Autorka: Witam was z rozdziałem 10. Chciałam jeszcze nawiązać
do poprzedniego. Miałam jego jeszcze inną wersję. Wersję, w której Loumer
zostało przyłapane przez Louise w takiej a nie innej sytuacji (no, domyślcie
się), ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Takie sprostowanie.
Czy tylko ja uwielbiam ‘I wish’ mojej ukochanej
Cher? Zakochałam się w tej piosence<3
A zaczynając pisać ten rozdział, zaczęłam właśnie od
tej notki, czego zwykle nie robię. W ogóle, mam pewne obawy, co do tego
rozdziału, bo miałam dwie wizje na niego i… same oceńcie.
Sam rozdział jest krótszy od reszty, które pisze,
ale jakoś tak mi nie szło pisanie go.
Wiem, że trudno jest nie wiedzieć, kiedy będzie
opublikowany nowy rozdział, a ponieważ na razie nie mam zamętu w szkole, to
postaram się napisać jak najwięcej rozdziałów w przód, ale nie obiecuję, że mi
się to uda.
Dobra, miłej lekturki.
Ach, KOMENTUJCIE.
Najwięcej było 10, czy 11 komentarzy, więc mały szantaż, tylko tu: - Dodam
nowy rozdział, jeśli będzie 10 komentarzy. Nigdy nie szantażowałam was… nie
każcie mi tego robić ponownie.
Doncaster, 2004
Stolica Anglii
była jednym z najbardziej ‘rozchwytywanych’ miast w całej Europie, jak nie na
świecie. To właśnie serce Wielkiej Brytanii było miejscem ze swoim własnym
stylem; miejscem, gdzie powstały najpopularniejsze zespoły; piosenkarze i
piosenkarki rozpoczynały swoją karierę. Ogólnie, w United Kingdom, narodził się
Harry Potter, The Rollin’ Stones, czy też The Beatles. Piłkarze także mieli
swoją szansę, by zabłysnąć i jednej z nich; Louis Tomlinson – dobrze ją
wykorzystał.
Już za czasów
licealnych był świetnym graczem, jednak nikt nie brał jego gry na poważnie.
Wszyscy śmiali się, że jako piłkarz daleko nie zajdzie, gdyż mogą go pokonać
inni, lepsi. Jak bardzo się mylili? Pewnego dnia do liceum w Doncaster, gdzie
uczęszczał Louis, przyjechał trener z samego Londynu, by wyłapać nowe talenty i
umożliwić im rozwijanie talentu. Tomlinson, tamtego dnia nie czuł się
najlepiej; był słaby, bolała go głowa i do tego czuł, iż ma gorączkę. Jednak
nie zrezygnował. Pragnął być najlepszy, nie chciał się poddać; był tak blisko.
Pan George
Styles – trener szkolny podał Louis’owi nawet tabletki, które nieco poprawiły
jego samopoczucie. Szatyn siedział na ławce i czekał aż nauczyciel wpuści go na
boisko. Niby był dobry, jednak nie zawsze chciał być w pierwszym składzie.
Uważał, bowiem, że nie musiał wszędzie się pchać; chciał dać szansę nowym
chłopakom.
Obok niego
usiadł młodszy od niego chłopak z lokami na głowie i leniwie układał na
drewnianej tacy otwarte butelki z wodą. Louis nie widział go wcześniej w
liceum, więc stwierdził, że brunet musiał być po prostu nosiwodą – albo
znajomym trenera. Jak wiele miał racji. George Styles miał syna, który chodził
kilka klas niżej, niż Tomlinson. Gdy piłkarz chciał zagadać do, sympatycznie
wyglądającego chłopca – ten odwrócił się do niego niespodziewanie, w tym samym
czasie, kiedy Lou wstawał i w skutek czego, na czerwonej koszulce starszego
chłopaka wylądowała cała taca z otwartymi butelkami z wodą. Z początku, Tommo
był wkurzony, jednak złość z jego żył uleciała, gdy Harry uśmiechnął się do
niego przepraszająco. Louis nie należał do osób, które mieszają z błotem ludzi,
będących dla niego ‘zerem’. Tomlinson zaczął się śmiać, co po chwili zrobił
także Styles, będąc do końca niepewnym zachowaniem swojego towarzysza.
- Louis –
starszy chłopak wyciągnął swoją mokrą rękę przed siebie z uśmiechem na ustach.
- Harry – nim
brunet zdążył uścisnąć dłoń szatyna, rozległ się gwizdek i trener Styles
nakazał zmianę, gdzie właśnie Tommo miał wejść na boisko – Powodzenia. –
szepnął pod nosem Hazza, gdy szatyn już wbiegał na murawę.
Mimo słabego
samopoczucia, Louis próbował utrzymać kondycję i swoją równowagę. Kiedy biegł z
piłką, nogi mu się nieco poplątały i mało by brakowało, a chłopak wylądowałby
na trawie, jednak silnie walczył z ociężałymi powiekami i powtarzał sobie
niczym mantrę, iż musi wycisnąć z siebie jak najwięcej, by pokazać trenerowi z
Londynu, że jest wart jego zainteresowania zawodowego.
Mecz dobiegł
końcowi, a drużyna czerwonych kruków zeszła z murawy, kierując się do szatni.
Jedynie Tomlinson, oraz dwóch innych chłopców z jego grupy została przy
ławkach, gdyż ich trener sobie tego zażyczył.
Policzki Louis’a
były czerwone, a oczy niemalże nieprzytomne. Czuł, że za chwilę straci
przytomność, jednak próbował być silny. Od tego zależała jego przyszłość.
Londyn, 2013
Wspomnienie to wróciło do Louis’a, kiedy ubierał na
siebie korki; buty, dostosowane do gry na murawie, dzięki którym gracz nie
ślizga się niepotrzebnie i twardo stąpa po ziemi. Ten dzień zmienił całkowicie
jego życie; nie dość, że ten dzień był początkiem jego kariery piłkarza, to
jeszcze poznał Harry’ego – swojego najlepszego przyjaciela. Kochał go jak
młodszego brata, którego nigdy nie miał. Jedynym jego rodzeństwem były cztery,
młodsze siostry: bliźniaczki Daisy i Phoebe oraz starsze od nich Felicity i
Charlotte. Tęsknił za nimi, jednak
musiał wytrzymać jeszcze ‘chwilę’, by utonąć w ich siostrzanym uścisku.
- Tomlinson, na boisko!
Rozmyślenia Lou zostały przerwane. Matthew Cavanaugh – jego trener, nie należał do osób cierpliwych, jednak
był bardzo wyrozumiały. Miał ponad 37 lat i doskonale znał się na piłce nożnej,
a do tego potrafił sobie pożartować i być szczerym, wobec postępów, bądź błędów
swoich piłkarzy.
Louis wstał z ławki i
naciągnął na siebie białą koszulkę z numerem siedemnaście na plecach oraz swoim
nazwiskiem. Tak długo do tego dążył, tak bardzo tego pragnął; ziściło się.
- Zacznijcie swój
trening.
Przez cały czas,
podczas ćwiczeń, jakie kazał im wykonać Cavanaugh, Louis starał się skupić na
tym, co robił, jednak było mu cholernie ciężko, ponieważ myślał o poranku, w
domu Margaret. Uśmiechał się za każdym razem, kiedy o niej wspomniał.
Ich poranek wyglądał nadzwyczajnie miło. Louis
obudził się, a pierwszą osobą, którą zobaczył, była właśnie Padolsky. Dziewczyna
była wtulona w jego ciało, a jej na jej twarz spadło kilka kosmyków włosów, co
dodawało jej tylko uroku. Tomlinson nie chciał wybudzać swojej towarzyszki ze
snu, więc przez chwilę wpatrywał się w jej idealną twarz oraz delikatne jej
rysy. Jednak musiał wstawać, gdyż wzywał go trening. Niechętnie zaczął
wyplątywać Mer z jego objęć, jednak nim zdołał dokończyć swój zamiar, do
sypialni przybiegła Louise, która skoczyła na łóżko, a Margaret momentalnie
otworzyła swoje oczy. Mała brunetka wesoło wczołgała się między parę i zaczęła
im opowiadać o śnie, który jej się przyśnił. Louis jeszcze nigdy nie miał
lepszego poranka. Zazwyczaj budził się sam; w elegancko umeblowanym pokoju, z
żyrandolem z diamentami, czy drogim dywanem. Wtedy wszystko było inne; takie
prawdziwsze.
- Za dwa dni mecz, panowie. – Louis nawet nie
spostrzegł, kiedy skończył biegać, a Cavanaugh stał przed
nim i resztą teamu. – Musicie dać z siebie wszystko. Mimo, iż jest to mecz
towarzyski, nie możemy pokazać, że nam nie zależy. Sami dobrze o tym wiecie,
więc do meczu nie imprezujecie, biegacie, zdrowo jecie, jak zwykle, z resztą.
Tomlinson nigdy nie
stosował się do ostatniej zasady. Według niego, jeśli kocha się swoją pracę, a
w tym wypadku była to noga, to nie powinno się rezygnować ze swojej ulubionej
kuchni tylko dlatego, że ktoś tak każe. Oczywiście, że nie jadał Fast-foodów. Sam
twierdził, że było to niezdrowe jedzenie, o ile można było je tym nazwać.
- Kolejny trening
jutro, rano. A teraz strzelcie parę bramek. Skład, taki sam jak zwykle.
Godzinę później, gdy
mecz dobiegł końca, Louis wraz z resztą zespołu, wrócił do szatni i wziął
prysznic, dla orzeźwienia. Następnie przebrał się w swoje ubranie (beżowe
spodnie, czarny sweter, płaszcz) i wyszedł do taksówki, która miała go zawieść
do Harry’ego. Jego przyjaciel napisał mu wiadomość, iż potrzebuje się z nim
spotkać, najlepiej natychmiast, a sądząc po tym, że, gdy Lou skończył trening,
miał 8 nieodebranych połączeń od Styles’a i kilka (mniej) od Niall’a, zmartwił
się i uznał, że najlepiej będzie, jeśli pojawi się u bruneta.
Kiedy zapłacił
taksówkarzowi za przejazd, powiesił swoją torbę na prawe ramię i skierował się
do kamienicy, gdzie zamieszkiwał jego przyjaciel. Oczywiście, nie odmówił sobie
esemesowania z Margaret, z którą pragnął jak najszybciej się spotkać. Bardzo chciał
być blisko niej i spędzać z nią jak najwięcej czasu, jednak ich życie nie za
bardzo się ze sobą zgadzało. Oboje pragnęli to zmienić i dopasować swój czas do
siebie.
Tomlinson’owi otworzył
wyższy od niego chłopak i bez słowa wpuścił go do środka swojego mieszkania. Ku
zdziwieniu szatyna, w niewielkim saloniku siedział Niall oraz pewna, bardzo
dobrze mu znana, brunetka. Tommo odłożył swoją torbę na podłogę, przy półce na buty
i zdjął płaszcz, wieszając go na wieszaku.
- Cześć. – Lou posłał uśmiech
w stronę blondyna, który go odwzajemnił, a następnie wrócił do szperania w
swoim telefonie. Gdy spojrzał na fotel, ujrzał siedzącą w nim brunetkę, która
za wszelką cenę starała się zasłonić swoją twarz kosmykami włosów, co nie
wychodziło jej zbyt dobrze, ponieważ szatyn doskonale widział jej podpuchnięte
oczy oraz blade policzki – Co się stało? – wskazał na Eleanor.
- Och, em, właśnie dlatego
chciałem, abyś przyjechał. – Harry usiadł obok Niall’a i posłał Louis’owi
smutne spojrzenie.
Piłkarz zdezorientowany,
zajął miejsce naprzeciwko chłopaków, w fotelu obok Calder.
- Okej, zaczyna się
robić dziwnie. – szepnął jakby do siebie, jednak natychmiast dodał – Słucham was.
Eleanor niepewnie
spojrzała w kierunku jej byłego chłopaka. Serce zaczęło jej mocniej bić, kiedy
ujrzała jego zmartwioną minę i roztrzepane włosy. Brakowało jej Louis’a, nie
jako jej chłopaka, ale jako przyjaciela.
- Troy Bennett wyszedł
z więzienia. – powiedział powoli Harry, a oczy Tommo niemalże wyszły z orbit –
Znalazł Eleanor.
Reakcja Tomlinson’a
była dokładnie taka sama jak Harry’ego. Był zdezorientowany i zszokowany
wypowiedzią swojego przyjaciela. Sądził, iż tamten rozdział mieli już za sobą. Osobiście,
nigdy nie spotkał Troy’a, jednak z opowieści Styles’a wie jak bardzo był on
walnięty i niebezpieczny. Lou był zbyt zajęty grą, by wplątać się w takie
bagno, w jakie wpadła Eleanor i Harry. Oboje mieli na pieńku z Bennett’em.
Przede wszystkim dlatego, że zwrócili się przeciwko niemu, gdy najbardziej ich
potrzebował.
Eleanor Calder, nim
przeprowadziła się z Doncaster do Londynu, była dziewczyną z niemałymi
problemami. Dokuczano jej w szkole, wyśmiewano ze względu na to, iż nosiła
aparat ortodontyczny, czy też okulary. Twierdzili, iż po prostu była brzydka,
bo miała trądzik, czy też nie chodziła nieziemsko ubrana. Dziewczyna,
zdeterminowana, chciała zmienić swoje życie, więc znalazła Harry’ego, który
miał dobre kontakty ze swoim dalekim kuzynem, Troy’em, będącym jednocześnie
dilerem narkotyków, czy też podobnych świństw. Styles nie ćpał, jednak miał
czysty zysk z tego, iż Bennett je sprowadzał. Był po prostu obserwatorem, który
potrafił doskonale skorzystać z sytuacji i ewentualnie okraść swojego kuzyna.
Eleanor wcale nie była w lepszej sytuacji w szkole, a Harry nadal oszukiwał
Troy’a. Pewnego dnia, coś nie wyszło. Policja wytropiła Bennetta i wsadziła go
za kratki, a Harry i Eleanor byli świadkami, dość znaczącymi w tamtej sprawie. Oczywiście,
Calder miała pewne problemy, gdyż wyszło na jaw, iż ćpała, ale poza dozorem
kuratora – nie poniosła większej kary. Styles był czysty, poza tym, nie
znaleźli na niego żadnych dowodów, a sam oddał większość pieniędzy na cele
dobroczynne.
Krótka, aczkolwiek
znacząca historia. Nikt nie spodziewał się, że Styles i Calder wsypią Troy’a. Nikt
o tym nie wiedział, poza rodziną tej dwójki i Louis’a. Oczywiście Bennett także
zdawał sobie sprawę, kto go wsadził do pierdla.
- Coś ci zrobił? –
Louis zwrócił się do brunetki, która pod wpływem jego słów, lekko zadrżała.
Mimo tego, iż oboje ze
sobą nie rozmawiali od jakiegoś czasu, Tommo martwił się o przyjaciółkę. Była dla
niego cholernie ważna i nie chciał jej tracić. Nie chciał, by musiała się bać o
to, że ktoś może do niej przyjść i ją zabić. Tak, zabić, ponieważ Troy byłby do
tego zdolny. O Harry’ego się tak nie bał, gdyż wiedział, iż chłopak był silny i
nie bał się tak bardzo swojego kuzyna jak El. Jednak mimo to, obawa zawsze
była.
Pokiwała przecząco
głową.
- Groził i powiedział,
że… że jeszcze się ze mną policzy. – szepnęła, a głos jej się załamał.
Tomlinson przyjrzał się
uważniej tej sprawie w głowie. Przecież Bennett był w więzieniu dobrych parę lat
i to na dodatek w więzieniu w Bristol, a to był kawałek do Londynu. Nikt nie
powiedział mu, że Eleanor, czy Harry mieszkają w stolicy Anglii, więc musiał
mieć jakieś wtyki, czy coś. Obawiał się, że jeśli znalazł jego przyjaciółkę, to
Styles może być następny, a jeśli dowiedziałby się, że Hazza ma córkę to…
Louis pokręcił głową na
boki, aby odgonić od siebie złe myśli.
- On nie miał siedzieć
jeszcze dwóch lat? – zapytał ni stąd ni zowąd Niall, całkowicie nieświadomy
zaistniałej sytuacji, choć Harry wprowadził go już w kilka szczegółów. Brunet z
szatynem spojrzeli na przyjaciela. – Mam na myśli, że tutaj – wskazał na swój
telefon – jest napisane, że Troy Bennett, lat 34 powinien wyjść z więzienia w
2015.
- Co? – Harry zerknął
przyjacielowi przez ramię – Został zwolniony za dobre sprawowanie. –
wymamrotał.
Eleanor przysłuchiwała
się rozmowie chłopaków. Nie chciała brać w niej udziału, ponieważ nie za wiele
miała do powiedzenia. Obiecała sobie, że już nigdy nie będzie przebywała w
jednym pomieszczeniu z Louis’em. Jak bardzo się myliła.
W pewnym momencie, coś
w nią wstąpiło. Jakiś przypływ odwagi?
- Wiecie co? – zerwała się
na równe nogi i spojrzała po twarzach chłopców; ten uroczy blondyn nie powinien
brać w tym udziału, Louis’a zbyt kochała, aby narazić go na takie
niebezpieczeństwo, a Harry był po prostu dzieciakiem. – Nie powinnam była do
was przychodzić. Jakoś sobie poradzę. Ja, najwyżej wykombinuję dla niego kasę,
albo…
- Zwariowałaś?! – Styles
podniósł swój głos – Troy jest kurewsko niebezpieczny. Nie zostawimy cię z tym.
- Nie chcę was narażać.
– powiedziała pewnie dziewczyna, kierując się do drzwi. Czuła się źle, bardzo
źle. – Do widzenia, chłopcy.
Przyjaciele usłyszeli
tylko trzaśnięcie drzwiami.
Louis zerwał się z
miejsca i pobiegł za brunetką, w biegu łapiąc swój płaszcz i zakładając go na
ramiona. Pogoda była typowo jesienna i wietrzna.
Eleanor złapał przed
kamienicą, w której mieszkał Harry. Calder stała oparta o ławkę naprzeciwko
bramy, a ciemne włosy zasłaniały jej twarz. Louis niepewnie podszedł do swojej
byłej przyjaciółki i złapał ją za przedramię.
- Co ty odpierdalasz,
El?
Brunetka się
wyprostowała i uniosła swoje piwne tęczówki na szatyna. Bardzo za nim tęskniła.
Mogłaby się pogodzić, że nie są razem, ale chciała go mieć z powrotem, jako
przyjaciela.
- Nie możesz się oprzeć
mieszania w cudze sprawy, co? – chciała, by jej głos zabrzmiał ostro, jednak
poniosła klęskę.
- To nie są cudze sprawy, Eleanor. To dotyczy mojego
przyjaciela i przyjaciółki. Nie pozwolę na to, aby wam się coś stało.
Do oczu brunetki
zaczęły napływać łzy.
- Nie jesteśmy
przyjaciółmi. Sam to powiedziałeś. – szepnęła, hamując łzy.
- Powiedziałem, że zawsze
będę cię kochał, ale jako siostrę. To ty zdecydowałaś się odejść.
Chłopak puścił jej rękę
i przyciągnął do siebie, aby następnie zamknąć ją w swoim uścisku. Brakowało mu
jej zapachu szamponu do włosów, jej uśmiechu, czy też wesołych iskierek
tańczących w oczach. Po prostu za nią tęsknił.
- Jesteś moją małą
siostrzyczką, pamiętasz? – szepnął jej we włosy.
Eleanor pociągnęła
nosem i wtuliła się w zagłębienie szyi u szatyna. Brakowało jej tego uścisku. Przymknęła
powieki i głęboko odetchnęła.
- Mała księżniczka u
boku słabego rycerza. – zachichotała, poprzez łzy.
Louis uśmiechnął się na
jej słowa. Doskonale pamiętał dzień, w którym jej obiecał, że zawsze będzie ją
chronił przed złem. Miał może z dwanaście lat, a ona dziesięć. Byli w domu
państwa Calder, a za oknem panowała wielka ulewa, której towarzyszyły
wyładowania atmosferyczne.
- Wróć ze mną do Harry’ego
i porozmawiajmy o tym.
El odsunęła się od Lou
i skinęła mu, w zgodzie. Oboje, trzymając się za ręce, weszli, z powrotem do
kamienicy.
_______________________________________________________
Wiecie co? Początkowy plan na to opowiadanie względem Harry'ego był taki, że miał on być z Niall'em, ale całkowicie z tego zrezygnowałam. Narry jest uroczy, jednak pozostaję realistką i nie umieszczę tutaj wątków homoseksualnych, ponieważ byłoby tego zbyt wiele.
Piszcie, co sądzicie o rozdziale. xx
Ciekawy rozdział :) pięknie opisałaś wspomnienia,emocje,uczucia Lou <3 Louis jest taki bardzo przyjacielski,zrobiło się słodko jak nazwał El swoją "małą siostrzyczką" <3 Ale jak sms'ował z Mer to takie było awww <3 rozumiem coś takiego jak "przegrzana wyobraźnia " xD ale Ty piszesz tak cudownie i tak wciągająco,że nie dostrzegam takiego stanu rzeczy :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMinęło tyle czasu (tak, tydzień to dla mnie długo), że prawie zapomniałam na czym skończyłaś ostatni rozdział. Dopiero jak Zauważyłam imię El, skojarzyłam co się dzieje.
OdpowiedzUsuńNo, no, no. Porobiło się. Znowu komplikacje. Czy kiedyś zostawisz bohaterów w spokoju? :D Hahaha, nie no, żartuję oczywiście. Trochę akcji musi być.
Szkoda, że Mer pojawiła się tylko na chwilę w wspomnieniach Lou. Potrzebuje więcej wątków z tą parą, proszę Cię!
Wielki plus za to, że dodałaś coś o treningu i o tym jak to wszystko się zaczęło ze sławą Louisa. I jeszcze ten moment z El. Jejku. Aż zrobiło mi się ciepło na serduszku, kiedy czytałam jak ją traktuje.
Tak sobie patrzę na ten komentarz i myślę, że jest lekko nie ogarnięty. Ech, wybacz mi. Ale wiedź, że (jak zwykle) wszystko jest idealnie. Chyba nigdy w życiu nie zepsułaś żadnego ze swoich rozdziałów i jestem pewna w 20000%, że nigdy Ci się to nie zdarzy.
KC! <3
Jejku nareszcie udało mi się wpaść! Przepraszam Cie kochanie za tą obsuwę, ale miałam wesele i moje ogarnianie rzeczywistości dawało wiele do życzenia ;P Mimo to udało mi się wreszcie tu wejść. Mimo iż moja głowa jest ciężka jak cholera to dałam radę i przeczytałam ten cudownie ciekawy rozdział. Szkoda, że tak mało tu Mer, ale i tak jestem usatysfakcjonowana ;) Poznaliśmy trochę bliżej sylwetkę Louisa i całą tą sprawę z Troy'em. Szczerze? Ten typ i cała ta sprawa trochę mnie przerażają. Postać Eleanor jest zupełnie inna niż sobie wyobrażałam na początku, ale to dla ciebie ogromny plus. Zaskoczyłaś mnie i to cholernie pozytywnie tym faktem. Dobrze, że chłopaki nie chcą jej zostawić. Fajnie przedstawiłaś jej relacje i Boo Bear'a. Podoba mi się to. Mam nadzieje, że te przebłyski w głowie Lou o Louise się nie sprawdzą, bo jak ten cały Troy dobierze się do tej cudnej małej to sama go rozszarpie!
OdpowiedzUsuńTomlinson - piłkarz.. oj jestem w niebie <3 hehe, sorki nie mogłam się powstrzymać ;)
No to słońce nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następny tak cudny rozdział, albo jeszcze lepszy! :D Życzę weny i trzymaj się :* ily <3
Dziękuję za sprostowanie, teraz już doskonale rozumiem na czym stoją :)
OdpowiedzUsuńScena jak Louis się obudził i mała weszła do pokoju był taki, że aż słów brak. Słodziutko! Normalna rodzinka. Uwielbiam Cię za ten moment. Oczywiste, że Tommo nie chciał ich opuszczać.
Więcej fragmentów z treningów i meczów poproszę, bo wychodzi Ci to bardzo fajnie :D Nie zdziwiłabym się, gdyby przez rozmyślanie o Margaret zrobił kiedyś o dwa kółka za dużo, bądź strzelił do swojej bramki haha :P No i mam nadzieje, że rozgrywki będą szły mu lepiej niż ten dzisiejszy - realny... Biedaczek :(
Wracając.. sytuacja w domu Harry'ego wyszła bardzo naturalnie. I te emocje między El i Lou. Chyba jedynie w tym opowiadaniu uważam, że powinni być przyjaciółmi, a nie parą. Myślę, że brakowało im siebie nawzajem i mimo, że nie spotykają się w miłych okolicznościach, to i tak wyjdzie im to na zdrowie. Choć gdy czytałam fragment, gdzie szli za rękę, to myślałam, że następnie będzie "Gdy Mer zobaczyła swojego ukochanego z niedawno poznaną ekspedientką nie mogła uwierzyć własnym oczom. Na domiar złego kierowali się do domu ojca jej dziecka" :P Cóż, na szczęście nic takiego nie miało miejsca :)
Rozdział jak zawsze mi się podobał i z niecierpliwością czekam na next:*
P.S Jeśli mogę mieć małą prośbkę,daj znać kiedy wznowisz DLF :)
O rety to zajebiste ! <3
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - tak, szaleję za "I wish", ale Boże, to przecież nic dziwnego, jestem Brat i kocham naszą małą :D <3
OdpowiedzUsuńPo drugie - bardzo dobrze, że zrezygnowałaś z Narry'ego. Akurat ten pairing jest totalnie nierealny, więc chyba stało się lepiej :) Za to Harry i Eleanor... hm... nic nie mówię, ale widzę pewne sytuacje oczami wyobraźni, who knows :D
Bardzo fajna była ta retrospekcja, pokazałaś nam trochę przeszłości Tomlinsona. I wiedziałam, WIEDZIAŁAM, że poznali się z Harrym w jakiejś wyjątkowo żenującej sytuacji i proszę bardzo, miałam rację, znowu :P Tylko Hazza mógłby wpaść na chłopaka z toną butelek z wodą :D
Mam małą uwagę, jeśli chodzi o przemieszczenia się, to powinno być "zawieźć" nie "zawieść" te dwa słowa mają zupełnie inne znaczenia. Proszę, nie obraź się, ale wiesz, staram się być konstruktywna w komentarzach :)
I Boże, teraz to się zaczęłam bać... Bo jeśli Troy dowiedział się o przeprowadzce Calder i Harry'ego, to równie dobrze może wytropić Mer i Louise... Swoją drogą, niezłe ziółko było z tej pary. I szkoda mi dziewczyny, widzę, że kocha Tommo, a on traktuje ją jak siostrę... Dobrze przynajmniej, że nie chcą zostawić jej samej w tej sytuacji, tacy przyjaciele to skarb.
Wiem, że mój komentarz można potłuc o kant dupy, ale ostatnie dni były wykańczające. Wiesz, że Cię kocham i mogłabyś stworzyć tysiąc pięćset część ATAL i MTF, a ja i tak bym czytała <3
zaczynając czytać ten rozdział pomyślałam sobie: "no to nie dane mi będzie się dowiedzieć jak wyglądał poranek Loumer", jednak potem szybko się zrehabilitowałaś, za co jestem Ci OGROMNIE wdzieczna :* może to nie był jakiś szczegółowy opis ale i tak jestem zadowolona ^.^
OdpowiedzUsuń(tak wgl to dobrze ze zrezygnowałaś z opcji, kiedy to mała Louise wchodzi w TYM nieodpowiednim momencie do sypialni... umiesz dopasować się do gustów czytelników ;) <33
co do sprawy z Troy'em to haha to było moje pierwsze skojarzenie po przeczytaniu co on wyprawia: "wypierdalaj do Gabrieli i Dzikich Kotów" XD no także tegoo... :D
napewno dodasz jakieś spore komplikacje w związku z tym idiotą, ale wierze że po wszystkich problemach w końcu dojdzie do mojego, jakże niezwykle wyczekiwanego ślubu Loumer!! haha musisz kiedyś opisać to wydarzenie! koniecznie! :P
aaaa i jeszcze w sprawie rozdziału to bardzo sie ciesze że Elounor ma ze sb taki dobry kontakt a Narry'ego nie wtrężoliłaś do tego opwiadania! bardzo dobrze! :)
no a piosenka I WISH jak i inne, nowe które śpiewała na I WISH TOUR są wręcz boskie ^.^ nie mogę sie już doczekać premiery jej płyty tak samo jak MIFNIGHT MEMORIES <333
no to do następnego, napewno cudownego <3333
@WTuszynska
PS. przepraszam ze ten komentarz jest taki do dupy ;/ coś nie mam dzisiaj weny :D
Rozdział jest naprawdę udany :) szkoda, że mało w nim Loumer, ale za to Louis jest <3 Świetnie opisałaś trening ;) Druga część rozdziału trochę mnie zaskoczyła, szkoda mi Eleanor, że była wyśmiewana w szkole :(( Ale mam nadzieję, że dalej będzie przyjaźnić się z Lou i Harry'm <3 uwielbiam Niall'a <3
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł naprawdę świetnie. Dobrze oddajesz emocje bohaterów , do tego ciekawie piszesz. Życzę weny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Louis'a i Mer <3 ale nawet bez całego Loumer'a rozdział jest cudowny <3 Najlepszy Niall <3 Z Louis'a to taki prawdziwy przyjaciel <3 czekam na następny 11 :)
OdpowiedzUsuń