Autorka: Chcę jak najszybciej skończyć to opowiadanie, bo mam go już chwilowo dość. I przepraszam za długą nieobecność (wg mnie), ale jak już czytałyście na drama class, byłam bez internetu. ;]
*zakochana w nowym wyglądzie bloga*
*zakochana w nowym wyglądzie bloga*
Londyn, 2014
Perrie z trudem wspięła się na piętro, po schodach, wraz z trzema torbami w dłoniach, a następną rzeczą, jaka przyniosła jej kłopoty, było odnalezienie w kieszeni płaszcza klucza od drzwi. Z ciężkim westchnięciem zaczęła swoje poszukiwania, co w rezultacie skończyło się jedną, papierową torbą lądującą na ziemi. Ze zrezygnowaniem, dziewczyna pokręciła głową, jednak zamiast pozbierać owoce, które się z niej wysypały, włożyła kluczyk do zamka i go przekręciła, a następnie weszła do małego przedpokoju i postawiła na komodzie resztę zakupów, po czym wróciła na korytarz i schyliła się po mandarynki i jabłka. Chwilę później już stała na nogach, kierując się do swojego mieszkania.
- Dzień dobry, czy zastałem może pana Malika? - usłyszała męski głos, dochodzący zza niej, a kiedy się odwróciła, ujrzała przed sobą wysokiego mężczyznę z torbą i w charakterystycznym ubiorze; listonosz.
- Nie, jest w pracy. Mogę jakoś pomóc?
- W zasadzie to tak. Prosiłbym tylko o podpis odebrania listu. - brunet uśmiechnął się do Edwards, pokazując kopertę.
- Um, dobrze. - dziewczyna odwzajemniła uśmiech i przełożyła sobie torbę do jednej dłoni, aby móc podpisać kartkę dla mężczyzny.
- Dziękuję bardzo, miłego dnia! - listonosz wręczył jej kopertę, po czym zniknął z pola widzenia blondynki.
- Nawzajem. - mruknęła do siebie Brytyjka, a następnie weszła do mieszkania, zamykając drzwi za sobą. Położyła kopertę na komodzie, a torby zaniosła do kuchni, by móc wziąć się w końcu za obiad.
Przez ostatnie kilka tygodni, sytuacja finansowa pary się znacznie poprawiła. Przede wszystkim ze względu na premię i awans Perrie i jej wypady do Mullingar, gdzie pilnowała, aby lokal został dobrze urządzony. Była wdzięczna Niall'owi za zaufanie, jakim ją darzył, ponieważ dzięki niemu, narzeczeni mogli przeżyć od wypłaty do wypłaty. Może nie było to życie, gdzie codziennie mogliby wychodzić do restauracji na kolację, ale dla nich wystarczające. Ani Perrie ani Zayn nie czuli potrzeby, aby wydawać pieniądze na tak beznadziejne rzeczy.
Blondynka wyjęła z szafki miskę i zaczęła kroić ogórka.
Od pewnego czasu, czuła, iż zbliżyła się jeszcze bardziej do swojego narzeczonego; często rozmawiali i doszli do wniosku, że jeszcze przed końcem roku, wezmą ślub. Perrie nie liczyła na nic spektakularnego; jak dla niej, uroczystość mogłaby się odbyć w małym kościółku, a cała impreza na jakieś średniej wielkości sali, także przytulnej. Nie zamierzała zapraszać bóg wie kogo; po prostu rodzinę i kilkoro znajomych. Jej suknia nie musiała być kupiona za 10 000 funtów, a fryzura wyniosła; chciała, aby ten dzień był idealny, nie przerysowany i tandetny.
Z dnia na dzień, przyzwyczajała się coraz bardziej do myśli, że nie będzie mieć dziecka. Nie miała do nikogo pretensji, widocznie tak chciał los. Wraz z Zayn'em doszła do wniosku, iż adopcja będzie dla nich najodpowiedniejsza, ale dopiero wtedy, kiedy oboje się wybiją z długów i zakupią lepsze mieszkanie, w bezpieczniejszej okolicy. Fakt, czasami było jej przykro z tego powodu, bo komu by nie było, jednak ignorowała tę myśl i starała się uśmiechać, aby nie mieć powodu do sprzeczek ze swoim ukochanym.
Edwards wrzuciła na rozgrzaną patelnię filet rybny, a następnie wymieszała ogórka, pomidora i kapustę w misce, odpowiednio je doprawiając i używając sosu do sałatek.
- Mhm, co tak ładnie pachnie? - dobiegł do niej głos Zayn'a dochodzący z przedpokoju, a po chwili ujrzała chłopaka idącego w jej stronę. - Dawno nie gotowałaś. - brunet objął ją od tyłu i złożył delikatny pocałunek na jej policzku.
- Bo nie miałam czasu. - uśmiechnęła się ciepło dziewczyna, odkładając na bok drewnianą łyżkę, którą mieszała sałatkę. Odwróciła się przodem do swojego narzeczonego i zarzuciła mu ręce na szyi - Robię twoją ulubioną rybę.
- A co na deser? - ich spojrzenia nie mogły od siebie uciec.
- Zależy. - poruszyła brwiami blondynka, po czym stanęła na palcach i złączyła ich usta w czułym pocałunku. Przyjemne dreszcze, jakie pojawiły się w dole pleców Perrie, uświadomiły ją, iż bardzo tęskniła za swoim ukochanym, a mocne szarpnięcie, dzięki któremu ich miednice się ze sobą zderzyły, a Edwards poczuła jak jej chłopak kuca i łapie ją za uda, przekonały ją, że tęsknota nie była jedyny uczuciem, jakiego jej brakowało.
Zayn, unosząc blondynkę ku górze i sadząc ją na ladzie, nie pomyślał o tym, ile szkód może tym narobić; mianowicie miska, w której znajdowała się sałatka, przewróciła się, a jej część wylądowała na szarym blacie. Perrie oderwała się od ust chłopaka i jęknęła cicho, widząc, co takiego się stało.
- Zaaayn, to jest nasz obiad! - oburzyła się, jednak brunet nie przestawał jej całować w szyję, więc z oporem użyła dłoni, aby go od siebie odsunąć - Zayn, obiad. - powtórzyła powoli, powstrzymując śmiech.
Nauczyciel niechętnie odsunął się od blondynki i pozwolił jej zejść z blatu, aby następnie zaczęła sprzątać trochę sałatki, która opuściła przypadkowo naczynie.
- Rozmawiałeś z dyrektorką o tym przeniesieniu? - zainteresowała się Perrie, przypominając sobie, że dyrektorka szkoły podstawowej obiecała Zaynowi, że jeśli przepracuje tam dwa lata, pomoże mu znaleźć pracę w miejscu, gdzie powinien teraz być, czyli w liceum. Może to wydawać się dziwne, ale Malik studiował tyle, żeby pracować gdzieś, gdzie będzie bardziej doceniony niż w podstawówce. Gdy szukał pracy, po zakończeniu studiów, nigdzie nie chciano go przyjąć z powodu braku jakiegokolwiek doświadczenia, teraz to się zmieniło.
- Napisze mi referencje, jeśli będę potrzebował. - wzruszył ramionami chłopak, próbując unormować oddech.
- To chyba dobrze. - uśmiechnęła się pod nosem Perrie, podchodząc do kuchenki i przewracając filety na drugą stronę. - A właśnie, na komodzie jest list do ciebie.
Malik zmarszczył brwi, przyglądając się swojej narzeczonej.
- Od kogo?
- Nie wiem, nie otwierałam. - odpowiedziała blondynka, wywracając oczami.
Chwilę później, Zayn zniknął w przedpokoju. Kilka sekund po otwarciu listu, oparł się o stół w kuchni, a oczy wyszły mu z orbit. Edwards zainteresowała się tym, co wywołało u niego taką minę, więc podeszła do chłopaka i zerknęła mu przez ramię.
- Co to? - przygryzła dolną wargę swoich ust, kiedy Zayn nadal był wczytany w treść listu.
- Przyjęli mnie na stanowisko nauczyciela języka angielskiego w liceum. - odpowiedział cicho, nadal nie wierząc w to, co się wydarzyło.
- O rany, to świetnie! - ucieszyła się blondynka - Ale kiedy? jak? gdzie?
Malik lustrował wzrokiem białą kartkę.
- Kilka tygodni temu wysłałem wniosek do amerykańskiej szkoły, gdzie poszukiwano nauczyciela z minimalnym doświadczeniem i proszę. Mam zacząć we wrześniu, ale proszą, abym wcześniej się pojawił i zapoznał z umową.
Perrie była szczęśliwa, że marzenie jej ukochanego się spełniło, jednak po dłuższej chwili dotarły do niej słowa, jakie wypowiedział chłopak. Zdecydowała się udawać, że jeszcze tego nie zauważyła, gdyż chciała się dowiedzieć, dlaczego Zayn nie cieszył się na tą wiadomość.
- Dlaczego mam wrażenie, że wcale cię to nie cieszy? - uniosła brwi ku górze, obserwując swojego narzeczonego.
- Cieszy, bardzo tylko... To są Stany. - mruknął chłopak - A ty masz pracę tutaj i...
- Zayn, jeśli to jest to, czego najbardziej pragniesz, to naprawdę nie ma problemu. - uśmiechnęła się do niego blondynka - Poza tym, zaczynasz od września, a do tego jeszcze sporo czasu.
- A co z Pepper Mint? Niallem?
- Najwyżej namówię go, by otworzył nową kawiarnię w Ameryce. Sam mówił, że chciałby poszerzyć działalność. - odpowiedziała z łatwością.
Przez chwilę para milczała, a jedynym dźwiękiem, zagłuszającym tę ciszę był tłuszcz na patelni, na której smażyły się filety. Perrie już nie raz deklarowała Zayn'owi, że go nigdy nie opuści, a świadomość, iż mieliby wyjechać na drugi kontynent była równie przerażająca, co ekscytująca.
- Zaczniemy tam od zera. - mruknął brunet.
- Nie będzie gorzej niż mamy tutaj. - uśmiechnęła się Perrie, co także udzieliło się chłopakowi - Zrób jak uważasz, Zayn, ale mówię ci, jeśli nie przyjmiesz tego stanowiska będziesz kretynem.
- A obiecasz mi coś? - Malik odłożył kopertę z listem na stole i położył dłonie na talii swojej ukochanej, spoglądając jej w oczy.
- Zależy. - powtórzyła swoją odpowiedź sprzed kilku minut.
- Weźmiemy ślub przed wyjazdem. - uśmiechnął się.
Źrenice Perrie zrobiły się większe niż dotychczas, a usta wygięły w delikatnym uśmiechu, a w oczach jej partnera pojawiły się wesołe iskierki.
- Poważnie? - uniosła brwi ku górze. Niby o tym rozmawiali, jednak i tak dziewczyna nie wierzyła, iż jej wymarzony dzień kiedykolwiek nadejdzie.
- Za miesiąc, dwa, czy pięć... To dla mnie bez różnicy. Liczy się to, że mam ciebie, Pezz.
- Kocham cię, Zayn. - przytuliła się do niego, chowając w zagłębieniu jego szyi. Odszepnął takie same słowa do swojej narzeczonej, po czym pocałował ją w czoło. - Musimy umówić się z księdzem i załatwić salę, suknię, garnitur, menu.. O boziu..
Edwards odsunęła się od bruneta, wyliczając kolejno następne ważne dla ich ślubu rzeczy, a Malik, słysząc blondynkę zrobił wielkie oczy; jej naprawdę na tym zależało, pomyślał. W rzeczy samej, a której dziewczynie nie zależałoby na ślubie z mężczyzną swojego życia?
Margaret podniosła głowę ku górze, wycierając twarz ręcznikiem, po czym odwiesiła go na haczyk, a sama spojrzała w lustro, wiszące nad umywalką. Musiała wziąć sobie kolejny dzień urlopu, by nie straszyć gości hotelu swoim wyglądem; była blada jak ściana, oczy miała podkrążone, a włosy pokręcone w każdą, możliwą stronę. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, iż była sama w domu, ponieważ Louise miała szkołę.
Po jej głowie chodziły przeróżne myśli; była zagubiona, nie była pewna tego, co robi i czy to, co robi jest właściwe, cokolwiek by to nie było. Przez kolejne dwie godziny chodziła po mieszkaniu jak zombie; nie potrafiła znaleźć sobie miejsca nawet na drzemkę, bo zawsze, kiedy zamykała oczy, nie dość, że czuła się obserwowana, to jeszcze pojawiała się jej zmarnowana twarz Louisa. Dlatego, by odgonić swoje myśli od drążenia i wspominania pewnych wydarzeń, postanowiła posprzątać. Wyjęła z szafy odkurzacz i po chwili zaczęła od kuchni, salon i pokój Lu oraz swoją sypialnię. Pokój gościnny zostawiła na koniec, ponieważ chciała jeszcze przejrzeć stare kartony zanim rozpocznie walkę z kurzem.
Klęknęła przy stercie pudeł i otworzyła jedno z nich. Ukazały się jej książki, które kiedyś dostała od brata, czy też matki na urodziny. Gdy była młodsza... Gdy mieszkała jeszcze w Doncaster lubiła czytać i to bardzo; jej bliscy uważali ją za mola książkowego, jednak jej to nie przeszkadzało.
Przejrzała je, po czym zamknęła karton i przeszła do kolejnego, w którym znalazła stare zdjęcia ze szkoły. Przedstawiały one Mer wraz z jej koleżankami. Wzięła w dłoń to, gdzie pierwszy raz zorganizowała piżama party. Przyszły tylko trzy jej znajome, jednak i tak dziewczyny świetnie się bawiły. Kolejne ukazywało Padolsky w dzień jej szesnastych urodzin, kiedy to po raz pierwszy spróbowała wódki i skończyło się to zarwaniem nocy wraz z Angy, jedną z jej najlepszych koleżanek.
Po pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk dzwonka telefonu, co wyrwało brunetkę z rozmyśleń o jej przeszłości. Wstała z podłogi i wzięła z łóżka komórkę, po czym odebrała połączenie.
- Cześć, Gemma. - uśmiechnęła się delikatnie.
- Hej. - usłyszała cichy głos po drugiej stronie, a zaraz po tym pociągnięcie nosem.
- Płakałaś?
- Nie, przeziębiłam się. - mruknęła dziewczyna po drugiej stronie połączenia.
- Mogę ci jakoś pomóc? No nie wiem, kupić witaminy albo coś? - zaproponowała Margaret, wychodząc z pokoju gościnnego i kierując się do kuchni, gdzie postawiła wodę na herbatę.
- Znalazłam kilka opakowań. Z resztą, co będziesz wychodziła w taką zawieruchę.
Siostra Harry'ego wiedziała o tym, iż Mer brała już kolejny wolny dzień od pracy, ponieważ brunetka dość często kontaktowała się z Gemmą. Rozmawiało im się bardzo dobrze, praktycznie na każdy temat, a sam fakt, iż Styles została w Londynie na dłużej, sprawił, że ich przyjaźń naprawdę zaczęła być coraz trwalsza. I to był jeden z powodów, dla których Padolsky miała wyrzuty sumienia, ponieważ nadal nikomu nie powiedziała o tym, że spodziewa się dziecka. Nie wiedziała tylko dlaczego tak z tym zwleka, w końcu każdy się dowie, gdy pojawi się brzuszek. Zwłaszcza, że Gemma zaczęła traktować ją jak swoją siostrę. Już nie wspominając o Perrie, której wiadomość o ciąży Mer byłaby ciosem prosto w serca, przynajmniej tak odczuwała Padolsky.
- Znowu źle się czułaś? - głos Brytyjki wyrwał recepcjonistkę z zamyślenia. Warto wspomnieć, iż oficjalną wersją dla urlopu Mer było złe samopoczucie i grypa.
- Poniekąd. - wymamrotała niezrozumiale brunetka, opierając się o blat kuchenny. Jej humor dzisiaj nie tolerował już tych sekretów. - Ale to nic groźnego. - zapewniła.
- Byłaś u lekarza? - usłyszała jak Gemma kaszle.
- Taa - Margaret przymknęła na sekundę oczy; teraz albo nigdy, pomyślała - Powiedział, że- Jak na złość, przerwało jej ciche pukanie do drzwi. - Poczekaj, ktoś przyszedł.
Westchnęła i wolnymi krokami skierowała się do przedpokoju. Stanęła przed lustrem, a z jej ust wydobył się cichy jęk. Położyła na komodę komórkę, po czym chwyciła z koszyczka frotkę i szybkim ruchem związała swoje włosy w kitka, tak, aby nie przestraszyć osoby, która pukała do drzwi. Ponownie wzięła telefon do ręki i przyłożyła go sobie do ucha, jednak milczała.
Złapała za klamkę i pociągnęła ją w swoją stronę, a kiedy uniosła swój wzrok na osobę, która stała przed nią, jej serce się zatrzymało. Poczuła jak świat wokół niej zaczyna wirować, ale nie pozwoliła sobie na omdlenie.
Chłopak stojący na przeciwko niej, uśmiechnął się nieśmiało. Jego lazurowe tęczówki wpatrywały się w brunetkę, a ciepło, jakie z nich biło było dla Margaret niewyobrażalnie kojące. Brązowa grzywka opadła mu na czoło, co w połączeniu z kilkudniowym zarostem było połączeniem wręcz pięknym. To jedyne słowo, jakie wpadło Padolsky do głowy w tamtym momencie. Nie zawracała sobie nawet myśli tym, że Gemma nadal była na linii i coś mówiła. Brunetka szepnęła, że zadzwoni później i rozłączyła się z siostrą Harry'ego.
Szatyn zrobił krok w stronę dziewczyny, a ta nie czekając na cokolwiek więcej, rzuciła telefon na pufę przy komodzie i przytuliła się do swojego chłopaka, nie ukrywając łez.
- Tęskniłam. - mruknęła Padolsky w niebieską bluzę piłkarza - Nawet nie wiesz jak bardzo, Lou.
Tomlinson, jedną dłoń położył na plecach dziewczyny, a drugą na jej włosach, przyciągając do siebie najsilniej jak tylko potrafił. Chciał pozostać twardym i nie uronić ani jednej łzy, jednak z sekundy na sekundę stawało się to coraz trudniejsze.
Uniósł Margaret lekko w górę i zrobił kilka kroków tak, że po chwili znalazł się w przedpokoju. Pchnął nogą drzwi, a następnie wtulił się bardziej w ciało swojej ukochanej.
Kilka minut trwali w takiej pozycji, dopóki Mer nie pociągnęła nosem i odsunęła się trochę od Louisa, ale tylko na tyle, by móc spojrzeć mu w oczy.
- J-jak? Jakim cudem wyszedłeś tak szybko? - szepnęła łamiącym się głosem - Rob i, i prawnik powiedzieli, że takie sprawy ciągną się w nieskończoność, a..
- Pomogła mi Danielle. - odpowiedział zgodnie z prawdą szatyn, kładąc dłoń na policzku Margaret i ocierając kciukiem pojedynczą łzę, a widząc zmarszczkę między brwiami dziewczyny, dodał - Wpłaciła kaucję.
- O Boże, dlaczego ja na to nie wpadłam? Przecież tak długo zastanawiałam się jak cię stamtąd wyciągnąć, a nie przyszło mi do głowy, by- Ale idiotka ze mnie-
Nie dokończyła, ponieważ piłkarz przycisnął swoje usta do jej. Z początku, Margaret była lekko zagubiona, jednak to uczucie szybko minęło, a kiedy tak się stało, oddała się chwili i ze łzami w oczach pogłębiła pieszczotę. Ich pocałunek był żarliwy i pełen tęsknoty; właśnie on uświadomił brunetkę, iż chłopak stojący na przeciwko był prawdziwy.
Gdy odsunęli się od siebie, Louis uśmiechnął się delikatnie.
- Cieszę się, że cię widzę, Mer. A to, w jaki sposób wyszedłem, nie ma znaczenia. Liczysz się tylko ty - w tamtym momencie położył dłoń na biodrze dziewczyny, a w jego oczach pojawił się błysk - i on. - wskazał na jej brzuch.
- Albo ona. - dodała z uśmiechem brunetka.
Nie wiem czemu,ale przez ostatni okres nie przychodziły mi powiadomienia na bloggerze, ze jest rozdział na twoim blogu. Myślałam, że nie dodajesz rozdziałów. Musiałam wszystko nadrobić , jejku ile rzeczy dzialo się przez te wszystkie rozdziały! Przez końcówkę rozdziału nie wiem co napisać , tak mi pomieszala wszystko co chciałam napisać. Rozdział wspaniały :) Pozdrawiam @NataliaNiegowsk
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny ;3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;)
Czemu cię męczy ? To świetne opowiadanie, moim zdanie najlepsze z twoich :C Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńJejku jak się cieszę że Zayn dostał tą pracę. Mam nadzieję że wszystko lepiej się ułoży Zerrie :)
OdpowiedzUsuńA Lou nareszcie wyszedł ajsdha, jak się ciesze kjwahesf
rozdział świetny, czekam na następny :P
@flayalive x
Rozdział cudny ♥ Kocham to opowiadanie. Bardzo się cieszę, że Lou w końcu wyszedł z więzienia. Czekam na następny rozdział xx
OdpowiedzUsuńjejciu, kochana, pod żadnym pozorem nie wolno Ci kończyć tego opowiadania! jakieś dwa tygodnie temu je znalazłam i przeczytałam całość w dwa dni! jeśli przestaniesz je pisać, pozostanie nieskończona historia, która od samego początku miała wielki potencjał i różni się bardzo od pozostałych opowiadań czy fanfiction (a wierz mi, czytałam wiele, lepszych i gorszych).
OdpowiedzUsuńnaprawdę, nikt nie zrobił na mnie takiego wrażenia swoim opowiadaniem jak wlaśnie Ty! uwielbiam Twoją twórczość i myślę że nie jestem jedyna!
koniecznie pisz dalej.
@ilymika
xx
Chyba sobie żartujesz. Kolejne ulubione opowiadanie chcesz mi zakończyć? Ledwo co po MTF się pozbierałam, a Ty już mówisz, że tutaj też to za niedługo nastąpi. Oj, Ty niedobra, ale i tak KC ;p
OdpowiedzUsuńDla Zayn'a i Perrie, będzie to trudne. Przeprowadzić się do Stanów i zostawić to wszystko co mieli na miejscu, ale czy właśnie nie warto? Przecież taka okazja może się już nigdy nie powtórzyć. Poza tym to szansa na rozpoczęcie od nowa. Tym razem jako małżeństwo! Tak, niech biorą ślub jak najszybciej!
Awww, Louuuuu. Bardzo się ciesze, że udało mu się wyjść z tego nędznego wiezienia i wrócić do Mer. Dani jest wielka. Są tacy kochani, jejku rozpływam się nad nimi. Będą tworzyć śliczną rodzinkę *o*
Nie przestawaj pisać, bo robisz to świetnie! I nie kończ tego opowiadania, przynajmniej na razie. Kiedyś musi nastąpić koniec, ja wiem, ale no... XD
KC xx
Po pierwsze: boski szablon, jaram się nim! *-*
OdpowiedzUsuńMoja kochana, nawet nie wiesz jak się cieszę, że Louis wyszedł za tą kaucją. Jak wyobraziłam sobie ten moment, kiedy on stanął w drzwiach i Mer go zobaczyła, to aż mi się zachciało płakać. Oni są wspaniali <3 Oo, ta propozycja wyjechania do Stanów trochę mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się tego, ale ja na ich miejscu zrobiłabym to. Zayn spełni swoje marzenia, będzie pracował w liceum, a poza tym weźmie z Pierre ślub. Czy może być jeszcze lepiej? Świetny rozdział, naprawdę. Całuski, Weronika :*
Nie rozpędzaj się za bardzo z tym kończeniem bloga kochana, bo tu nadal jest masa osób która je uwielbia, tylko jest za leniwa by komentować :P
OdpowiedzUsuńTo jeden z tych rozdziałów przy których uśmiech rzadko opuszczał moją twarz. Zerrie taaakie urocze <3 I te ostatnie dwa zdania takie rozczulające lkhjkhbknnbh :D Wiesz jak zapewnić czytelnikom waty cukrowej z mózgu ;)
Na takie wpisy mogę czekać bez marudzenia, także nie stresuj się, doceniamy to że wg chcesz dodawać rozdziały, bo są tacy którzy pożucają blogi bez słowa gdy im się znudzą, także mocne I LOVE U i do następnego :*
Nominowałam cię do Liebster B.A
OdpowiedzUsuńwięcej u mnie - http://jedenkierunek-1d.blogspot.com/
Nie marudz Ola xd
OdpowiedzUsuńTo ff jest cudowne i nie koncz nawet tak szybko ;)
Szablon.jest.taki.omfg.aaaaaaaaa.!
Trzymam kciuki za Zayna i Perrie.
I ciesze sie ze Lou wyszedl ::)
@TheAsiaShow_xx
Super ze Zayn dostał prace w Stanach :) i fajnie ze Lou juz wyszedł :)
OdpowiedzUsuńCo Ty pieprzysz o zakończeniu?! To jest jedno z najlepszych opowiadań jakie dane mi było czytać. Tak zżyłam się z całą fabułą i bohaterami, a Ty mi mówisz o końcu?! *będę płakać* Wiem, że wszystko co dobre, kiedyś się kończy, ale mogłabyś tak delikatnie to przedłużyć. Tak chociaż do urodzin ich dziecka!!! *.*
OdpowiedzUsuńWiem, że zacznę od końca, ale ostatnia scena... awwwwwww *.* To było przesłodkie. Jejku te ich spojrzenia i wielki przytulas.. Zazdroszczę im takiego uczucia.. Tęskniłam za Loumer tak jak oni za sobą <3
Wątek Zerrie! Tak na niego czekałam! Cieszę się, że nareszcie zaczyna się im układać. Tak komplikowałaś im życie, ze zasłużyli na trochę szczęścia :)
Przeproszę Cię też za obsuwę, bo miałam być tutaj już wczoraj. Miałam jednak tak dziwny humor, że po prostu nie byłam wstanie włączyć laptopa i czytać opowiadań. W sumie to na nic nie miałam ochoty. Na szczęście rozkminy egzystencjalne na razie u mnie ucichły i znów wróciłam do żywych :)
Rozdział jest cudowny i z niecierpliwością czekam na następny! <3
Kocham!!! :**
Świetne <3
OdpowiedzUsuńDotychczas podpisywałam się jako ~D.
http://still-the-one-ff.blogspot.com/ ---> Zapraszam do mnie ! ;3