi od mieszkania Harry’ego zaczął ktoś pukać. Chłopcy spojrzeli po sobie zdziwieni, gdyż żadne z nich nie spodziewało się gości. Mimo tego, iż Niall nie mieszkał z Harrym, Styles bardzo często go gościł w swoich skromnych progach, ponieważ matka blondyna nie bardzo miała ochotę użerać się z pijanym synem.
- Idź otwórz. – stwierdził znudzony Styles, kiedy pukanie nie ustało.
- Ty tutaj mieszkasz, nie ja. – obronił się Horan, zakładając, że uda mu się wygrać tę dyskusję.
- Ech, jeszcze zobaczymy. – Harry mruknął w odpowiedzi, na co Niall uśmiechnął się triumfalnie.
Brunet podszedł do drzwi i otworzył je. Przed nim stała średniego wzrostu brunetka o piwnych oczach, w czarnym płaszczu oraz szarych rurkach. Na stopach miała ciemne botki na koturnie, a jej brązowe włosy były związane w kitka.
- Eleanor? Co ty tutaj robisz? – zapytał, zaskoczony jej nagłą wizytą.
Gdy przyjrzał się uważniej dziewczynie, mógł stwierdzić, iż płacze, albo płakała. Nie lubił widoku kobiet, które wylewały łzy. Bolało go serce na samą myśl, co musiały przeżywać.
Styles wpuścił ją do środka, a kiedy Niall stanął w progu i ujrzał w smutne oczy panny Calder, serce mu się ścisnęło, podobnie jak Harry’emu. Brunet zamknął drzwi i ponownie spojrzał na dziewczynę.
 - Pomóżcie mi. – szepnęła, a kiedy Harry zauważył, że Eleanor nie wie, co ma ze sobą zrobić, podszedł do niej i pozwolił, by wtuliła się w jego tors. Nie musiał wiedzieć na razie, co ją do niego sprowadziło, jednak był pewien, że stało się coś złego.
Niall zniknął ponownie w kuchni, zaparzając wodę na herbatę.
Harry stał w przedpokoju, głaszcząc delikatnie plecy brunetki, która powoli się uspokajała. Pomógł jej zdjąć płaszcz i zaprowadził do salonu, gdzie usiadła na sofie. Niall wcisnął jej w dłonie kubek z gorącą herbatą malinową, po czym usiadł naprzeciwko niej, na fotelu. Natomiast Harry zajął miejsce obok dziewczyny i nie przestawał się jej przyglądać. Wyglądała okropnie; dopiero wtedy zauważył, iż jej oczy były opuchnięte, a pod lewym z nich było zasinienie.
Doskonale pamiętał o tym, w jaki sposób Eleanor zareagowała na wyznanie Louis’a. On jej nie kochał w taki sposób jak ona jego i właśnie dlatego dziewczyna chciała całkowicie zapomnieć o istnieniu szatyna. Jednak Harry nie popierał tej decyzji w stu procentach. Wiedział, że oboje potrzebują swojej obecności w ich życiach, czy to im się podoba, czy nie. W końcu od zawsze byli przyjaciółmi.
- Troy… on, on mnie znalazł. – szepnęła, wpatrując się w jeden punkt, za oknem.
Harry drgnął na imię swojego kuzyna. Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał od Calder. Siedział zdezorientowany na kanapie i nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Po prostu nie wiedział, co miał powiedzieć.
Wychodziło na to, że jego kuzyn był już na wolności, a Troy obiecał im, że jeśli wyjdzie z pierdla – każde z nich, osób z Doncaster, które miały z nim styczność – pożałują tego, co zrobiły.
Powodem było zeznanie Eleanor i Harry’ego. Zeznanie przeciwko Troy’owi.


8 komentarzy:

  1. "Zapewne nikt tutaj nie skomentuje"
    Ej! Czy ja mam się w końcu na Ciebie obrazić czy co?? Jak tak możesz pisać! Oczywiście, że ktoś tutaj skomentuje, nie ma innej opcji <3

    Nawet nie wiem co mogę napisać, bo ten rozdział tak samo jak na MTF jest cudowny!
    Czy to wszystko oznacza, że Loumer tworzą parę? Bo jeśli tak to jestem prze szczęśliwa! I tak strasznie zazdroszczę Mer, mieć takiego faceta obok! Ach, marzenie!
    Po takim zakończeniu musisz postarać się szybko dodać rozdział, proszę Cię! Ja wiem, że zaczyna się ta nieszczęsna szkoła, ale może pierwsze tygodnie nie będą takie straszne?
    Co to za Troy? I co on do cholery zrobił?
    Ech, kochana, umrę z ciekawości, wiesz?! <3
    Do następnego, KC!

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie komentarz,będzie :) Rozdział cudowny <3 Szczególnie scena z Mer i Louis'em <3 awwwww <3 Bo-Bear się zakochał <3
    Objawił się talent kulinarny Niall'a mmmm <3 Harry i Niall są przyjaciółmi,którzy się wspierają,ale ich rozmowy są zabawne :) Uwielbiam :) Harry lubię go chyba coraz bardziej,ale Louis 'a ubóstwiam wręcz <3 Biedna Eleanor,szkoda mi jej... Żeby ten Troy nic jej nie zrobił no i żeby Harry'emu nic się nie stało... Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdy Twój rozdział, nieważne, czy z MTF czy z ATAl, wprawia mnie w taki niesamowity humor *.* Mimo, że ogólnie dzisiaj jestem w fatalnej kondycji i psychicznej, i fizycznej. Twoje opowiadanie jest na to bardzo dobrym lekiem.
    Ej, no, naprawdę myślałam, że coś się stanie pomiędzy Loumer! wiesz, życie pisze różne scenariusze w końcu :D ale w sumie... dobrze, że Louis zachował się tak, a nie inaczej. Pokazał, że szanuje Maggie (btw, bardzo fajne zdrobnienie, takie tylko "ich") i że jest gotów zaczekać z tymi sprawami. Aww, to słodkie, że obydwoje się w sobie zakochują, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Tommo zrozumiał sytuację dziewczyny. A matki Mer nie cierpię, co za stara jędza! Nie dość, że wyrzuciła córkę z domu, to jeszcze zabroniła Robertowi rozwijać swój talent. Mam nadzieję, że nadejdzie konfrontacja i wtedy będę mogła się na niej odpowiednio wyżyć ;D
    Ale to nie znaczy, że nie miałam dreszczy, kiedy się całowali, mmmhmmm <3
    Harry jest w tym opowiadaniu przesłodki, dumny tatuś :D Podoba mi się ta relacja pomiędzy nim a Niallem, uwielbiam sposób, w jaki przedstawiasz Irlandczyka :D To ich droczenie się, hahaah,mówiłam Ci już, że Twoje dialogi są świetne?
    Za to końcówka trochę mnie przeraziła. Nawet nie trochę... Co to za Troy? Co za zeznania? Zaczynam się bać, i o Harry'ego, i o Eleanor. Ale wątek wprowadziłaś, przez to jeszcze trudniej będzie mi czekać na następny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Na wstępie to przepraszam, że wchodzę dopiero teraz, ale dziewczyno czy ty w ogóle śpisz? No sorry, ale zawsze dodajesz tak późno, że ja już dawno smacznie chrapie xD lol
    Rozdział? - O MATKO! Rewelacja, jak zawsze z resztą. Nie ma co się dziwić, masz talent. Twoje opowiadnie zawsze sprawia, że mój dzień staje się lepszy. Dziś jestem jakąś zamulona i dziwna, a wystarczył ten cudowny rozdział i mam banana na twarzy. Jestes niezwykła.
    Boże matka Mer to *sorki za wyrazenie* ale cholerna z niej suka. Nie dość, że nie przyznaje się do córki. To jeszcze nie pozwala rozwijać marzeń swoich dzieci. Masakra. Szkoda mi się zrobiło Mer. Wcale się nie dziwię dziwię, że tęskni to wkońcu rodzina. Ale dobrze, ze obok był Louis. No właśnie nasz cudowny Boo Bear <3 Uwielbiam go w tym opowiadaniu *.* Cieszę się, że zrozumiał Mer i noo zakochują się w sobie. To takie sweet. Super, że nie przeszli od razu do seksu. No nie powiem, że nie czekam na ten moment *zboczona ja* ale to fajne. Widać, że nie chcą się spieszyć i dążą się szacunkiem.
    Niall w tym opowiadaniu zawsze poprawia mi humor. Taka pozytywna postać :D a Harry, jego teskt, ze nie potrafi patrzeć na płaczącą dziewczyne, aww. Zaczynam go lubić :D
    Ostatni wątek totalnie mnie zaskoczył. Czegoś takiego się nie spodziewałam. Kolejni bohaterowie i kolejne tajemnice! Wow! Zaczynam się bać tego całego Troya... Będzie ciekawie!
    Nie wiem czy wytrzymam do kolejnego rozdziału, ale musze dac rade!
    Ily <3

    OdpowiedzUsuń
  5. a więc tak:
    pierwsza część rozdziału (Loumer): awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww!!! ONI SĄ TACY KOCHANI!!!!!!!!!! dlaczego Mer to przerwałaś?! tzn wiem dlaczego ale... no kurczę moze Louise by sie nie obudziła!
    ahhhhh zdecydowanie Loumer moment jest najcudowniejszym momentem jakikolwiek kiedykolwiek gdziekolwiek i od kogokolwiek przeczytałam! jesteś cudowna!!!!! haha już nie mogę się doczekać nexta kiedy to Loumer obudzą się w swoich ramionach *.* (mam nadzieję że nie ominiesz tego momentu :P)
    część druga rozdziału (Harroldowo-Niallowo-Eleanorowa): hahahaha zobaczyć tańczącego na żywo Niallusia i umrzeć! tak! to właśnie moja ostatnia wola :D 'widok' zapłakanej Els mi także złamał serce :( biedna... *hug for Els* kuzyn Hazzy - Troy... czuję ze zemści się również na Maggie (słodko Louie ją nazwał *.*) bd problemy, Lou bd ją wspierał, chronił i w końcu bd oczekwiany przeze mnie ślub Loumer! :D
    czekam na nexta i pędzę dodać kom na MTF bo mi wczoraj rodzinka przeszkodziła i nie miałam jak :D
    powodzenia w nowym cholernym roku szkolnym!!!! :*
    @WTuszynska

    OdpowiedzUsuń
  6. Słodko, słodko i jeszcze raz słodko. Ale wiesz o tym, prawda? :D
    Gdyby faktycznie młoda weszła do pokoju w niezręcznym momencie to dopiero by się działo! Choć nie ukrywam, ze jestem ciekawa jak by się tłumaczyli. To zdecydowanie byłby genialny moment.
    Harry + Niall = śmiech na sali :)
    Po prostu uwielbiam połączenie tych dwóch postaci w tym opowiadaniu.
    Cieszę się, że to właśnie do El przyszedł "ten cały Troy" i że nie robisz melodramatu w którym wszystko co złe spada na główną bohaterkę. Domyślam się, że będzie miała ona swój udział w tej aferze, ale (tak mi się wydaje tylko oczywiście) czystko pocieszycielski. Mer jest bardzo ciepłą i empatyczną osobą, więc zapewne okaże Calder i Styles'owi dużo wsparcia.
    Mam prośbę. Sprostuj proszę w najbliższym czasie fragment "(...)a Troy obiecał im, że jeśli wyjdzie z pierdla – każde z nich, osób z Doncaster, które miały z nim styczność – pożałują tego, co zrobiły.
    Powodem było zeznanie Eleanor i Harry’ego" Nie do końca zrozumiałam czy chodzi tylko o El i Hazzę, czy też o inne osoby.
    Mam wielką nadzieje, że miałaś na myśli tylko tę dwójkę, bo Loumer dopiero co się pogodziło i aż szkoda byłoby "aż tak" psuć im sielankę.
    Odnoszę wrażenie, że podobna sytuacja była w innej twojej historii, a mianowicie DLF. I choć to podobieństwo wcale mi nie przeszkadza, to przypomniało mi tylko, że tęsknie za tym blogiem :(
    Wiem, marudzę. Przepraszam :(:*
    Cały rozdział jak zawsze mi się podobał i z niecierpliwością czekam na kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
  7. hej directonerki ! zobaczcie co właśnie znalazłam : http://movies.xaa.pl/?p=11 to jest film :"This is us" !!! można go spokojnie pobrać i pooglądać w domu chłopaków z 1D <3 opis jest po angielsku, ale w filmie można włączyć polskie napisy także super;) bylam na nim w kinie, ale pobrałam go i teraz oglądam codziennie haha ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy