BETA: Jeśli chcecie, to możecie komentować tylko na wattpadzie, mi to bez różnicy:)
Autorka: nie, wcale nie jest mi smutno, że tylko 3 komentarze są pod poprzednim rozdziałem. Jakby coś, to jestem też z tym opowiadaniem na wattpadzie.
Londyn, 2014
Louis ujrzawszy uroczą buźkę małej Ivy Payne stwierdził, iż nie ma piękniejszego dziecka. Nawet jego młodsze siostry nie były tak piękne jak córeczka jego przyjaciela. Nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek zobaczy potomkinię Liam'a, zważywszy na jego nieśmiałość i dość aspołeczną naturę w liceum. Przynajmniej tak powiedziała mu Danielle, kilka lat temu. Bądź, co bądź, ale ona go znała bardzo długo. W końcu kiedyś mieszkali niedaleko siebie.
Ivy ziewnęła cichutko, co sprawiło, iż usta chłopaka uniosły się górze. Przyglądając się dziewczynce leżącej w łóżeczku, doszedł do wniosku, że naprawdę nie może się doczekać widoku swojego dziecka. Tak jego dziecka, tak to pięknie brzmiało, a jeszcze lepiej miało wyglądać.
- Aw, Lou, ale masz maślane oczy. - zauważyła wesołym głosem Danielle, pochylając się nad swoją córeczką i biorąc ją na ręce. Szatyn śledził jej każdy ruch, gdy brunetka usiadła z dziewczynką na sofie obok Louise. - Chodź do nas. - odwróciła jeszcze głowę w stronę piłkarza, który niepewnym krok przeszedł przez salon, by znaleźć się na fotelu, przyglądając się młodej mamie.
- Jesteś pewna, że ci nie przeszkadzamy? - chciał upewnić się Tomlinson, a Peazer skinęła głową.
- Mam wystarczająco dużo czasu, aby ugościć swoich przyjaciół, Louis. - uśmiechnęła się sięgając po butelkę z mlekiem, znajdującą się na stole. - Mógłbyś? - zwróciła się do chłopaka, kiedy nie w stanie jej dosięgnąć.
- Um, jasne. - odpowiedział, podając butelkę brunetce, a następnie wrócił na swoje poprzednie miejsce.
- Dziękuję. - Danielle przyłożyła butelkę z mlekiem swojemu dziecku do ust, po czym zerknęła w stronę siedmiolatki - Louise, chciałabyś coś do picia?
Padolsky pokręciła przecząco głową, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora, gdzie leciała jakaś bajka. Była zbyt pochłonięta w fabule animowanego umilacza czasu, by spojrzeć na dwójkę dorosłych ludzi.
Peazer mruknęła ciche 'okay', a następnie zabrała Ivy butelkę, widząc, iż dziewczynka ma już dość i wstała z sofy, zaczynając chodzić z dzieckiem po salonie, aby się jej odbiło.
- Liam powinien wrócić lada chwila. - powiedziała z uśmiechem brunetka, spoglądając w stronę szatyna, którego na kilkanaście sekund wciągnęła bajka z telewizji. - Pojechał do sklepu po zakupy. Wiesz, jakoś tak nigdy nie mam jak zajść do jakiegoś spożywczaka, by wypełnić lodówkę. - zaśmiała się Payne.
- W porządku. - odwzajemnił jej gest chłopak, próbując się totalnie wyluzować. I w tamtym momencie przypomniał sobie coś, co całkowicie wyleciało mu z głowy.
Gdy zauważył, iż brunetka zniknęła w pokoju Ivy, powiedział Louise, że za chwilę przyjdzie i powędrował do żony swojego przyjaciela. Oparł się o framugę drzwi i uśmiechnął delikatnie.
- Nie miałem okazji ci podziękować. - powiedział cicho, by nie przerwać jej usypiania dziecka - Więc, um, dziękuję.
Danielle wiedząc, o co chodzi piłkarzowi, uśmiechnęła się ciepło, kiwając głową.
- Nie ma problemu. - położyła córkę do łóżeczka, otulając ją kocykiem - Właściwie, to... - odwróciła się do niego, zaprzestając swoim czynom - Podejdź, Ivy nie gryzie. Z resztą, widziałam jak się jej przedtem przyglądałeś. Miałeś takie rozmarzone oczy jakbyś sam nie mógł się doczekać bycia ojcem.
Przez sekundę ciało piłkarza się spięło, jednak to była dosłownie tylko sekunda, następnie zrobił kilka kroków i stanął przy łóżeczku młodej Payne. Rzucił krótkie spojrzenie Danielle, wzdychając.
- W zasadzie to już niedługo. - szepnął chłopak, patrząc jak dziecko zasypia.
Brunetka stojąca obok niego zamarła na ułamek sekundy, analizując te kilka słów, jakie wypowiedział jej przyjaciel.
- Co to ma znaczyć? - zapytała niedowierzającym głosem.
- Margaret jest w ciąży.
W tym samym momencie, do pokoiku dziecięcego wszedł uśmiechnięty Liam.
- Kto jest w ciąży? - zapytał, podchodząc do swojej żony i całując ją w policzek, a następnie zerkając na swoją córkę. - Chyba nie ty? - uniósł brew ku górze, patrząc na Danielle.
- Nie, ty głupku. Mer. - odpowiedziała nadal nie wierząc w to, co przed chwilą usłyszała.
Liam zmarszczył brwi, będąc przez chwilę nieobecnym duchowo.
- Mer jest w ciąży? - powtórzył pytanie Payne, a Louis miał ochotę się głośno zaśmiać, jednak były dwie rzeczy, które mu w tym przeszkodziły, w zasadzie to trzy; nie chciał obudzić Ivy, narażając się w ten sposób na gniew Danielle, Liam był jego przyjacielem, a także ojcem Ivy, co wszystko sprowadzało się do gniewu Danielle, a najistotniejszym punktem był fakt, iż nie wiedział, czy miał płakać, czy się śmiać.
- Będzie jakoś trzeci miesiąc. - poinformował ich Tomlinson, a Peazer niemalże wyskoczyła ze skóry, powstrzymując się przed wybuchnięciem całkowitą radością.
- O kurw-
Nie dane było dokończyć Liamowi, ponieważ jego żona skutecznie mu to uniemożliwiła, uderzając w ramię.
- Tu jest dziecko! - szepnęła, krzycząc, o ile to było w ogóle możliwe. Jednak Louis stwierdził, iż w wydaniu tej kobiety wszystko jest możliwe.
- Śpi! - wskazał na kołyskę chłopak, próbując przybrać taki sam ton jak brunetka.
- To nie ma znaczenia. - zauważyła Danielle - Louis, tak bardzo się cieszę. - zwróciła się do piłkarza - Mam nadzieję, że nie chcieliście tego przed nami całkowicie zataić, mhm?
Tomlinson pokręcił przecząco głową, powstrzymując uśmiech, który powoli pojawiał się na jego twarzy.
- No ja mam nadzieję. - zachichotała Peazer - A teraz panowie wybaczą, ale pójdę do Louise, która została całkowicie sama w naszym salonie.
Danielle opuściła chłopców, choć zżerała ją ciekawość i każdy, choćby najdrobniejszy szczegół na temat ciąży Margaret. Chciała dowiedzieć się, jakiej płci będzie ich dziecko, czy jest zdrowe, kiedy dokładnie przyjdzie na świat; czyli dokładnie wszystko. Choć, jeśli jej matematyka była bezbłędna, mogła z łatwością stwierdzić, iż jeszcze w tym roku pozna małego, bądź małą Tomlinson.
Gdy brunetka wyszła, Liam wypuścił powietrze z ust, po czym wskazał swojemu przyjacielowi gestem, by wyszli z pokoju. Poszli do kuchni, gdzie ciemny blondyn wyjął z lodówki dwie butelki piwa. Chciał wręczyć jedną piłkarzowi, jednak ten odmówił, kręcąc głową, na co tylko szef hotelu wzruszył ramionami. Oparł się o ladę, otwierając butelkę, a kiedy to zrobił, upił z niej łyk alkoholu. Natomiast Louis usiadł krześle i położył dłonie na stole, wzdychając.
- Stary, jakim cudem wpadliście? - zapytał prosto z mostu Liam - Przecież znacie się tak krótko i, kurde, to Margaret. Znam ją od lat! Wiesz jak ciężko było jej wychować Louise? Wiesz, ile musiała przez to poświęcić?
- Liam, proszę, oszczędź sobie. - mruknął Louis - To nie moja wina - bronił się, marszcząc brwi - przynajmniej w połowie. Louise wychowywała sama, bo Harry nie wiedział o jej istnieniu, a ja nie mam zamiaru zostawiać Mer samej z naszym dzieckiem. Z resztą i tak bym jej nie zostawił, bo ją kocham.
- No ja myślę. - burknął Payne - Jeśli się kiedykolwiek dowiem, że ją zraniłeś, to ci nogi z dupy powyrywam. - po tych słowach upił kolejny łyk swojego piwa, opróżniając jego połowę.
- Nigdy bym tego nie zrobił, Liam.
- Zawsze się tak mówi, a później bum! Wszystko pryska jak bańka mydlana.
- Stary, zluzuj. - Louis czuł się jakby rozmawiał z jakimś trzydziestoparoletnim, nadopiekuńczym tatuśkiem - Wiem, co robię.
Przez chwilę między chłopakami panowała cisza, jednak żadnemu z nich nie przeszkadzała. Liam w spokoju dokończył pić piwo, a piłkarz pogrążył się w myślach. Zaczął się zastanawiać, co zrobić, aby jego dziewczyna poczuła się w końcu na całkowicie wyluzowaną i spokojną o przyszłość. Z tego, co mówił jego przyjaciel, miała dość trudne życie, kiedy urodziła się Louise, ale czemuż się dziwić? W końcu była samotną matką w nowym, wielkim mieście, gdzie musiała walczyć o przetrwanie, a jednocześnie wychowywać małe dziecko. To jest wyczyn, zważywszy na to, iż Lu była dobrym dzieckiem teraz, co wskazywało na to, że Margaret wykonała kawał dobrej roboty, a jej poświęcenie nie poszło na marne.
- Może powinniście pojechać na wakacje? - zaproponował Liam jakby potrafił czytać w myślach swojego przyjaciela - No wiesz, plaża, słońce, cisza i spokój.
Tomlinsonowi podobał się ten pomysł, jednak nie był do końca pewny, czy może opuścić miasto, a co dopiero Anglię. Przecież wyszedł z więzienia za kaucją, którą praktycznie musiał wpłacić przez debilizm swojego kolegi z klubu piłkarskiego. Rzeczywiście, nikt mu nie powiedział, że ma siedzieć na tyłku w Londynie dopóki nie odnajdą osobę odpowiedzialną za wrobienie go w posiadanie dragów, ale po tym wszystkim nie był już niczego pewny.
- Nad czym myślisz? - z kolejnego zamyślenia wyrwał go głos przyjaciela.
Szatyn wzruszył ramionami, jednocześnie sprawiając, iż jego kolega zmarszczył brwi.
- To dobry pomysł, Liam, ale musiałbym się dowiedzieć, czy mogę wyjechać z Londynu. - gdy zmarszczenie chłopaka się pogłębiło, piłkarz kontynuował - No wiesz, nadal jest niewyjaśniona sprawa z tymi narkotykami i tym, kto mi je podrzucił.
- Racja. - westchnął ciemny blondyn - Ale przecież ten, brat Mer jest policjantem. Mógłbyś się go zapytać, czy musisz tutaj siedzieć.
- Fakt. - przytaknął mu chłopak - No okay, ale nawet jeśli, to gdzie miałbym ją zabrać? I z kim zostanie Lousie, skoro Harry'm musi zajmować się Gemma?
Payne przez chwilę wyglądał na zamyślonego.
- Nie wiem; Bahamy, Wyspy Kanaryjskie, Południowa część Francji, wymyśl coś. - wzruszył ramionami szef hotelu - A Louise my możemy się zająć.
- Liam, macie Ivy. - zauważył szatyn - Dobra, pomyśli się jeszcze nad tym. Nie będę podejmował decyzji bez konsultacji z Mer.
- Yeah - zgodził się Payne, wzdychając.
Obaj zgodzili się z tym, by pójść do Danielle i Louise, do salonu. Przebywając z córką swojej dziewczyny, Louis zaczął się zastanawiać jak idzie Margaret rozmowa z Perrie.
[dwa dni później]
W ten wieczór, w mieszkaniu Eleanor zaczęło się robić bardzo smakowicie; dziewczyna stwierdziła, iż ich pierwsza, oficjalna randka powinna być spędzona w ciszy, gdzie nikt im nie będzie przeszkadzał. Brunetka stała nad stołem w niewielkim salonie i nakładała do stołu. Była ubrana w czarną, prostą sukienkę sięgającą jej do połowy ud i zakrywającą cały dekolt; przy samej szyi miała jakby biały kołnierzyk, jednak atutem tej kreacji był brak rękawów. Włosy miała pofalowane, grzywkę spiętą z tyłu głowy. Kolejnym dobrym plusem było to, iż nie musiała wybierać odpowiednich butów, więc była na boso. Nie obchodziło ją to, że mogłaby wypaść źle, przecież miała randkę z chłopakiem, który mimo ich pocałunku w butiku, później stał się jej najlepszym przyjacielem, więc dobrze znał jej przyzwyczajenia.
Kątem oka zerknęła na zegarek na mikrofalówce. Dochodziła ósma, czyli lada chwila miał przyjść Niall.
Odkąd chłopak zaprosił ją na randkę, w szpitalu, co miało miejsce cztery dni temu, Eleanor zastanawiała się jak będzie wyglądało ich pierwsze wyjście. Chciała, aby wszystko było idealnie; chciała perfekcyjnej kolacji, interesującej rozmowy i miłego zakończenia wieczoru. Oczywiście, że nie chciała z nim iść od razu do łóżka; nie była jeszcze na to gotowa. Marzyła o tym, by spędzić mile czas z chłopakiem, którego bardzo lubiła.
Dźwięk dzwonka do drzwi wyrwał ją z zamyślenia. Chwyciła pilota, by dać odrobinkę głośniej spokojną muzykę, która płynęła z wieży i podeszła do drzwi, przygasając światło tak, że świeciły tylko dwie lampki nocne, umieszczone w dwóch miejscach oraz wbudowane żarówki w meble, dzięki czemu można było wszystko widać.
Wypuściła powietrze z ust, a następnie chwyciła klamkę i pociągnęła w swoją stronę. Na początku widziała tylko bukiet herbacianych róż, jednak sekundę później jej oczom ukazał się uroczy uśmiech Niall'a oraz intensywne spojrzenie jego niebieskich tęczówek.
- Cześć, czy dobrze trafiłem? Panna... Eleanor Calder? - zapytał grubym głosem, co zabrzmiało zabawnie.
Dziewczyna uniosła brwi ku górze.
- Zależy o co chodzi. - uśmiechnęła się brunetka.
- Przesyłka dla pani. - blondyn wyciągnął bukiet w stronę Brytyjki, która je wzięła i przycisnęła sobie do piersi.
- W takim razie dziękuję. - zrobiła krok w tył, a następnie zaczęła zamykać drzwi, dopóki nie usłyszała pełnego protestu głosu Irlandczyka, więc natychmiast na nowo je otworzyłam i wpuściłam chłopaka do środka, zanosząc się śmiechem.
- Zabawne, bardzo. - mruknął równie rozbawiony chłopak, zamykając za sobą drzwi na klucz. Przezorny, zawsze ubezpieczony, powtórzył sobie słowa swojej babci w głowie. Tak, nie ma to jak myśleć o swojej zmarłej babci, kiedy jest się na randce z piękną dziewczyną. Rozniosłeś wszystko, Horan.
Eleanor zniknęła w kuchni, nalewając wody do wazonu, który znalazła, a kilkanaście sekund później postawiwszy wcześniej kwiaty na wysepce, wróciła do salonu, gdzie stał Niall. Jak ją zobaczył, kąciki jego ust od razu uniosły się ku górze.
- Ślicznie wyglądasz. - jego głos był pewny siebie, co zawsze do niego pasowało.
- Dziękuje. - Calder mogłaby przysiąc, iż jej policzki się lekko zarumieniły, a następnie zlustrowała wzrokiem swojego towarzysza; ciemne jeansy, koszulka biała z rękawami moro z jakimś napisem, oczywiście zdjęta wcześniej kurtka i trampki. Do tego idealnie ułożona fryzura i promienny uśmiech. - Ty także niczego sobie, kolego.
- Wiem. - wzruszył ramionami blondyn, a po pokoju rozniósł się chichot Eleanor.
- Głodny?
- Jeszcze pytasz. - chłopak podszedł do krzesła, za którym stała brunetka, a następnie go odsunął dla niej i pchnął bliżej stołu, co znowu nie było aż takie trudne zważywszy na śliskie podszycia pod nogami krzeseł. Po czym zajął miejsce na przeciwko swojej randki. - Co dziś jemy?
- Kurczaka z ziemniakami puree, chyba. - ostatnie słowo mruknęła do siebie, a Niall zachichotał.
Chłopak pozwolił dziewczynie nałożyć sobie pierwszej, a potem i on to uczynił. Do kolacji otworzyli jedno z czerwonych win, które Calder miała w zapasie. Rozmowa z początku opierała się tylko i wyłącznie na żartach niebieskookiego, jednak z czasem, może piętnastu minutach, tematy zaczęły być coraz poważniejsze; jak na przykład co jest najważniejsze w związku. Ponieważ Irlandczyk nie miał zbyt wielu doświadczeń chłopak-dziewczyna, Eleanor tak samo, więc snuli tylko teorie jak powinien wyglądać prawdziwy związek, nieświadomie zdradzając sobie sekrety, dzięki czemu mogliby uzyskać związek statusu perfekcyjnego.
Nawet nie wiedzieli, kiedy zaczęli dyskutować o tym jak oceniają ludzi w klubach. Oczywiście wszystko było czysto teoretyczne, gdyż rzadko bywali w takich lokalach.
- Okay - powiedział w pewnym momencie chłopak - W skali od 1 do 10, ile byś mi dała?
- Ale że na imprezie? - blondyn skinął - Gdzie jest ciemno?
- Półmrok. - wtrącił.
- Po alkoholu?
- Czy to konieczne?
- Chcesz znać odpowiedź, czy nie? - zaśmiała się brunetka.
- Chcę. - powiedział stanowczo, upijając łyk czerwonego wina.
Calder zamyśliła się, nie spuszczając wzroku ze swojego towarzysza. Chciała przeciągać tą chwilę coraz bardziej, dopóki chłopak nie wybuchnie.
- Może... - mruknęła, zastanawiając się - 8 z predyspozycjami na 9. - wzruszyła ramionami.
- Podła. - zaśmiał się chłopak.
- Wcale nie! Po prostu stwierdzam fakt, kochanie.
- Nie kochaniuj mi tutaj, kiedy ja staram się zrozumieć, dlaczego dałaś mi 8 na 10 możliwych punktów. Przecież jestem przystojny!
- I do tego jaki pewny siebie. - mruknęła do siebie, jednak chłopak był w stanie to usłyszeć i wystawić palec wskazując w moją stronę.
- Doigrasz się w końcu, skarbie.
- Już się boję. - postawiła mu wyzwanie dziewczyna.
- Powinnaś, bo jeśli tego nie odwołasz, to odwiedzi cię Łaskotkowy Potwór. - zagroził.
Brytyjka uniosła brew ku górze, odkładając widelec na talerz.
- Łaskot- co? - zaśmiała się.
Chłopak wstał ze swojego krzesła i podszedł do dziewczyny, która z udawanym przerażeniem śledziła każdy ruch chłopaka. Musiała przyznać, iż była ciekawa tego, co zamierzał zrobić blondyn. Jednak w momencie, gdy Irlandczyk położył swoje dłonie po obu jej bokach i zaczął ją łaskotać, brunetka stwierdziła, że mogła go aż tak nie prowokować.
- Niaaall - jęknęła poprzez śmiech - Niall, prze-przestań - śmiała się, ruszając i kręcąc na krześle, co doprowadziło do końcowego upadku i zderzenia z podłogą. Pod wpływem chwili, Horan znalazł się obok niej, a sekundę później usiadł na jej biodrach, kładąc nogi po obu stronach jej ud, nie przestając jej łaskotać.
- Odwołasz to, co powiedziałaś? - zapytał, powstrzymując śmiech.
Eleanor pokiwała przecząco głową, mając nadzieję, iż wytrzyma jeszcze trochę tej jakże nieprzyjemnej kary.
- W takim razie... - nie dokończył, kontynuując swój niecny plan.
Gdy jego dłonie zaczęły jeszcze bardziej ją łaskotać, poddała się.
- Okay! Okay! Okay! - jęknęła głośno, śmiejąc się - Zro-zrobię to, ale przestań!
Natychmiast przestał, z błyskiem tryumfu nad dziewczyną.
- Słucham. - ponaglił ją.
- Odwołuję wszystko, co powiedziałam. - zaśmiała się, kiedy palce Niall'a wbiły się w jej boki.
- I?
- I jesteś najprzystojniejszym chłopakiem, jakiego znam.
- Wystarczyłoby, gdybyś powiedziała, że dajesz mi 10 punktów, ale to też mi się podoba. - wzruszył ramionami, a potem chciał z niej zejść, jednak Calder złapała go za ręce, by tego nie robił. - Co ty ro-
- Shh - szepnęła i pociągnęła go delikatnie w swoją stronę tak, że był zmuszony oprzeć łokcie po obu stronach jej głowy, a ich twarze dzieliły tylko centymetry.
- El - mruknął cicho chłopak, próbując coś osiągnąć tym, jednak brunetka położyła mu palec wskazujący na ustach.
Ten moment był tylko ich; wpatrywali się w swoje oczy, a z każdą kolejną sekundą czuli się coraz bardziej pewni, że chcą swojej bliskości. Przyjemny dreszcz przeleciał po plecach Eleanor, a kiedy zdała sobie sprawę, iż Niall patrzył na jej usta, zdecydowała się coś zrobić; przesunęła swoim palcem wskazującym po podbródku chłopaka, robiąc sobie nim ścieżkę za ucho. Dziwny nawyk, który pozostał jej po "związku" z Louisem.
Kolejnym, co zdążyła zarejestrować były miękkie usta Horana na jej. Z początku była tylko odrobinkę zaskoczona, a potem zaczęła poruszać ustami zgodnie z jego.
To był ich pierwszy pocałunek. Pierwszy oficjalny pocałunek. Może nie byli parą, ale zaczęli się spotykać. Tak przynajmniej rozumiało się słowo randka.
Eleanor odepchnęła wszystkie upierdliwe myśli ze swojej głowy i skupiła się tylko na czułym pocałunku. Widać było, iż Niall bał się dotknąć brunetkę; nadal miał jej obraz sprzed paru miesięcy. Nie chciał zaciągać tego wszystkiego zbyt daleko, przynajmniej na razie.
Gdy odsunęli się od siebie na po chwili, w jego oczach migotały iskierki.
- Tak na pierwszej randce, panno Calder? - uniósł brwi ku górze, lustrując jej twarz.
- Jakiś problem, panie Horan? - przedrzeźniła głos swojego towarzysza.
Blondyn pokręcił przecząco głową.
- Ani jednego. - uśmiechnął się wesoło.
Podczas tej randki, Brytyjka zrozumiała dwie rzeczy: nie powinna bać się, że przeszłość ją dopadnie i... Niall Horan całuje najlepiej na świecie.
- Stary, jakim cudem wpadliście? - zapytał prosto z mostu Liam - Przecież znacie się tak krótko i, kurde, to Margaret. Znam ją od lat! Wiesz jak ciężko było jej wychować Louise? Wiesz, ile musiała przez to poświęcić?
- Liam, proszę, oszczędź sobie. - mruknął Louis - To nie moja wina - bronił się, marszcząc brwi - przynajmniej w połowie. Louise wychowywała sama, bo Harry nie wiedział o jej istnieniu, a ja nie mam zamiaru zostawiać Mer samej z naszym dzieckiem. Z resztą i tak bym jej nie zostawił, bo ją kocham.
- No ja myślę. - burknął Payne - Jeśli się kiedykolwiek dowiem, że ją zraniłeś, to ci nogi z dupy powyrywam. - po tych słowach upił kolejny łyk swojego piwa, opróżniając jego połowę.
- Nigdy bym tego nie zrobił, Liam.
- Zawsze się tak mówi, a później bum! Wszystko pryska jak bańka mydlana.
- Stary, zluzuj. - Louis czuł się jakby rozmawiał z jakimś trzydziestoparoletnim, nadopiekuńczym tatuśkiem - Wiem, co robię.
Przez chwilę między chłopakami panowała cisza, jednak żadnemu z nich nie przeszkadzała. Liam w spokoju dokończył pić piwo, a piłkarz pogrążył się w myślach. Zaczął się zastanawiać, co zrobić, aby jego dziewczyna poczuła się w końcu na całkowicie wyluzowaną i spokojną o przyszłość. Z tego, co mówił jego przyjaciel, miała dość trudne życie, kiedy urodziła się Louise, ale czemuż się dziwić? W końcu była samotną matką w nowym, wielkim mieście, gdzie musiała walczyć o przetrwanie, a jednocześnie wychowywać małe dziecko. To jest wyczyn, zważywszy na to, iż Lu była dobrym dzieckiem teraz, co wskazywało na to, że Margaret wykonała kawał dobrej roboty, a jej poświęcenie nie poszło na marne.
- Może powinniście pojechać na wakacje? - zaproponował Liam jakby potrafił czytać w myślach swojego przyjaciela - No wiesz, plaża, słońce, cisza i spokój.
Tomlinsonowi podobał się ten pomysł, jednak nie był do końca pewny, czy może opuścić miasto, a co dopiero Anglię. Przecież wyszedł z więzienia za kaucją, którą praktycznie musiał wpłacić przez debilizm swojego kolegi z klubu piłkarskiego. Rzeczywiście, nikt mu nie powiedział, że ma siedzieć na tyłku w Londynie dopóki nie odnajdą osobę odpowiedzialną za wrobienie go w posiadanie dragów, ale po tym wszystkim nie był już niczego pewny.
- Nad czym myślisz? - z kolejnego zamyślenia wyrwał go głos przyjaciela.
Szatyn wzruszył ramionami, jednocześnie sprawiając, iż jego kolega zmarszczył brwi.
- To dobry pomysł, Liam, ale musiałbym się dowiedzieć, czy mogę wyjechać z Londynu. - gdy zmarszczenie chłopaka się pogłębiło, piłkarz kontynuował - No wiesz, nadal jest niewyjaśniona sprawa z tymi narkotykami i tym, kto mi je podrzucił.
- Racja. - westchnął ciemny blondyn - Ale przecież ten, brat Mer jest policjantem. Mógłbyś się go zapytać, czy musisz tutaj siedzieć.
- Fakt. - przytaknął mu chłopak - No okay, ale nawet jeśli, to gdzie miałbym ją zabrać? I z kim zostanie Lousie, skoro Harry'm musi zajmować się Gemma?
Payne przez chwilę wyglądał na zamyślonego.
- Nie wiem; Bahamy, Wyspy Kanaryjskie, Południowa część Francji, wymyśl coś. - wzruszył ramionami szef hotelu - A Louise my możemy się zająć.
- Liam, macie Ivy. - zauważył szatyn - Dobra, pomyśli się jeszcze nad tym. Nie będę podejmował decyzji bez konsultacji z Mer.
- Yeah - zgodził się Payne, wzdychając.
Obaj zgodzili się z tym, by pójść do Danielle i Louise, do salonu. Przebywając z córką swojej dziewczyny, Louis zaczął się zastanawiać jak idzie Margaret rozmowa z Perrie.
[dwa dni później]
W ten wieczór, w mieszkaniu Eleanor zaczęło się robić bardzo smakowicie; dziewczyna stwierdziła, iż ich pierwsza, oficjalna randka powinna być spędzona w ciszy, gdzie nikt im nie będzie przeszkadzał. Brunetka stała nad stołem w niewielkim salonie i nakładała do stołu. Była ubrana w czarną, prostą sukienkę sięgającą jej do połowy ud i zakrywającą cały dekolt; przy samej szyi miała jakby biały kołnierzyk, jednak atutem tej kreacji był brak rękawów. Włosy miała pofalowane, grzywkę spiętą z tyłu głowy. Kolejnym dobrym plusem było to, iż nie musiała wybierać odpowiednich butów, więc była na boso. Nie obchodziło ją to, że mogłaby wypaść źle, przecież miała randkę z chłopakiem, który mimo ich pocałunku w butiku, później stał się jej najlepszym przyjacielem, więc dobrze znał jej przyzwyczajenia.
Kątem oka zerknęła na zegarek na mikrofalówce. Dochodziła ósma, czyli lada chwila miał przyjść Niall.
Odkąd chłopak zaprosił ją na randkę, w szpitalu, co miało miejsce cztery dni temu, Eleanor zastanawiała się jak będzie wyglądało ich pierwsze wyjście. Chciała, aby wszystko było idealnie; chciała perfekcyjnej kolacji, interesującej rozmowy i miłego zakończenia wieczoru. Oczywiście, że nie chciała z nim iść od razu do łóżka; nie była jeszcze na to gotowa. Marzyła o tym, by spędzić mile czas z chłopakiem, którego bardzo lubiła.
Dźwięk dzwonka do drzwi wyrwał ją z zamyślenia. Chwyciła pilota, by dać odrobinkę głośniej spokojną muzykę, która płynęła z wieży i podeszła do drzwi, przygasając światło tak, że świeciły tylko dwie lampki nocne, umieszczone w dwóch miejscach oraz wbudowane żarówki w meble, dzięki czemu można było wszystko widać.
Wypuściła powietrze z ust, a następnie chwyciła klamkę i pociągnęła w swoją stronę. Na początku widziała tylko bukiet herbacianych róż, jednak sekundę później jej oczom ukazał się uroczy uśmiech Niall'a oraz intensywne spojrzenie jego niebieskich tęczówek.
- Cześć, czy dobrze trafiłem? Panna... Eleanor Calder? - zapytał grubym głosem, co zabrzmiało zabawnie.
Dziewczyna uniosła brwi ku górze.
- Zależy o co chodzi. - uśmiechnęła się brunetka.
- Przesyłka dla pani. - blondyn wyciągnął bukiet w stronę Brytyjki, która je wzięła i przycisnęła sobie do piersi.
- W takim razie dziękuję. - zrobiła krok w tył, a następnie zaczęła zamykać drzwi, dopóki nie usłyszała pełnego protestu głosu Irlandczyka, więc natychmiast na nowo je otworzyłam i wpuściłam chłopaka do środka, zanosząc się śmiechem.
- Zabawne, bardzo. - mruknął równie rozbawiony chłopak, zamykając za sobą drzwi na klucz. Przezorny, zawsze ubezpieczony, powtórzył sobie słowa swojej babci w głowie. Tak, nie ma to jak myśleć o swojej zmarłej babci, kiedy jest się na randce z piękną dziewczyną. Rozniosłeś wszystko, Horan.
Eleanor zniknęła w kuchni, nalewając wody do wazonu, który znalazła, a kilkanaście sekund później postawiwszy wcześniej kwiaty na wysepce, wróciła do salonu, gdzie stał Niall. Jak ją zobaczył, kąciki jego ust od razu uniosły się ku górze.
- Ślicznie wyglądasz. - jego głos był pewny siebie, co zawsze do niego pasowało.
- Dziękuje. - Calder mogłaby przysiąc, iż jej policzki się lekko zarumieniły, a następnie zlustrowała wzrokiem swojego towarzysza; ciemne jeansy, koszulka biała z rękawami moro z jakimś napisem, oczywiście zdjęta wcześniej kurtka i trampki. Do tego idealnie ułożona fryzura i promienny uśmiech. - Ty także niczego sobie, kolego.
- Wiem. - wzruszył ramionami blondyn, a po pokoju rozniósł się chichot Eleanor.
- Głodny?
- Jeszcze pytasz. - chłopak podszedł do krzesła, za którym stała brunetka, a następnie go odsunął dla niej i pchnął bliżej stołu, co znowu nie było aż takie trudne zważywszy na śliskie podszycia pod nogami krzeseł. Po czym zajął miejsce na przeciwko swojej randki. - Co dziś jemy?
- Kurczaka z ziemniakami puree, chyba. - ostatnie słowo mruknęła do siebie, a Niall zachichotał.
Chłopak pozwolił dziewczynie nałożyć sobie pierwszej, a potem i on to uczynił. Do kolacji otworzyli jedno z czerwonych win, które Calder miała w zapasie. Rozmowa z początku opierała się tylko i wyłącznie na żartach niebieskookiego, jednak z czasem, może piętnastu minutach, tematy zaczęły być coraz poważniejsze; jak na przykład co jest najważniejsze w związku. Ponieważ Irlandczyk nie miał zbyt wielu doświadczeń chłopak-dziewczyna, Eleanor tak samo, więc snuli tylko teorie jak powinien wyglądać prawdziwy związek, nieświadomie zdradzając sobie sekrety, dzięki czemu mogliby uzyskać związek statusu perfekcyjnego.
Nawet nie wiedzieli, kiedy zaczęli dyskutować o tym jak oceniają ludzi w klubach. Oczywiście wszystko było czysto teoretyczne, gdyż rzadko bywali w takich lokalach.
- Okay - powiedział w pewnym momencie chłopak - W skali od 1 do 10, ile byś mi dała?
- Ale że na imprezie? - blondyn skinął - Gdzie jest ciemno?
- Półmrok. - wtrącił.
- Po alkoholu?
- Czy to konieczne?
- Chcesz znać odpowiedź, czy nie? - zaśmiała się brunetka.
- Chcę. - powiedział stanowczo, upijając łyk czerwonego wina.
Calder zamyśliła się, nie spuszczając wzroku ze swojego towarzysza. Chciała przeciągać tą chwilę coraz bardziej, dopóki chłopak nie wybuchnie.
- Może... - mruknęła, zastanawiając się - 8 z predyspozycjami na 9. - wzruszyła ramionami.
- Podła. - zaśmiał się chłopak.
- Wcale nie! Po prostu stwierdzam fakt, kochanie.
- Nie kochaniuj mi tutaj, kiedy ja staram się zrozumieć, dlaczego dałaś mi 8 na 10 możliwych punktów. Przecież jestem przystojny!
- I do tego jaki pewny siebie. - mruknęła do siebie, jednak chłopak był w stanie to usłyszeć i wystawić palec wskazując w moją stronę.
- Doigrasz się w końcu, skarbie.
- Już się boję. - postawiła mu wyzwanie dziewczyna.
- Powinnaś, bo jeśli tego nie odwołasz, to odwiedzi cię Łaskotkowy Potwór. - zagroził.
Brytyjka uniosła brew ku górze, odkładając widelec na talerz.
- Łaskot- co? - zaśmiała się.
Chłopak wstał ze swojego krzesła i podszedł do dziewczyny, która z udawanym przerażeniem śledziła każdy ruch chłopaka. Musiała przyznać, iż była ciekawa tego, co zamierzał zrobić blondyn. Jednak w momencie, gdy Irlandczyk położył swoje dłonie po obu jej bokach i zaczął ją łaskotać, brunetka stwierdziła, że mogła go aż tak nie prowokować.
- Niaaall - jęknęła poprzez śmiech - Niall, prze-przestań - śmiała się, ruszając i kręcąc na krześle, co doprowadziło do końcowego upadku i zderzenia z podłogą. Pod wpływem chwili, Horan znalazł się obok niej, a sekundę później usiadł na jej biodrach, kładąc nogi po obu stronach jej ud, nie przestając jej łaskotać.
- Odwołasz to, co powiedziałaś? - zapytał, powstrzymując śmiech.
Eleanor pokiwała przecząco głową, mając nadzieję, iż wytrzyma jeszcze trochę tej jakże nieprzyjemnej kary.
- W takim razie... - nie dokończył, kontynuując swój niecny plan.
Gdy jego dłonie zaczęły jeszcze bardziej ją łaskotać, poddała się.
- Okay! Okay! Okay! - jęknęła głośno, śmiejąc się - Zro-zrobię to, ale przestań!
Natychmiast przestał, z błyskiem tryumfu nad dziewczyną.
- Słucham. - ponaglił ją.
- Odwołuję wszystko, co powiedziałam. - zaśmiała się, kiedy palce Niall'a wbiły się w jej boki.
- I?
- I jesteś najprzystojniejszym chłopakiem, jakiego znam.
- Wystarczyłoby, gdybyś powiedziała, że dajesz mi 10 punktów, ale to też mi się podoba. - wzruszył ramionami, a potem chciał z niej zejść, jednak Calder złapała go za ręce, by tego nie robił. - Co ty ro-
- Shh - szepnęła i pociągnęła go delikatnie w swoją stronę tak, że był zmuszony oprzeć łokcie po obu stronach jej głowy, a ich twarze dzieliły tylko centymetry.
- El - mruknął cicho chłopak, próbując coś osiągnąć tym, jednak brunetka położyła mu palec wskazujący na ustach.
Ten moment był tylko ich; wpatrywali się w swoje oczy, a z każdą kolejną sekundą czuli się coraz bardziej pewni, że chcą swojej bliskości. Przyjemny dreszcz przeleciał po plecach Eleanor, a kiedy zdała sobie sprawę, iż Niall patrzył na jej usta, zdecydowała się coś zrobić; przesunęła swoim palcem wskazującym po podbródku chłopaka, robiąc sobie nim ścieżkę za ucho. Dziwny nawyk, który pozostał jej po "związku" z Louisem.
Kolejnym, co zdążyła zarejestrować były miękkie usta Horana na jej. Z początku była tylko odrobinkę zaskoczona, a potem zaczęła poruszać ustami zgodnie z jego.
To był ich pierwszy pocałunek. Pierwszy oficjalny pocałunek. Może nie byli parą, ale zaczęli się spotykać. Tak przynajmniej rozumiało się słowo randka.
Eleanor odepchnęła wszystkie upierdliwe myśli ze swojej głowy i skupiła się tylko na czułym pocałunku. Widać było, iż Niall bał się dotknąć brunetkę; nadal miał jej obraz sprzed paru miesięcy. Nie chciał zaciągać tego wszystkiego zbyt daleko, przynajmniej na razie.
Gdy odsunęli się od siebie na po chwili, w jego oczach migotały iskierki.
- Tak na pierwszej randce, panno Calder? - uniósł brwi ku górze, lustrując jej twarz.
- Jakiś problem, panie Horan? - przedrzeźniła głos swojego towarzysza.
Blondyn pokręcił przecząco głową.
- Ani jednego. - uśmiechnął się wesoło.
Podczas tej randki, Brytyjka zrozumiała dwie rzeczy: nie powinna bać się, że przeszłość ją dopadnie i... Niall Horan całuje najlepiej na świecie.
Świetny *.*
OdpowiedzUsuńAwww cudowny :*
OdpowiedzUsuńJejku jaki cudowny rozdział *.* Taki spokojny, aż mam uśmiech na twarzy :D Uwielbiam takie lekkie rozdziały! Aż wspaniale się je czyta i tak niesamowicie przyjemnie! Jeszcze te rozmowy Eleanor i Nialla <3 hahaha beka! Oni są świetni i naprawdę się cieszę, że wreszcie mieli randkę z prawdziwego zdarzenia! Super, że El pomału zaczyna żyć jak dawniej i coraz pewniej czuje się w obecności chłopaka. A Niall.. Wspaniale czytać, że nie pośpiesza Eleanor i to jak lekko boi się jeszcze bliskości. Fajnie, że ją rozumie :)
OdpowiedzUsuńTrochę zaczęłam od końca, ale nie ważne ;p Ten pomysł z wakacjami Loumer to wcale nie taki głupi pomysł ;) Zasłużyli sobie na chwilę spokoju i odpoczynku od ciągłego stresu. A biorąc pod uwagę fakt, ze niedługo powiększy im się rodzinka, to powinni korzystać z wolnego czasu ile mogą xD
LUDZIE KOMENTOWAĆ TO ZAJEBISTE OPOWIADANIE! BO NIE WIEM CO WAM ZROBIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
To chyba mój ulubiony rozdział. Pierwszy wątek taki uroczy. Samo Lanielle kjbnjhn,mkjbjgb <3
OdpowiedzUsuńRelacja El i Niall'a jest tak inna od wszystkich pozostałych, że aż miło się czyta. I to słodkie przekomarzanie :D Ale że Calder będzie prowokatorką "pierwszego" pocałunku to się nie spodziewałam. Może to dobrze w sumie, Horan pewnie by się tego obawiał.
Całość świetna, choć kilka błędów można wyłapać, choć są oczywiście mało szkodliwe :)
Pozdrawiam i czekam na następny, równie świetny wpis :*
PS Na swoje usprawiedliwienie mam tylko lenistwo. Ostatnio nie chce mi się wysilać i myśleć co by napisać w komentarzu, dlatego pod tym względem się opuściłam, ale czytam wszystko :)
Boziu, przez randke El i Nialla prawie zapomnialam o pierwszej czesci rozdzialu :D
OdpowiedzUsuńTo bylo takie abdjfkflwobl *_______*
@TheAsiaShow_xx
Przeczytałam ten rozdział na wattpad, ale przyszłam tutaj żeby skomentować. Już sama nie wiem gdzie mam to robić, ale chyba przeniosę się z tym też na wattpada :) Tam się znacznie lepiej czyta i od razu widać, że coś dodałaś bez zbędnych powiadomień na tt ;*
OdpowiedzUsuńJejku, Lou i to jak spoglądał na Ivy. Już za kilka miesięcy i on będzie miał takie maleństwo w swoich ramionach. Ciesze się z tego, ale nie rozumiem Liama. Martwi się o Mer, ale chyba zna Lou na tyle, zeby wiedzieć, ze bardzo kocha dziewczynę i jej nie skrzywdzi. Przecież dziewczyna może liczyć na niego w każdej chwili.
Randa Nialla I Elki cudoooowna! Podobała mi się ich zabawna wymiana zdań, haha :) Im również życzę szczęścia.
KC xx
Cudny. Randra El i Nialla świetna, a to jak Lou spoglądał na Ivy. awwww
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
o boziu Niall i El akjhsdasdfsefasv
OdpowiedzUsuńich randka >>>>>>>>>>
Lou już wczuwa się w rolę ojca aww
czekam na następny :) @flayalive