sobota, 6 września 2014

Rozdział Czterdziesty Dziewiąty

wygląda to jak wygląda, bo pisałam w wattpadzie.



Londyn, 2014
Bezchmurne niebo i grzejące wiosennie promienie słoneczne - właśnie tego potrzebowała najbardziej Perrie. Gdy wstała z łóżka doskonale wiedziała, jaki był dzień; jej ślub z najwspanialszym mężczyzną na świecie. W życiu by nie pomyślała, iż dożyje momentu, w którym założy białą suknię i powie przed ołtarzem osobie, którą kocha, że chce spędzić z nią, oficjalnie, wieczność. A cztery miesiące później, opuści na zawsze granice Anglii, by móc zamieszkać w Ameryce.
Ktoś mógłby powiedzieć, iż Edwards zbyt się poświęca, jednak na tym polegało uczucie, jakie żywiła do Zayn'a; chciała, aby spełniał swoje marzenia, a perspektywa wyjechania do Los Angeles była bardzo, ale to bardzo dla niej kusząca. Już nie chodziło o to, że mieli rozpocząć nowy rozdział; on jako nauczyciel języka angielskiego w liceum, a ona jako menadżerka Pepper Mint. Nie oszukujmy się, Perrie powoli się już nudził wiecznie pochmurny Londyn; pragnęła poczuć jak to jest mieszkać w miejscu, gdzie zazwyczaj jest ciepło i nie ma tych dużych, irytujących, czerwonych autobusów.
- To już dzisiaj, jeju, ale szybko minęło. - usłyszała radosny głos jednej ze swoich przyjaciółek; Margaret stanęła obok niej przed wielkim lustrem i posłała jej jednej z tych ciepłych uśmiechów. - Aw, jak ty ślicznie wyglądasz. - jęknęła wpatrując się w blondynkę.
Suknie ślubne zazwyczaj były przerobione; wielkie, zwracające na siebie uwagę, jednak nie ta, w którą ubrana była panna młoda. Prosta, skromna, sięgająca do ziemi z rękawami do łokci. Nic nadzwyczajnego. Włosy spięte w koka, a kosmyki wyciągnięte z niego i opuszczone po bokach doskonale podkreślały jej kości policzkowe.
Perrie skinęła jej delikatnie głową i westchnęła.
- Nie jestem do tego przekonana... - mruknęła pod nosem przyszła pani Malik, a Mer uniosła brew ku górze, czekając aż dziewczyna wytłumaczy jej to, co miała na myśli. - Boję się. Cholera, jak ja bardzo się denerwuję! Mer, ja nie-
- Nie mów tak. - weszła jej w słowo brunetka - To twój dzień. Kochasz Zayn'a, a on ciebie. Wasze życie dopiero się zaczyna. W tym momencie powinnaś być szczęśliwa, mając przy sobie takiego chłopaka.
Głos recepcjonistki, z każdym kolejnym słowem, uspokajał odrobinkę Edwards, która odwróciła się w stronę swojej towarzyszki.
- Z resztą, to normalne, że się stresujesz. Każdy by się stresował tym, iż musisz stać przed tyloma ludźmi i do tego jeszcze... Oh, nie pomagam ci w tym momencie, prawda?
Perrie zaśmiała się nerwowo.
- Odrobinkę. - pokiwała głową.
Sekundę później do pokoju weszła Eleanor oraz Danielle, która także została zaproszona na ślub. Calder ubrana była w szarą sukienkę z białymi kołnierzykami, a jej włosy były związane w warkocza, natomiast Payne założyła granatową, sięgającą jej przed kolana kreację z odsłoniętymi plecami, zazwyczaj kręcone włosy miała tym razem wyprostowane, z wyjątkiem grzywki zaczesanej na bok.
Obie podeszły do panny młodej i Mer, uśmiechając się do siebie po najprawdopodobniej miłej pogawędce.
- Tak więc, obeszłyśmy cały hotel i wyszło na to, że chłopcy są piętro niżej. - powiedziała od razu Danielle, podziwiając wygląd blondynki.
- Nie mogłyście do nich po prostu zadzwonić? - zdziwiła się Edwards.
- Wtedy nie byłoby tej zabawy. - wywróciła wesoło oczami Eleanor, a Margaret zachichotała, jednak słysząc kolejne słowa brunetki, spoważniała - Okay, wszystko masz?
Perrie uniosła brwi ku górze, nie rozumiejąc, o czym mówi.
- Coś pożyczonego, niebieskiego, używanego, nowego... - wzruszyła ramionami Danielle jakby mówiła o najnormalniejszej rzeczy na świecie.
- Grosik na szczęście! - wtrąciła się Waliyha, która właśnie weszła do pokoju.
- Ma rację. - zgodziła się z nią Payne, zakładając ręce na piersi - Więc? - spojrzała na pannę młodą.
Edwards pokręciła tylko głową.
- Na szczęście masz nas. - wyszczerzyła się Eleanor, wyjmując z torebki niebieską podwiązkę i podając ją dziewczynie - Należała do mamy Niall'a. Powiedziała, że musisz ją mieć.
Blondynka  posłała jej ciepły uśmiech, po czym założyła podwiązkę na nogę.
- Coś używanego... - Margaret pojawiła się przy przyjaciółce, zdejmując swoją srebrną bransoletkę. Następnie chwyciła jej nadgarstek i zapięła.
- Pożyczonego - zauważyła Danielle i wpięła w koka blondynki srebrną wsuwkę z niewielkim kwiatem na końcu.
Tym razem podeszła do niej siostra Zayn'a i wręczyła czerwone pudełeczko.
- Coś nowego. - wyszczerzyła się siedemnastolatka.
Perrie otworzyła prezencik, a jej oczom ukazały się kolczyki-perełki.
- Aw, dziękuję wam. - do oczu napłynęły jej łzy, co natychmiast zauważyły towarzyszące jej dziewczyny.
- Nie płacz - odezwała się Payne, pocierając jej ramię - kochanie, to będzie najpiękniejszy dzień w twoim życiu, nie możesz płakać.
Blondynka pociągnęła nosem.
- To łzy szczęścia. - uśmiechnęła się delikatnie. - W życiu bym nie powiedziała, że wyjdę za mąż i będę mieć tak wspaniałe przyjaciółki i-i-
Po pokoju rozeszło się ciche 'aw', a następnie Danielle uścisnęła blondynkę, uspokając ją.
*
Powiedzenie sobie „tak” przed ołtarzem było czymś, co dla Margaret potwierdzało prawdziwą miłość. Przez ostatnie kilka dni i przez jej myśli przechodziły wizje, kiedy to właśnie ona stoi tam, na miejscu Perrie i wyznaje nieśmiertelną miłość. Co było w tym najpiękniejsze? Zamiast Zayn'a stał tam Louis; ubrany w swój idealny, granatowy garnitur i uśmiechający się do idącej ku niemu brunetce w sukni ślubnej.
- Mer - z zamyślenia wyrwał ją głos Tomlinson'a. Przeniosła na niego swój wzrok i zmarszczyła delikatnie brwi - Zatańczysz?
Usta wykrzywiły się jej w uśmiechu.
- Ty widzisz jak ja wyglądam? - pokazała na siebie, przede wszystkim podkreślając swój brzuch - Jak hipopotam.
Louis pochylił się w jej stronę, jednocześnie kładąc rękę na jej  kolanie.
- Wyglądasz pięknie. - szepnął jej do ucha.
- Nie powinieneś więcej pić, gadasz bzdury.
- Daj spokój - uśmiechnął się, muskając jej skórę na szyi - Nie daj się prosić.
Brunetka westchnęła. Następnym, co poczuła to dłoń szatyna zaciśnięta na jej nadgarstku, który ciągnął ją na środek hotelowej sali; nie była ona wielka, ponieważ para młoda nie zaprosiła wielu znajomych; tylko tych bliskich.
- Mer?
Brunetka uniosła głowę ku górze, by moc ujrzeć jasnoniebieskie tęczówki swojego partnera, upatrujące sie w nią z widoczną fascynacją.
- Mhm?
Dłonie szatyna spoczęły na jej biodrach, a swoje położyła na jego ramionach. Ruszali sie powoli, wraz z kilkoma innymi parami w rytm muzyki, granej przez zespół.stojący na scenie.
- Pamiętasz jak mi powiedziałaś, że Louise jest twoją córką? - Zapytał bełkotliwym tonem.
Margaret uniosła brwi ku górze, zastanawiając się nad tym, dlaczego zdecydował się zadać jej akurat to pytanie i to po tak długim czasie.
Niepewnie skinęła głową.
- Wiesz, kiedy pierwszy raz zobaczyłem Louise.. Od razu skojarzyłem ją sobie z Harrym. I-i... - Przerwał na sekundę, by założyć kosmyk jej włosów za ucho - jak mi powiedziałaś, że jest twoją siostrą... Pomyślałem, że miałaś powód, żeby mnie okłamywać i..
- To było żałosne. - Weszła mu w słowo Padolsky.
- Daj mi skończyć. - Poprosił grzecznie, zwilżając swoje wargi - W momencie, gdy wyznałaś mi prawdę, na naszej kolacji, poczułem, że kamień spada mi z serca. Cieszyłem sie, bo w końcu to powiedziałaś. Przez resztę wieczoru chciałem do ciebie zadzwonić, ale coś mi w tym przeszkadzało. Jakbym stracił całą pewność siebie i... Cholera, wtedy wiedziałem, że sie w tobie naprawdę zakochuję.
Mer zamrugała kilka razy, analizując to, co właśnie usłyszała. Nie potrafiła pozbierać swoich własnych myśli. Jakby wszystko stanęło.
- Jesteś wspaniała, wiesz? - Zapytał po kilku sekundach, a płynność, z jaką mówił poprzednio wyparowała. - Kocham cię i.. I nawet nie wiem, w jaki sposób mam ci to pokazać, bo... Bo tyle, tyle razem przeszliśmy, w zasadzie to ty tyle przeszłaś i-i...
- Lou, nie mam pojęcia, co chcesz mi przez to powiedzieć, ale-
- Będziemy mieć razem dziecko i... - Przerwał jej całkowicie ignorując komentarz swojej dziewczyny - W życiu nie czułem się bardziej spełniony, ale... Ale jedna, jest jedna rzecz, która mnie męczy.
Tomlinson wygląd teraz na poważnego; bardziej niż przedtem, o ile było to w ogóle możliwe, będąc po trzech kieliszkach dobrego szampana oraz dwoch głębszych. Mer poczuła jak zaciska palce na jej talii.
- Chciałbym, aby nasz syn był wychowywany w pełnej, prawdziwej rodzinie. Chcia-chciałbym, żebyśmy byli razem, oficjalnie. I... Kurwa, nie wyobrażasz sobie jak często o tym myślałem i-i... - Przymknął na sekundę oczy, po czym je otworzył i odetchnął - I jeszcze ten ślub Perrie i Zayna... Margaret, chciałbym, a-abyś była moją żoną. Więc... - nabrał powietrza - Wyjdziesz za mnie?
Brunetka stała przez dłuższą chwilę zaskoczona tym, co słyszy, po raz kolejny. Louis sie jej oświadczył, będąc odrobinę wciętym; ma brać jego oświadczyny na poważnie? Oczywiście, że go kochała, nie było ku temu żadnych wątpliwości, jednak... W takim razie, czy Louis był na tyle trzeźwym, by jutro o tym pamiętać?
- Chcesz bym była twoją żoną? - Uniosła zdziwiona brwi ku górze.
- Bardzo. A ty chcesz nią być?
- Tak - pokiwała twierdząco głową, uśmiechając sie promiennie do swojego narzeczonego. Już teraz, narzeczonego. - Tak, cholernie bardzo chce być twoja żoną, Lou. - Poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Następnie przytuliła sie do niego, na tyle na ile pozwalał jej spory brzuch.
- Niech żyje młoda para! - wydarł się na cały głos Niall, unosząc w górę swój kieliszek i zwracając w ten sposób uwagę pozostałych gości, którzy zaczęli wiwatować i bić brawa państwu Malik, jednocześnie wyrywając Mer i Louisa z zamyślenia. 
Wszystko zmierzało w dobrą w stronę.


Ten oto rozdział pisałam od 20 sierpnia, a wyszedł... Wyszedł jak zwykle. Taki krótki. Taki happy.
Zapraszam was jeszcze na swoje najnowsze opowiadanie Sweet Despair, całkowicie inne, z Lou.
kocham was i jeszcze trudniej jest mi powiedzieć, iż został mi tylko do napisania tutaj epilog:(
Także miłej niedzieli! xx

6 komentarzy:

  1. Piękne ! <3
    Kochanie, masz talent ! ;***
    Do epilogu . ;c
    http://still-the-one-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny roździał,szkoda że kończysz.Kocham te opowiadanie jest świetne.Masz ogromny talent :********

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwwww
    Boski rozdział. Szkoda ,że już kończysz :'(
    Pozdrawiam i do epilogu

    OdpowiedzUsuń
  4. boski rozdział szkoda że kończysz to opowiadanie :(
    no cóż został nam tylko epilog...
    to do epilogu!xxx
    @flayalive

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty nas kochasz, my kochamy twoje opowiadanie - deal idealny :)
    Uroczy rozdział, taki pocieszny. Ale w końcu to opowiadanie, skoro w prawdziwym życiu tylu ludzi ma pod górę, niech chociaż tu będzie happy(niestety)end :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy