środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział Czterdziesty Szósty

Sydney, 2014
Lot z Londynu do Sydney trwał około 22 godzin. Trzeba było przyznać, iż w stanie Margaret tak długi i wyczerpujący lot powinien być zabroniony, jednak ginekolog, z którym spotkała się w dzień, kiedy umówił ją z nim Louis, powiedział, że wszystko jest w porządku, byle tylko na siebie uważała i nie jadła ryb, ani innych podobnych rzeczy.
Musiała przyznać, że naprawdę nie spodziewała się po swoim chłopaku takiej opiekuńczości i troski; nikt nigdy jej tyle nie okazywał czułości, co piłkarz. Bolał ją tylko fakt, iż była zmuszona się poddać i pozwolić chłopakowi na pokrycie kosztów ich podróży. Rozumiała, że chciał jej coś pokazać, jednak nie mogła pozwolić mu na finansowanie każdej zachcianki, wyjazdu; nie była z nim dla pieniędzy, a jeszcze dochodziło to, że Tomlinson był chwilowo wyłączony z treningów. Już nie wspominając o zapewnieniach Jay; gdy dowiedziała się, iż będzie babcią, na samym początku była w szoku i nie chciała dopuścić do siebie tej myśli. Jednak z każdą kolejną minutą, przyglądając się Mer i swojemu synowi, stwierdziła, że nie ma nic piękniejszego od posiadania dziecka, słońce. Nie ma też słów, którymi mogłabym wyrazić swoją radość. Boże, będę babcią! I to w tak młodym wieku!, a Padolsky słysząc jej wypowiedź, uśmiechnęła się promiennie, przytulając kobietę do siebie i powstrzymując łzy, które zaczęły się jej formować w kącikach oczu.
Podobną reakcję uzyskali od Fizzy; dziewiętnastolatka nie mogła uwierzyć własnym uszom. Nie potrafiła wykrztusić z siebie ani jednego słowa; podeszła do swojego brata i go uścisnęła, podobnie zrobiła z Margaret, szepcząc jej, iż nie wyobrażała sobie czegoś tak niezwykłego. Z całą pewnością była szczęśliwa, ponieważ na zakupach, na które poszły razem z Gemmą i Jay, siostra Louisa nie szczędziła sobie zakupu dziecięcych ciuszków, co zmusiło Mer do tłumaczeń względem Styles. I tak oto większość jej znajomych już wiedziała, iż spodziewała się dziecka.
Teraz Padolsky siedziała w wielkim hotelowym pokoju z otwartą walizką na przeciwko siebie, zastanawiając się, co takiego ubrać. Był piękny, słoneczny dzień, praktycznie środek lata w Sydney, więc brunetka miała dylemat. W zasadzie, to nie miała potrzeby ukrywania swojego brzucha ciążowego pod dużymi sukienkami, ponieważ nie był on jeszcze aż tak bardzo widoczny.
Para przyleciała wczorajszego wieczoru do Crowne Plaza Hotel Coogee Beach, gdzie bardzo miło ich powitano. Mer natychmiast napisała esemesa do Fizzy, która wręcz ją ubłagała, aby dała jak najszybciej znać o tym, iż dotarli bezpiecznie na miejsce. A ponieważ Brytyjka nie była w stanie wykonać normalniej rozmowy telefonicznej, postanowiła napisać krótką, jednak treściwą wiadomość.
Następnego dnia, planowali, by przejść się po okolicy i poznać nowe miejsce.
Gdy wskazówka zegara wybiła dwunastą cztery, z łazienki wyszedł Louis ubrany tylko w granatowe spodenki do pływania, a jego włosy poruszały się z każdym jego krokiem. Chłopak podszedł do swojej dziewczyny, zajmując miejsce obok niej i przyglądając się przez kilka sekund w jej ubrania.
- Nie mów mi, że przez cały ten czas, kiedy byłem w łazience, ty nadal nie wybrałaś, co założysz. - Mer nie patrząc się na niego, mogła stwierdzić, iż się uśmiechał.
- To wcale nie jest takie łatwe, na jakie wygląda. - mruknęła brunetka, biorąc do ręki błękitny top i wpatrując się w niego głupio.
Piłkarz wywrócił oczami, uśmiechając się.
- Owszem jest.
Margaret odrzuciła top i przeniosła swoje zmęczone spojrzenie na Tomlinson'a. Widząc go bez koszulki, jęknęła; uwielbiała się mu przyglądać jak był prawie, że topless. Wtedy była w stanie podziwiać jego liczne tatuaże, które zazwyczaj ukrywa pod koszulką. I ten wyrzeźbiony, idealny tors...
Przyłapała się na tym, iż zagryza dolną wargę, więc natychmiast pokręciła głową i westchnęła cicho.
- Łatwo ci mówić, bo łapiesz pierwszą lepszą koszulkę, spodnie i wychodzisz. A ja muszę dopasować do siebie wszystko, a na dodatek makijaż-
- Równie pięknie wyglądasz bez niego. - uśmiechnął się ciepło chłopak - I ubrania też nie są ci potrzebne, by wyglądać bosko.
- Louis! - jęknęła dziewczyna, uderzając go w ramię, co wywołało tylko u niego śmiech - Naprawdę mi nie pomagasz.
 Chłopak westchnął, po czym pochylił się nad walizką i wyciągnął z niej przypadkową, białą, luźną sukienkę, a następnie wręczył ją recepcjonistce.
- Co... Ty..
- Właśnie wybrałem ci sukienkę, w którą wpatrywałaś się przez ostatnie dziesięć minut. Nie ma za co, kochanie. - puścił jej oczko, a następnie położył się na łóżku, czekając aż jego dziewczyna się przebierze i w końcu będą mogli pójść na plażę.
- Dziękuję. - szepnęła brunetka, a następnie zdjęła z siebie czarną koszulkę, w której spała oraz spodenki. Wcześniej założyła na siebie brązowy kostium kąpielowy, więc nie czuła się niekomfortowo przebierając się w towarzystwie swojego chłopaka. W sumie, to on i tak wiele razy już widział ją nagą.
Kilkanaście sekund później, stanęła przed lustrem, uśmiechając się do siebie.
- Wyglądasz cudownie. - ni stąd, ni zowąd, za nią pojawił się szatyn. Objął ją w talii i przytulił do siebie, kładąc brodę o jej ramię.
- Dzięki. - powtórzyła brunetka, czując jak zaczyna się rumienić.
- Gotowa na zwiedzanie? - zmienił temat.
- Jak nigdy wcześniej. - uśmiechnęła się do niego, a następnie odsunęła się od niego i złapała za lustrzankę, którą przywiózł chłopak. - Chodź! - pociągnęła go za rękę jak brał jeszcze z szafki swoje okulary przeciwsłoneczne i czarny tank top, który udało mu się założyć w drodze ku wyjściu z hotelu. Mieli szczęście, iż śniadanie zamówili do pokoju kilka godzin wcześniej.
Kiedy wyszli na świeże powietrze, słońce od razu chwyciło ich w swoje objęcia, muskając swoimi niesamowicie gorącymi promieniami. Trzeba było przyznać jedno; Australia to raj, pod względem choćby samej pogody. Nie to, co wiecznie zachmurzony Londyn, gdzie okazjonalnie można było nacieszyć się ciepłym powietrzem. Tutaj żyło się inaczej.
Mer powiesiła sobie aparat na szyi, a następnie chwyciła dłoń Louis'a i splotła ich palce razem. Chłopak założył na swój nos okulary i uśmiechnął się na gest brunetki. Pociągnął ją w prawo na drogę, która prowadziła na plażę. Nie chciał na razie zwiedzać miasta, gdyż było za gorąco. Przecież tutaj było lato, podczas, gdy nad Anglią panowały śnieżne, zimowe chmury. Postanowił zostawić to na później, w końcu Sydney nocą wygląda jeszcze piękniej niż w dzień, prawda?
W pewnym momencie, wokół pary zgromadził się dość spory tłum, który wydawać by się mogło, nie miał końca. Margaret uniosła brwi w zdumieniu, a Louis jęknął cicho, uświadamiając sobie, iż jego wakacje wcale nie będą tak piękne jak mógłby sobie to wyobrazić. Fani, kibice, jakkolwiek by ich nie nazwać, musieli dowiedzieć się o tym, że jest w Australii ze swoją dziewczyną, ponieważ pytania także kierowali do niej. I jak widać, mimo hałasu, jaki panował, Mer czuła się dobrze w towarzystwie jego wielbicieli, a raczej, w większości, wielbicielek. Podczas, gdy on rozdawał autografy, starając się jak najszybciej uwinąć od obcych mu ludzi, Padolsky świetnie się bawiła, rozmawiając z kilkoma dziewczynami, a nawet robiąc sobie z nimi zdjęcia. Piłkarz uśmiechnął się do siebie, podpisując koszulkę ze swoim nazwiskiem na widok brunetki aż tak wyluzowanej i pewnej siebie. Musiał przyznać, iż Mer prezentowałaby się doskonale w świetle reflektorów. Posiada urok i osobowość. No i była piękna.
Przez sekundę jego głowę zaprzątnęła jedna, mała myśl; dlaczego nie wzięli ze sobą ochroniarza?!
- Louis, planujesz przyszłość z tą dziewczyną? - usłyszał pytanie od pewnej obcej Australijki i natychmiast odwrócił głowę w jej stronę, z zaciekawieniem, unosząc brew ku górze. Kiedy blondynka zauważyła, że chłopak słucha, ponownie się odezwała - Ostatnio bardzo często widać cię w jej towarzystwie. Niby potwierdziłeś swój związek, jednak jestem ciekawa, czy naprawdę czujesz coś do niej, bo kilka miesięcy przecież byłeś z Eleanor i-i...
- Kocham Margaret. - uśmiechnął się przyjaźnie do dziewczyny. Zazwyczaj nie odpowiadał na pytania związane z jego życiem prywatnym, ale w tamtym momencie marzył o tym, by cały świat się dowiedział, co czuje. Zdawał sobie sprawę z tego, iż na oko, szesnastolatka zaraz napisze o tym, co powie na twitterze i wszyscy będą o tym mówić. - Jest najważniejszą kobietą w moim życiu i tak, wiążę z nią swoją przyszłość. Eleanor jest moją przyjaciółką i to się nigdy nie zmieni. Zawsze może liczyć na moje wsparcie i pomoc, jednak jesteśmy i zawsze byliśmy tylko przyjaciółmi.
Padolsky niespodziewanie znalazła się przy swoim chłopaku, obejmując go w pasie i całując w policzek. Była pewna, że w tym samym czasie zrobiono im chyba z dziesięć zdjęć. Choć nigdzie nie widziała dziennikarzy, widocznie jeszcze nie dotarli, przekonana była, iż te fotografie obiegną cały świat.
- Margaret, tak? - ta sama dziewczyna zwróciła się do brunetki, a ta skinęła jej głową. To nie tak, że żerowała na popularności i sławie swojego chłopaka; po prostu chciała spróbować się dostosować. - Co ujęło cię w Louisie? To znaczy, wiem, że jest przystojny ale, um.. - piłkarz w tym momencie uśmiechnął się pod nosem.
Brytyjka podniosła trochę głos, by mogła ją usłyszeć nieznajoma.
- Jak masz na imię? - zainteresowała się.
- Kimberly.
- Więc, Kimberly, wiesz, co jest najpiękniejsze w kochaniu kogoś? - dziewczyna pokręciła głową - Małe rzeczy. To one sprawiają, że zaczynasz doceniać to, co masz i dostrzegasz to, czego inni nie potrafią. Louis jest troskliwy i opiekuńczy. - uśmiechnęła się na te słowa - Potrafi mnie rozśmieszyć, wysłuchać, kiedy trzeba. Kocham go za to, że jest sobą i nikogo nie udaje; za jego uwielbienie do picia herbaty oraz noszenia beanie, co jest naprawdę urocze, swoją drogą.
- Aw, jesteście najpiękniejszą parą, jaką kiedykolwiek widziałam! - odezwała się jakaś brunetka, a kilka innych jej przytaknęło.
- Tak! Powinniście wziąć ślub! - zaśmiała się inna.
- Dla mnie to bez różnicy z kim będzie Louis, ważne, by był szczęśliwy.
- Dziękuję wam za poświęcenie mi swojego czasu. - uśmiechnęła się Kimberly, chowając komórkę do kieszeni - Wszystko zachowam dla siebie. Dziękuję jeszcze raz. Życzę wam szczęścia.
Gdy dziewczyna zamierzała odejść, Louis złapał ją za rękę i przytulił do siebie, domyślając się, ile to może dla niej znaczyć. Mimo tego, iż nie zdradzał szczegółów swojego życia prywatnego, dostrzegał to, w jaki sposób jego, um, kibice/fani reagują na pewne newsy. A informacja o jego związku z Mer została przyjęta nadzwyczaj miło.
Po pożegnaniu się z fanami oraz zagorzałymi kibicami piłki nożnej, para skierowała się na plażę, którą było już widać na horyzoncie. Trudno się dziwić, w końcu Louis wybrał hotel z widokiem na ocean; najpiękniejszy obraz, jaki kiedykolwiek można było sobie wyobrazić. Spróbujcie obudzić się rano i wyjrzeć przez okno, za którym widać cudowną plażę oraz ocean i spróbujcie nie uśmiechnąć się na ten widok.
Margaret zrobiła kilka większych kroków, by iść tyłem, a zarazem przodem do swojego chłopaka i przysunęła aparat do swojej twarzy, aby zrobić mu kilka zdjęć, co spotkało się ze śmiechem piłkarza i chęcią odebrania jej sprzętu.
- Lou, uśmiechnij się ładnie! - jęknęła, śmiejąc się brunetka.
- Jesteś niemożliwa, wiesz? - przy tych słowach się uśmiechnął, więc dziewczyna mogła cyknąć mu parę fot.
- A ty kochany.
Kiedy przejrzała fotografie, stwierdziła, iż są średnie, ponieważ chłopak miał na nosie okulary przeciwsłoneczne. Padolsky podeszła do niego i cmoknęła go w policzek, jednocześnie zabierając jego ulubione Ray-bany pilotki. Założyła je sobie, uśmiechając się promiennie.
- Ej!
- Teraz będzie lepiej. - mruknęła i odwróciła aparat w stronę chłopaka, co spotkało się z rozbawieniem w jego niebieskich oczach.
- Już wiem dlaczego nie powinienem był brać aparatu na wakacje. - wymamrotał pod nosem piłkarz.
- Och, nie marudź. - rozpromieniła się Mer - Chcę mieć jakieś pamiątki z tego miejsca. - powiedziała, robiąc zdjęcie plaży, przy której stali.
- I dlatego robisz zdjęcia właśnie mi? - uniósł brew ku górze, podchodząc do swojej dziewczyny i obejmując ją w talii.
- Dokładnie. - odpowiedziała wesoło.
- Daj mi aparat.
- Co? Nie!
- Mer.
- Ugh, okay. - mruknęła i zdjęła urządzenie ze swojej szyi, po czym wręczyła je chłopakowi, a ten włączył lustrzankę i wysunął rękę przed ich twarzami, obiektywem zwróconym ku nim. - Co ty robisz?
- Zdjęcie. - odparł prosto szatyn, a następnie spojrzał w aparat - Uśmiechnij się, kochanie.
Margaret zrobiła to, o co prosił ją chłopak, mimo kompletnego zaskoczenia. Następnie Louis zrobił im zdjęcie jak się całowali i śmiali. Musiała przyznać, iż nigdy nie spodziewałaby się, że jej chłopak będzie tak szczęśliwy, zwłaszcza po tym jak jakiś czas temu opuścił mury więzienia.
Jak dla niej, tak mogłoby zostać już na zawsze; ten uśmiech, skaczące od radości iskierki w jego oczach - były dla niej najpiękniejszym widokiem na świecie.



Blair wyjrzała przez okno, gdzie jej sąsiadka stała ze swoim owczarkiem. Od kilku dni czegoś jej brakowało.. Pewnego rodzaju spokoju ducha. Od momentu, kiedy dowiedziała się, że Harry Styles wraz ze swoim kolegą Niallem Horanem poszli łapać przestępcę na własną rękę i zostali jeszcze zranieni... Myśl, iż mogłoby stać im się coś gorszego rozszarpywała Monk od środka. Może bardziej wyobrażenie wysokiego bruneta zalanego krwią z dziurą w sercu. Dosłownie.
Brytyjka próbowała sobie wmówić , już wiele razy, że nie pasują do siebie. Ona jest policjantką-nowicjuszką, bez rodziny, z beznadziejną przeszłością, a on chłopakiem z małego miasteczka, z dzieckiem, o którym do niedawna nie wiedział, z kochającą go matką i siostrą oraz przyjaciółmi. Przyjaciółmi, którzy jak widać, wskoczyliby dla niego w ogień.
Nie to co ona; dziewczyna mieszkająca w ciasnej kawalerce, wynajętej za pieniądze, odłożone od dawna, by zostać w stolicy i nie wrócić do miejsca pełnego smutnych wspomnień. Kto chciałby mieć przy sobie osobę, niepotrafiącą wyrazić swoich uczuć, zamkniętą w sobie? Kto chciałby umawiać się z policjantką, zbyt pochłoniętą nadgodzinami, próbującą zapomnieć albo zamazać swoje życie prywatne..? Kto byłby w stanie wytrzymać z kimś takim?
- Harry.. - szepnęła do siebie brunetka, a następnie wyprostowała się i wyjęła z kieszeni swoich dresów telefon. Odnalazła numer do chłopaka, z którym chciała się skontaktować, po czym nacisnęła zieloną słuchawkę.
Ledwo usłyszała pierwszy sygnał, jakiś impuls kazał się jej rozłączyć. Prawie rzuciła swoją komórką jakby była bóg wie jak trująca. Schowała swoją twarz w dłoniach i westchnęła, mając nadzieję, iż chłopak nie zdążył nawet zauważyć, że dzwoniła.
Kilka sekund później, usłyszała dźwięk przychodzącego esemesa. Przeraziła się, wpatrując w Samsunga przez kilkanaście minut. Dopiero po tym czasie, pochyliła się nad ladą i wzięła do rąk komórkę. Odblokowała ekran i kliknęła w wiadomość.

OD: Harry Styles
dzwoniłaś? stało się coś?

Taka krótka wiadomość wprawiła jej serce w szybsze bicie. Do głowy przychodziło jej mnóstwo pytań; martwił się o nią? A może po prostu nie chciał być niemiły? Domyślił się, iż dzwoniła do niego, by dowiedzieć się, czy wszystko gra? Może to nie on, a ktoś inny odpowiedział na jej połączenie?
- Uh, jestem taka głupia. - jęknęła brunetka, klikając 'odpisz'.

DO: Harry Styles
nic się nie stało, chciałam się tylko dowiedzieć, czy wszystko okay? Więc... Wszystko okay?

Gdyby nie szybka odpowiedź chłopaka, z pewnością uderzyłabym głową w ścianę. I to niejednokrotnie. 

OD: Harry Styles
Jest lepiej. Mogę cię o coś zapytać?

Blair przełknęła ślinę, wpatrując się w wyświetlacz swojej komórki. 

DO: Harry Styles
Jeśli musisz :)

Kilka sekund się wahała, trzymając kciuka nad odpowiednim klawiszem, odpowiedzialnym za wysłanie wiadomości. Jednak uległa. Co takiego złego może się wydarzyć?
Następne, co usłyszała to dźwięk dzwonka swojego telefonu.
Och tak, już wiedziała, co mogło się wydarzyć; mógł zadzwonić.
Zanim odebrała połączenie, wypuściła powietrze z ust i odwróciła się przodem do okna, by widzieć jak płatki śniegu zaczynają opadać powoli na ulice.
- Chyba nie myślałaś, że zadam ci to pytanie pisząc głupie esemesy, huh? - zachichotał Harry - Cześć.
- Hej. - mruknęła brunetka, próbując pozbierać swoje myśli do kupy - Dlaczego dzwonisz?
Kiedy uświadomiła sobie, iż chłopak właśnie jej to wytłumaczył, walnęła się mentalnie z otwartej dłoni w twarz.
- Nie - powiedziała szybko - odpowiadaj.
Znowu usłyszała jego śmiech. Dlaczego on musiał się właśnie śmiać?! Czy nie powinien ujadać z bólu? Okay, zły dobór słów. Kolejne mentalne uderzenie.
- Nie odzywałaś się przez... kilka tygodni. - no co ty nie powiesz, Sherlocku. - Czemu?
Temu, że się w tobie zakochałam i nie chciałam, abyś i ty zakochał się we mnie. Miłość boli, a w moim wypadku - podwójnie.
- Mnóstwo roboty, w większości tej papierkowej. - mruknęła, wzruszając ramionami, tym samym odganiając nieproszone myśli.
Z jego ust wyrwało się ciche 'ah'.
- Jednym słowem, nic godnego zainteresowania. - dodała pośpiesznie - Powiedz lepiej, czy dobrze się czujesz? Słyszałam o waszej bardzo mądrej akcji i, um... Jest dobrze?
- Tsa, nie musisz mi urządzać wykładu. - jęknął chłopak - Wyręczyła cię Gemma, Louis i Eleanor. Ach, nawet Mer miała coś do dodania, jednak w jej stanie to zrozumiałe.
Monk uniosła brew ku górze, słysząc jego wypowiedź.
- A co się jej stało?
- Jest w, um, ciąży? - odpowiedział jej pytaniem na pytanie.
- Z kim? Co? Jak?
- Blair, spokojnie, dlaczego wszystkie musicie tak reagować i wszystko natychmiast wiedzieć? - mruknął jakby do siebie - Z Louis'em, w bodajże trzecim miesiącu? Nie wiem, nie pytałem o szczegóły. Z resztą, dowiedziałem się od siostry.
Policjantka uśmiechnęła się do siebie.
- To musi być coś pięknego. - szepnęła - Posiadanie kogoś, komu na tobie zależy i kocha cię bezgranicznie.
- Yeah, na pewno. - ponownie mruknął - Blair, chciałabyś wpaść jutro do mnie na kawę?
Brunetka zastygła w bezruchu, próbując odtworzyć jego słowa na nowo i na nowo w swojej głowie. Serce krzyczało tak, a rozum stanowcze nie.
- Przykro mi, Harry, muszę pojechać do Doncaster z Robertem po dokumenty Bennett'a. Tamtejsza policja nie potrafiła nam ich przesłać. - westchnęła zrezygnowana. Miała tylko nadzieję, iż zdoła przekonać samą siebie, że ten wyjazd jest czymś dobrym.
- Och, okay, spoko. - odpowiedział brunet - W takim razie zostaje mi druga opcja.
- Jaka? - zainteresowała się.
- Siedzenie ze starszą siostrą przed telewizorem i oglądanie powtórek seriali. - westchnął.
- Powinieneś się cieszyć. - zauważyła Blair, wchodząc do łazienki i przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze.
Chłopak prychnął.
- Na oglądanie po raz setny tej samej serii The Walking Dead? To się już nudne robi.
- Nie. - odparła stanowczo brunetka - Na spędzenie czasu z siostrą. Powinieneś się nim cieszyć, póki jeszcze możesz. Nigdy nie wiadomo, kiedy Gemma cię zostawi, bo pozna jakiegoś przystojnego chłopaka, z którym zapragnie żyć.
- Na to właśnie liczę. - uśmiechnął się, mogła to wyczuć przez telefon - Ale serio, szkoda, że nie możesz przyjść.
Brytyjka zagryzła dolną wargę, zakładając kosmyk ciemnych włosów za ucho.
- Ta, mi też. - mruknęła słabo.
Przez kilka sekund oboje milczeli, rozmyślając nad tym, co im wpadło do głowy. Blair miała przed sobą obraz jej i Harry'ego, rozmawiających na kanapie i jedzących popcorn, podczas gdy serial lecący w telewizji właśnie się skończył. W pewnym momencie chłopak przybliża się do niej i...
- Miło było usłyszeć twój głos. - przewał jej rozmyślania Styles - Może to nie to samo, co na żywo, ale zawsze coś.
Usta brunetki wykrzywiły się w uśmiechu.
- Z tobą też fajnie mi się rozmawiało. - odparła - Zdzwonimy się jeszcze?
Strzeliła sobie w czoło. Tego miała akurat nie mówić.
- Jasne, musimy w końcu kiedyś się spotkać i pogadać.
- Jak dla mnie okay. - zapewniła - To do usłyszenia?
Nie, nie, nie, nie. To nie miało tak wyglądać.
- To usłyszenia.
Gdy chłopak się rozłączył, poczuła pewnego rodzaju radość, czego czuć nie powinna. Powinna była nie odbierać od niego telefonu. Powinna była wyłączyć komórkę albo zakopać ją w doniczce, cokolwiek byłoby lepsze od tego. Nie mogła pozwolić sobie na to, aby Harry się w niej zakochał. Mógł zbyt wiele na tym stracić.
- Zajebiście. - mruknęła do siebie, zakładając dłonie na umywalce i wzdychając - Po prostu zajebiście.




Aut.: Loumer mi się podoba, nawet, choć wydaje się mi być ten rozdział odrobinkę niedopracowany, ale nie wiem, co już poprawić, więc dodaję.
Dawno nie było Blarry'ego. 
Pozdrawiam wczasowiczów, a tych, co siedzą dupą w domu, jak ja, gorąco ściskam i całuję (; x  
 

2 komentarze:

  1. świetny rozdział
    kocham Loumer i te fanki które zadawały pytania były miłe aw
    Blarry ahkdj hai
    @flayalive

    OdpowiedzUsuń
  2. Wątek z Blarry mnie zaintrygował. Na początku nie chciałam, żeby byli razem, ale teraz zaczynam mieć wątpliwości. Loumer tacy uroczy, nmkasks *.*
    @rckme_pls

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy