Autorka: Omg, pierwsza część jest okropnie niespójna i dziwna. Nie planowałam czegoś takiego, co można łatwo zauważyć po niekompletnych informacjach, ale postaram się jakoś z tego wybrnąć. (tak, napisałabym więcej, ale nie chcę wam zdradzać – odsyłam do lekturki). A druga część jest nie wiele lepsza, soł…
Na swoje usprawiedliwienie mam to, że pisałam ten rozdział, kiedy byłam chora. Wszelkie błędy, niezrozumiałe sformułowania; dosłownie wszystko źle skonstruowane – za to was przepraszam. (TERAZ JESTEM ZDROWA^^)
Powiem jeszcze tyle, iż nie chcę z tego opowiadania robić jakiegoś kryminału, tak jak np.: „Hunger”, czy też „Just Kill” (z całym szacunkiem dla autorek, ponieważ jestem wielką fanką tych ff!). TEN wątek jest tylko w połowie zawarty w historii Eleanor i Harry’ego. Nie chciałam, by historia ATAL była okropnie monotonna i nudna, więc wprowadziłam tylko fragmenty takie, a nie inne.
Pragnę jeszcze podziękować Wam. Jesteście wspaniałymi czytelniczkami. Kocham Was<3
Londyn, 2013
Niall bardzo lubił spędzać czas z Eleanor. Dziewczyna wydawała się być jego pokrewną duszą. Rozumiała go jak nikt inny, a i mieli podobną pracę. Ich stanowiska, w sumie, polegały na przyjmowaniu klientów i byciu pewnym siebie. Może brunetka nie była za bardzo dobra w tym drugim, jednak z dnia na dzień przychodziło jej to coraz łatwiej.
Irlandczyk nie sądził, iż kiedykolwiek zacznie cokolwiek czuć do byłej dziewczyny Louis’a. Byłej-nie-byłej. Każdy odbierał to w inny sposób. Tomlinson był od zawsze jej przyjacielem – to El się w nim zakochała i było jej coraz trudniej się odkochać. Niall z Harry’m ustalili między sobą, iż będą na zmianę „pilnować” Calder. Ich zadanie, przede wszystkim miało polegać na tym, by Eleanor nie wychodziła nigdzie sama, a jeśli już miała to robić, to by dała znać któremuś z chłopaków. Oczywiście Louis poparł w tamtym momencie swoich kumpli, ponieważ zależało mu na bezpieczeństwie przyjaciółki.
Horan pokręcił przecząco głową, kiedy Eleanor wyszła z przymierzalni w granatowej marynarce i czarnych spodniach. Dziewczyna umówiła się na spotkanie z pewnym chłopakiem, którego znała od paru tygodni. Niall, namówiony przez brunetkę, towarzyszył jej w wyborze odpowiedniego stroju.
- El, idziesz na randkę, a nie na spotkanie biznesowe. – zauważył blondyn.
- Ugh, ile razy mam ci powtarzać, że to nie jest randka? – kiedy Eleanor się denerwowała, między jej brwiami pojawiała się urocza zmarszczka, którą Niall bardzo lubił wywoływać. Przy nim, Calder była po prostu sobą.
- Idziecie na kolację, sami, więc to jest randka. – stwierdził Horan, za co dostał wściekłe spojrzenie od brunetki – No, dobra, dobra. Jeśli pomogę ci znaleźć jakieś ciuchy, to nie będziesz ciskała we mnie błyskawicami?
Powiedział to bardziej, by rozładować napięcie między nimi. Ostatnio kłócili się, ale tylko o błahostki, które potem zostawały ofiarami żartów Niall’a. Od kilku dni spędzali każdą wolną chwilę ze sobą. Od czasu, do czasu wpadał Harry, który opowiadał im tylko o swoim dniu w pracy, a następnie wychodził z domu Eleanor, zostawiając przyjaciół (już teraz) samych.
- Zależy od tego, jak bardzo będziesz pomocny. – odpowiedziała brunetka, przyglądając się w lustrze – Ale masz rację. Ten komplet nie pasuje do spotkania z kolegą.
Niall wzniósł oczy ku niebu i przeszedł się między wieszakami z ubraniami. Sklep, w którym pracowała Eleanor był już od trzydziestu minut zamknięty, co pozwalało parze na samoobsługę. Oczywiście ekspedientka miała zamiar zapłacić za to, co by ewentualnie kupiła.
- Jaki masz rozmiar? – zapytał się chłopak, wertując kolorowe bluzki.
- M. – odkrzyknęła do niego dziewczyna.
Blondyn, może i nie był wielkim znawcą mody, ale jako taką wiedzę na ten temat posiadał. Głównie z programów telewizyjnych, które uwielbiała oglądać jego matka. Chwycił kremową koszulkę w stylu omree (kolor u dołu koszulki był błękitny) oraz czarne rurki. Z półek z biżuterią wziął kolczyki perełki i podał wszystko dziewczynie. Eleanor wytrzeszczyła na niego oczy w zdumieniu, a następnie zniknęła w przebieralni.
Brunetka bardzo lubiła towarzystwo Irlandczyka i musiała przyznać, iż traktowała go bardziej jak bliskiego przyjaciela, niż ochroniarza. Eleanor przebrała się w ciuchy, wybrane przez blondyna i stanęła przed chłopakiem, przyglądając się w lustrze.
- To jest.. naprawdę świetny wybór, Niall! – ucieszyła się – Tylko brakuje.. – rozejrzała się po sklepiku i trafiła na beżowe kozaczki, na koturnie ze złotą ozdobą. – Ich.
Gdy dziewczyna stanęła przed blondynem w wybranym przez niego komplecie, jej policzki oblały się delikatnym rumieńcem.
- Wow. – uśmiechnęła się do jego odbicia w lustrze i przez chwile ich spojrzenia się spotkały. Horan stanął za brunetką i nie spuszczając z niej wzroku, dotknął jej ramienia. Calder przeszły ciarki po plecach. Złapała dłoń chłopaka i położyła ją sobie na biodrze, nadal spoglądając w cudownie niebieskie tęczówki blondyna.
- Ślicznie wyglądasz. – odparł niskim głosem Irlandczyk. Sam nie wiedział, co nim kierowało. Po prostu czuł, że Eleanor jest blisko i chciał poczuć smak jej ust. Pragnął tego.
Pod wpływem słów Irlandczyka, Calder oblała się kolejnym rumieńcem. Horan dotknął ustami obojczyka dziewczyny, składając na nim mokry pocałunek. Następnie obsypywał nimi szyję brunetki, aż dotarł do kącika jej ust. Para stała naprzeciwko siebie, nie spuszczając wzroku. Kolejnym zarejestrowanym przez Niall’a ruchem, było zbliżenie się Eleanor do jego twarzy i muśnięcie jej ust o jego. Czuł niedosyt. Cholerny niedosyt, który powoli przeinaczał się w głód. Nie pozwolił dziewczynie odsunąć się od niego, jakby ona tego w ogóle chciała. Naparł na jej usta swoimi, a ciało Eleanor zareagowało samo; zarzuciła swoje dłonie na szyję chłopaka, cofając się do tyłu, aż natrafiła na lustro, wiszące na ścianie. Ręce Irlandczyka z łatwością dostały się pod kremową koszulkę jego towarzyszki, i opuszkami palców dotykał jej skórę, co wywołało krótki jęk Eleanor. Pozwolił on językowi Niall’a zbadać wnętrze ust dziewczyny. Brunetka nie była mu dłużna, ponieważ w tamtej chwili ich języki muskały się nawzajem, dodając intymności. Panna Calder zgięła jedną nogę, by było jej wygodniej, a blondyn, w przypływie chwili, podniósł ją tak, by mogła owinąć swoje nogi wokół jego bioder. El, jedną dłonią, zaczęła ciągnąć Horan’a za włosy, co wywołało warknięcie chłopaka. Wszystko działo się tak szybko, iż nawet nie zdążyli zauważyć, kiedy ich oddechy z każdą możliwą sekundą, coraz bardziej przyspieszały, a pożądanie przejęło ich ciało, jak i duszę. Koszulka brunetki została zwinnie rozpięta i teraz blondyn całował jej dekolt, delikatnie masując lewą pierś. Eleanor przyległa bardziej do lustra swoimi plecami i przymknęła oczy, zagryzając dolną wargę. Jej ciało domagało się czegoś więcej. Więcej dotyku tych rozgrzanych dłoni Niall’a. W pewnym momencie poczuła w kroczu chłopaka, wybrzuszenie, co nieco ją przebudziło.
- Niall – szepnęła, mając nadzieję, że chłopak jednak to usłyszy i tak był – My.. nie powinniśmy…
Blondyn, w pierwszej sekundzie nie zrozumiał, co miała na myśli dziewczyna, jednak, kiedy zdał sobie sprawę, co tak naprawdę się wydarzyło, postawił brunetkę na podłodze, przejeżdżając dłońmi po swoich włosach.
- Przepraszam. – odpowiedział cicho. Mówił to poważniej niż zwykle miał w zwyczaju. – Odprowadzę cię do tej restauracji, jeśli chcesz.
Brunetka zapięła koszulkę na swoich piersiach i odwróciła się do lustra, aby przyjrzeć się ewentualnym szkodom. Jej włosy, opadały na ramiona, a usta były tylko odrobinkę opuchnięte od pocałunków. Niemniej, twierdziła, iż nie mogła uprawiać seksu z Niall’em, ponieważ jeszcze coś, malutkie coś, czuła do Lou, a i dochodziła do tego sprawa tego, iż obaj się przyjaźnili.
- Poradzę sobie. To zaraz za rogiem. – odparła Eleanor, zakładając na siebie płaszcz – Możesz iść.
Te dwa słowa, które wydobyły się z ust brunetki zraniły Horan’a. Mimo tego, iż nic ich nie łączyło – czuł się zraniony.
- Jesteś pewna? – zapytał, a dziewczyna posłała mu jedno ze swoich spojrzeń, które miały tylko utwierdzić w przekonaniu jej rozmówcę, iż wie, co mówi – Okej. Jakby co, to dzwoń. Do mnie, czy do Harry’ego. Jak wolisz. – ton Niall’a był obojętny. – To… baw się dobrze na randce.
Po tych słowach, blondyn, ubrany w swoją szarą kurtkę, wyszedł z butiku.
Eleanor czuła się jakby była największą suką na świecie. Nigdy w życiu nie powiedziała wprost chłopakowi, by wyszedł; by zrobił cokolwiek. Zawsze używała grzeczniejszych sformułowań.
Dochodziła godzina dziewiętnasta, więc nabiła ceny ciuchów, które miała na sobie i włożyła do kasy odpowiednią sumę pieniędzy, a następnie zgasiła światła i zamknęła lokal. Otuliła się cieplej beżowym szalikiem i dopięła swój płaszcz, poprawiając torebkę na ramieniu. Skierowała się w prawo, gdzie była umówiona z chłopakiem.
Od czasu, kiedy Troy znalazł ją i zaczął jej grozić, była na baczności i każdy, nawet najmniejszy szczegół wydawał się jej być podejrzany. Nie chciała popadać w paranoję, ale z czasem zdała sobie sprawę, że nie jest bezpieczna w Londynie.
- Eleanor! Hej, El!
Odwróciła się w lewo, gdzie ujrzała wysokiego, umięśnionego blondyna o ciemnej karnacji, który bacznie się jej przyglądał. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, a zielone tęczówki chłopaka błysnęły, na sekundę, smutkiem – Calder posłała mu serdeczny uśmiech, podchodząc do niego.
- Gabe, wydawało mi się, że byliśmy umówieni w Ramsey’s Centre. – wskazała za siebie, gdzie znajdował się lokal.
Chłopak podrapał się po karku, unikając spojrzenia brunetki.
- Tak było, ale… - zza postury blondyna wyłoniła się postać ubrana na czarno, której dziewczyna nie zauważyła. Gabe dodał rozkazującym tonem – Uciekaj stąd, Eleanor.
Dziewczyna nie wiedziała, w jaki sposób zareagować na słowa kolegi. Nic już z tego nie rozumiała. Miała spotkać się z Gabe’em Mitchell’em – jej dawnym znajomym, a teraz ten sam chłopak kazał jej odejść.
El cofnęła się o kilka kroków do tyłu, kiedy ujrzała mężczyznę, stojącego metr od Gabe’a. Muskularny, o kruczoczarnych włosach, przenikliwym spojrzeniu, ciemnej karnacji, z tatuażem, widocznym na szyi. Była to kobra, która sunęła wzdłuż jego ciała; teraz zakryta ubraniem wierzchnim, jednak..
Ekspedientka zachłysnęła się powietrzem, gdy rozpoznała człowieka, stojącego przed nią. Troy Bennett. Jej koszmar się ziścił.
- Eleanor Jane Calder – obrzydliwy ton Bennett’a zabrzmiał w uszach dziewczyny – Cóż za spotkanie. Nie sądziłem, że jesteś aż tak naiwna, by nabrać się na tę tanią sztuczkę z Mitchelle’m.
- Co? – jej głos się załamał. Poczuła, że do oczu napływają jej łzy.
Nie wiedziała, co robić. Patrzyła, na zmianę, to na Troy’a, to na Gabe’a. W tamtej chwili, żałowała, że odprawiła Niall’a do domu. Może zabrzmiało to głupio: odprawić kogoś, kto dbał o twoje bezpieczeństwo, narażając w ten sposób siebie, ale tak był.
Czuła, że zginie. Na jednej z londyńskich ulic. Zostanie zamordowana przez swojego starego kolegę i jego popieprzonego kumpla – niegdyś dilera z Doncaster.
- Zaskoczona? – zakpił Troy – Gabe był tylko wtyczką, która miała mnie doprowadzić do ciebie, dzisiejszego wieczora. Słono mu za to zapłaciłem, skarbie.
- Nie mów tak do mnie. – szepnęła zdruzgotana dziewczyna.
Bennett podszedł do brunetki. Stał teraz od niej zaledwie paręnaście centymetrów, a dziewczyna, czując okropny smród tanich papierosów, skrzywiła się. Mężczyzna wyciągnął swoją dłoń z kieszeni skórzanej kurtki i założył zagubiony kosmyk brązowych włosów Calder za jej lewe ucho. Brytyjka chciała cofnąć się do tyłu, jednak uniemożliwiła jej to brudna ściana jakieś kamienicy. Jak w jakimś tanim, amerykańskim filmie – właśnie tak się poczuła. Jej naiwność, za czasów szkoły, miała teraz swoje rezultaty.
- Przez ciebie i tego całego Styles’a, wylądowałem w pierdlu, złotko. – szepnął w jej usta. Po policzkach dziewczyny zaczęły sączyć się gorzkie łzy. Mężczyzna je otarł kciukiem. – Gabe, nie będziesz mi już potrzebny. – podniósł ton, uświadamiając sobie, iż nie są sami.
- Troy, wypuść ją. – blondyn odmówił polecenia, mimo to, iż nie było ono bezpośrednio mu przekazane – Nie jest niczemu winna.
- Powiedziałem, nie. jesteś. mi. już. Potrzebny. Spierdalaj stąd! – zaakcentował każde słowo osobno, wkładając w to tyle jadu, ile tylko potrafił.
Mitchell posłał jeszcze Calder smutne spojrzenie i wyszeptał „przepraszam”, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł. Dla Eleanor to równało się ze śmiercią.
Troy, nie odsuwając się od brunetki, która cała się trzęsła, wyjął telefon ze swojej kieszeni i napisał krótkiego esemesa do jednego ze swoich ludzi. „Zabij go. Nie będzie mi już potrzebny”. Eleanor doskonale wiedziała, że nie mogła trafić gorzej.
- A teraz się zabawimy, kochanie. – jego odrażający uśmiech; to była ostatnia rzecz, jaką zapamiętała dziewczyna.
Mer stała za hotelową recepcją, spoglądając ukradkiem na Harry’ego, który pakował na specjalny wózek bagaże. Chłopak wyglądał na zamyślonego i z pewnością zaaferowanego ucieczką Louise z domu, w piątkowy wieczór. Od tamtego czasu, córka brunetów nie pytała się o swojego ojca, a Margaret nawet nie chciała rozpoczynać tego tematu, mimo, iż miała obowiązek wytłumaczyć jej dosłownie wszystko. Louis także był zdania, że jego dziewczyna powinna porozmawiać z dzieckiem, więc wyjazd do Doncaster przełożył na niedzielę.
Padolsky miała mieszane uczucia, co do powrotu do rodzinnego miasta, jak i rozmowy z Lulu. Oba wymagały od niej odwagi, a w szczególności pewności siebie. Przez chwilę, zastanawiała się nad tym, by powiedzieć piłkarzowi, że nie może z nim jechać, ponieważ, z zaistniałej sytuacji (czyt. Ucieczka jej dziecka z domu), nie chciała wyjść na nieodpowiedzialną. Jednak, tak szybko jak wpadła na ten pomysł – tak szybko z niego zrezygnowała. Może i była, pewnego rodzaju, tchórzem, ale nie brakowało jej siły, by to przezwyciężyć.
- Jaka jest tajemnica rodziny Padolskich? – z zamyślenia wyrwał ją głos Hannah, która stanęła przy recepcji, wracając z przerwy na lunch. Margaret spojrzała na nią jak na idiotkę, a blondynka uśmiechnęła się złośliwie. – Ty i Harry. Od dziesięciu minut patrzysz na niego, a on ukradkiem zerka na ciebie. Wydaje mi się, że zarywanie na dwa fronty nie jest w twoim stylu, Mer.
Brunetka oprzytomniała i przeniosła swoje spojrzenie na Walker. Hannah nie była tą złośliwą suką z sąsiedztwa, która puszczała się na prawo i lewo. Po prostu miała jedną wadę: swoją bezpośredniość i brak jakichkolwiek zahamować, jeśli o chodzi o wyznawanie komuś prawdy na jego, bądź innych temat. Zazwyczaj była bardzo przyjacielska i pomocna, jednak bywały dni, gdy ta część jej natury gubiła się pod pokrywą ciężkiego dnia, bądź zerwania z chłopakiem.
- Nie robię tego. – odparła pewnie brunetka – Po prostu są sprawy, które dotyczą także Harry’ego.
- A co z Louis’em? – jej ton zmienił się na jeden z tych pełnych zainteresowania.
Margaret opuściła wzrok na ladę i westchnęła cicho. To właśnie ten szatyn wzbudzał w niej najwięcej emocji. W ostatnich dniach był dla niej oparciem, którego potrzebowała i wesołą iskierką w życiu Louise, odskocznią od jej ucieczki i tematu z tym związanego.
- Awww, rumienisz się! – zauważyła blondynka, a jej niebieskie oczy rejestrowały każdy możliwy ruch brunetki. – No, gadaj.
Dla Padolsky nie było odwrotu.
- Nie ma o czym tutaj mówić. – próbowała jednak się obronić, co wyszło na jej niekorzyść, gdyż Hannah nie spuszczała z niej wzroku – Uh, jeśli chcesz wiedzieć, a wiem, jak bardzo tego chcesz, to powiem ci, że ja i Louis jesteśmy parą. W ogóle, czytasz gazety, więc powinnaś o tym wiedzieć.
- Wiedziałam o tym, ale chciałam usłyszeć to od ciebie. – uśmiechnęła się promiennie dziewczyna, a brunetka posłała jej zdziwione spojrzenie – Boże, ale cudownie. Masz chłopaka, który jest twoim pierwszym od bardzo dawna. Powinnaś go przy sobie zatrzymać jak najdłużej..
- Hannah, mówisz to tak, jakby to była jakaś zabawka. – wtrąciła się Margaret, jednak Walker puściła jej uwagę mimo uszu i kontynuowała swój monolog.
- .. i w dodatku jest to Louis Tomlinson. Największe ciacho XXI wieku! Nie wyobrażasz sobie, jakie masz szczęście, Mer.
Brunetka wywróciła oczami i zajęła się czerwono-włosą dziewczyną, która właśnie podeszła do recepcji, prosząc o klucz. Obsłużyła ją i uśmiechnęła się – szczerze – nigdy nie potrafiła nie odwzajemnić czegoś nieszczerze, choć czasami i takie przypadki bywały.
Gość GPH chwycił swoją małą, czarną walizkę i pociągnął ku windom, nie zawracając głowy Harry’emu, który i tak był już zawalony torbami podróżnymi innych osób.
- Kochasz go? – zagadnęła blondynka.
Mer przyjrzała się dokładnie swojej towarzyszce i oceniła opcje ucieczki. Niestety, nie miała zbyt dużego pola do popisu. Nie odpowiedziała sobie jeszcze na to pytanie, a z ust Louis’a ono także nie wypłynęło. Obawiała się, że to, co ich łączy nie jest jeszcze na tyle silne, by któreś z nich mogło użyć słów „kocham cię”. Mimo to, serce podpowiadało jej, iż właśnie to uczucie przeradza się w coś wielkiego, większego niż tylko zauroczenie, czy zakochanie, albo przyjaźń. To było coś niesamowitego.
- Myślę, że tak. – szepnęła Margaret, wracając do swojej pracy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO mamciu, Niall i El! Ale było romantycznie, no i hmm... boom :(
OdpowiedzUsuńBiedna El, boję się o nią, kurczę no! :((
Ah Mer kocha Lou, jakie to piękne <3
Tak jakoś mi pusto bez małej Lulu i bez Zayna i Perrie, ale chyba bd w następnym rozdziale, kochana? :))
Żebyś widziała mojego smile na twarzy jak zobaczyłam powiadomienie. Takie powroty ze szkoły to ja po proszę codziennie :-) Po tym masakrycznie męczącym dniu twoje opowiadanie jest idealnym oderwaniem się od rzeczywistości i tej całej szarej monotonii codzienności (matko jaka ze mnie poetka xd lool). Już to mówiłam ci wiele razy, ale będę to powtarzać bardzo często, uwielbiam tą historię!
OdpowiedzUsuńWątek z Eleanor nie był ani dziwny, ani nijaki. Nie wiem o co ci chodzi ;P Zaskoczyłaś mnie tą jej sytuacją z Niallem. Nie spodziewałam się, że między tą dwójką dojdzie do czegoś takiego. Kurde nie wiem czemu, ale to chyba przez fakt w jaki sposób to wszystko ujęłaś w słowa sprawił, że ta dwójka ma coś w sobie i będę chyba za tym abyś rozwinęła lekko ich wątek. Mam nadzieje, że nic się nie stanie Eleanor, ani Harremu. Jestem cholernie ciekawa co będzie dalej w tej sprawie.
Widać, że Mer zaczyna odkrywać swoje uczucia do Tomlinsona. Mam nadzieje, że oboje nareszcie powiedzą sobie te piękne słowa - kocham cię i zgotujesz im jakiś romantyczny wieczór. Liczę na to.
Boże mam nadzieje, że wszystko się u nich ułoży, nie lubię dramatycznych momentów, ale nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział. Mam tylko jedną uwagę - nie każ nam długo czekać na nowy rozdział <33
Wiem szkoła, nawet nie wiesz jak cię rozumiem, dlatego życzę ci dużo wolnego czasu i weny <333
Kocham Cię ;**
Uwielbiam ♥
OdpowiedzUsuńWątek z El wcale nie był dziwny :D i te sytuacja z Niallem :)
czekam na następny < 3333
Trochę mi przeszło i mogę skomentować. Normalnie nie wierzę, w to co czytam. Myślałam, znaczy nie, obstawiałam, że spróbujesz spiknąć Harry'ego i El. Dlatego to co przeczytałam wywołało u mnie duży szok!
OdpowiedzUsuńPowiedz, zdajesz sobie sprawę jak twoje opowiadania działają na ludzi? Jak bardzo człowiek się do nich przywiązuje? Czy wiesz, że gdy czytałam fragment z Troy'em to miałam ochotę krzyczeć "Uciekaj do cholery!", a powstrzymywało mnie to, że miałam łzy w oczach i nie byłabym w stanie nic powiedzieć? Rozumiesz jak mi się japa cieszyła na ostatnie zdanie Mer?
Jeszcze trochę, a wyślę Ci rachunek od psychologa, bo rodzice zdecydowanie mnie tam wyślą, widząc moje poczynania przy laptopie...
Eh, chyba nie zostaje mi nic innego, jak mieć nadzieje, że to czasu zamknięcia w psychiatryku dodasz nowy rozdział, a potem, że będą mieć tam wifi :)
Przesyłam buziaki i aishiteru yo! :*
ojejku ten pocałunek El i Niall'a <3 i tu takie coś, kurde boję się o Eleanor....ale druga część taka słodka, Mer się rumieni <3 mam nadzieję, że niedługo na pytanie "Kochasz Louis'a?" odpowie TAK(100 %) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTeraz staram się trochę ogarnąć, żeby napisać w miarę normalny komentarz...
OdpowiedzUsuńPisałaś, że masz jakieś plany wobec H i E, a tutaj dodajesz taką scenę z N! OMG! Zaskoczyłaś mnie! Szczęka mi opadła po prostu. A zakończenie perspektywy El, mnie zaniepokoiło i to naprawdę bardzo. Nie rób jej krzywdy, pls.
Dlaczego zawsze ktoś myśli o zemście jako o zabiciu kogoś. Boże, nie może jej tylko zastraszyć? Dlaczego śmierć? Ech. Dobra, już zaczynam pieprzyć głupoty.
Aww, Mer! Niech porozmawiają z Lou o swoich uczuciach :) Może ten wyjazd do rodziny będzie idealnym momentem na to?
Zero zastrzeżeń do rozdziału, jak zwykle zresztą :) Tylko jeszcze raz, błagam Cię... Mam nadzieję, że nie wymyśliłaś czegoś okropnego dla El? ;c
Dzisiaj krótko, nie wiem czemu nie mam weny na dłuższe komentarze. To chyba znak, że dzieje się coś ze mną niedobrego, heh...
Czekam na następny.
KC xx
Boże, Boże, Boże, Boże, za dużo informacji i emocji jak na jeden rozdział, jeszcze podanych w tak niesamowitym wydaniu, o Boze! Na początku - zaskoczyłaś mnie i to bardzo mocno. Byłam wręcz przekonana, że jeśli już coś się podzieje niespodziewanego, to pomiędzy Eleanor a Harrym, ponieważ w gruncie rzeczy do siebie pasują (tak wiem, zabijcie mnie, sorry not sorry). Ale Niall? Niall? Na początku pomyślałam sobie "eee, niemożliwe". Ale w trakcie czytania... kiedy tak na nią patrzył... zabawiał się w prywatnego fashionistę... a potem zaczął całować... i w ogóle i w ogóle i w ogóle (miałam gęsią skórkę a to oznacza, że dobrze wykonałaś swoją pracę, kochanie :D) miałam już zupełnie inne zdanie. Bo w sumie... dlaczego by nie? :D
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko bardzo mi się nie podobało, jak El go potraktowała. Ja rozumiem, że nadal coś czuje do Tomlinsona, no ale... kurde, mogła nie zaczynać. Ehh, Niall, chodź, przytulę Cię :D
Ale potem to już w ogóle zawału dostałam! GDZIE TEN GABE? GDZIE TEN GABE, JA SIĘ PYTAM? BO JA JUŻ OTWORZYŁAM GARAŻ, WYPROWADZIŁAM CZOŁG I TYLKO CZEKAM! No kurde, nie można tak robić... W sumie i tak zapłaci za swoje, jak widzę pan Troy nie ma żadnych sentymentów... Boże, ale tak się martwię o Els, proszę Cię, oszczędź ją...
Końcówka była przesłodka, nawet z irytującą Hanną na backstage'u :D I w tle Harry, cudowny Harry, nie wiem, czemu o nim tutaj piszę, ale mój komentarz bez wzmianki o nim nie ma żadnego znaczenia... Ehh, nieważne. Ciekawa jestem, jak przeprowadzi rozmowę z Louise i co się stanie, kiedy wróci do Doncaster. Chcę wiedzieć tyle rzeczy, Jeeeeezu! Dlatego proszę Cię, proooooooooszę Cię, wracaj szybko z następnym rozdziałem.
Wybacz za opóźnienie, ale chemia, biologia, szkoła językowa i pewne problemy zdominowały ostatnio moje życie. Ale jestem. No i zawsze będę, cokolwiek napiszesz :) <3
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co się stanie z El...
No i czy Mer porozmawia z Lulu!
Czekam na następny rozdział!
Ojej! Eleanor i Niall ?
OdpowiedzUsuń♥
El mnie wkurzyła w tym rozdziale, bo była podła dla Niallera... no i pokarało ją :o
Oh no dobra..
Mam nadzieję, że ktoś ją uratuje :c
Kiedy będzie jakaś scenka Lou i Mer ?:(
Stęskniłam się za nimi ♥