Londyn, 2013
Czym jest bezpieczeństwo? Jest jakaś konkretna definicja? Skąd wzięło się to słowo, na czym ono polega? W jaki sposób można znaleźć rozwiązanie tego terminu, przekonać się, że właściwie nic nam nie grozi? Można czuć się w 100% bezpiecznie? Jeśli tak, to kto powoduje, iż właśnie tak jest?
Obecność drugiego człowieka może zmienić niemalże wszystko; dodatkowa szczoteczka do zębów w kubku nad umywalką albo nowa para butów w przedpokoju są w stanie sprawić, że jesteśmy bezpieczne? Przecież to tylko drobne, nic nieznaczące przedmioty; nieżywe, twarde; rzeczy. Ale każda z nich ma właściciela. Człowieka, który możne wnieść do naszego życia bardzo dużo, a my nie jesteśmy w stanie zatrzymać tego, co się dzieje. W końcu uczuć nie można kontrolować; przecież, jak to się mówi, miłości się nie wybiera, serce nie sługa.
Margaret, zakochując się w Louisie nie przypuszczała, że kiedykolwiek ta znajomość przyniesie jej tyle wrażeń. Nie sądziła, iż osoba pokroju szatyna (i nie chodzi o jego pieniądze, a dobre serce i uczciwość) może się wpakować w tak wielkie kłopoty. Zdawała sobie sprawę z tego, że mężczyźni mają tendencję do bójek, jednak... Źle nosiła to, iż jej chłopak został pobity przez kogoś, kto od pewnego czasu wnosił w ich życie samo zło i smutek, już nie wspominając o strachu.
Ale Mer była przekonana, że, mimo tych problemów z kryminalistą, przy boku Tomlinson'a nic jej nie grozi. Nie myślała tak tylko dlatego, że piłkarza było stać na tuzin ochroniarzy, tylko powodem tego było spojrzenie w oczach szatyna. Za każdym razem, gdy spoglądała w jego oczy, nie widziała w nich pogardy, zniechęcenia, czy złości, a czystą miłość. Nikt nigdy nie patrzył na nią w t en sposób, co on; nigdy wcześniej nie doświadczyła naprawdę szczerego uczucia, takiego prawdziwego i wiecznie świecącego. Louis był przykładem osoby, dla której bezpieczeństwo innych było postawione ponad jego własne, o czym mogła już się przekonać brunetka. Intuicja jej podpowiadała, że ten chłopak był dla niej stworzony.
Więc małe rzeczy, typu szczoteczka do zębów, czy też ten płaszcz w przedpokoju albo para butów były bardzo ważne. Gdyby nie one, Mer nie uwierzyłaby w istnienie Louis'a Tomlinson'a... No, może wiedziałaby, iż taka osoba jest, ale nigdy nie uwierzyłaby, że leży w jej łóżku i codziennie rano nuci wesołą melodię, przygotowując jej śniadanie. Wszystko, czego potrzebowała do pełni szczęścia było tak blisko, a tak daleko. W końcu jak długo może trwać wrzucenie kogoś winnego wielu przestępstw do więzienia?
Brat obiecał jej, iż zrobi wszystko, aby Troy Bennett zgnił w pierdlu, co było dla niej równoczesną deklaracją na to, że Robert zrobi wszystko, żeby tak się stało. Nie mogła wierzyć w nic innego, gdy miała dziecko i poturbowanego chłopaka.
Brunetka odkręciła wodę w kranie i nabrała w dłonie chłodnej cieczy, aby potem przemyć nią swoją zmęczoną, poranną twarz. Wszystko byłoby dla niej łatwiejsze, gdyby została w Doncaster i nigdy nie poszła na tę imprezę, gdzie przespała się z Harry'm. Byłaby teraz po studiach, z dobrymi i dopracowanymi planami na przyszłość, bez dziecka i całą tą sprawą z człowiekiem, którego nigdy w życiu na oczy nie widziała.
Jednak, gdyby nie ta nieszczęsna impreza i noc spędzona z Harry'm, na świat nie przyszłaby Louise, bez której nie wyobrażała sobie teraz życia. Fakt, straciła matkę kosztem dziecka, ale sama się nią stała, dzięki czemu zrozumiała jak to jest być bezgranicznie przez kogoś kochaną. Pamiętała dzień, w którym urodziła się jej córka i kiedy ujrzała jej drobną buźkę, przysięgła sobie, że jeśli, nie daj Boże, kiedykolwiek Louise powtórzy jej błąd z młodości - Mer się jej nie wyrzeknie, tylko wesprze w trudnych chwilach i jej pomoże.
Nie chciała być taka jak Anne Padolsky. Za każdym razem, gdy myślała o swojej rodzicielce, czuła jak w jej serce wbija się ostry nóż, który pojawił się na wspomnienie o reakcji, jaką dostała od kobiety, gdy ta dowiedziała się o ciąży córki. W momencie, kiedy osiem lat później, wróciła do Doncaster i ujrzała w progu drzwi swojego chłopaka Anne, nóż wbity w jej serce przed kilku laty, został machinalnie, kilkukrotnie przekręcony, wywołując w ten sposób potworny ból. Nikomu nie życzyłaby takiego życia, jakie miała; takiej przeszłości. Musiała szybko wydorośleć, usamodzielnić się i ruszyć w świat tylko dlatego, że jej własna matka się jej wyrzekła za coś, co inni odebraliby jako błogosławieństwo.
Margaret westchnęła, po czym umyła zęby i pomalowała rzęsy czarną maskarą. Swoje długie, ciemne włosy związała w koński ogon, a na uszy założyła małe, złote serduszka, które leżały przez cały czas na umywalce, gdzie zostawiła je kilka dni wcześniej.
Wczorajszy wieczór bardzo nią wstrząsnął i nieświadomie obudziła się w jej umyśle chęć mordu; nie takiego dosłownego, ale jednak. Nie wyobrażała sobie, jaki ból musiał przeżywać jej chłopak, więc pół nocy przeleżała u jego boku, rozmyślając, w jaki sposób ściągnąć Bennett'a w pułapkę. Doceniała w nim tylko to, iż był przebiegły jak ten cholerny lis i mimo swojej przeszłości, bardzo bystry. Sama nie była dobra w planowaniu, więc po dwóch i pół godzinie rozmyślań, poszła spać.
Louis opowiedział jej dokładnie, co się stało, więc Margaret namówiła go, by zadzwonił do Roberta i powiedział mu, co się wydarzyło. Szatyn obiecał, iż to zrobi, jednak rano, gdyż nie chciał budzić brata swojej dziewczyny.
Recepcjonistka, ubrana w czarną, luźną sukienkę z kolorowymi zdobieniami z przodu, sięgającą jej do połowy ud, udała się do kuchni, by następnie nastawić wodę na herbatę i oprzeć się o blat kuchenny. Zastanawiała się, co takiego może przygotować na sylwestrowe śniadanie swojemu chłopakowi, a gdy otworzyła lodówkę, stwierdziła, iż najodpowiedniejszym wyborem będzie omlet z warzywami, poczuła czyjeś dłonie na swoich biodrach. W momencie, kiedy odłożyła na blat karton mleka i jajka, usta szatyna przywarły do jej szyi, zostawiając tam mokre pocałunki. Mer w odpowiedzi mruknęła coś niezrozumiale i mogła poczuć jak chłopak się uśmiecha. Odwróciła się w jego stronę i przeskanowała wzrokiem jego twarz; jeśli wczoraj wyglądał okropnie, to dzisiejszy widok osiągnął chyba nową skalę tegoż przymiotnika. To nie było tak, że z dnia na dzień Louis przestał być dla niej atrakcyjny. Powodem jej skrzywionej miny były widoczne już zasiniaczenia pod okiem. Może nie wyróżniały się one aż tak bardzo, ale ona je widziała i ten widok bolał.
Wolnym ruchem położyła swoją dłoń na policzku Tomlinson'a, a pod wpływem dotyku dziewczyny, szatyn się delikatnie uśmiechnął.
- Hej. - szarym oczom brunetki ukazał się biały uśmiech jej partnera.
- Hej. - odpowiedziała, jednak natychmiast spoważniała - Bardzo cię boli? - zapytała cicho Padolsky, a piłkarz pokręcił przecząco głową.
- Nie, boli mnie to, że mnie jeszcze nie pocałowałaś. - jego głos był ściszony, na co Margaret wywróciła oczami.
- Jak cię pocałuję, to na tym się nie skończy i nie zrobię nam śniadania. - zauważyła - Z resztą, jesteś obolały.
Chciała wyrwać się z jego uścisku, lecz jej na to nie pozwolił; przyciągnął ją bliżej siebie i złączył ich usta w namiętnym pocałunku, badając po chwili językiem wnętrze jamy ustnej dziewczyny. Pojedyncze pomruki wyrywały się z ich ust, co doprowadzało szatyna do jeszcze większego podniecenia. Chwycił za uda brunetki i podniósł ją ku górze, co oczywiście sprawiło, iż jego bolące żebra dały o sobie znać, ale w rezultacie, Mer siedziała na kuchennym blacie, a on stał między jej nogami.
- Wcale nie jestem obolały. - mruknął w jej usta, okłamując samego siebie, ale potrzebował tej bliskości jak nigdy dotąd. Obudził się rano cholernie sfrustrowany, a na dodatek złego, jego dziewczyny nie było obok niego, więc nie mógł choć przez chwilę wpatrywać się w jej cudowną twarz, gdy spała i pozwolić zapomnieć sobie o uczuciu sprzed kilku chwil. Uwielbiał widok śpiącej Margaret, jednak takie poranki jak ten sprawiały, iż zaczynał szaleć.
Padolsky w odpowiedzi na jego słowa, naparła na jego wargi swoimi, rozkoszując się ich chwilą zapomnienia. Nie często bywały okazje, kiedy byli sami w domu, bez Louise i mogli pozwolić sobie na takie okazywanie uczuć.
Louis, jakby zdawał się odrzucić myśli o bólu w klatce piersiowej i okolicach żeber i w stu procentach skupił się na swojej dziewczynie oraz jej wspaniałym zapachu. Jego dłonie powędrowały na biodra Mer, po czym przyciągnęły mocno do siebie, tak, że brunetka mogła czuć niewielkie wybrzuszenie w kroczu chłopaka. Oboje przerwali pocałunki, kiedy ręce Louis'a ścisnęły uda dziewczyny. Ku nieszczęściu piłkarza, Mer poczuła jak burczy jej w brzuchu i, co jak co, ale nie mogła zignorować tego faktu.
- Lou - szepnęła w jego usta - kocham cię, ale jestem cholernie głodna.
Szatyn odsunął się od Brytyjki i przyjrzał się jej przez kilka sekund.
- Jesteś... głodna. - bardziej stwierdził niż zapytał. Margaret skinęła głową, a Tomlinson odsunął się od niej robiąc dwa kroki do tyłu. - Okay, to ja... - podrapał się po karku - Pójdę wziąć prysznic i ci pomogę, dobra?
Padolsky uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco, ponownie, w odpowiedzi, skinając głową. Następne, co zauważyła były tylko plecy szatyna, a on sam kierował się do łazienki.
- Przepraszam! - krzyknęła jeszcze za nim, a ton jej głosu brzmiał odrobinkę wesoło. Louis uniósł dłoń ku górze i nią ledwo widocznie machnął, a zaraz potem zniknął w łazience.
Margaret było głupio, że najpierw podnieciła swojego chłopaka, a chwilę później odmówiła mu kochania się z nim i automatycznie się zarumieniła na myśl, co chłopak robił pod prysznicem. Nie zrobiła tego specjalnie, po prostu była bardzo głodna, chyba jak każdy rano. Do tego dochodził jeszcze stan Louis'a i obawa przed tym, że może stać mu coś gorszego, jeśli przez najbliższe kilka dni nie będzie się oszczędzał.
Recepcjonistka, próbując przestać o tym myśleć, wzięła się za przyrządzanie im śniadania; wyjęła z szafki patelnię oraz średniej wielkości miskę, po czym wlała i wymieszała odpowiednie składniki i wylała połowę jej zawartości na uprzednio rozgrzaną patelnię. Gdy zaczęła kroić warzywa, usłyszała dzwonek swojej komórki, więc skierowała się do sypialni, by po chwili odebrać urządzenie.
- Poznaj swoją chrześnicę; Ivy Michelle Payne. - najpierw do jej uszu dobiegł głos Danielle, a następnie płacz dziecka.
Nowością był śnieg pruszący za oknem; rzadko kiedy w przeddzień Nowego Roku, Londyńczycy mogli doświadczyć białego puchu na swoich czapkach. Jednak dla Niall'a nie było to nic zaskakującego. Nie było rzeczy w stolicy Anglii, której by nie lubił; no, może korki nie należały do jego ulubionych, ale znajdował plusy we wszystkim. Był wiecznym optymistą. W przeciwieństwie do Eleanor, kochał wstawać wcześniej rano i siadać przy oknie z kubkiem gorącej herbaty i przyglądać się przechodniom, którym wszędzie było spieszno.
Jednak tym razem czuł się dziwnie; sam nie wiedział dlaczego. Spędził noc w mieszkaniu Calder, śpiąc na kanapie, przy czym wręcz obstawał i nie wyobrażał sobie, żeby było inaczej. Zwyczajne czerpanie radości ze wczesnego wstawania zostało w jakiś sposób mu zakłócone. Może powodem było obce mu miejsce? Albo brak zapachu ciast swojej mamy, ale jedno wiedział na pewno - był przy właściwej osobie. Sprzeczne, ale prawdziwe.
Gdyby nie... napaść na Eleanor (tak wolał nazywać to, co się jej zdarzyło), ich relacja mogłaby ułożyć się bardzo dobrze i sam nie wiedział, dlaczego tak myślał, ale miał nadzieję, iż brunetka wyzna mu, że czuje do niego to samo, co on do niej.
Zważywszy na jej stan psychiczny, Niall wolał ograniczyć się do przyjaźni i powstrzymywał się od wpatrywania się w El, kiedy ta gotowała albo po prostu oglądała telewizję. Każdego dnia marzył o tym, aby poczuć jej malinowe usta na swoich, a swoje dłonie zagłębić w jej ślicznie pachnących włosach, jednak nie mógł tego zrobić. Czytał, że osoby po gwałcie są bardzo wrażliwe i minie bardzo dużo czasu zanim przystosują się na nowo w społeczeństwie. Kobiety najbardziej bały się dotyku mężczyzn, czego Horan także starał się nie robić, co było bardzo dla niego trudne. Eleanor była atrakcyjną dziewczyną i nie mógł znieść faktu, iż jedyne, co mu pozostało to czekać na jej pierwszy krok. O ile takowy kiedykolwiek będzie miał miejsce.
- Niall? - rozmyślania przerwał mu głos brunetki - Niall, dlaczego nie śpisz? Jest wcześnie.
Nie wiedział, skąd Brytyjka wyczuła, iż nie spał, ale był pod wrażeniem. Może też nie mogła spać?
Odwrócił się na oknie, po czym spojrzał do sypialni dziewczyny, do której drzwi były otwarte, a on sam znajdował się w salonie.
Eleanor spojrzała na zegarek znajdujący się na szafce nocnej i zadrżała na myśl, iż nie śpi o tej godzinie.
- Niall, jest piąta trzynaście. Powinieneś się jeszcze położyć. - jej głos był ospały.
Ciemność, jaka panowała w mieszkaniu uniemożliwiła Irlandczykowi przyjrzenie się swojej przyjaciółce, ale znał na pamięć jej opiekuńczy błysk w tęczówkach albo szczery uśmiech.
- Nie zasnę już. - burknął w odpowiedzi chłopak.
Przez chwilę żadne z nich się nie odzywało, a słychać było tylko tykanie zegarka. W pewnej chwili, blondyn usłyszał charakterystyczny szelest.
- To chodź do mnie.
Ponownie w mieszkaniu zapanowała cisza. Niall zmarszczył swoje brwi, nie wiedząc, co zrobić.
- El, nie chcę, żebyś-
- Niall, połóż się ze obok mnie. - weszła mu w słowo brunetka, a chłopakowi nie pozostało nic innego, jak zgodzić się na jej propozycję.
Kilkanaście sekund później, leżał pod ciepłą kołdrą, przy swojej wymarzonej dziewczynie, która była odwrócona w jego stronę i poprzez światło padające z latarni ulicznej, blondyn mógł stwierdzić, iż się uśmiechała.
- Lubię z tobą przebywać, wiesz? - zagadnęła, a Niall uniósł brwi ku górze. - Nie obchodzisz się ze mną jak z jajkiem. Po prostu potrafisz mnie wysłuchać i pomóc.
Usta Irlandczyka wykrzywiły się w uśmiechu.
- Bo sekretem uwodzenia kobiet jest słuchanie. - powiedział poważnym tonem.
- Próbujesz mnie uwieść?
- Może. - zaśmiał się.
- To dobrze, bo jesteś w tym okropny. - zachichotała brunetka.
- Ej, jeszcze przed chwilą byłem dobrym słuchaczem, a teraz jestem kiepskim podrywaczem? - zainteresował się wesoło blondyn.
Eleanor uśmiechnęła się pod nosem.
- Jesteś zbyt uroczy, żeby podrywać dziewczyny w przeciętny sposób. - przyznała, wzruszając ramionami.
- Czyli jestem uroczy, mhm?
- Może. - zaśmiała się, kopiując jego odpowiedź - Ale na pewno nie jesteś jak inni faceci, którzy chcieliby dobrać się do moich majtek, a następnego dnia o mnie zapomnieć.
Przez chwilę, Horan leżał bez ruchu, analizując słowa dziewczyny. On nigdy w życiu nie zrobiłby czegoś takiego żadnej kobiecie, a zwłaszcza El.
- Tacy ludzie nie wiedzą, co tracą. - tym razem to on wzruszył ramionami. Zaraz po wypowiedzeniu tych słów, pożałował, iż w ogóle się odezwał.
- A co tracą? - zainteresowała się brunetka.
Niall był wdzięczny losowi, że w pokoju panowała ciemność, bo przynajmniej Eleanor nie widziała jak zagryza wargę i przymyka na parę sekund oczy.
- Wspaniałą kobietę. - odpowiedział cicho - Opiekuńczą, zazwyczaj uśmiechniętą i pełną życia Brytyjkę, dla której przeznaczenie przygotowało coś niesamowicie cudownego.
Był dumny ze swoich słów.
- W takim razie chyba gdzieś zabłądziło. - odparła, a po chwili dodała - Przeznaczenie. Bo, patrz, przez ostatni czas jestem chyba najbardziej pechową dziewczyną pod Słońcem. Mam cholerny mętlik w głowie, a moje dotychczasowe decyzje nie wniosły w moje życie niczego konkretnego. Jedyną osobą, która o mnie dba jesteś ty.
- Więc to ja jestem niesamowicie cudowny? - zaśmiał się blondyn, obracając swoje słowa w żart.
- Nie pochlebiaj sobie, Horan. - zażartowała brunetka - A teraz idź spać.
- Dobrze panno Calder. - zachichotał Niall, po czym zakrył się kołdrą i spróbował zasnąć.
AUTORKA:
Jest 1 w nocy, muszę wstać o 6, a jeszcze kończę dla was ten rozdział! WOOOOOWOW! Powiem szczerze, część z Loumer mi się podoba, a ta druga nie. Ooops, się zjebało rozdział (więc czekam teraz na negatywne komentarze, bo nawet nie czytam tego po raz drugi, by sprawdzić sens zdań itP)
Kolejny rozdział powinien być w przyszłym tygodniu, a jak nie, to jeszcze w kolejnym, bla bla bla.
Miłego tygodnia kochane <3
wcale nie zjebałaś rozdziału , jest świetny <3
OdpowiedzUsuńWątek Nialla i El słodki kjsgefa
a Mer i Lou jksdhk >>>>>>
czekam na następny :)
@flayalive
To aż dziwne, że tak uwielbiam dziewczynę, która jest tak różna ode mnie.
OdpowiedzUsuńMi bardziej podobała się druga część, choć to pewnie dlatego że bardzo na nią czekałam i jeszcze to zakłopotanie Horan'a <3
Nie masz serca decydując by dziecko Lanielle urodziło się w święta/sylwestra (nie pisałaś chyba kiedy dokładnie, prawda?). Kocham ich jako parę, a jeszcze jako rodziców jgjncixkuwehfbnks :D
Dziękuję za wytrwałość i poświęcenie w pisaniu i publikowaniu dla nas. Oby Ci się to zwróciło :)
Pozdrawiam i do następnego :*
Jak ja to uwielbiam!
OdpowiedzUsuńO jaaacieee, świetny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńObie części były cudowne i takie słodkie, mmm. Eleanor coraz bardziej się otwiera. Cholernie idealnie pasują do siebie z Horanem. No po prostu muszę być ze sobą. Mer i Lou są świetni. Kocham ich :D Mistrzowski rozdział. Nie wiem w sumie co ci jeszcze napisać, bo doskonale wiesz, że jesteś fenomenalna, więc tego ci raczej nie muszę ci pisać, prawda? Czekam na kolejny z niecierpliwością. Pozdrawiam i całuję, Weronika :) x
nie podoba mi sir 1 część.te przemyślenia. a reszta to ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńA mi właśnie podoba się druga część:3 Ten rozdział jest taki przyjemny i spokojny:))) . Taka odskocznia<3
OdpowiedzUsuńOla Ty krejzolu xD
OdpowiedzUsuńZajebista druga część!
Obie! No tyle emocji i wgl.
Aż fajnie się zrobiło xDD
Ily <3
@TheAsiaShow_xx
Awww! Uwielbiam Nialla z Elenour! Oni są świetni, poproszę więcej jesli możesz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Cudooo * - *
OdpowiedzUsuńJak ja lubię Twoje opisy! Tak przyjemnie się je czyta i można bez problemu sobie wszystko wyobrazić. Znowu wyszło Ci wszystko rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńAwww, mała Ivy! Jeju, jak się cieszę, że to dziewczynka. Nie, żeby chłopak był czymś gorszym, ale może malutka odziedziczy włosy po mamusi, taką burzę loczków *.*
Brakowało mi momentów z Niallem i Elką. Niech oni w końcu będą razem. Czy ona nie widzi jak on się stara? Kobieto, gdzie masz oczy? Ten dialog między nimi był taki ach!
Czekam na następny!
KC xx
MMMMMMM <3 NEXT ! <3
OdpowiedzUsuń~D.
Czemu zawsze z góry zakładasz ze zjebałaś rozdział?! No HELOŁŁŁŁ! Dawno chyba porządnego kopniaka w swoją seksi dupę nie dostałaś! Rozdział jest świetny, zarówno pierwsza jak i druga część! Więc nie pleć głupot.
OdpowiedzUsuńScena z Loumer rzeczywiście była podniecająca :) Biedny Tommo XD Ale sposób w jaki wprowadziłaś nas do całego rozdziału był cudowny. Te wszystkie anegdotki o rzeczach drugiej osoby. Coś po prostu pięknego. W cudowny sposób budujesz napięcie swoimi opisami :) Uwielbiam Cię za to!
Druga część też była piękna. Boże tak czekałam na moment, kiedy El zacznie się nareszcie otwierać. Trzymam kciuki aby nasz Blondas nie przekroczył jednak wszystkich granic i pozwolił dziewczynie na stopniowe oswajanie się z jego osobą. Po woli Horan! :)
Powinnam Cię też przeprosić za tę moją niezłą obsuwę, ale kompletnie nie miałam czasu i głowy do czytania opowiadań. Szkoła zabiera mi życie ;c No, ale dziś postanowiłam po nadrabiać wszystko, więc jestem. Pewnie niedługo pojawię się też na DramaClass i nareszcie nadrobię zaległości :*
Trzymaj się kochana i buziaki :**