sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział Trzydziesty Szósty

AUTORKA: Zarys tego rozdziału miałam już ułożony w trakcie pisania poprzedniego, jednak przez wiele spraw musiałam odwlec jego napisanie. W tym momencie także mam ważniejsze rzeczy do roboty, ponieważ moje zdanie do następnej klasy wisi na włosku i to wszystko przez co? - Jakże cudowną matematykę. Gdyby nie to, miałabym już wakacje. Nie  myślcie, że ATAL nie jest dla mnie ważny, ale są rzeczy ważne i ważniejsze.
Przepraszam i mam nadzieję, że rozdział nie jest znowu taki najgorszy. Pisany był jak miałam różne humory; od załamki, poprzez w miarę dobry, a skończywszy na tym, w którym mam dość całego świata.
Nie oceniajcie szczegółów, mam na myśli to, że nie jestem ekspertem medycznym ani innym, więc proszę - pomińcie niektóre bzdury, jakie napisałam i od razu wybaczcie mi ten jeden wątek, ale wszystko ma swój koniec, więc...
I jeszcze szkoda mi trochę, że nie wszyscy komentują, ale to już inna sprawa. Zostawię ją bez większego, swojego komentarza. Ech.

Londyn, 2014
W chwili, gdy przywieziono Margaret do szpitala, przez próg publicznej placówki przeszła Perrie wraz ze swoim narzeczonym i przerażoną Louise. Zayn przez cały czas próbował dodzwonić się do Louis'a, jednak ten był poza zasięgiem, bądź miał wyłączoną komórkę. Mulat wiedział, iż Tomlinson nie był ojcem Lulu, jednak nie posiadał innej osoby w kontaktach, która mogłaby zająć się dziewczynką. 
Edwards siedziała na krześle, mieszczącym się na korytarzu jednego z londyńskich szpitali, a obok niej miejsce zajęła córeczka Mer; była przestraszona, czego nie potrafiła ukryć, a strach wymalowany w jej oczach potęgował się z minuty na minutę wraz z ilością wylewanych przez nią łez. Perrie próbowała jakoś pocieszyć dziewczynkę, obejmując ją i przytulając do siebie, jednak nie zdziałała tym zbyt wiele, ponieważ sama potwierdzała się w przekonaniu, iż omdlenie wcale nie jest rzeczą naturalną i co najważniejsze - bezpieczną dla zdrowia. Być może przywiezienie siedmiolatki do szpitala nie było odpowiednią decyzją, ale kto w takiej sytuacji  mógłby myśleć racjonalnie?
Przez głowę blondynki przechodziły przeróżne myśli, snując teorie na temat tego, co takiego mogło być powodem osłabienia jej przyjaciółki. Nie potrafiła wyobrazić sobie, w jaki sposób zachowałaby się Louise, gdyby Margaret straciła przytomność, gdy nikogo poza dziewczynką nie byłoby w domu. Zdawała sobie sprawę z tego, iż dziecko byłoby totalnie przestraszone i nie wiedziałaby, co ma robić, dlatego dziękowała w myślach Zayn'owi za to, że zaciągnął ją do Mer. Gdyby nie jej narzeczony, nie pogodziłaby się z nią i nie pomogłaby im.
- Perrie? - zagadnęła Louise, pocierając swoją rączką oko - Co się teraz stanie z mamą?
W tamtym momencie, blondynka westchnęła i uśmiechnęła się blado do dziecka, zastanawiając się nad odpowiedzią. Miała nadzieję, że Zayn uratuje ją jakimś pedagogicznym tekstem, jednak Malik nadal stał przy recepcji i rozmawiał z pielęgniarką, stojącą za ladą, a chwilę później ponownie przyłożył swój telefon do ucha.
- Lekarze ją zbadają i dowiedzą się, dlaczego zemdlała.. - mruknęła Brytyjka, pocierając ramię brunetki.
- Ale nie umrze?
- Absolutnie, Louise, jestem pewna, że nie. - odpowiedziała natychmiast narzeczona Malik'a.
Chwilę później, dołączył do nich Zayn. Zajął miejsce obok Perrie i potarł górną część swojego nosa, zamykając oczy.
- Nadal nie odbiera? - zapytała cicho blondynka.
- Niestety. - westchnął - Nie wiem, po co ludziom komórki skoro nie potrafią z nich korzystać. - stwierdził pod nosem.
- Może mu bateria padła. - zaproponowała Edwards, jednak sama w to nie wierzyła. Ostatnio jej rozmowa z Louis'em nie skończyła się dobrze, ale w tym momencie musiała odłożyć wszystkie swoje wartości, ponieważ za wszelką cenę chciała, żeby chłopak jej przyjaciółki pojawił się w szpitalu. I to nie dlatego, że nie chciała się zająć Louise, po prostu wiedziała, iż tak musi być.
- Mama mówiła, że Louis ma dzisiaj trening. - wtrąciła się Lulu.
Zayn zmarszczył brwi.
- Jesteś tego pewna?
- Raczej tak. - potwierdziła dziewczynka - Może zadzwonicie do wujka Roberta?
Niebieskie tęczówki Pezz spotkały się z piwnymi Zayn'a.
- Masz do niego numer? - zapytała powoli Perrie.
- Nie, ale mama tak. - odpowiedziała Louise, grzebiąc w płaszczu Mer, który zdążyła jeszcze złapać Edwards, wychodząc z domu. - Proszę. - podała komórkę blondynce, a ta natychmiast ją wzięła i zaczęła szukać odpowiedniego kontaktu.
- Robert Padolsky? - upewniła się dziewczyna, a Lulu skinęła jej głową - Brat Mer? - dziecko ponownie potwierdziło tę informację. - Okay.
Na całe szczęście, Perrie udało się dodzwonić do policjanta, który akurat wychodził z posterunku po całym dniu męczącej pracy. Powiadomił Edwards, iż postara się przyjechać jak najszybciej.
Godzinę później, Margaret przeszła już wszystkie podstawowe badania, a lekarze czekali już tylko na jej wyniki, które miały pojawić się za czterdzieści minut. Mer położono na 'sorcie', gdzie zasłonięto ją częściowo parawanem od reszty pacjentów. Dziewczyna spała, a przy jej łóżku siedział Robert. Policjant musiał przyznać, iż nie do końca wiedział, co zrobić z Louise, dlatego Zayn zaproponował, żeby Padolsky pozostał przy swojej siostrze, a on wraz z Perrie wrócą do mieszkania Mer i zaopiekują się tej nocy jej córką.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie dźwięk urządzeń monitorujących funkcje życiowe brunetki. Był on jedyną przeszkodą, jaka pojawiła się dla Margaret, kiedy chciała zasnąć po chwilowym rozbudzeniu się. Gdyby nie irytujące pikanie, z pewnością przespałaby całą noc i pół dnia. Gdy otworzyła oczy, uniosła dłoń do głowy i potarła swoją skroń; ból był okropny. Spojrzała przed siebie i ujrzała swojego brata, który siedział na krześle obok niej, najwyraźniej drzemiąc. Uśmiechnęła się delikatnie, choć nie wiedziała dlaczego, ale miała jakąś małą, malusieńką nadzieję, iż to nie jego zastanie przy swoim łóżku. W momencie, w którym Mer poruszyła nogą, powieki Roberta uniosły się ku górze, a chłopak wyrwał się ze swojego snu. Jego brązowe tęczówki, z początku wpatrywały się tępo w jedno miejsce, jednak kilka sekund później, potarł dłonią oczy i na powrót przeniósł wzrok na siostrę.
- Jak się czujesz? - zapytał, a ton jego głosu wyrażał jedynie troskę.
- Zmęczona. - westchnęła brunetka, usiłując odnaleźć się w pomieszczeniu. Dopiero po chwili zorientowała się, iż jest w szpitalu. - Co się stało?
- Straciłaś przytomność. - odpowiedział policjant, a recepcjonistka zmarszczyła brwi - Perrie z Zayn'em zaopiekowali się Louise.
Margaret próbowała przypomnieć sobie, co się stało, jednak ból głowy zbyt dawał jej znać o sobie, więc ponownie westchnęła i okryła się bardziej swoim swetrem.
- Rozmawiałeś z lekarzem? - odetchnęła, gdy brat jej powiedział, iż z Lulu jest Edwards i jej narzeczony. Darzyła ich dużym zaufaniem.
- Nie powiedział nic konkretnego, ale szczegółów się dowiesz jak będą wyniki.
W momencie, kiedy brunetka chciała coś powiedzieć, poprzez parawan przeszedł wysoki mężczyzna z okularami na nosie i kartą w ręce. Uśmiechnął się sympatycznie do rodzeństwa i się przedstawił.
- Dobry wieczór, państwu, nazywam się Ian Mylo, przyjąłem panią na oddział. - skinął w stronę swojej pacjentki.
- Co mi jest panie doktorze? - zapytała wprost dziewczyna. Widząc zmieszanie na twarzy lekarza i fakt, iż przyglądał się Robertowi, dopowiedziała - To mój brat, może pan powiedzieć.
- Cóż, w takim razie... - zaczął mężczyzna, szukając odpowiednich słów, podczas, gdy rodzeństwo się na niego patrzyło - Zanim zacznę, chciałbym się dowiedzieć, co pani dziś jadła?
Margaret wpatrywała się otępiałym wzrokiem w lekarza, usiłując przypomnieć sobie, co jadła.
- Niewiele, jogurt na śniadanie, a potem chyba jabłko i jakąś przekąskę. Dlaczego pan pyta? - zaniepokoiła się.
- To wyjaśnia pani omdlenie. - odpowiedział jakby do siebie doktor - W pani stanie, powinna się pani oszczędzać i jeść odpowiednią ilość posiłków w ciągu dnia. Nie może sobie pani pozwolić na to, aby się to powtórzyło.
Mer nic nie rozumiała.
- Co to znaczy? - Robert, jakby czytając w myślach swojej siostry, zapytał się.
- To znaczy, iż nie powinna się pani narażać na jakikolwiek stres i głodówki. To może zagrażać dziecku. - powiedział dobitnie lekarz.
- Dz-Dziecku? Jakiemu dziecku? - Padolsky wpatrywała się w mężczyznę jakby był duchem.
- Nie wiedziała pani? - kobieta pokręciła przecząco głową - To drugi miesiąc. Musimy sprawdzić, czy płód rozwija się prawidłowo, więc prosiłbym panią, by zarejestrowała się pani do swojego ginekologa, aby ten poradził pani, w jaki sposób się odżywiać i dbać o siebie podczas ciąży. To pani pierwsze dziecko?
Recepcjonistka nie wiedziała, co powiedzieć. Nie potrafiła wydobyć z siebie żadnego dźwięku, słowa, niczego. Po prostu zaniemówiła, ale przecież ciąża nie powinna być dla niej zaskoczeniem, skoro ani razu, kochając się z Louis'em - nie zabezpieczali się. To był szczyt głupoty, musiała to przyznać, ale nie wszystko da się kontrolować.
- Nie, drugie. - Robert, widząc zaskoczenie siostry, zabrał głos zamiast jej.
- Tym lepiej, wie pani, czego się spodziewać. - dodał doktor.
Dziewczyna przerwała swój natłok myśli i ponownie tego wieczora zmarszczyła brwi.
- Ale jak to możliwe? Nie miałam mdłości, ani innych objawów.. - zaczęła cicho.
Doktor  Mylo poprawił swoje okulary, po czym odpowiedział na słowa pacjentki.
- Czasami tak bywa. Przypuszczam, że jeśli by pani dziś nie zemdlała, za pewne, nie miałaby pani pojęcia, iż jest pani w ciąży, dopóki nie pojawiłby się brzuch. - odpowiedział - Prosiłbym o pilnowanie siostry w jedzeniu i pomoc przy czynnościach domowych. - zwrócił się do Roberta.
- Tak, oczywiście, dziękujemy.
- Wypis proszę odebrać przy wejściu u pielęgniarki. Dobrej nocy. - po tych słowach, zostawił rodzeństwo same.
Margaret usiadła na swoim łóżku i założyła dłonie na piersi. Ta informacja nadal do niej nie docierała; nawet nie potrafiła się z tego w tej chwili cieszyć. Było coś, co kazało jej płakać  i skakać z radości, jednak tłumiła to w sobie jak tylko mogła. Nie była jeszcze gotowa, nie przygotowała się na to, że będzie mieć drugie dziecko. A żeby tego było mało, dochodziła jeszcze ta cała sytuacja z Bennett'em i-
- Chodź do mnie. - szepnął Robert, stając na przeciwko swojej siostry i wyciągając dłonie w jej stronę. Nie miał pojęcia, co czuła Mer, ale był pewien, iż nie powinien jej zostawić w tym stanie, ani w żadnym innym.
Brunetka podniosła głowę ku górze i wstała, trafiając wprost do uścisku swojego młodszego brata. Ten niby mały gest wywołał u niej płacz, którego nie mogła już dłużej powstrzymywać. Nie przypuszczała, że jedyną osobą, która będzie dla niej w tym momencie ostoją, będzie jej ukochany, mały Rob.
- Muszę zadzwonić do Louis'a. - wymamrotała, odsuwając się od policjanta. Schyliła się po swój telefon, który znajdował się na małej półeczce.
- Obawiam się, że nie odbierze. - mruknął niepewnie brunet, co natychmiast przykuło uwagę Margaret.
- Co masz na myśli? - zapytała, a przed oczami stanęło jej mnóstwo przeróżnych scen, co mogłoby stać się jej chłopakowi.
- Bo... - zaczął, nie wiedząc, w jaki sposób jej to powiedzieć - Nie powinnaś się denerwować.
- Sprawiasz, że denerwuję się bardziej niż powinnam, Robert.
- Louis został aresztowany.
- Co? Dlaczego? - serce zaczęło jej szybciej bić.
- Proszę, opowiem ci wszystko w samochodzie, teraz chodźmy po twój wypis. Nie możesz się denerwować. - poprosił błagającym tonem chłopak, a Mer, z początku zamierzała zaprotestować, jednak nie miała na to siły. Zrobiło się jej cholernie smutno, a zamartwianie się o piłkarza nie przestało ustępować.
Dwójka Padolskich skierowała się do wyjścia ze szpitala, w momencie, kiedy wybiła północ. Weszli do samochodu Roberta, a cisza im towarzysząca wcale niczego nie ułatwiała.
Przez większą cześć drogi do domu, Margaret milczała, podobnie jak jej brat, jednak ona była totalnie wyczerpana. Właśnie dowiedziała się, iż jest w ciąży i to jeszcze nieplanowanej. Na dodatek złego, jej chłopak został aresztowany, a ona nie miała pojęcia za co. Bardziej przytłaczało ją to, że pozwoliła sobie na życie w stresie i narażenie jej dziecka na niebezpieczeństwo.
- Rob - jej głos zadrżał, z powodu łez, spływających po policzkach - Powiedz  mi w końcu, co się stało.
Najbardziej bała się odpowiedzi chłopaka.
Padolsky zatrzymał się na skrzyżowaniu, a następnie skręcił na ulicę, gdzie zamieszkiwała jego siostra. Po kilku sekundach, zaparkował przy jej bramie i wyłączył silnik samochodu.
- Mówię ci to tylko dlatego, że jesteś moją siostrą, Mer. - zaczął - To wykracza poza moje prawa, więc proszę, uszanuj to.
Dziewczyna nie miała pojęcia, kiedy jej kilkuletni brat aż tak wydoroślał. Przegapiła wszystko to, przez swoją matkę, która uważała ją za ostatnią szmatę.
- Ktoś zadzwonił w południe na policję i zgłosił przestępstwo. Jakiś anonimowy rozmówca zasugerował, abyśmy przeszukali dzisiaj piłkarzy z klubu LC. Zlekceważylibyśmy to, gdyby nie informacja, że ktoś z drużyny zażywa sterydy. Według etyki sportowej jest to zabronione i karalne.
- Przecież to jakaś bzdura! - oburzyła się brunetka.
- Mer, nie mogliśmy tego zlekceważyć, mówiłem ci. - powtórzył chłopak - Nie byłem przy tym, ale wiem, że zatrzymano Louis'a, bo znaleziono przy nim dopalacze i narkotyki.
Padolsky zrobiło się zimno, a ciało zaczęło jej drżeć, więc objęła się ramionami.
- Jak długo... Kiedy go wypuszczą? - zapytała.
- Takie sprawy mogą ciągnąć się w nieskończoność...
- Ile?
- Kilka tygodni, miesięcy. - odpowiedział ledwo słyszalnie. - Ale Margaret, nie wierz we wszystko, czego się dowiesz, od kogokolwiek, dobrze?
Mer uniosła brew ku górze, nie rozumiejąc ani słowa, które powiedział jej brat.
- Mam pewne przypuszczenia, ale nie mogę ci obiecać, że wszystko rozwiąże się w przeciągu dwóch dni.
- Robert, ty siebie słyszysz? - wybuchła dziewczyna - Spodziewam się dziecka, którego nie planowałam, a mój chłopak został aresztowany! Na domiar złego, moją córkę nachodzi w szkole ten pierdolony Bennett i-i-
- Zaraz - policjant przerwał wypowiedź swojej siostry - Widziałaś go w szkole Louise? Mer, nie mogłaś mi tego powiedzieć wcześniej?!
- Po prostu... Daj mi spokój, Rob. - mruknęła brunetka - Dziękuję, że przy mnie byłeś. Cześć.
Margaret otworzyła drzwi i opuściła pojazd swojego brata, kierując się w stronę swojej bramy. Miała gdzieś to, że Robert starał się zrobić wszystko, aby tylko złapać  przestępcę, który tak bardzo namieszał w jej życiu, jednak w tym momencie, obchodziło  ją bardziej to, aby zamknąć się w łazience i pozwolić swoim emocjom dać upust.
Wchodząc po schodach, na piętro, czuła chłód, jaki ogarnął ją jeszcze bardziej, jednak, kiedy przekręciła klucz w drzwiach i znalazła się w swoim mieszkaniu, zdjęła płaszcz i zapaliła światło w przedpokoju. Przeszła do kuchni, jednak zatrzymała się, gdy ujrzała na sofie śpiącą Perrie, natomiast na jej ulubionym fotelu siedział Zayn i czytał książkę. Uniósł na nią swój wzrok i odłożył lekturę, by wstać i podejść do dziewczyny.
- Mer, wszystko w porządku? - zamartwił się, widząc zapłakaną twarz recepcjonistki  - Gdzie jest twój brat?
- Pojechał do domu. - szepnęła brunetka  - Lu śpi?
- Tak, Perrie położyła ją spać, godzinę temu. - odpowiedział chłopak - Myślałem, że zostaniesz na noc w szpitalu.
- Wypisali mnie. - Margaret przetarła dłonią swój policzek, unikając wzroku mulata.
- W takim razie, obudzę Pezz i zostawimy cię...
- Nie, proszę, zostańcie. - głos się jej załamał - Nie chcę być sama.
- A Louis? - Zayn nie miał pojęcia, co się dzieje.
- Przez najbliższe kilka dni go nie będzie. - Mer poczuła jak łzy cisną się jej do oczu.
Malik przyjrzał się jej uważniej, jednak nie znalazł niczego bardziej niepokojącego od wyrazu jej twarzy; była totalnie wyczerpana i do tego czerwone oczy od płaczu.
- Idź do łóżka, Mer, wyglądasz na zmęczoną. - postanowił zmienić temat - Porozmawiamy rano,dobrze?
Dziewczyna skinęła mu głową i skierowała się do łazienki, aby wziąć prysznic. Piżamę miała na koszyku z brudną bielizną, więc nie czuła potrzeby, aby iść do swojej sypialni. Rozebrała się do bielizny i stanęła przed lustrem; osoba stojąca na przeciwko niej wyglądała jak sto nieszczęść; podkrążone oczy i do tego blade policzki.
Marzyła o gorącym prysznicu, a potem długim śnie, jednak nie potrafiła zmusić się do kroku i powstrzymać łez spływających po jej policzkach. Miała wrażenie, iż traci kontrolę nad swoim życiem; jakby ktoś pociągał za sznurki, a ona była tylko tępą marionetką, której odebrano możliwość samodzielnego myślenia i podejmowania decyzji. Wszystko sypało się jej na głowę, a świadomość, iż jej ukochany Louis został zatrzymany w areszcie i nie wiadomo, kiedy go wypuszczą, sprawiała, że jeszcze bardziej chciało się jej płakać. Może to przez ciążę, ale marzyła o tym, by dorwać sprawcę tego, co się dzieje i zabić go jednym ciosem, który zadałaby nożem, a potem powoli, boleśnie go przekręcała - jej ofiara czułaby dokładnie to samo, co ona teraz.


proszę o komentarz (: 
mogą być błędy, przepraszam

11 komentarzy:

  1. Woow swietny :D Nie spodziewałam się tego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. o mamusiu... ale się porobiło... Tego się kochana kompletnie nie spodziewałam...
    Po pierwsze - Podziwiam sie, że udało Ci sie dodać rozdział akurat teraz. Wiem, że masz dużo nerwów teraz i na pewno ostatnie o czym myślisz to blogi.. Dlatego naprawdę Cię podziwiam :) I pamiętaj trzymam kciuki!! Będzie dobrze, musi być! :**
    Po drugie - rozdział! WOW *.*
    Mer w ciąży.. Kochana takie obrotu spraw to się nie spodziewałam. Wiem, że nie wspominałaś o kondomach podczas ich scen, ale kurde... WOW :D Po części się ogromnie cieszę, ale martwię się o Mer.. Kurde teraz dziewczyna ma tyle stresu i niepewności w okół siebie.. Oby nic się nie wydarzyło..
    A Louis... Cała ta sprawa cholernie mi śmierdzi i mam nadzieje, że niedługo nam przybliżysz szczegóły, bo nienawidzę żyć w niepewności xd
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział <3 :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha ! Wiedziałam. !!! :D Ale szkoda , że nie było Louisa obok.niej :( Niech jak najszybciej się dowie :) <3
    Ps. Ja mam ledwie 2 z matmy :p

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu Ola.
    Czy Ty chcesz, zebym ja przezyla zawal, jeszcze przed poczatkiem sesji?
    Chcialabym ja zdac, a tu taki natlok emocji i nerwow xD
    Az nie wiem co powiedziec, tak mi smutno o tak sie denerwuje o ciezarna Mer, mala Lulu i Loiusa, ktorego na pewno oskarza ten pierdolony za przeproszeniem Bennet.
    I dzieki Bogu, ze tam byla Perrie, Zayn i Robert. Uff. Uspokoili mnie troche.
    A wiec dziekuje za ten rozdzial i dobrze wiesz, ze trzymam kciuki i ze ZDASZ, musisz, skarbie! <3
    Kolorowych snow x
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Coooooo?!?!?! Przez cały te rozdział miałam jakiś mętlik i niejasny obraz sytuacji. Więcej rzeczy na raz nie dało się wcisnąć, prawda? Ale to cała Ty, pierw cisza przed burzą, a potem tornado :P
    Jak Rob powiedział o tych kilku miesiącach to moją pierwszą myślą było "Akurat zdąży urodzić. A to się chłop zdziwi". Na prawdę fundujesz Mer rollercoaster wydarzeń. Jestem PRZEOGROMNIE ciekawa co będzie dalej, bo jak dotąd wprowadziłaś tyle nowych wątków, że jeszcze trochę tych rozdziałów napiszesz mam nadzieje :)
    Myślę, że matematyka ma to do siebie, że sieje zgrozę wszędzie gdzie się da, ale trzymam za Ciebie kciuki. Dasz radę! :)
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG nie wiedziałam że będzie w ciąży ajksd
    szkoda że Loui nie był przy niej :(
    ale dobrze że byli Rob , Zayn i Perrie ;)
    czekam na następny / @flayalive x

    OdpowiedzUsuń
  7. hej Ola :)

    zacznę od razu
    nie spodzieałam się ciąży Mer, jejku zazwyczaj jestem dość spostrzegawcza i moja rozbudowana wyobraźnia umie dopisać sobe co bedzie dalej z bohaterami moich ulubionych fanfictions i czasem to się sprawdza ale nie chodzi tutaj o mój fatr tylko o to że jestem zdziwiona że nie brałam tego pod uwagę, ta ciąża jest taka oczywista! :o wtf?!
    zdziwiłaś mnie, bardzo mnie zdziwiłaś
    z resztą nie tylko tym, Louis w areszcie... 36. rozdział jest rozdziałem w którym najczęściej robiłam zdziwioną minę do monitora i juz sobie wyobrażam jak to wyglądało z boku lol
    sterydy u Louis'a? kompletnie w to nie wierzę i myślę że to sprawka Troy'a :/ oczywiście wierze z calego serca że wszystko się ułoży i uniewinnią Tomlinson'a jednak jak Robert powiedział że takie sprawy ciagną się dość długo to wiesz co wtedy pomyślałam? JAKA TA OLKA JEST UTALENTOWANA ŻE ONA COŚ TAKIEGO JAK ARESZT LOUIS'A W POWAŻNEJ SPRAWIE UMIE OPISAĆ I TO JEST GENIALNE?! serio... ja nie dałabym rady wymyśleć realnej fabuły w tym przypadku, kompletnie nie znam się na takich sytuacjach i nie wiem czy podołałabym... jesteś wielka :*

    czekam na nexta, życzę powodzenia w szkole bede trzymac kciuki żeby wszystko potoczyło się dobrze i żebyś w końcu odetchnęła z ulgą i miała wakacje
    ily
    @WTuszynska

    OdpowiedzUsuń
  8. O MAMUNIU!
    No teraz to mnie kompletnie zaszokowałaś. No po prostu nie mogę w to wszystko uwierzyć. Tyle emocji, aaa! Ciąża i aresztowanie Louisa. Tego pierwszego można było się spodziewać, ale tego drugiego, to niekoniecznie. Jeju, on się musi dowiedzieć, że Mer jest w ciąży. W ogóle to wydaje mi się, że ktoś mu podłożył te dopalacze i narkotyki. No jestem pewna! Super rozdział. Zresztą jak zawsze. Mam nadzieję, że uda ci się wyjść z zagrożenia z matmy. Dasz radę, będę trzymać kciuki. Pozdrawiam i ściskam, Weronika :*

    OdpowiedzUsuń
  9. O proszę komplikacji pod postacią dziecka się nie spodziewałam! Aresztowania Louisa też nie! Co za gnida mu coś podłożyła? Dajcie ją do mnie to się z typem rozprawię!
    Robert zachował się całkiem spoko. Coraz lepszy z niego brat, zyskuje w moich oczach. Uwielbiam Perrie i Zayna <3
    Powodzenia z matematyką! DASZ RADĘ! Będę trzymać kciuki :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudo nie spodziewałam się że aresztują Benetta

    OdpowiedzUsuń
  11. Po pierwsze: bardzo się cieszę, że Mer zaproponowała Louisowi wspólne mieszkanie. Ich związek nabrał takiego tępa, że była to tylko kwestia czasu, kiedy na stałe ze sobą zamieszkają :)
    Po drugie: cieszę się, że pogodziła się z Perrie. Mer potrzebuje przy sobie przyjaciółki i to idzie w drugą stronę. Mam nadzieję, że już nigdy aż tak mocno się nie pokłócą.
    Po trzecie: cholera! Zaskoczyłaś mnie tą ciążą! Ale kuźwa, cudownie! Lu będzie miała małą siostrzyczkę lub braciszka, Mer w końcu będzie mogła stworzyć prawdziwą rodzinę z Louisem. Tak bardzo im kibicuję!
    I po czwarte: coś mi się wydaje, że za tym wrobieniem Louisa, stoi nie kto inny, a właśnie Bennett. Pewnie gnojek podrzucił mu do torby narkotyki. Jestem tego pewna na 80% :D
    Czekam na następny.

    KC xx

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy