Autorka: Trochę mi smutno, że z rozdziału na rozdział jest coraz mniej komentarzy... {napisałam to niepotrzebnie}
Najmocniej przepraszam Największą Shipperkę Barry (Blair+Harry)
Wybaczcie mi też coraz to krótsze rozdziały, ale jakoś tak.. czuję, że mam wenę, a jednak nie potrafię ułożyć tego w logiczną całość. Chcę też, abyście wiedziały, iż przed końcem wakacji mam w planach zakończyć to opowiadanie. Ale mam pewną koncepcję na coś nowego, całkowicie innego.:)
Najmocniej przepraszam Największą Shipperkę Barry (Blair+Harry)
Wybaczcie mi też coraz to krótsze rozdziały, ale jakoś tak.. czuję, że mam wenę, a jednak nie potrafię ułożyć tego w logiczną całość. Chcę też, abyście wiedziały, iż przed końcem wakacji mam w planach zakończyć to opowiadanie. Ale mam pewną koncepcję na coś nowego, całkowicie innego.:)
Londyn, 2014
W chwilach krytycznych - starasz się zapomnieć o tym, co jest bezpieczne, a co nie; twoim jedynym celem jest chęć obrony bliskich, cokolwiek by się nie wydarzyło.
Po opuszczeniu swojego mieszkania, Harry wsiadł do autobusu i pojechał do swojego przyjaciela. Było mu szkoda Gemmy i tego, w jaki sposób ją potraktował, jednak musiał jakoś ją od tego wszystkiego odciąć; w końcu była jego jedyną siostrą. Co jak co, ale nie chciał mieć więcej osób na sumieniu, bo właśnie w ten sposób się czuł; jakby zawodził nie tylko siebie, ale także innych. Co spotkało Louis'a za to, że wiedział coś o tej sprawie? Został usunięty z drogi. Przecież następną ofiarą mogła być Margaret, Louise albo Niall! Styles nie wybaczyłby sobie, gdyby któreś z nich zostało w jakikolwiek sposób zranione; w końcu to byli jego przyjaciele. Musiał za wszelką cenę odnaleźć swojego dalekiego kuzyna i się go pozbyć, raz na zawsze.
Harry zapukał do drzwi, gdzie mieszkał Niall... Nie, gdzie mieszkała Eleanor, a bardzo częstym gościem był Niall. Brytyjczyk sam nie wiedział, kiedy ich przyjaźń stała się czymś więcej. Może oni sami o tym nie wiedzieli? W końcu Horan niczym się nie chwalił, ale w zasadzie, nie należał do takich osób, które obnosiłyby się z tym, iż mają dziewczynę. Przynajmniej nie w takiej sytuacji. Styles musiał przyznać, że trochę mu się zrobiło przykro, kiedy dowiedział się o tym, że jego przyjaciel kręci z eks dziewczyną Louis'a. Nie ze względu na morale.. W tym przypadku chodziło o jego własne uczucia. Może i Brytyjczyk był na dwóch randkach z Blair, ale wiedział, iż na dłuższą metę nic by z tego nie było; policjantka była piękna, inteligentna i niezależna. Po kilku spotkaniach z nią, sam zauważył, że do siebie nie pasują.
- Harry? - z zamyślenia wyrwał go głos brunetki, która stanęła w drzwiach. Ubrana była w białą bluzkę z długim rękawem, a na to zarzucony miała beżowy, luźny sweter, plus jasne jeansy. Jej grzywka była spięta, a falowane włosy puszczone na plecy. Warto dodać, iż Eleanor należała do osób, które bardzo rzadko nadużywały makijażu. - Wejdź.
Na słowa swojej przyjaciółki, wszedł do mieszkania, rozwiązując szalik z szyi i zdejmując płaszcz. Dziewczyna zamknęła za nimi drzwi na klucz i zaprosiła go do salonu, gdzie także siedział Niall, pijąc piwo. Kiedy zauważył swojego kumpla, był odrobinę zaskoczony, ponieważ Harry miał spędzić ten wieczór z siostrą, sam tak wiele razy podkreślał.
- Chcesz coś do picia? - Calder przyjrzała się mu uważnie, jednak ten pokiwał tylko przecząco głową - Stało się coś? - zapytała z troską w głosie brunetka, siadając na krawędzi sofy.
- Przez nas, niewinny człowiek siedzi w więzieniu. - mruknął Styles, patrząc to na blondyna, to na dziewczynę.
- Policja się tym zajmuje - zauważył Horan.
- Niall, doskonale wiesz, że Louis nie wyjdzie na wolność, dopóki nie udowodnią, że narkotyki zostały mu podrzucone, a żeby tak się stało, musieliby wpaść na trop Bennett'a.
Irlandczyk westchnął; wiedział, iż Harry miał rację.
- Nie mam nic do brata Mer, czy Blair, ale policja jest zbyt wolna. - dodał Styles, stojąc na środku salonu.
- Margaret też jest na skraju załamania. - mruknęła brunetka, opierając się o oparcie kanapy i zakładając ręce na piersi.
Chłopcy spojrzeli po sobie, a następnie przenieśli wzrok na Eleanor.
- To znaczy? - zapytał Harry.
- Ostatnio dziwnie się zachowuje, jakby.. sama nie wiem, jest zestresowana, no i dochodzi jeszcze to, że wylądowała w szpitalu.. - zaczęła dziewczyna.
- Bennett kilka razy przyszedł do szkoły Louise, podejrzane byłoby to, gdyby nie była zestresowana. - Brytyjczyk jak zwykle, zignorował zamartwiania się Calder.
- Nie, tutaj chodzi o coś innego. - szepnęła do siebie brunetka.
- Nie ważne, i tak nie możemy jej w to wciągnąć. - zauważył Harry - Musimy sprowokować Bennett'a, żeby wyszedł ze swojej kryjówki.
- A co potem? Jak chcesz w ogóle to zrobić? - zapytał Niall, odrobinę zdenerwowany.
Harry usiadł na fotelu, stojącym na przeciwko sofy i przez chwilę milczał.
- Czego chce Bennett? - rzucił, jednak żadne z jego przyjaciół mu nie odpowiedziało - Zemsty. Na nas. - tutaj spojrzał na Eleanor - Za coś, co według niego było zdradą.
Przez chwilę, w pomieszczeniu panowała cisza. Jedyne, co można było słyszeć to ściszony głos prezentera wiadomości, dochodzący z telewizji.
- Trzeba użyć elementu zaskoczenia. - dodał Harry.
- Chcesz się bawić w policjantów? - zaśmiał się Niall - Stary, nawet broni nie mamy. Nie wiemy, od czego zacząć, planu nawet nie mamy!
- Właściwie, to ja mam. - odparła Eleanor, a oczy chłopaków spoczęły na jej osobie - Musimy go zwabić, tak? A najodpowiedniejszym sposobem będzie przynęta.
Horan odłożył butelkę z piwem na stolik i oparł głowę na swoich rękach, umieszczonych na kolanach. Ten pomysł już mu się zaczynał nie podobać.
- A przynętą będzie...
- Harry albo ja. - odpowiedziała powoli dziewczyna.
- To czyste szaleństwo! - wybuchnął blondyn - Przecież on może was zabić!
- Nie zrobi tego, jeśli my będziemy szybsi. - wtrącił się Harry - Musimy tylko ściągnąć go w jakieś miejsce i w odpowiednim momencie zawiadomić gliny.
- Harry, to nie jest film! Tutaj naprawdę chodzi o wasze bezpieczeństwo. - zauważył Irlandczyk.
Styles się zaśmiał.
- Zachowujesz się jak przewrażliwiona kobieta. Niall, zluzuj. Nie będziemy do siebie strzelać ani ścigać się po całym Londynie.
- Okay - głos zabrała brunetka - A teraz szczegóły; w jaki sposób zwabić Bennett'a bez jego podejrzeń?
- Nie mam pojęcia. - westchnął Harry, opierając się o fotel.
Niall prychnął pod nosem, co zwróciło jego uwagę. Blondyn był pewny, że ten pomysł to najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszał, ale w końcu... Czego się nie robi dla przyjaciół?
- Narkotyki, nadal nimi handluje, prawda? - zapytał spokojnym już tonem chłopak, a Brytyjczyk skinął mu głową - W takim razie musicie poprosić go o dragi.
- Jesteś genialny. - uśmiechnęła się Eleanor.
Dziewczynie na początku nie za bardzo podobał się plan złapania Troy'a na własną rękę, jednak nią także, w jakimś stopniu kierowała chęć zemsty. W końcu ten człowiek ją zgwałcił i pobił; nie mogła być wiecznie ofiarą.
Zostawało tylko zdobycie jakichkolwiek informacji, ewentualnej broni i telefonu do Bennett'a. Ach, i modlenie się, żeby plan zadziałał.
" - Louis, jestem w ciąży! Będziemy mieli dziecko!"
Piłkarz cały czas myślał o ostatnich słowach, jakie wypowiedziała jego dziewczyna zaraz przed końcem ich spotkania. Jeszcze w tamtym momencie chciał jej coś odpowiedzieć, cokolwiek, jednak ochroniarz był innego zdania i mimo wyrozumiałości, jaką okazywał Brytyjczykowi; mężczyzna musiał trzymać się zasad.
Gdyby nie jeden z ochroniarzy, Louis już dawno by padł. Może nie fizycznie, bo każdy, z kim się spotykał, z więźniów, traktował go jak powietrze, ale chłopak umierał psychicznie. Cały czas milczał, pogrążony we własnych myślach. Wyjątkiem był właśnie ten ochroniarz, z którym kilka razy zamienił parę nic nie znaczących zdań.
Chłopak leżał na cholernie niewygodnym łóżku, o ile tak można było nazwać stary materac położony na metalowym szkielecie, wpatrując się w sufit. Od półtorej tygodnia to było jedno z jego ulubionych zajęć; starał się wtedy myśleć o wszystkim, tylko nie o rzeczywistości. Za każdym razem, gdy wracał myślami do momentu, w którym Mer siedziała w pokoju widzeń, obraz wyrazu jej twarzy nie mógł opuścić jego głowy. Widział w jej oczach pewnego rodzaju radość, ulgę, ale także i troskę chwilami. Potem przypominał sobie, jaki piękny uśmiech miała jego dziewczyna i gdy czuł, że potrzebuje czegoś, co go tutaj będzie trzymać - to właśnie on. A wraz z nim, powracała do niego ta myśl; ta sama, która towarzyszy mu, kiedy idzie spać i gdy się budzi.
Będzie miał dziecko.
Będzie ojcem.
Odpowiedzialnym za czyjeś życie. Za kogoś.
- Tomlinson. Masz gościa. - poinformował go wysoki mężczyzna, otwierając drzwi od jego celi.
Louis zmarszczył brwi w zaskoczeniu, ponieważ przez najbliższą dobę nie spodziewał się nikogo. Prokuratura zabroniła w jego wypadku widzeń, a wyjątek stanowił tylko jego prawnik. No i Margaret. Jej nie oczekiwał, w żadnym wypadku. Widocznie Robert musiał coś wykombinować, żeby załatwić siostrze przepustkę.
- Tomlinson. - powtórzył ochroniarz, tyle że tym razem głębszym głosem - Wychodź, nie ma czasu.
- Ja mam go bardzo wiele. - mruknął pod nosem szatyn, jednak ochroniarz zdołał to usłyszeć i przewrócił oczami.
Piłkarz wstał ze swojego łóżka i przejechał dłonią po włosach, mając nadzieję, iż nie wygląda jak sto nieszczęść. Jak mógł wyglądać człowiek, który spędził prawie dwa tygodnie w więzieniu?
W obowiązkowym towarzystwie ochroniarza, Louis przeszedł do pokoju widzeń, gdzie czekało na niego dwóch gości. Jednego z nich znał, gdyż był to jego prawnik, jednak drugą osobę poznał dopiero po kilkunastu sekundach. Szatyn usiadł na przeciwko nich i zlustrował wzrokiem kobietę; proste włosy opadały na jej ramiona, a brązowe tęczówki podkreślone były eyelinerem oraz tuszem do rzęs. Ubrana była w kremowy płaszcz, spod którego wystawał skrawek fioletowej bluzki.
- Danielle? - zapytał cicho chłopak, nie spuszczając spojrzenia z brunetki, ta tylko skinęła delikatnie głową.
- Cześć, Louis. - jej usta wygięły się w uśmiechu, kiedy położyła swoje dłonie na kolanach.
- Nie rozumiem... - piłkarz zmarszczył brwi, próbując ogarnąć zaistniałą sytuację.
Dlaczego żona jego przyjaciela przyszła... ba, dostała zgodę na odwiedzenie go w więzieniu?
- Jestem tutaj, ponieważ nie mogę patrzeć jak Mer popada w depresję. - odpowiedziała spokojnie Peazer, łapiąc kontakt wzrokowy z chłopakiem - A adwokat Chadwick nam pomoże.
- Przecież prokuratura nie-
- Wystarczy znaleźć dowody wskazujące na to, iż jest pan niewinny, panie Tomlinson. - przerwał mu prawnik - Wiem, że nie ma żadnych nagrań, zdjęć, czy też świadków, więc teoretycznie jest pan tutaj przetrzymywany bezpodstawnie.
Louis westchnął.
- Niech mi pan powie coś, czego nie wiem.
Chadwick wyjął z teczki plik dokumentów i położył je na stoliku. Szatyn nachylił się nad nimi i przyjrzał dokładnie, próbując rozszyfrować, co jest tam napisane, jednak zanim zdołał cokolwiek zrobić, ubiegł go obrońca.
- Żeby wyjść na wolność, trzeba zapłacić kaucję w wysokości.. - mecenas zerknął na sumę, napisaną w dokumentach - 100,000 funtów.
Tomlinson przełknął ślinę, kalkulując sobie wszystko w myślach. Jeśli jakimś cudem, udałoby mu się oczyścić z zarzutów, musiałby kupić wolność za sto tysięcy funtów. Oczywiście, to nie było tak, że nie miał tych pieniędzy; po prostu nie był przyzwyczajony do ich wydawania, przynajmniej w tak wielkich sumach.
- I tyle? Wpłacę pieniądze i jestem wolny? - zainteresował się piłkarz.
- Tymczasowo. - wtrąciła się Danielle - Do rozprawy.
- Można tak? - szatyn zaczynał powoli w to wątpić.
- Jeśli prokuratura się zgodzi, to tak. - odpowiedział prawnik.
- Musisz tylko podpisać dokumenty, które proszą o danie prawa do wpłacenia kaucji. - powiedziała spokojnie Payne, a w jej oczach, Louis dostrzegł desperację.
- Wniosek zostanie rozpatrzony jutro rano. - dodał Chadwick - Nie pozostaje panu nic innego jak mieć nadzieję na to, iż prokuratura wyrazi zgodę, panie Tomlinson. Szanse na to są, nie twierdzę, że nie, ale zawsze trzeba się liczyć z-
- Przegraną, tak wiem. - wszedł mu w słowo piłkarz. Przez kilka minut pomieszczenie nie wypełnił żaden dźwięk ani głos, dopiero po dwóch minutach, Louis na nowo podjął rozmowę - Gdzie mam podpisać?
Wszystko było w rękach ludzi, którzy zarzucili mu zażywanie narkotyków; sterydów. Miał tylko nadzieję, iż byli oni na tyle wyrozumiali, by zaakceptować wniosek. W innym wypadku nie pozostawało mu nic innego jak modlić się o to, żeby jakimś cudem oczyszczono go z zarzutów.
Miał teraz dwa priorytety; wyjść z więzienia, aby jego dziewczyna się nie załamała.
A drugi był prosty: nie zamierzał zostawiać Margaret samej w wychowywaniu ich dziecka.