piątek, 25 października 2013

Rozdział Osiemnasty

AUTORKA: TEN rozdział jest nudny. BARDZO nudny. Nu-dny. n u d n y! No i dochodzi jeszcze kwestia tego, iż nie potrafię pisać scen +18.-,-
Ale poniekąd poznałyście środowisko w Doncaster. Przewiduję jednak sporo zmian.. (:
Miłej lekturki, tak na dobrze rozpoczęty weekend .x
No i oczywiście bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za każdy komentarz (BYŁO ICH AŻ 14!). Prosiłabym tylko o to, byście komentowali, nawet krótkim "dobry rozdział", bo chciałabym dowiedzieć  się, ile osób czyta to ff.
Zmieniłam w środę wygląd bloga i tak według mnie wszystko jest okej, ale jeśli czegoś nie widać (mam na myśli telefony komórkowe itp), czcionka jest za mała - to piszcie tutaj albo na mojego tt: @alekslloyd .Osobiście uważam, że ten szablon jest śliczny, ale nie jestem do niego przekonana. Tamten fioletowy był ładniejszy. Zobaczę jeszcze, może uda mi się gdzieś zamówić.  (;
W ogóle, napis na tym szablonie, nie do końca pasuje do tego ff,ale cóż. To się wytnie.



Doncaster, 2013
Dwa dni temu, kiedy Margaret wyszła z czarnego seata należącego do Louis’a i spojrzała na niewielki, kremowy dom, żołądek podskoczył jej do gardła, a serce zaczęło szybciej bić. Wiedziała, że będzie się bała tej konfrontacji, jednak nie sądziła, iż tak bardzo. Gorąca fala omiotła jej ciało, kiedy spojrzała na lewo; bordowy dom, z huśtawką, na której bawiła się wraz z bratem, ławka na werandzie, gdzie przegadała z kuzynką całe dnie oraz jedno z jej ulubionych wtedy miejsc; altanka za domem. To wszystko należało do jej matki.
W tamtym momencie, Louis podszedł do niej i ścisnął jej dłoń, w geście dodania otuchy. Miał dobre przeczucie, co do spotkania Mer z jego rodzicami, to znaczy matką i ojczymem. Po bagaże postanowił wrócić później, więc po prostu zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Była dziewiąta trzynaście, i to na dodatek niedziela, więc nie spodziewał się wielkiego powitania go. Tak bardzo się mylił. Drzwi otworzyła mu Lottie, ubrana w jeansy i białą bluzeczkę. Jej wygląd przypominał Margaret damską wersję Louis’a. Dwudziestojednolatka rzuciła się swojemu bratu na szyję, a po chwili dołączyła do niej dziewiętnastoletnia Fizzy. Dziewczyny przez chwilę nie zdawały sobie sprawy z tego, iż Mer stoi obok nich. Dopiero, kiedy Louis wyswobodził się z ich uścisku i przedstawił ich sobie, uśmiechnęły się wesoło na widok brunetki i zaprosiły do środka. Padolsky i najstarsze z sióstr Tomlinson’a przypomniały sobie, iż dzieliły ze sobą parę wspomnień, które Charlotte opowiedziała siostrze, idąc do saloniku. Szatyn odnalazł dłoń brunetki i splótł razem ich palce, kiedy weszli do kuchni, by przywitać się z Jay Tomlinson, matką sławnego piłkarza. Kobieta aż się rozpłakała, gdy ujrzała swojego jedynego syna i to na dodatek w towarzystwie pięknej brunetki. Louis, jak to wypadało na chłopaka, przedstawił Margaret i zaakcentował oczywiście słowa „moja dziewczyna”. Pani Tomlinson nie wyglądała na zaskoczoną tą informacją, a wręcz ucieszona, iż jej syn miał kogoś takiego jak Mer. Jay wiedziała o ustawce, jaką odgrywał z Eleanor i akceptowała Calder jako przyjaciółkę swojego syna.
Okazało się, iż ojczym Louis’a wyjechał w delegację, a przyjechać miał dopiero w wieczór, gdy para miała opuścić Doncaster. Jay nie oszczędziła także pytań skierowanych do Margaret na temat jej matki. Mer grzecznie powiedziała, iż nie chciałaby na temat rozmawiać i zakończyła dyskusję krótkim „przepraszam”, co Jay przyjęła ze szczerym uśmiechem.
Zazwyczaj we wtorki, o tej godzinie (około jedenastej rano) w domu nikogo nie było: Lottie i Fizzy były na uczelni, szesnastoletnie bliźniaczki w liceum, a ich matka w pracy.
Margaret dostała wiadomość od Harry’ego, że Louise jest już dawno w szkole i zadzwoni do niej po powrocie do domu. Styles dawał na bieżąco znać, co mają zamiar robić, więc Mer postanowiła napisać mu esemesa, w którym wyjaśniła, iż nie musi tego robić, co przyjął z zaskoczeniem, jak podejrzewała.
Louis i Maggie siedzieli w salonie, na sofie i oglądali telewizję. Odkąd przyjechali, nie wychodzili z domu, tylko rozmawiali, a przychodziło im to z łatwością. Tym razem, jednak Tommo postanowił wyciągnąć swoją dziewczynę na spacer po mieście. Doskonale wiedział, iż mogło się jej to nie spodobać, gdyż obawiała się konfrontacji ze swoją matką, więc wymyślił pewien plan.
Brunetka leżała wtulona w jego tors, a szatyn siedział rozłożony, z nogami na stoliku kawowym. Czuł się jak za czasów liceum. W telewizji właśnie leciała jakaś komedia, na której skupiła się Padolsky.
- Moja mama cię polubiła. – stwierdził szatyn, a brunetka zmieniła swoją pozycję, siadając obok chłopaka, więc i on tak zrobił.
- Myślisz?
- Ciebie się nie da nie lubić, M. – uśmiechnął się Lou, co i odwzajemniła dziewczyna. – Właściwie, to ja cię nawet bardzo lubię.
- O, naprawdę? – Mer udała zaskoczoną, kiedy twarz piłkarza zbliżała się do jej.
- Naprawdę. – szepnął chłopak.
Gdy Margaret poczuła oddech Tomlinson’a na swoich ustach, uśmiechnęła się.
- Dziwne, bo ja ciebie nie lubię.
- Co? – zaskoczony Tommo nawet nie zdążył zarejestrować tego, iż brunetka wstała z kanapy i chwyciła jedną z beżowych poduszek leżących na sofie, po czym zwinnie uderzyła nią w swojego chłopaka. – Ej, to bolało!
- Widocznie miało. – zachichotała Padolsky, a kiedy dostrzegła, iż Tomlinson wstaje i rusza w jej stronę zerwała się z miejsca i zaczęła przed nim uciekać. Louis biegł za nią, o ile to było dla niego możliwe, gdyż kontuzja nadal dawała o sobie znać, dopóki nie stracił jej z oczu gdzieś na piętrze. Zaglądał do każdej sypialni, starannie przyglądając się ewentualnym zmianom w pokojach, jednak nigdzie jej nie było. Powolnym ruchem otworzył drzwi od swojej sypialni i wszedł do środka, a Mer, korzystając z tego, iż stała za szafą z poduszką w dłoni, rzuciła nią w chłopaka – Trochę ci to zajęło.
Louis przejechał dłonią po swoich zmierzwionych włosach i spojrzał na brunetkę. Stała między szafą, a jego łóżkiem, usilnie szukając wzrokiem drogi ucieczki. W ułamku sekundy znalazł się obok niej i oparł swoją dłoń o ścianę, spoglądając w szare tęczówki Mer.
- Nadal jestem kontuzjowany. – przypomniał chłopak, uwodzicielskim głosem.
- Na pewno są rzeczy, w których zwichnięta kostka nie przeszkadza. – szepnęła brunetka, oczarowana intensywnością spojrzenia szatyna – Na przykład, to.
Stanęła na palcach i musnęła usta piłkarza. Louis naparł na jej wargi, a z jego własnych wydobył się cichy jęk, co tym razem pozwoliło językowi Mer na zbadanie wnętrza jego ust. Padolsky zarzuciła swoje dłonie na jego szyję, a palce chłopaka złapały za szlufki od jeansów dziewczyny i przyciągnął ją do siebie, co pozwoliło Margaret na poczucie wybrzuszenia w kroczu chłopaka.
- Kocham cię. – szepnął Louis, odrywając się na chwilę od ust dziewczyny.
Padolsky zaskoczyły słowa, które wypowiedział, jednak cholernie się cieszyła.
- Ja ciebie też. – brunetka uśmiechnęła się, co spowodowało, iż usta chłopaka ponownie złączyły się z jej.
- Słyszałem, że mnie nie lubisz. – droczył się z nią chłopak.
- Oh, zamknij się. – Mer złączyła ich usta razem, rozkoszując się chwilą przyjemności.
Para w kilkanaście sekund przemieściła się na łóżko, nie odrywając od siebie ust, spragnionych dotyku drugiej osoby. Mer leżała na materacu, a Louis nim do niej dołączył, zdjął swoją granatową koszulkę. Następnie pozbawił swojej towarzyszki jej szarej bokserki, całując ją w szyję. Jego dłonie błądziły po ciele brunetki, powodując jej przeciągłe jęki oraz przyspieszony oddech. Margaret, zwinnym ruchem zdjęła z jego bioder spodnie, po czym odnalazła jego usta i pocałowała go namiętnie. Chłopak nie był jej dłużny, ponieważ niedługo potem czarne legginsy Mer leżały na podłodze. Oboje zostali w samej bieliźnie. Louis, korzystając z tego, że górował nad dziewczyną, zaczął muskać swoimi ustami ciało brunetki. Od dekoltu, poprzez brzuch, a skończywszy na podbrzuszu.
Margaret czuła jego palce tuż przy swojej kobiecości. Musnął nimi materiał jej majtek, a następnie wsparł się na łokciach i odnalazł malinowe usta swojej dziewczyny. Dla niego nie była tylko i wyłączenie obiektem seksualnym. On ją kochał, całym sobą. I chciał to ukazać w jak najsubtelniejszy sposób, bez pośpiechu i brutalności. Louis zagryzł dolną wargę brunetki i pociągnął nią delikatnie. Mer, z pomocą chłopaka, podniosła się do pozycji siedzącej, a Lou, wykorzystując to, powędrował dłońmi do zapięcia stanika recepcjonistki. Wszystko poszłoby po jego myśli, gdyby nie to, że przez dłuższą chwilę musiał się z nim siłować, co tylko wywołało słodki chichot Padolsky. Ostatni raz rozpinał biustonosz, kiedy… właściwie, od ostatniego czasu, gdy uprawiał seks, minęły trzy lata. W ‘związku’ z Eleanor, jedynie pozwalał sobie na delikatne pocałunki, nic więcej. Już wtedy traktował ją tylko jako przyjaciółkę.
W końcu czarny, koronkowy stanik został rzucony na jasne panele, a Tomlinson uśmiechnął się triumfalnie, zbliżając twarz do ciała brunetki. Mer poczuła falę gorąca, kiedy Louis złożył pocałunek milimetry od sutków dziewczyny. Jedna z jego dłoni, zacisnęła się na piersi brunetki, a kciukiem zaczął masować jej sutek, co tylko spowodowało jęki Padolsky. Zaprzestał swoich ruchów, gdy ich spojrzenia się spotkały; jej szare tęczówki były przesiąknięte pożądaniem, podobnie jak jego. Oboje pragnęli tego samego.
Louis, zwinnym ruchem pozbawił dziewczyny majtek, a potem i jego bokserki wylądowały na podłodze. Klęknął przed brunetką i rozchylił jej ugięte nogi, następnie nachylił się i musnął językiem łechtaczkę, co sprawiło, iż ciało Mer wygięło się w łuk. Usta Tomlinson’a wykrzywiły się w łobuzerskim uśmieszku, a z powodu, że i on pragnął jak najszybszego kontaktu z dziewczyną, zawisł nad ciałem Padolsky, podpierając się dłońmi po obu jej stronach. Mer złapała się za jego bicepsy i przymknęła oczy, kiedy ten w nią wszedł. Zrobił to powoli, jednak pewien ból i tak towarzyszył Brytyjce. Piłkarz poruszył się we wnętrzu swojej dziewczyny, co sprowadziło na nią przyjemny dreszcz, rozszywający się po ciele.
Wolne, aczkolwiek stanowcze ruchy bioder chłopaka, z każdym kolejnym zbliżały parę do końca. Louis nie pieprzył Mer. On się z nią kochał, najczulej jak potrafił. Wszystko robił delikatnie, bojąc się, iż może ją skrzywdzić. Właśnie to uczucie mu towarzyszyło, kiedy utrzymywał kontakt wzrokowy z brunetką. Oboje byli dla siebie nie tylko chłopakiem i dziewczyną, w związku, ale także przyjaciółmi. Różnice ich życia były wielkie; ona zwykła dziewczyna, pracująca w hotelu, a on piłkarz. Niczym z innej bajki.
Kilka minut przyjemności, gorących oddechów, szybkiego bicia serca, potu na czole, czy też jęków, sprawiło, iż para była już na krawędzi.
- Lou – jęknęła Padolsky, łapiąc oddech. Czuła, że jest już na granicy.
- Mer. - Tomlinson wypowiedział imię swojej ukochanej w tym samym momencie, co ona jego. Oboje uśmiechnęli  się do siebie.
Ostatni ruch biodrami i para zamarła w bezruchu. Oboje doszli w tym samym momencie. Po ich ciałach przeszła gorąca fala przyjemności, która uszła po kilkunastu sekundach. Louis opadł obok brunetki i przykrył ich kołdrą. Przyspieszone oddechy wracały do normy.
Margaret wspięła się na łokciach i spojrzała na Louis’a. Chłopak uśmiechnął się do niej, czule głaszcząc po policzku. Padolsky zbliżyła swoją twarz do szatyna i musnęła swoimi ustami jego. Tym razem ten pocałunek był delikatny, można powiedzieć, iż nawet taki leniwy. Kiedy ich wargi się rozłączyły, Mer położyła głowę na klatce piersiowej piłkarza i zaczęła kreślić palcami nieznane wzory na jego brzuchu. Tommo bawił się jej ciemnymi włosami, zawijając sobie wokół palca, to je wypuszczając.
- Masz naprawdę wspaniałą rodzinę. – szepnęła dziewczyna. – Kiedy wyszedłeś wczoraj na miasto z bliźniaczkami, Lottie opowiedziała mi historię jak wróciłeś pierwszy raz pijany do domu. Jay miała mocne nerwy. – Brunetka uśmiechnęła się.
- Lottie nie znała prawdziwego przebiegu wydarzeń. – powiedział szatyn, przypominając sobie wieczór, kiedy to jego kumple z liceum wyciągnęli go na symbolicznego browara. Miał wtedy z szesnaście lat. – Mieliśmy oblać zaliczony sprawdzian z historii. Jeden z moich kolegów zaproponował, żebyśmy poszli do jego domu. Twierdził, iż rodziców miało nie być do północy, więc zrobiliśmy to. Wiesz, jak ten dom wyglądał, kiedy piątka nastolatków opróżniła cały barek? Istny syf. Kiedy zdałem sobie sprawę, że jest już późno, wróciłem do domu. Niestety, z moim szczęściem, spotkałem dwóch policjantów, którzy patrolowali okolicę. Jeden z nich zatrzymał mnie i wylegitymował. Nie zauważył jednak, że jestem całkowicie zalany, więc wykorzystałem to i gdy zdałem sobie sprawę, iż dałem im legitymację mojego kumpla – uciekłem stamtąd. Było ciemno, więc nie od razu policjanci do tego doszli, a mnie to dało szansę na czyste konto.
- To naprawdę miałeś szczęście. – uśmiechnęła się Mer.
- Tak, ale nie trwało zbyt długo. – Louis’owi przed oczami stanął wieczór, kiedy biegł poprzez ogródki swoich sąsiadów, byle jak najszybciej dostać się do domu. – Do przejścia zostało mi tylko jedno podwórko, twoje. Wspiąłem się na płot i po chwili, chwiejnym krokiem szedłem po trawniku, a potem przypomniałem sobie, iż państwo Padolsky mają psa. Wielkiego, czarnego labradora, który biegł prosto na mnie.
- Alfie, to był Alfie. – Margaret przypomniała sobie szczeniaka, którego dostała na ósme urodziny od babci. Niestety, pies nie dożył do jej siedemnastych urodzin, ponieważ został potrącony przez samochód.
- Właśnie, Alfie. – szatyn uśmiechnął się do siebie – Wiesz jak trudno jest biec, po pijaku? I do tego uciekając przed wściekłym psem. Prawie niewykonalne! Ale ujrzałem wtedy drabinę zostawioną przy jednym z okien. Wnioskowałem, że ktoś musiał o niej zapomnieć, więc przeniosłem ją pod płot i w ten sposób wylądowałem tyłkiem na twardej ziemi mojego ogródka.
Padolsky zachichotała, kiedy przypomniała sobie jak bardzo krzyczała jej matka na Roberta, gdy ujrzała drabinę znajdującą się pod płotem sąsiadów. Anne Padolsky całkowicie nie zdawała sobie sprawy z tego, iż to nie brat Mer ją przeniósł.
- Potem dostałem się tylnymi drzwiami do domu. Starałem się robić wszystko jak najciszej, jednak potknąłem się na chodziku Daisy. – Louis zamyślił się na kilka sekund – W ten sposób wylądowałem na podłodze, strącając lampę oraz wazon ze stolika. I wtedy obudziła się mama.
- Nakrzyczała na ciebie, nie za to, że byłeś zalany w trupa, ale za to, że zbiłeś jej ulubiony, wieloletni wazon, który dała jej babcia. – wtrąciła się Margaret, przypominając sobie historię, którą przedstawiła jej siostra Louis’a.
- Dokładnie. – przyznał szatyn – Następnego ranka, mój ojczym pogratulował mi mojej nocnej akcji i dał miesięczny szlaban na wyjścia z domu.
Mer zaśmiała się ze wspomnienia swojego chłopaka.
- Byłeś niegrzecznym dzieckiem. – podsumowała brunetka, zdejmując głowę z torsu chłopaka i patrząc mu w oczy – Podoba mi się to.
Piłkarz zamruczał i pocałował przelotnie swoją dziewczynę w usta. Mer położyła się na poduszce obok, a Louis podparł się na swojej łokciem i odwrócił w stronę brunetki. Opuszkami palców swojej prawej dłoni zaczął muskać skórę na ramieniu recepcjonistki.
- Myślę, że ty również nie należałaś do tych grzecznych dziewczynek. – odparł chłopak.
- Mylisz się, Lou. – odpowiedziała Mer – Nie wymykałam się z domu, nie chodziłam na imprezy, nie ćpałam po opuszczonych fabrykach. Domówka, na którą poszłam, gdy skończyłam osiemnaście lat, była jedną z niewielu, na których byłam.
- Nie wyglądasz na taką.
- Jaką? – zdziwiła się brunetka.
- Dziewczynę, która nie potrafi się bawić.
Margaret uśmiechnęła się ciepło do swojego chłopaka.
- Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam na jakiejkolwiek imprezie, więc wszystko jest możliwe. – odparła.
- To zabiorę cię do baru. – wyrwał się Tommo – Dzisiaj wieczorem przypomnisz sobie jak się imprezuje.
- Lou, ja mam dziecko. – broniła się Mer – Nie mogę się… bawić.
Tomlinson dotknął brody dziewczyny i uniósł ją tak, by mogła ona patrzeć mu w oczy.
- Kochanie, chyba zapomniałaś, że Louise jest pod opieką Harry’ego, w Londynie.
Margaret całkowicie wyleciało z głowy to, iż byli w Doncaster. Bez jej córki. Tylko Louis i ona.
- Nie daj się prosić, M. – szepnął szatyn, przybliżając swoje usta do ust brunetki, a kiedy musnął je swoimi, Margaret westchnęła cicho.
- Okej. – odpowiedziała, spod ust piłkarza, a chłopak, gdy usłyszał zgodę swojej dziewczyny, ponownie naparł na wargi Mer. W tamtym momencie ich usta tworzyły jakby jedność. Żadne z nich nie chciało odsunąć się pierwsze i gdyby nie brak dopływu powietrza, to w ogóle by się nie rozłączali. Jednak gdy to zrobili, ich ciała ponownie się ze sobą złączyły. Louis złapał brunetkę za biodra i posadził na swoich, zakrywając ich ciała kołdrą. Margaret zachichotała, kiedy chłodne dłonie szatyna musnęły jej rozgrzaną skórę na brzuchu. – Masz zimne ręce. – stwierdziła dziewczyna, oskarżycielskim tonem.
- Nic na to nie poradzę. – odpowiedział piłkarz, przenosząc dłonie na piersi dziewczyny. Zaczął je ściskać, gdy Mer pochyliła się nad nim i złączyła ich usta w namiętnym pocałunku. Poczuła, pod swoją kobiecością wybrzuszenie, które z każdą sekundą stawało się coraz twardsze, więc postanowiła to wykorzystać. Złapała za biały materiał kołdry i zeszła z chłopaka, uśmiechając się. – Ej!
- Idę wziąć prysznic. – mrugnęła do chłopaka.
- Zawsze musisz uciekać w ten sposób?
- Co masz na myśli? - odwróciła się jeszcze w jego stronę.
- Kiedy pierwszy raz cię pocałowałem, zrobiłaś  to samo. - odpowiedział szatyn - Poszłaś wziąć  prysznic.
Margaret uśmiechnęła się łobuzersko, czego całkowicie się po sobie nie  spodziewała. Podeszła do łóżka, na którym siedział chłopak i nachyliła się nad nim.  Złączyła ich rozgrzane wargi.
- Wiesz, co dzisiaj się zmieni? - szepnęła w jego usta, na co Louis odpowiedział cichym pomruczeniem - Ty, pójdziesz ze mną.

13 komentarzy:

  1. Siedzę sobie na matmie i czytam o pijackich wybrykach Lou. Cóż może być lepszego? :*
    Korzystam teraz z komórki i mogę cię zapewnić że czcionka i jej wielkość jest ok, choć muszę przyznać ze poprzednia kolorystyka bardziej mi odpowiadała, ale to może dlatego że nie lubię zmian :P
    Rozdział świetny i tyle :* uwielbiam to jak piszesz, choć fabuła nie jest specjalnie zawiła :D
    Pozdrawiam cię ciepło i życzę udanego weekendu :* :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże kocham <333
    kocham to jak piszesz to opowiadanie <3
    czekam na następny ♥
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAAAAA! OMG! Musiałam przez chwilę ochłonąć, zanim wzięłam się za komentowanie....
    Nie wiem jak mogłaś powiedzieć, że ten rozdział jest nudny! NIE JEST! Że tak powiem, puknij się w główkę. Boże, Loumer *pisk* nie wytrzymam zaraz! Zaskoczyłaś mnie, pozytywnie oczywiście TĄ sceną! Damn it! Z ręką na sercu mówię, że zajebiście to wszystko opisałaś! Chyba wezmę u Ciebie korepetycje, jak będę potrzebowała kiedyś (o ile w ogóle będę myśleć o takich scenach, bo tym bardziej nie potrafię takich pisać) do siebie :)
    Ta scena w salonie, była urocza :) Po prostu nie potrafiłam przestać się uśmiechać. Para idealna.
    Gdybym robiła listę ulubionych rozdziałów, to ten z pewnością wylądowałyby w pierwszej trójce :*

    Czekam na następny :)
    KC xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Ge-nial-ne! Świetne, Boże, kocham to! Mer i Louis są cudowną parą ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko jestem w niebie! Dosłownie. Najpierw przesłuchałam Story of my life (solo Louisa.. no kurwa! orgazm!), a teraz jeszcze twój rozdział! Kurwa, jak możesz mówić, że ten rozdział jest nudny?! Bo cię walnę! Tak to jest groźba! I to wielka! Nigdy więcej tak nie pisz.
    Nawet nie wiesz jak się pod jarałam faktem, że napisałaś +18 we wstępie! Ja taki zboczony człowiek od razu mam uśmiech na twarzy gdy widzę te trzy znaki przed oczami :D haha
    Wyszło ci rewelacyjnie. Nie masz się o co martwić. Napisałaś to cholernie romantycznie i uroczo, a nie jak w większości ff. Pieprzą się jak nie wiadomo co... No kurwa.
    Ty wszystko opisałaś tak niesamowicie, że pokazałaś ich tą sceną jedynie miłość którą do siebie czują. To piękne. Te ich słodkie kocham cię <33 o matko. A potem te uroczę opowiastki z młodzieńczych lat. Coś wspaniałego. Nie wiem jak ci się to udaje, ale tworzysz niezwykły klimat. Zawsze czuję sie jak oderwana od rzeczywistości jak czytam twoje działa. Jesteś niesamowita!
    Całość jest niezwykle płynna i czytało mi się wszystko tak lekko. Niezwykłe. Kurcze tak się cieszę, że rodzina Tommo zaakceptowała Mer. Ciekawe czy dziewczyna spotka się ze swoją matko i jak uda im się ten wypad do baru!
    A ten tekst Mer na koniec - mistrzostwo!
    Czekam na nexta <33

    OdpowiedzUsuń
  6. To nie było nudne! To było ciekawe i... Intrygujące! Nie potrafisz pisać nudno, zawsze budujesz wspaniałą atmosferę i miły klimat, to jest niesamowite. Świetnie opisujesz uczucia i ważne sytuacje, Ola jesteś po prostu mistrzem w swoim fachu. Podziwiam Cię i jestem dumna, że czytam Twoje opowiadania.
    A co do Lou i Mer, mamciu to było niesamowite, piękna relacja - szczera, prawdziwa. Widać, że się kochają i są dla siebie bardzo ważni. I to było romantyczne, naprawdę. Potrafisz pisać takie sceny - i nie mów że nie, bo przyjdę Ci skopać tyłek, a jak wiesz, daleko nie mam :) No i oczywiście cieszę się, że rodzina Louisa zaakceptowała Mer i ta historyjka o Lou, hahaha słodkie nastoletnie lata :) Mam nadzieję, że nic ich nie rozdzieli <3 nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, i love you <3
    Ps. Wybacz za jakiekolwiek literówki, piszę z fona :)

    OdpowiedzUsuń
  7. no nareszcie TEN MOMENT napisałaś go świetnie ;) pogratulować ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. LOOOOOOOOOOOOOOOOOOOUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUMEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEERRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR <3 Loumer <3 genialne *.* pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. O kurde, zakończenie mnie teraz rozwaliło, mm ;d Kocham cię dziewczyno! Chciałabym zauważyć, że Louis oraz Mer się nie zabezpieczyli, jestem ciekawa czy coś z tego wyniknie, haha. Rozdział świetny i nie zgadzam się z tobą. Umiesz pisać sceny +18, serio. Cudowny rozdział. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. NIENAWIDZĘCIĘNIENAWIDZĘNIENAWIDZĘCIĘ, KOCHAMCIĘKOCHAMCIĘKOCHAMCIĘKOCHAMCIĘ, UMARŁAMUMARŁAMUMARŁAMUMARŁAM :D
    Boże, przepraszam, musiałam to zrobić. Ponieważ... ten rozdział był niesamowity. A ja robię się zazdrosna, bo tak świetnie piszesz, Jezu kochany, najsłodszy i miłosierny! IDEALNIE, CHOLERNIE IDEALNIE rozpoczęty rozdział. Kocham tę "fanfictionowską" Jay, nie tylko w opowiadaniach tego typu - szczerze mówiąc, Larry odegrał tu wielką rolę - i Ty także mnie nie zawodzisz. Ona i cała jej rodzina to cudowni, ciepli ludzie, których pokochałam od samego początku (TAK JAK AUTORKĘ TEGO BLOGA, JUST SAYIN).
    Ale... Ale nie to mnie totalnie rozwaliło. WIESZ CO. WIESZ CO! Zaczęło się tak niewinnie, myślałam, że Mer nigdy na to nie pozwoli, a tu proszę, uciekła akurat do sypialni i jeszcze wszystko zainicjowała. Boże, ten moment był... był... perfekcyjny? Wspaniale opisany? Cudowny? Chyba nie umiem znaleźć słowa, które wystarczająco oddałoby to, co stworzyłaś. Ich bliskość, każdy wspólny moment... totalnie wytrącili mnie z równowagi (zwłaszcza, że ostatnio śnił mi się Louis i od tamtego momentu mam do niego słabość a pewne miejsca wywołują na mojej twarzy głupi uśmiech:D). Cudowne, piękne i niesamowite po raz kolejny. A zakończenie totalnie mnie rozwaliło i chyba będę miała problem ze snem.
    Kocham Cię, kobieto, uważam, że mam niesamowitego farta, trafiając na Ciebie i na Twoje blogi i zawsze będę to powtarzać <3 Więcej takich ludzi, jak Ty <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Słodko słodko słodko <3 ily i czekam na next xx

    OdpowiedzUsuń
  12. aaaaaaaaa!!!! doczekałam się ich prywatności bez obaw że Lulu wkroczy w czasie ich AKCJI haha :D ubustwiam Cię! ♥ nom i chyba nic więcej o Loumer nie mogę powiedzieć tylko to że wyszło ci to wszystko cudownie, wspaniale, bosko, zajebiście!

    Els zgwalcona? nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo pękło moje serduszko shippujące El i Niallera... jeszcze te jej slowa że ona chce umrzeć... strasznie to przyżyłam :( myślę ze Nialluś zrobi wszystko co w jego mocy zeby wesprzeć ukochaną i zatroszczy się o nią. Ona potrzebuje jego on potrzebuje ją, tak jak już Ci pisłam na Twitterze oni muszą być razem... ahh już mam taką wizję podwójnego ślubu Loumer'a i (hah i jak to teraz ładnie połączyć Neleanor czy Eiall? xd chyba Eiall ładniej choć kompletnie nw jak to mozna wymówić) Eiall'a ^.^ a więc już sobie zamawiam opis tej uroczystości xd z resztą ty już o niej wiesz bo już chwilę Cię w tej sprawie męczę :) ♥

    za wszelkie błędy w tym komentarzu przepraszam ale szczerze to nie chciało mi się go już sprawdzać :D czekam na nexta i życzę dużo dużo weny :**
    @WTuszynska

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy